TLDR: Uzależnić się można od wszystkiego, nawet od ranienia siebie. Zapraszam wszystkich, który nie boją się dłuższych czytanek.
UWAGA! W poście wstawiam zdjęcie z aktu samouszkodzenia jako NSFW. Nie polecam zaglądać osobom wrażliwym na krew. Jakby co otwartych ran nie widać. Wiem, że nie muszę go wstawiać, ale chcę. To była cześć mojej rzeczywistości i pragnę pokazać to takim jakim było, jak ja to widziałam. To trudny wpis dla mnie, ale może być również dla osób, które mierzą się z podobnym problemem. Jak nie masz gotowości nie czytaj, nie oglądaj. Wiem jak to na mnie działało, gdy byłam w emocjonalnym limbo - jak wyzwanie. Jeżeli to co przed chwilą pisałam jest o Tobie, to posłuchaj: poszukaj pomocy, serio. Jakby co to pisz do mnie, coś wykombinujemy razem.
13.
Pierwszą ranę zadałam sobie w wieku 12 lat. Nawet nie wiedziałam z czym to się wiąże i jak to się nazywa. Przyświecała mi jedna myśl: mam zdecydowanie zbyt mało ran na ciele. Dopiero parę lat później, dzięki "barwnej" subkulturze emo zyskałam świadomość dotycząca autoagresji. Można powiedzieć, że zaczęłam się ciąć, zanim stało się to modne.
Na początku na nogach, płytkie, szybko gojące się. Tak aby tylko poczuć adrenalinę, kontrolę i spójność z bólem psychicznym. Z czasem tych płytkich robiło się coraz więcej. Stopniowo przestało starczać miejsca. Do próby s. tylko raz, ŚWIADOMIE poszukałam wsparcia u innych. Pokazałam rany najbliższej w tamtym momencie koleżance, trochę od niechcenia, trochę demonstracyjnie, jak na niestabilną czternastkę przystało. Nie spotkało się to z żadną reakcja, i w sumie się nie dziwię - obie byłyśmy wciąż dziećmi. Ja bez zaufania do kompetencji dorosłych, a ona z zupełnie innego świata gdzie nawet ciężko było poczuć wagę problemu.
Później już poszło. Lawinowo. Z nóg na ręce, z rąk na brzuch, z brzucha na stopy, dłonie. Gdzie się dało, gdzie było miejsce. Aż dziw bierze, ile na tym czasu można było spędzić. Gdy myślę o mojej desperacji mam tylko jedno w głowie, dżizus kurwa ja pierdole! Rany stawały się coraz głębsze, bardziej bezczelne. Ja nawet nie wiem jak mogłam to sobie robić, na to wszystko patrzeć. Tłuszcz, żyły, mięśnie, ścięgna i inne równie finezyjne tkanki. Zdecydowanie to nie jest coś z czym miło się obcuje. Tolerowałam to, ale nie akceptowałam. Sporadycznie pojawiało się zagrożenie życia, lub zdrowia ale umiałam sobie z tym radzić. Mam czarny pas w samoopanowaniu ran, chociaż tyle z tego. Poradziłam sobie nawet w momencie, gdy ujebałam sobie ścięgno w nadgarstku. Do dzisiaj pamiętam, że strzeliło jak gumka w majtach. Osobliwe uczucie. Długo nie mogłam ruszać palcami prawej dłoni, ale nadal nie skłoniło mnie to do zgłoszenia się po pomoc. Ogółem było chujowo, ale chujowo.
Nie chciałam robić rozpiski z obrzydliwości jakie można dostarczyć swojemu ciału, ale chcę abyście poznali granice desperacji, nienawiści do siebie i zrozumieli, że autoagresja to nie tylko moja przyjaciółka żyletka. Zresztą te wpisy mają być moim katharsis, bez tabu, bo czy tego chcę czy nie, to było i już nic z tym nie zrobię. Poza cięciem skóry, potrafiłam sobie ją wycinać, opalać, zarówno ogniem jak i chemicznie (najgorsza rany do gojenia ever), wyrywać paznokcie, truć się lekami, jedzeniem, rozdrapywać skórę, czy stawiać sobie zadania typu "uderzę dłonią w ścianę 500 razy" iiii... robiłam to, pomimo że po 300 uderzeniu spod opuchlizny już ciężko było dostrzec jaka to w ogóle część ciała. Jakie życie, taki challenge. Do obecnej siebie mam tylko jedno, fundamentalne pytanie: jak było mnie na to wszystko stać, by być tak podłym i zdeterminowanym w niszczeniu siebie?! To bolało, tak strasznie bolało, ale chyba nie umiałam sobie inaczej radzić. Moje ciało, zawsze było elementem dostarczania bólu i cierpienia, jak nie przeze mnie to innych. Nigdy nie byłam nauczona szacunku do własnego, mięsnego robota.
Tajemnica poliszynela, bo inaczej nie umiem tego nazwać jak przez ostatnie 1,5 roku przed niżej wspomnianym wydarzeniem już się w ogóle nie odsłaniałam. Nie ważne czy było 40 stopni i byłam nad morzem, czy był wf. Odmawiałam również pójścia do lekarzy, mimo że już miałam w tamtym czasie znaczące problemy zdrowotne. Z samych sposób ukrywania ran na ciele mogłabym zrobić drugi, równie rozległy wpis ale oszczędzę tego Wam i sobie.Teraz mam pewność, że tylko osoba, która bardzo nie chciałaby sobie czegoś uświadomić nie stawiałaby pytań. A tak! Tajemnica wydała się po 5 latach mojej gehenny, wraz z próbą s. gdzie mama znalazła mnie zatrutą lekami w kałuży krwi. To było jedno z 3 najgorszych doświadczeń w moim życiu. Jeszcze nie umiem o tym mówić, albo nie chce.
Później leczenie, diagnoza, próba wyjścia z tego bagna. Obłudą dla mnie jest myśl, że znaczne problemy w samym sobie potrafią się rozstrzygnąć w jednej chwili, tylko wystarczy dostatecznie mocne pierdolniecie. Nadal po tym dokonywałam samouszkodzeń, ale było już ciężej się chować. Ja też już się zmieniałam. Zaczęłam dostrzegać mechanizm w swojej głowie, który mówił: Hej koleżanko, masz problem? Potnij się! Niczym hasełko reklamy jakiegoś cudownego leku. Czasami podawałam się tej myśli, czasem nie. Tak sobie radziłam, ale im bardziej się stabilizować i im mniej hormonów uderzało do mojej głowy, tym łatwej było zapanować na tym popędem, ale wciąż nie do końca. Potrafiłam w nocy przez sen drapać ręce powtarzając: muszę się pociąć, muszę się pociąć. Ręce fantomowo świerzbiły mnie, skręcały i piekły. W 2016 roku, gdy napięcie sięgało zenitu, co wzmagało chęć sięgnięcia po "sprawdzone" sposoby, zgłosiłam się na terapię poznawczo-behawioralną. Wprost powiedziałam terapeutce, że nie chce zajmować się niczym innym niż próbą zmiany tego wadliwego konstruktu myślowego i tak też zrobiliśmy. Po pół roku ciężkiej i momentami bardzo dziwnej pracy wyszłam wolna. Bardziej zdolna do szukania innych sposób radzenia sobie z trudnymi emocjami i działało to! Przez długi czas ciążyły mi tylko blizny.
Wytrwałam do 30 roku życia, bo w życiu nic nie trwa wiecznie. Trzeba być czujnym, wytrwałym i mądrym, ja widocznie taka nie jestem, albo lubię sięgać po sprawdzone sposoby. Zdaje sobie sprawę, że to proste i trudne zarazem. Zresztą kto był kiedykolwiek od czegoś uzależnionym wie, że nigdy nie jest się w pełni bezpiecznym. Czytelniku, dziękuję za poświęcony czas i chcę dodać, że pomimo takiego mało pozytywnego zakończenia to jestem nadal w procesie terapeutycznym i pod opieką psychiatryczną. Nadal walczę, by było lepiej i Wam też polecam zmierzyć się ze swoim uzależnieniem. Nie ważne jakie jest.
@jimmy_gonzale spoko, kumam. To stała rozkminia u autoagresiaków, czy chlastać się na umieranko czy do zabawy. XD
@Fafalala Przeczytałem. Mam nadzieję, że ten wpis w jakiś sposób jest dla Ciebie kojący. Życzę powodzenia w procesie zdrowienia.
@evilonep jest, po to poświęciłam na niego tak wiele czasu.
Przeczytałem. Trzymaj się.
@Lubiepatrzec szanuje i dziękuję. :)
@Fafalala cieszę się że jesteś na dobrej drodze.
Bardzo ciężko mi jednak sobie wyobrazić, że takie zachowania umykają zupełnie rodzicom do tego stopnia, że tak nasilony proceder może trwać latami. Nie było w tamtym okresie nikogo kto by się Tobą interesował?
@emdet niestety nie i to w sumie najbardziej mnie zadziwia w tym wszystkim. Ja potrafiłam po domu chodzić 2 tygodnie w rękawiczce, latem, bo przy atakowałam rękę. Wystarczyło powiedzieć ze mi zimno. Albo raz w szkole się pocięłam po nogach, trochę zbyt mocno, bo krew przeszła przez opatrunek. Chodziłam w zakrwawionych spodniach. Też zero reakcji. A ja w ten koślawy sposób wołałam o pomoc.
@Fafalala ała. Mocno mnie ostatnie zdanie ubodło. Bo czy nie każdy czasami w swój własny koślawy sposób woła o pomoc czy rozmowę? Trzymaj się i szanuję za odwagę i chęć, a przedewszystkim siłę, do pracy nad sobą, bo to kurewsko trudne i czasami łatwiej nam zaakceptować stan rzeczy taki jakim jest.
@Fletcher niestety, zbyt często prosimy o pomoc w niewłaściwy sposób. Zwłaszcza gdy dorośli wokół Ciebie zawodzą na całej linii. Żal mi siebie bardzo z tego czasu, koszmarnie. Mało kto się kroi dla zabawy.
I zgadzam się w pełni, że praca nad sobą w obliczu nawarstwionych i niejednokrotnie traumatycznych zdarzeń, jest równie przyjemna jak polewanie się wrzątkiem.
@Fafalala no właśnie się zastanawiam czy prosimy o pomoc w niewłaściwy sposób czy może po prostu jesteśmy wszyscy, albo przynajmniej większość z nas, niewrażliwa na sygnały osób?
@Fletcher uuuu trudne pytanie się wylosowało. Filozoficzne takie, but why not both? :p Ja nie umiałam powiedzieć wprost, że ból wewnatrz mnie przerasta i też nikt nie chciał tego dostrzeć. Przynajmniej w moim otoczeniu.
@Fafalala no ostatnio mam jakiś vibe na tego typu zagwozdki. Ale chyba both jest najbardziej poprawną odpowiedzią
Walcz dalej.
Wpis dziejszy długi i kojący również dla mnie. Dobrze wiedzieć, że ktoś miał podobnie. Mam nadzieję, że blizny u Ciebie dobrze się zagoiły.
@Sezonowiec przykro mi słyszeć, że gdzieś na swojej drodze przechodziłeś przez równie duże piekło uzależnienia, ale cieszę się, że moje pisadełka potrafią ulżyć nie tylko mi.
Niepotrzebnie Ci przykro 😊 moje blizny to głównie plecy i ramiona, chłop ma z tym zawsze lżej, zawsze można powiedzieć że to od roboty czy coś. Ty miałaś z tym zdecydowanie trudniej. Pisadełka nadrobiłem już wszystkie, tag zaserduszkowany i jest do bardzo budujące, że je często wrzucasz. Keep going 💪
@Sezonowiec Plecy? How?! XDD Dziękuje za wsparcie. Piszę zawsze jak mnie natchnie, jako autoterapia, aż że natchnienia mam sporo to piszę często. Będzie dobrze, jak już nie będę miała nic więcej do dodania.
@Fafalala Easy i to bez narzędzi 💪 trust me 😊 życzę Ci żeby to nastąpiło, ale pisz potem i tak tylko o czymś innym 😋
@Sezonowiec chyba osiągałeś w tamtym czasie wyżyny swoich akrobatycznych możliwości. XDD
@Sezonowiec @Fafalala Proszę nie fantazjować na te tematy tutaj. Niezdrowo się zachowujecie.
@Soviel kurde, niestety masz rację, a to nadal dosyć intrygujące.
@Fafalala Nie ma w tym absolutnie nic intrygującego. Typ sobie podrapał plecy i tyle.
@Soviel Panie, jakby Pan wiedział, jak kreatywni mogą być w tym "drapaniu" ludzie, to inaczej by Pan gadał. Poznałam w psychiatryku wiele osób, które osiągały wyżyny kreatywności w samozagladzie. I dla mnie ten obszar jest ciekawy, na zasadzie zboczenia pewnego rodzaju i fascynacji, jako że sama trybiłam przez pewien czas w ten sposób. To że dla Ciebie nie jest też rozumiem.
Rację muszę Ci przyznać, z tym że niezdrowe jest dopytywanie o to. To tak.
@Sezonowiec jak sobie ciąłeś plecy?
@Fafalala Ja rozumiem skąd się Twoje zachowanie bierze. Po prostu chciałem Ci pokazać prostszą perspektywę na to. Bez Twojego niezdrowego, bądź co bądź pozytywnego feedbacku na jego okaleczenie i bez jego niezdrowo połechtanego ego jest to tym czym jest, chłop sobie podrapał plecy.
@Soviel xD no faktycznie ego połechtane, wpadłem w euforię. Idę się znowu rozpierdolić. Rozmawiamy sobie tylko o problemie z OPką @Fafalala. Mi akurat jest wstyd, nie wiem gdzie tu widzisz jakieś samozadowolenie. Zadowolony jestem tylko z tego że zagoiło się szybko jak na psie.
@sireplama nie odpowiem bo @Soviel ma trochę racji że to niezdrowa gadka.
Dziękuję.
@Yossarian eeee proszę.
@Fafalala dzięki za Twoje wpisy, dobrze że pomagają Tobie, ale też przede wszystkim mogą pomóc komuś z nas zauważyć inną osobę, która być może będzie potrzebowała pomocy. A nikt niestety nie jest w stanie powiedzieć o tym więcej, jak właśnie osoba, która sama przez taki etap przeszła. Trzymaj się ciepło i mam nadzieję, że wszystko u Ciebie teraz idzie w dobrą, mniej bolesną stronę
@bojowonastawionaowca ja również dziękuję, że czytasz i jeszcze piszesz do mnie. Taka interakcja zawsze jest czymś dobrym. Tak, nie mogę się oszukiwać, że poza tym że chcę jakoś usystematyzować to co się dzieje i działo we mnie, to pragnę choć jednej osobie swoimi wyznaniami rozjaśnić trochę w sercu. Coś musi znaczyć to wszystko co przeszłam. To musi mieć sens.
@Fafalala I na pewno ma, zaufaj mi :) Jeszcze raz dzięki i dobrej nocy :)
@Fafalala przecielas sobie sciagno i nie poszłaś po pomoc? W sensie lekarska, doraźną.
@sireplama nie. Też się sobie dziwię. Zaczęłam przeglądać książki anatomiczne, jak miałam nieczynne palce ręki, bo się przestraszyłam. Znalazłam informację że to ścięgno nie jest najpotrzebniejsze i jakoś się ten brak skompensował przez pracę reszty ścięgien. Czasem myślę, że została mi jakiś mała nitka tego ścięgna i dlatego jakoś jeszcze ruszam palcami dłoni.
@Fafalala dfq OPie...
Dobry wieczór. Jestem głęboko poruszony nniejszą opowieścią. Onegdaj czynności autodestrukcyjne zarezerwowane były dla tzw. elementu, zaś sam cel prowadził do opuszczenia zakładu karnego. Połykano wówczas pałąki od wiader tudzież inne metalowe przedmioty. Zadziwia mnie jednak fakt okaleczania dla samego okaleczania i niezbyt mogę to pojąć. Zdarzyło mi się poznać człowieka praktykującego BDSM (niemniej u niego przeważały względy dominacyjne) i korzystając z okazji wypytałem go o to i owo. Do czego zmierzam - otóż w BDSM szczególną rolę odgrywa tzw. hasło - taki hamulec bezpieczeństwa, gdzie dowolny uczestnik sesji, wiedząc, że jest już za grubo, wypowiada je, co jest równoznaczne z zakończeniem całej nazwijmy to - zabawy. Proponuję w związku z tym określić kolektywnie tutaj takie hasło i po akcjeptacji OPa, niewinnie wplatać je w bieżące wątki, co zdecydowanie powinno przełożyć się na tegoż Opa, a właściwie Opiny - samopoczucie. Nikt nie może zostać z takim problemem sam. zatem proszę o wpisywanie sugestii - ja od siebie proponuję słowo "brzęczyk".
japierddtufgy błagam mocniejszy trigger warrning jakiś. chciałem poczytać bo wstęp dobrze napisany a tematyka zdrowia psychicznego to ciekawa sprawa ale jak dojechałem do opisu ścięgna to mnie potrzepało i nie mogę dalej xD tak jak myślę że jestem odporny na filmy z dronowania i myślałem że znoszę dużo to jednak nie nie znoszę
@Rudolf no, przecięte ścięgno też mnie zniszczyło, ale doczytałem
@Rudolf no sorka ziomek. XD Nie miałam na celu iść w kontrowersje, dla mnie to takie mało nadzwyczajne jako że sama to doświadczyłam i przeszłam. Muszę podkreślić, że i tak wiele szczegółów pominęłam z tego zdarzenia, bo no było gorzej w realu. Tym porównaniem do gumy w majtach to miałam na celu załagodzić opis. :p
Przeczytałem i z jednym się tylko nie zgodzę. Dzieciaki cięły się już w latach 80 i 90,więc nie robiłaś tego zanim było to modne.
@Guma888 ciąć się cieli, ale nigdy w tych czasach nie powstała kultura wokół tego. To o to mi chodziło, nie pisałam że zaczęłam się ciąć jako pierwsza ever. :p
Malo rzeczy mnie ruszą, ale po strzeleniu ścięgna odpuściłem
@madhouze sorka, nawet nie pomyślałam że to może być trudne dla innych. :(
@Fafalala nie ma za co przepraszać. Podziwiam za odwagę no i może Twój post do kogoś dotrze. Twój opis po prostu bardzo działa na wyobraźnię.
Trzymam kciuki! Jesteś silna w tym wszystkim, super że poruszasz temat. Myślę że pomożesz wielu osobom którzy to przeczytają i odważą się tak jak ty z tego wyjść
@PimbdziabulaDyfuzyjna @biskitus dziękuję, długo biłam się z myślami czy publikować ten post, mimo że od dawna był napisany. I czy wyszłam z nałogu, nie wiem, zawsze się jest trochę po drugiej stronie, ale na szczęście już nie aż tak. :)
Dziękuję za ten szczery wpis. Myślę, że może pomóc osobom z uzależnieniem, nie tylko od cięcia się.
Cieszę się, że byłaś na tyle silna, żeby z tego wyjść.
Cieplutkie myśli przesyłam i powodzenia, wytrwałości, żeby nie wrócić do tego nałogu!
Bardzo ci współczuję zarówno problemu jak i tego co do niego doprowadziło. Sama mam bezpośrednie doświadczenie z tym gównem ale nie w takiej skali.
Trzymaj się mocno!
@Shivaa wysyłam ciepełko również w Twoją stronę, bo decyzja o skrzywdzeniu siebie rzadko jest podyktowana czymś prozaicznym. Dziękuję również za słowa wsparcia i zrozumienia. <3
Na początku na nogach, płytkie, szybko gojące się. Tak aby tylko poczuć adrenalinę, kontrolę i spójność z bólem psychicznym.
@Fafalala zdecydowanie brakuje w tym wpisie informacji co powodowało ten ból psychiczny. 12 lat to jeszcze nie okres burzy hormonów. przez cały wpis miałem nieodparte wrażenie, ze te chlastanie się to tylko wierzchołek, wartstwa zewnętrzna. Odreagowanie jakiegoś innego problemu, z którym sobie od dziecka nie radzisz, więc wyżywasz się na sobie. co tam się stało? rodzice cię nie zauważali? ktoś cię skrzywdził w jakiś sposób?
@GrindFaterAnona możesz zajrzeć do wcześniejszych postów pod tagiem #fafasiezaburza, tam masz trochę więcej informacji, zwłaszcza we wpisie 6 i 7 jeżeli dobrze pamiętam. Ale o problemie przemocy i krzywd jakie doświadczałam w dzieciństwie zrobię oddzielny wpis, ale to jak będę gotowa, bo to kolejny rozległy temat. :)
@Fafalala spoko, napisz kiedy będziesz gotowa i trzymaj się tam
@Fafalala Dziękuję Ci za ten wpis, trzeba mieć sporo odwagi żeby aż tak się uzewnętrznić i odsłonić choćby anonimowo.
Cieszę się, że takie pisanie dobrze na Ciebie działa. Ten wpis był dla mnie bardzo ciekawy, bo w sumie to całe życie zastanawiałem się nad tym dlaczego ludzie się tną. Nie potrafiłem tego kompletnie zrozumieć, ale jakoś nigdy nie zadałem sobie trudu, żeby poszukać o tym informacji. Ten post mi coś niecoś rozjaśnił to zagadnienie.
Dobrze, że terapia pomogła choćby na jakiś czas i że znów z tym walczysz, to najważniejsze żeby się nie poddawać. Terapia behawioralno-poznawcza jest mi bliska bo sam zrobiłem sobie autoterapię w tym nurcie, a tak konkretnie to korzystając ze stoicyzmu. A z tego co się dowiedziałem już po kilku miesiącach od mojej autoterapii to właśnie nurt psychologii behawioralno-poznawczej wywodzi się właśnie ze stoicyzmu, a przynajmniej zawiera jego elementy. I tak rozumiem Cię, że to nałóg bo ja właśnie z powodu nałogów zainteresowałem się stoicyzmem i się dzięki niemu naprawiłem. Za mną 15 lat walenia alkoholu i jarania trawy, okazjonalnie jakieś inne cuksy.
Wiem, że muszę na siebie uważać i od początku czerwca praktykuje stoicyzm codziennie, właśnie żeby już nie wrócić do tych nałogów i wieść lepsze życie - znalazłem sens w samorozwoju. Nie dziwi mnie więc, że wróciłaś do starego nałogu bo to nic trudnego, wystarczy na chwilę stracić czujność. Trzymaj się i wierzę, że jeszcze będzie dobrze w Twoim życiu, a przynajmniej chujowo a stabilnie
Zaloguj się aby komentować