Byłem wczoraj w narodowym instytucie onkologii. Pierwsze wrażenie jest takie, że to jest po prostu straszne miejsce. Jest tam po prostu zbyt wielu chorych. Przerazilo mnie to jak wielu ludzi, często w naprawdę złym stanie szukało tam pomocy. Ludzie którzy są tam pierwszy raz, snują się i szukają informacji. Nie wiedzą gdzie mają się udać, gdzie poszukać informacji. My przyjechaliśmy godzinę wcześniej i ledwo znaleźliśmy miejsce gdzie byliśmy umówieni. Brak możliwości skopiowania dokumentacji na miejscu. W cały szpitalu ani jednego ksera. W gabinecie lekarz pokopiowal sobie co potrzebował ale przed wejściem tam to był wielki problem. I są tam ludzie w naprawdę kiepskim stanie, jeden człowiek wyglądał upiornie i widać było że strasznie cierpiał. Siedział w kapturze, trzymał się za głowe a skóre miał blado czarną. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. I Ci wszyscy ludzie muszą stać w kolejkach do rejestracji, wypełniać jakieś strasznie skomplikowane ankiety, tułać się od drzwi do drzwi i jakoś dawać sobie radę. Serio bez wsparcia kogoś bliskiego, jakiegoś przyjaciela czy rodziny to nie ma szans żeby chora osoba poradziła sobie z czymś takim. Wtedy to tylko położyć się na ziemi i czekać na śmierć. Serio służba zdrowia w tym kraju jest przeciążona, mam wrażenie że to jest nie do opanowania. I to byli ludzie którzy akurat tego dnia byli umowieni na wizyty a wiadomo że nie codziennie się przychodzi na wizytę do lekarza. To jakiś horror. #medycyna #onkologia #sluzbazdrowia
razALgul

@DexterFromLab medycyna, edukacja... wszystko to cierpi na wspólny problem... cały system jest za stary... Pamiętam, jak wiozłem matkę do szpitala ze złamaną ręką. Przyjechaliśmy o 14, lekarz przyjął o 21... Nie mam 100% pretensji do lekarzy, ale jednak to działa, jakby chciało, a nie mogło. Onkologia to już w ogóle... mama ma znajomego z białaczką i oni mu po chemii, w szpitalu na obiad podali jakieś ciężkie mięso - ogólnie bardzo tłusty posiłek. Wręcz regeneracyjny, jak dla kogoś młodego, po treningu. No człowiek głodny, organizm wykończony i czym to się skończy...zero jakiegoś pomyślunku. Szkoda strzępić ryja... miałem lepsze i gorsze wizyty w szpitalach, ale poważnej choroby, to raz że nikomu nie życzę, dwa - tym bardziej jak ktoś ma ze sobą coś konkretnego, to jest dramat.

DexterFromLab

@razALgul prawdę mówiąc nie rozumiem przyczyny problemu. Jakaś jest. Natomiast lekarzom to się nie dziwię bo prawdę mówiąc w taki pierdolniku ciężko jest zachować ludzkie odruchy. Ale są lekarze którzy na prawdę są do rany przyłóż. I oni ratują całą tą sytuację.

macgajster

@DexterFromLab nfz wydaje pieniądze bez kontroli na pierdoły, po czym szczypie na poważne i potrzebne badania. Za dużo papierologii, za dużo urzędników. Zapewne jakby się przyjrzeć to jest tam mnóstwo #21polskichgrzechowglownych . Problem polega na tym, że jeśli chcieć coś porządnie zreformować, to zaraz dotyka to wszelkich pozostałych dziedzin. Jesteśmy w sytuacji:


  • nie zmienić - źle

  • zmienić - też źle, bo trzeba zmienić wszystko

pigoku

@DexterFromLab 

Współczuję sytuacji.

A pomijając inne przypadłości tzw. służby zdrowia, to wszystkie placówki z jakimi się zetknąłem były przykładami instytucji zorganizowanych dla siebie a nie dla pacjenta. Ten problem dotyczy też zresztą szkolnictwa - jest zorientowana na nauczycieli a nie na uczniów, wielu urzędów i ogólnie tego co państwowe. Zmienia się powoli ale brak jest jakiegoś systemowego bodźca przeorientowania całej machiny na to, czemu ma służyć, a służyć ma pacjentowi, uczniowi czy petentowi.

Często mam takie odczucie, że ktoś z zewnątrz znający się na rzeczy powinien wejść i po kolei wskazać takie proste rzeczy jak tablica informacyjna, strzałka w którą stronę iść, ławka tam gdzie to potrzebne, zadać sobie pytanie jakie pytanie zadaje sobie każda osoba wchodząca do budynku i zastanawiająca się co dalej.

Na którymś lotnisku w UK jest chyba takie miejsce, że pasażerowie idący z samolotów widzą duży napis "wyjście którego szukasz jest po prawej/lewej/za tobą" bo ktoś spojrzał na tą sytuację okiem pasażera. U nas decydenci mają szpital MSW i znajomości, nie siedzą w poczekalni, więc nie mam złudzeń, wśród ludzi których widziałeś wczoraj na korytarzu ich nie było.

A w placówkach takich jak piszesz to jakieś zupełne odczłowieczenie pacjenta następuje, przychodzą ludzie w ciężkim stanie, w słabej kondycji psychicznej i czują się jak przesuwany po korytarzu przedmiot.

Nawet jak potem trafiasz na dobrego lekarza i opiekę to sam kontakt z instytucją jest dla mnie dobijający.

Trzymajcie się tam.

DexterFromLab

@pigoku no dokładnie tak jak piszesz. Teraz widzę że w Zielonej Górze na onkologii to jest perfekcja organizacji. W stolicy to jest w porównaniu do nas jeden sajgon. Też zastanawiam się dlaczego nigdy nikt nie spojrzy na problem od strony pacjenta/ użytkownika. Na przykład może być tak że ktoś mocno chory zaslabnie na korytarzu i musi się położyć. Brak tam kozetek. W zielonej jak tata zasłabł to kozetka z znalazła się w minutę a pielęgniarka go trzymała żeby nie upadł. W Warszawie jak by pacjent osłabł to by go chyba jeszcze stratował tłum innych pacjentów.

voy.Wu

usunąłem moją przydługawą historię, nie ma co się dorzucać, każdy co miał styczność z NFZ wie jak to wygląda


@DexterFromLab dasz sobie radę.

dsol17

Też zastanawiam się dlaczego nigdy nikt nie spojrzy na problem od strony pacjenta/ użytkownika

@DexterFromLab U mnie w sumie też.Ale: no co im taki pacjent zrobi ? Poskarży się ? Politycy się leczą w szpitalach MSWIA.

W dodatku uniwersalne odpowiedzi to "nie ma pieniędzy", "wszyscy są zajęci" (no ok, może i są skąd mam wiedzieć) i cześć.


Ulepszenia ? Tak jak pisze @wombatDaiquiri :

w pełni zgadzam się z Twoimi obserwacjami. Moim zdaniem w służbie zdrowia brakuje managementu. Ale brakuje go w większości firm które tu widuję więc nic oryginalnego.

Tyle że management "jest". I składa się z ludzi którymi wypadałoby pierdolnąć o ścianę tak by dostali wstrząsu mózgu - ale to nie jest cywilizowane za to jest prawnie zabronione.

wombatDaiquiri

@DexterFromLab w pełni zgadzam się z Twoimi obserwacjami. Moim zdaniem w służbie zdrowia brakuje managementu. Ale brakuje go w większości firm które tu widuję więc nic oryginalnego.


Tak jak kolega @pigoku napisał - rozmawiamy o "środkach na NFZ" a nie rozmawiamy o tym jak pieniądze są alokowane. I dochodzi do absurdu - właściciel przychodni zarabia kokosy, coś tam spływa na lekarzy żeby zamknęli mordy, a specjalista z 30-letnim doświadczeniem zamiast badać pacjenta w 15 minut i kolejny, to bada 15 minut a potem pół godziny wypełnia kartę bo nie umie w te komputery ani pisać na klawiaturze. No bo nie kazali zatrudniać asystentów medycznych żeby dobrze wbijali kody zabiegów, więc siedzi babuszka i szuka w notatkach odręcznych żeby szef nie krzyczał xD


W polskich szpitalach nie ma kooperacji, nie ma wspólnego celu. Jest hierarchiczna struktura, w której twój przełożony ma nad tobą pełnię władzy, a jak ci się nie podoba to możesz szukać pracy w innym województwie bo w tym to pocztą pantoflową ci narobi koło dupy jak będziesz za bardzo fikał. Jak będziesz ładnie robił sztuczki, to za 5 lat dostaniesz swojego pierwszego niewolnika-stażystę i będziesz mógł sobie odbić lata ciemiężenia.

DexterFromLab

@wombatDaiquiri dramat

pigoku

@wombatDaiquiri też mam takie spostrzeżenia choć mam kontakt ze służba zdrowia sporadyczny a zarządzania nie studiowałem. Ale skoro takie rzeczy są widoczne dla laika to coś musi być na rzeczy.

Nie ma kooperacji bo nie ma poczucia, że pracuje się dla jakiegoś celu poza wyrobieniem sobie lepszej pozycji.

Tam panuje system feudalny, tak jak napisałeś lekarz jest wasalem swojego pana i choć ma nad pacjentem władzę absolutną to nad nim wisi pan w postaci ordynatora i systemu. Do samego systemu trudno wejść bo brak miejsc na specjalizacjach czy stażach czy jak to się nazywa, trzeba odpracować parę lat jako popychadło zwykłe żeby wybić się na samodzielność, jednak po przejściu tej drogi masz pozycję w społeczeństwie i niezłą kasę czyli jesteś lepszy od 90% pospólstwa. Ktoś tu pisał niedawno o motywacji studentów medycyny (i prawa) - kasa i pozycja.

Potem marnujemy potencjał specjalisty, który już stracił wszystkie ideały na wypisywanie papierów - mam dokładnie te same doświadczenia - 30 sekund oględzin przez chirurga i 30 minut pisania - efekt dwie kartki niepotrzebnego papieru (i gips, który sam ściągałem następnego dnia żeby pójść prywatnie naprawdę się leczyć).

Marnowanie sił, zasobów, sprzętu oczywiście kosztem pacjentów ale to już efekt uboczny całego systemu bo pacjent stał się tylko pretekstem do tego systemu istnienia.

Niestety jest to powszechne w innych instytucjach. Przepracowałem naście lat w innej branży ale też operującej środkami budżetowymi i mechanizmy były te same. Jedyna pociecha, że nikt nie cierpiał bezpośrednio przez nasze działania.

Jarem

@DexterFromLab

Gliwice? Depresji można się tam nabawić

Sahelantrop

@DexterFromLab @Jarem To dotyczy każdej placówki, w której nazwie znalazł się przymiotnik "narodowy". Gliwice 12 lat temu były świetnym szpitalem ze znakomitą kadrą. Teraz to "jądro ciemności". Ale nie wszędzie tak jest.

Moja żona miała badanie onkologiczne na Ligocie w Katowicach trochę ponad miesiąc temu. Od razu dostała tzw. "koordynatora", czyli osobę która wszystkie sprawy szpitalne załatwia za nią i jest kimś w rodzaju łącznika pomiędzy chorym a szpitalem. Byłem w najwyższym stopniu sceptyczny a okazało się, że to działa. Pani koordynator umówiła moją żonę na wszystkie badania w przeciągu tygodnia, wywalczyła natychmiastowe opisy i wizytę u prowadzącego (który miał asystenta i posługiwał się sieciowym systemem. A nie wózkiem sklepowym wypełnionym aktami, jak to miało miejsce w Gliwicach). Stale była dostępna pod telefonem, na konsylium zaprowadziła moją żonę osobiście i zaraz potem zdobyła dla niej miejsce na na Ceglanej. Dzięki temu żona dostała pierwszą chemię po trzech tygodniach od pierwszego badania onkologicznego.

Więc nie chodzi, jak się powszechnie wydaje, jedynie o kasę. To sprawa ludzi, rozumienia problemu, chęci i umiejętności, aby go rozwiązać.

macgajster

@Sahelantrop zazdro. Mojemu wujkowi glejaka, położonego dosłownie przy zaschniętym i wielokronie oglądanym naczyniaku, wykryli po dwóch latach od pierwszego badania. Chemię dostał jeszcze później, ale nawet nie było co się łudzić na wyzdrowienie.

Jarem

@Sahelantrop

Bardziej chodziło mi o to, że to placówka onkologiczna i widzisz ludzkie dramaty.

Co do kadry się nie wypowiadam

CPN24

Każda placówka ma dyrektora, kierownika, wydziały i administracje. Wszystkich zwolnić z miejsca i na ich miejsce zatrudnić kogoś kompetentnego. Nie po znajomości, nie bo już pracuje tam 100 lat i się zasiedział. Menadżera. Wszystko może działać, ale wtedy gdy ktoś zarządza kompetentnie. Bierze pieniądze za to co NALEŻY do jego obowiązków. Służy pacjentowi w publicznej ŚŁUŻBIE zdrowia.

viollu

@CPN24 dziwne, że żaden MENADŻER nie przyjdzie do burdelu, którego nie da się naprawić. Jak nie masz personelu bo "niech jadą", nie masz kasy lub jest ale nie na to co powinna, nie masz sprzętu, budynki się rozpadają i są kosztowne w utrzymaniu typu ogrzewanie, prąd. Nikt nie przyjdzie, żeby to naprawiać. Chyba, że ktoś z powołania, ale nie ma fizycznej możliwości, żeby to zadziałało.

Jest jeszcze opcja stworzenia w 100% prywatnej ochrony zdrowia i tam po prostu 80% pacjentów nie przyjdzie ze względu na brak kasy i umrą po cichu w domu.


Tak wygląda ta smutna rzeczywistość.

CPN24

@k0201pl Niezależnie od językowych definicji, ta dziedzina jest albo powinna być służbą. Zdrowie człowieka nie jest produkowaniem wiader czy młotków. Powinna być opłacana godnie, a ludzie tam pracujący powinni kierować się przysięgami, które składają, a nie interesem koncernów farmaceutycznych czy innych.

Polskę stać na to by ludzie mogli leczyć się w godnych warunkach.

Elity mają swoje szpitale msw i inne takie więc nie znają zwykłej opieki medycznej.

CPN24

@viollu 100 % zgody że smutna rzeczywistość jest smutna.

Polskę stać na dobry poziom leczenia. Nie jesteśmy w Afryce (bez obrazy).

Wszystko jest kwestią zarządzania. Rządzą mami nieudacznicy i złodzieje więc nie spodziewajmy się jakichkolwiek zmian.

k0201pl

@CPN24 zgadzam sie, i widzę tu u siebie w rodzinie (połowa to lekarze), że jednym z głównych powodów dlaczego pracują prywatnie jest bałagan i zarządzanie w szpitalach, a dopiero później pieniądze

kryane

Jak mój tata leżał na onkologii to w jego sali na 4 albo 5 dorosłych mężczyzn (wszyscy po poważnych operacjach przewodu pokarmowego) przypadał tylko jeden mobilny stojak na kroplówkę. Każdy z panów miał żywienie dojelitowe, które strasznie długo trwa, zalecenie spacerowania, a ruszyć się z łóżka mógł tak naprawdę tylko ten jeden, który akurat miał przy sobie ten stojak... Nie dość, że człowiek walczy ze śmiertelną chorobą to jest niewolnikiem łóżka szpitalnego i ofiarą systemu (brak takich rzeczy to wyłącznie efekt niedofinansowania lub niegospodarności), gdzie nie może z godnością nawet samodzielnie pójść do łazienki.

DexterFromLab

@kryane współczuję

Gepard_z_Libii

Dexiu szacun za wytrwałość.

Ja bym na twoim miejscu już chyba siedział za pobicie, albo nie wiem co, ale jak znam swoją porywczą naturę, to włosy bym rwał z głowy garściami.

Nie wiem wszystkiego, co tam się z twoja psychiką dzieje, ale myślę że skoro masz jeszcze ochotę w ogóle cokolwiek pisać w tym temacie, to znaczy że się trzymasz.

Współczuję całym sercem, tobie i każdemu kto przez takie coś musi przechodzić.

Nie ma nic gorszego od patrzenia, jak ukochana osoba cierpi.

Już lepiej samemu chorować.

DexterFromLab

@Gepard_z_Libii Co mogę powiedzieć. Aktualnie jakoś sobie z tym radzę. Antydepresanty działają. Ja mogę skupić się na działaniu. Dzięki lekom nie czuje cierpienia. Oby działały, a ja już sobie to jakoś wszystko poukładam. Ale mam takie poczucie że te leki to taka bariera a za nią jest po prostu pożar cierpienia. Nie chcę żeby ta zapora puściła bo jak już poczułem się normalnie to nie chcę wracać na tamtą mroczną stronę. Mój organizm się uspokoił. Tylko budzę się nad ranem bo dnia mi się te rzeczy związane z rakiem. Ale to jest nieporównywalnie lepsza sytuacja niż była. Zrobię co mogę żeby pomóc ojcu i rodzinie. A nie będę robił sobie wyrzutów o coś co ode mnie nie zależy. Teraz mogę lepiej panować nad swoimi myślami i uczuciami. Mój umysł stał się dla mnie łatwiejszy do kontroli. Wcześniej nie przyjmował logicznych wyjaśnień i pozytywnych myśli. Wszystko wywoływało ból i cierpienie. W zasadzie mam poczucie że zacząłem nad sobą panować.

Gepard_z_Libii

@DexterFromLab Dobry ruch z tymi lekami.

Mam zdanie ze nawet jakby tabletki były szkodliwe, to jednak stres i brak snu jest dużo bardziej destrukcyjny.

Przejdziesz przez to i będziesz jeszcze silniejszy.

Zreszta komu ja to piszę, wiesz jak jest


Trzymaj się tam brachu, całe Hejto jest z tobą.

Zaloguj się aby komentować