LAURA DE GOZDAWA TURCZYNOWICZ. "When the Prussians Came to Poland. The Experiences of an American Woman during the German Invasion" - wydana w Nowym Jorku w 1916 roku
Cześć 12 Niemcy ponownie zajmują Suwałki
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
8 lutego nadeszły złe wieści. Mąż musiał wrócić ponownie do wojska, a Suwałki znowu miały być ewakuowane.
9 lutego Władek nie czuł się lepiej. Podejrzewaliśmy tyfus. Tej nocy nalegałam, żeby mąż wyjechał, mówiąc, że spotkam się z nim w Warszawie.
Dłuższe przebywanie było dla niego niebezpieczne. Nie nie mógł dać się złapać Niemcom, a ja z chorym dzieckiem nie mogłam wyjechać. Biedne małe dziecko zaczęło majaczyć.
Ach! tej nocy, kiedy siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy tak, jakby nie zbliżało się wielkie rozstanie i pożegnanie!
Wsłuchiwałam się w kroki męża na zamarzniętym śniegu, ostatnie spojrzenie, a potem cisza.
Wiedziałam, że nie można jechać z Władkiem, a jego brat bliźniak też był chory.
Rano lekarz obiecał przyjść ponownie po południu, ale kiedy w końcu przyszedł wieczorem, to tylko na chwilę. Powiedział, że przyjdzie rano i.. . . poszedł prosto na stację. Dobrze wiedział, co to było, ale nie chciał mi powiedzieć.
10-go lutego całe miasto poruszało się w pośpiechu i było przenikliwie zimno. Były tylko nieogrzewane wagony towarowe, gdybym chciała zaryzykować życie mojego chłopca podczas ewakuacji. Wydawało mi się, że lepiej pozwolić mu umrzeć w swoim łóżku, niż na otwartej przestrzeni. Czułam się jak szczur w pułapce.
Pozostało wiele osób, które wyjechały podczas pierwszej ewakuacji, myśląc, że jeśli przyjdą Niemcy, to ich pobyt będzie krótki.
I wszyscy lekarze wyjechali! Starałam się wyrzucić z głowy wszystkie myśli z wyjątkiem moich dzieci; zaakceptować nieuniknione.
Znowu zakupiono i przywieziono zapasy, wszystko, co mogłam dostać, a chwilę, w której można było opuścić Władka, spędziłam ukrywając je w różnych miejscach, gdzie mało prawdopodobne było, aby ktokolwiek zajrzał.
11 lutego 1915 roku Suwałki znów były zupełnie puste. Wszystkie drogi ucieczki zostały zamknięte. Czekaliśmy na nieuniknione. Armia rosyjska cofała się.
Następnego ranka nadeszła odwilż. Ludzie i zwierzęta cierpieli i byli niezadowoleni. Wyszłam, aby znaleźć lekarza, który do nas przyjedzie.
W końcu zastałam chirurga, który wyglądał jak generał i przyszedł bardzo chętnie.
Diagnoza brzmiała: tyfus, zły rodzaj. Sama to wiedziałam.
Lekarz powiedział: "Bądź dzielna, od ciebie zależy życie twojego dziecka. Bóg ci pomoże. On uratuje chłopca bez lekarza!"
Dobra dusza, często myślałam i modliłam się za niego.
Wróciłam z nim do miejsca, gdzie czekał jego personel. Dał mi dwie butelki szampana. Nasze piwnice zostały opróżnione przez Niemców i było bardzo potrzebne coś dla mojego biednego dziecka.
Czterech ciężko chorych żołnierzy, z trudem chodzących, powierzono mi pod opiekę przez lekarza, którego spotkałam w drodze powrotnej. Powiedział, że ze mną będzie im lepiej. Nie było sensu męczyć ich ciągnięciem za sobą, więc zabrałam ich do domu, oddając pod opiekę mojej kucharki.
Stan Władka stawał się coraz gorszy. Mała Wanda i Staś nadal bawili się razem, choć zauważyłam, że Staś nie był sobą. To, co miał jeden z bliźniaków, drugi niezmiennie również łapał.
Została z nami pielęgniarka - Panna Jadwiga pojechała z tymi dziećmi do Wilna gdy miasto było ewakuowane - moja kucharka, Służący Jakub, jego żona i córka, dziewczyna, która nie ma jeszcze siedemnastu lat.
Jakub mieszkał w tym, co było naszą kuchnią, w zasięgu dzwonka. Mogło być gorzej, powiedziałam sobie i przygotowałam się na stawienie czoła tej sytuacji.
Armia rosyjska odeszła nagle, idąc w stronę Sejn ani żywego ducha na ulicach. Cisza! Trzy lub cztery godziny później wrócili i przeszli szybko przez miasto w kierunku Augustowa i znowu cisza. O jedenastej na ulicach wciąż stały furgony artyleryjskie. Poszłam do czterech żołnierzy. Kucharz dał im jedzenie, leżeli w wygodnych łóżkach i byli tak żałośnie wdzięczni. Powiedzieli: „Jeśli przyjdą Niemcy, zostawimy cię, siostrzyczko!”
To była okropna noc! Musiałam trzymać Władka w łóżku. Mały język nie zatrzymywał się ani na chwilę.
Byłam wyczerpana, będąc już trzy noce bez przerwy na nogach, ale nareszcie rano wstałam w pustym mieście. W zasięgu wzroku nie było ani jednego żołnierza, ani konia.
Około dziewiątej przyszedł wieśniak i oznajmił, że idą Niemcy! Ktoś ich widział. Dałam czterem żołnierzom jeść, dałam im jedzenie i papierosy, żeby je zatrzymali.
Byli to chorzy ludzie. Po wzajemnym błogosławieństwie wrócili, by czekać na swój los.
O jedenastej na ulicach znów zrobiło się cicho i zobaczyłam, jak pierwszy żołnierz w pikel-haube wyszedł zza rogu z odbezpieczonym karabinem, wypatrując snajperów!
ZA TYM pierwszym wkrótce przyszli jego towarzysze.
Potem oficer, który skręcił za róg, zatrzymując się dokładnie przed naszymi oknami. Wyszła stara Żydówka i mówiąc "Guten Tag" podała mu plik papierów i dużo gestykulując pokazywała różne kierunki.
Szpieg pod naszymi drzwiami! Kobieta, którą widziałam wiele razy!
Na zdjęcie Suwałki z okresu I wojny światowej.
Cześć 12 Niemcy ponownie zajmują Suwałki
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne
8 lutego nadeszły złe wieści. Mąż musiał wrócić ponownie do wojska, a Suwałki znowu miały być ewakuowane.
9 lutego Władek nie czuł się lepiej. Podejrzewaliśmy tyfus. Tej nocy nalegałam, żeby mąż wyjechał, mówiąc, że spotkam się z nim w Warszawie.
Dłuższe przebywanie było dla niego niebezpieczne. Nie nie mógł dać się złapać Niemcom, a ja z chorym dzieckiem nie mogłam wyjechać. Biedne małe dziecko zaczęło majaczyć.
Ach! tej nocy, kiedy siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy tak, jakby nie zbliżało się wielkie rozstanie i pożegnanie!
Wsłuchiwałam się w kroki męża na zamarzniętym śniegu, ostatnie spojrzenie, a potem cisza.
Wiedziałam, że nie można jechać z Władkiem, a jego brat bliźniak też był chory.
Rano lekarz obiecał przyjść ponownie po południu, ale kiedy w końcu przyszedł wieczorem, to tylko na chwilę. Powiedział, że przyjdzie rano i.. . . poszedł prosto na stację. Dobrze wiedział, co to było, ale nie chciał mi powiedzieć.
10-go lutego całe miasto poruszało się w pośpiechu i było przenikliwie zimno. Były tylko nieogrzewane wagony towarowe, gdybym chciała zaryzykować życie mojego chłopca podczas ewakuacji. Wydawało mi się, że lepiej pozwolić mu umrzeć w swoim łóżku, niż na otwartej przestrzeni. Czułam się jak szczur w pułapce.
Pozostało wiele osób, które wyjechały podczas pierwszej ewakuacji, myśląc, że jeśli przyjdą Niemcy, to ich pobyt będzie krótki.
I wszyscy lekarze wyjechali! Starałam się wyrzucić z głowy wszystkie myśli z wyjątkiem moich dzieci; zaakceptować nieuniknione.
Znowu zakupiono i przywieziono zapasy, wszystko, co mogłam dostać, a chwilę, w której można było opuścić Władka, spędziłam ukrywając je w różnych miejscach, gdzie mało prawdopodobne było, aby ktokolwiek zajrzał.
11 lutego 1915 roku Suwałki znów były zupełnie puste. Wszystkie drogi ucieczki zostały zamknięte. Czekaliśmy na nieuniknione. Armia rosyjska cofała się.
Następnego ranka nadeszła odwilż. Ludzie i zwierzęta cierpieli i byli niezadowoleni. Wyszłam, aby znaleźć lekarza, który do nas przyjedzie.
W końcu zastałam chirurga, który wyglądał jak generał i przyszedł bardzo chętnie.
Diagnoza brzmiała: tyfus, zły rodzaj. Sama to wiedziałam.
Lekarz powiedział: "Bądź dzielna, od ciebie zależy życie twojego dziecka. Bóg ci pomoże. On uratuje chłopca bez lekarza!"
Dobra dusza, często myślałam i modliłam się za niego.
Wróciłam z nim do miejsca, gdzie czekał jego personel. Dał mi dwie butelki szampana. Nasze piwnice zostały opróżnione przez Niemców i było bardzo potrzebne coś dla mojego biednego dziecka.
Czterech ciężko chorych żołnierzy, z trudem chodzących, powierzono mi pod opiekę przez lekarza, którego spotkałam w drodze powrotnej. Powiedział, że ze mną będzie im lepiej. Nie było sensu męczyć ich ciągnięciem za sobą, więc zabrałam ich do domu, oddając pod opiekę mojej kucharki.
Stan Władka stawał się coraz gorszy. Mała Wanda i Staś nadal bawili się razem, choć zauważyłam, że Staś nie był sobą. To, co miał jeden z bliźniaków, drugi niezmiennie również łapał.
Została z nami pielęgniarka - Panna Jadwiga pojechała z tymi dziećmi do Wilna gdy miasto było ewakuowane - moja kucharka, Służący Jakub, jego żona i córka, dziewczyna, która nie ma jeszcze siedemnastu lat.
Jakub mieszkał w tym, co było naszą kuchnią, w zasięgu dzwonka. Mogło być gorzej, powiedziałam sobie i przygotowałam się na stawienie czoła tej sytuacji.
Armia rosyjska odeszła nagle, idąc w stronę Sejn ani żywego ducha na ulicach. Cisza! Trzy lub cztery godziny później wrócili i przeszli szybko przez miasto w kierunku Augustowa i znowu cisza. O jedenastej na ulicach wciąż stały furgony artyleryjskie. Poszłam do czterech żołnierzy. Kucharz dał im jedzenie, leżeli w wygodnych łóżkach i byli tak żałośnie wdzięczni. Powiedzieli: „Jeśli przyjdą Niemcy, zostawimy cię, siostrzyczko!”
To była okropna noc! Musiałam trzymać Władka w łóżku. Mały język nie zatrzymywał się ani na chwilę.
Byłam wyczerpana, będąc już trzy noce bez przerwy na nogach, ale nareszcie rano wstałam w pustym mieście. W zasięgu wzroku nie było ani jednego żołnierza, ani konia.
Około dziewiątej przyszedł wieśniak i oznajmił, że idą Niemcy! Ktoś ich widział. Dałam czterem żołnierzom jeść, dałam im jedzenie i papierosy, żeby je zatrzymali.
Byli to chorzy ludzie. Po wzajemnym błogosławieństwie wrócili, by czekać na swój los.
O jedenastej na ulicach znów zrobiło się cicho i zobaczyłam, jak pierwszy żołnierz w pikel-haube wyszedł zza rogu z odbezpieczonym karabinem, wypatrując snajperów!
ZA TYM pierwszym wkrótce przyszli jego towarzysze.
Potem oficer, który skręcił za róg, zatrzymując się dokładnie przed naszymi oknami. Wyszła stara Żydówka i mówiąc "Guten Tag" podała mu plik papierów i dużo gestykulując pokazywała różne kierunki.
Szpieg pod naszymi drzwiami! Kobieta, którą widziałam wiele razy!
Na zdjęcie Suwałki z okresu I wojny światowej.
Zaloguj się aby komentować