Tytuł: Jądro ciemności
Autor: Joseph Conrad
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 4/10
#bookmeter
Nazywano ich zatem zbrodniarzami, a pogwałcone przez nich prawo, tak jak i pękające pociski, przybyły zza morza – niezbadane, tajemnicze.
W czasie rejsu po Tamizie niejaki Marlow, o którym dowiadujemy się w zasadzie niewiele, choć i tak więcej niż o pozostałych uczestnikach tego rejsu, opowiada historię, która przydarzyła mu się w czasie wyprawy do niezbadanych wówczas jeszcze rejonów świata. To stamtąd, z miejsca gdzie obóz założył niejaki Kurtz, do centralnego obozu przysyłane są ogromne transporty kości słoniowej, ilościowo przekraczające sumę dostarczą przez pozostałych kolonizatorów. Jednocześnie z placówki objętej przez Kurtza dochodzą niepokojące informacje dotyczące jego stanu. Marlow dostaje zadanie dotarcia tam i sprawdzenia co się dzieje.
Temat ważki, bo dotyczący tej drugiej strony kolonializmu, tego co działo się gdzieś daleko i o czym ludzie nie wiedzieli bo nie zastanawiali się nad tym, bądź wiedzieć nie chcieli, bo spojrzenie przesłaniało im bogactwo, jakiego dostarczały kolonie, bądź wiedzieli (zwykle ci, którzy byli na miejscu), ale przyjmowali to jako naturalny porządek rzeczy, bo przecież Murzyni to zwierzęta i biały człowiek ma nad nimi naturalną przewagę w każdym aspekcie. Temat ważki, a jednak przedstawiony przez pana Conrada w sposób tak fatalny, że momentami to – krótkie jednak – opowiadanie męczyło mnie niemiłosiernie. Nie ciężkim tematem, ale chaosem. Konstrukcją scen, fragmentarycznym traktowaniem bohaterów, opisem zamiast scenami. Nie bardzo potrafiłem się w tym wszystkim odnaleźć, nie mówiąc już o tym, żebym się poczuł jakbym był w środku akcji.
Sam pomysł na fabułę świetny. Końcówka – od spotkania Kurtza przez opis tego jak się na tej swojej placówce urządził aż do rozmowy z jego narzeczoną pomyślana rewelacyjnie. Z tego co mi wiadomo wówczas, kiedy Jądro ciemności zostało wydane, wzbudziła dyskusję. Bo faktycznie, zwraca uwagę na kilka problemów: na to, jak chciwość (nie tylko w sensie materialnym, a więc może i próżność) potrafi zawładnąć człowiekiem, ale też na to jak, by zachować nasz obraz świata (a może „poprawność polityczną”, z tym, że inną niż dziś, taką z przełomy XIX i XX wieku), prawda ustępuje miejsca budowaniu obrazów o ludziach. Szkoda tylko, tak jak pisałem wyżej, że wykonanie (przynajmniej dla mnie) pozostawia wiele do życzenia.
Językowo jest tak sobie. Być może to stylizacja na chaotyczną opowieść – wszak na opowiadającym Marlowie zdarzenia te odcisnęły swoje piętno – a być może (do tego wniosku przychylałbym się – nawet na podstawie własnych doświadczeń z twórczością pana Conrada – bardziej) po prostu brak umiejętności literackich autora. Zresztą, do dziś, zdaje mi się, postać pana Josepha Conrada budzi kontrowersje. Są głosy, że ten polskiego pochodzenia autor nie posługiwał się językiem angielskim na tyle dobrze, żeby był w stanie sam napisać swoje książki. Jak było naprawdę? Nie mam pojęcia. Piszę tylko o tym co gdzieś tam zasłyszałem, a oceniam efekty, a nie przyczyny.
Literacko, jak pisałem, tak sobie. W całej książce podobało mi się tylko jedno określenie: Mefistofeles z papier maché – pisane właśnie tak, a nie, jak być powinno, "mâché". Jeśliby ktoś natomiast z jakichś powodów chciał zapoznać się z tym dziełem, nie polecam wydania, które ja czytałem (to z tą okładką ilustrującą wpis), opublikowanego przez wydawnictwo Liber Electronicus (sic!). To jest jakiś, takie mam wrażenie, robiony na szybko i nie sprawdzony OCR. Nagminne są w tym tekście literówki, tak charakterystyczne dla tej metody przetwarzania tekstu: „me” zamiast „nie”, „aa” zamiast „za” czy „na”. Nie tylko utrudniało to mi odbiór i tak już niełatwego tekstu, ale zwyczajnie mnie irytowało.
@George_Stark Jeśli OCR podły, to tłumaczenie pewnie równie złe i miało spory wpływ na odbiór.
Swoją drogą, ostatni raz "Jądro" czytałam w liceum (pamiętam, że szło mi jak krew z nosa), i nie wiedzieć czemu, byłam święcie przekonana, że Marlow odbywa rejs nie po Tamizie, a po... Amazonce. Jakoś tak dżunglowo-amerykopołudniowo mi się to kojarzyło.
@George_Stark co do tłumaczenia: nie pamiętam dokładnie czyje tłumaczenia czytałam ale pamiętam, że w szkolnej czytelni na jakimś okienku wzięłam tę książkę wiedząc, że to nasza następna lektura. Odkladając ją na miejsce razem z dzwonkiem nie miałam pojęcia o co w niej chodzi i czułam się kompletnie zagubiona. Dopiero jakieś nowsze tłumaczenie pozwoliło mi zrozumieć o czym jest ta historia.
@Wrzoo @KatieWee
Autorką tłumaczenia, które czytałem jest pani Aniela Zagórska, kuzynka pana Conrada, która większość (wszystkie?) jego dzieła przełożyła na język polski. Dodatkowo te tłumaczenia były autoryzowane przez autora.
Wydaje mi się, że prawa majątkowe do tego tłumaczenia wygasły, stąd takie twory jak Liber Electronicus (sic!) właśnie te teksty wydają.
Gdzieś mi się tam błąka po głowie pomysł żeby zabrać się przynajmniej za fragment oryginału i sobie porównać. Choć to nie powinna być kwestia przekładu, bo żeby tak było to przy okazji tego przekładu utwór musiałby być przeredagowany żeby było aż tak ciężko. Tak sobie przynajmniej myślę.
byłam święcie przekonana, że Marlow odbywa rejs nie po Tamizie, a po... Amazonce
No bo tak to właśnie jest napisane! Ten rejs po Tamizie miesza się z rejsem po tej rzece w Kongo (skąd w ogóle w interpretacjach wzięło się to Kongo? Pewnie z biografii autora, bo nazwa kraju w tekście samego Jądra ciemności nigdzie nie pada), wtrącenia tego co dzieje się na tym statku w Wielkiej Brytanii pojawiają się tak nagle i niespodziewanie i są tak niewyodrębnione, że faktycznie można się pogubić. Pomijając już fakt, że nic one do historii nie wnoszą. Może w zamyśle miały oddać stan Marlowa, który, wspominając wydarzenia po latach(?), nadal je przeżywa, bo tak mocno na niego wpłynęły. Ale to już sobie dopowiadam albo przypuszczam.
@George_Stark Albo - uwaga, teoria spiskowa - Marlowe cierpiał na malarię, i Korzeniowski próbował oddać gorączkowość malarycznego ataku takim chaosem właśnie
@Wrzoo Albo schizofrenię! Albo - to już w ogóle grubo - Marlow nigdy nie istniał, a pan Conrad tylko go sobie wymyślił!
@George_Stark Fight Club? Kurtz to Marlowe? Wszystko zaczyna się składać w jedność...
@Wrzoo Ja tam dalej widzę tylko ciemność.
@George_Stark Jej jądro, jak się domyślam.
@Wrzoo Ciemność tego utworu jest tak ciemna, że do jego jądra to mi się w ogóle nie udało dotrzeć.
@George_Stark A może to jądro zawsze było w Tobie, a Ty byłeś jądrem, które otacza ta ciemność.
@Wrzoo Czyli to pan Conrad nie dotarł do mojego jądra? Sugerujesz, że autor był ciemny?
@George_Stark Mógł być ociemniały. Wnosząc po Twoim opisie jego twórczości, jej jakość mogła wynikać z tego, że chłop nie widzi za dobrze.
@Wrzoo Ale tak serio, to akurat jest autor, którego twórczości nie rozumiem zupełnie. Już nawet nie chodzi o to czy mi się podoba czy nie. Chodzi o sens, o jasność przekazu.
@George_Stark W zasadzie nie czytałam nic więcej Conrada, więc się nie wypowiem... Ale poniekąd rozumiem, bo mam flashbacki z tego Majakowskiego nieszczęsnego.
@Wrzoo
tego Majakowskiego nieszczęsnego
Też był ciemny?
Choć on to może raczej ciemnoczerwony.
@George_Stark Krwistoczerwony. Ostatnio przeczytałam piękne określenie, że coś było w kolorze byczej krwi. To on był taki w kolorze byczej krwi.
@George_Stark @Wrzoo Z tym całym Korzeniowskim to ogólnie było tak, że on ujął angielskich czytelników tym, że jako pierwszy wrzucił polską stylistkę tworzenia zdań do języka angielskiego. Tam z założenia królują zdania krótkie, pojedyncze. Conrad nakurwiał wielokrotnie złożone "polskie" potwory tylko po angielsku ;) wtedy to było świeże :)
Moje ego jest przyjemnie łaskotanie kiedy wiem, że jest uważany za jednego z najwybitniejszych twórców literatury angielskojezycznej :)
@jelonek mój polonista z licbazy twierdził, że Conrad był poważnym kandydatem do nobla ale właśnie kwestie językowe go zablokowały. Nie był nativem i pisał po angielsku tylko, że po polsku. Czy to prawda to nie wiem ale coś w tym może być.
@ColonelWalterKurtz coś w tym jest :) Moja żona jest po filologii angielskiej. Jeden z jej wykładowców odbywał staż na Cambridge i opowiadał im, że był świadkiem rozmowy jakichś tam dwóch starych profesorów, ponoć jakichś legendarne postaci tego półświatka. Szło to jakoś tak:
- Who, in your esteemed opinion, stands as the foremost writer of the English language?
- Hmm... Joseph Conrad.
- I concur.
:)
PS. Fajny nick :)
@jelonek O, to jest super ciekawostka, nie miałem pojęcia. Dzięki!
Aż tak słabe? Nie spodziewałem się
@SuperSzturmowiec
Możesz się sam przekonać, krótkie to jest.
Ale nie polecam.
Źle to wspominam, do dziś nie przeczytałam niczego więcej tego autora
@moll Ja czytałem jeszcze Lorda Jima, też nie polecam. Choć, w świetle tego co napisał @jelonek, mogę teraz zrozumieć skąd uznanie dla pana Conrada, tak w środowisku brytyjskim, jak i u nas: "naszego chwalo!" w końcu.
@George_Stark chyba chciałam zrobić do tego podejście, ale miałam to do analizy we fragmencie na rozszerzeniu z polskiego i no nie, nie mogłam się przemóc.
@moll
Wiesz, moim zdaniem pan Conrad podejmował ważne i ciekawe tematy. Być może (tego nie wiem, przypuszczam tylko) od strony, której wówczas nie brano pod uwagę. Tyle tylko, że robił to tak topornie, że lepiej moze wyszło by gdyby ujął to w formę jakiegoś reportażu albo opracowania naukowego. No bo fabuły to mu moim zdaniem nie szły.
@George_Stark przy takiej formie ciężko mi było wyłapać temat
@George_Stark no co ty Jerzy, super było
@UmytaPacha
Może i tak. Tylko, widać, ja się nie znam.
@George_Stark znasz się, wiadomka gusta są różne, ale musiałam zaakcentować swe niepodzielanie opinii tu dominującej
@UmytaPacha
A, czyli Ty się nie znasz.
@George_Stark może być xd
Zaloguj się aby komentować