Tytuł: „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”
Autor: Joanna Kuciel-Frydryszak
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Marginesy
ISBN: 9788367674317
Liczba stron: 496
Ocena: 7/10
Bardzo ciekawa lektura, przynajmniej dla mnie, miastowego, bo wieś znam tylko z jednego, krótkiego wakacyjnego pobytu u znajomej mojej mamy. Więc mogę się chwalić, że miałem przyjemność pić mleko prosto od krowy, jeszcze ciepłe. :')
Przede wszystkim zaskoczyło mnie zderzenie wyobrażeń na temat polskiej wsi, jakże bardzo romantyzowanej, z rzeczywistością sprzed ponad stu lat. Spodziewałem się, że ludzie mieszkający na wsi do najbogatszych nie należeli, ale żeby mężczyzna miał jedną parę spodni, a kobieta jedną parę majtek? Albo jedną parę butów, która potrafiła służyć rodzinie przez dziesięć lat? Albo że dzieci rzadko kiedy chodziły do szkoły, bo rodziny po prostu nie było na to stać, a nawet jeśli, to głównie w ciepłe miesiące, bo zważywszy na braki w obuwiu, w zimę było to praktycznie niemożliwe? W pamięć zapadła mi historia dziewczynki, której mama owijała gołe stopy tkaniną czy czymś, a następnie starszy brat brał ją na plecy i zanosił do szkoły. Masakra.
Autorka skupiła się głównie na perspektywie kobiet, które nie miały łatwo w życiu. Rodzenie wielu dzieci i opieka nad nimi (chociaż trudno nazwać to opieką, bardziej hodowlą...), prace domowe i przydomowe, prace w polu - nie było lekko. Wieczna bieda i wieczne zmęczenie, brakowało czasu na własne przyjemności. Poczucie beznadziei i ten fakt, że wszystko zależy od (nie)szczęścia, na który niekoniecznie mamy wpływ.
Całe szczęście autorka nie skupiła się tylko na nieszczęśliwych historiach. Można poznać perspektywę kobiet, którym udało się „wyrwać” ze wsi na przykład do miasta na służbę u kogoś albo na roboty do Niemiec czy Francji (tej drugiej jest poświęcony cały rozdział), gdzie pracy też było sporo, ale przynajmniej płaca była lepsza. Wiadomo, zależało od szczęścia, gdzie się trafiło, ale przekaz nie jest jednoznacznie negatywny.
Dowiedzieć się można także o jadłospisie chłopów, o ich stosunku do higieny osobistej czy leczeniu się u wykształconych lekarzy, o podejściu do nowinek technologicznych (rozbawiło mnie obwinianie radia o spowodowanie ulewnych deszczów, które zniszczyły plony) czy nawet stosunków z Żydami.
Czy książka wyczerpuje temat? Na pewno nie - musiałaby być kilka razy dłuższa, żeby tak było, a i tak pewnie jeszcze coś by się znalazło do dodania. Natomiast oferuje bardzo ładny wgląd do chłopskiego myślenia sprzed stu lat, do ich problemów dnia codziennego, rozterek i tak dalej.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki
@cyberpunkowy_neuromantyk różowa ostatnio kupiła i też w tym roku bym chętnie przeczytał
@nobodys
W moim przypadku także dziewczyna najpierw zainteresowała się tą pozycją, a finalnie to ja z jej polecenia pierwszy przeczytałem. :')
Kurczę, zazdroszczę. Niby można podgrzać w mikrofali bądź w garnku, ale to jednak nie to samo. : )
@cyberpunkowy_neuromantyk 10 lat temu jakieś 200 metrów od pewnego gospodarstwa znalazłem taki "mlekomat" i to było miejsce w którym przypomniałem sobie właśnie taki smak mleka z dzieciństwa
@nobodys
Taki „mlekomat” to musi być świetna sprawa!
Obecnie mogę pić jedynie „mleko” roślinne, więc na takie zwierzęce pozostało mi jedynie patrzeć z tęsknotą. :')
Dość głośna książka ostatnio. Moja rodzina pochodzi z takiej właśnie wsi zabitej dechami. To co piszesz idealnie pokrywa się ze wspomnieniami moich dziadków z dzieciństwa i młodości.
@Basement-Chad
Co mniej więcej wspominali Twoi dziadkowie?
Ja nie miałem takiej okazji, bo nie dość, że moja babcia urodziła się już po drugiej wojnie światowej, to jeszcze wychowała się w miarę dobrze sytuowanej rodzinie jak na tamte czasy. No ale fakt faktem rano przed szkołą musiała doić krowy, a po szkole pomagać w polu, dopiero potem miała czas dla siebie.
@Basement-Chad z 80% z nas ze wsi pochodzi.
@cyberpunkowy_neuromantyk Jak byłem b. mały to czasami do prababci na wieś jeździłem. W plony babcia przyjeżdżała pomóc przy żniwach. Zapamiętałem jedno - obie chodziły boso po rżysku, moje wydelikacone miejskie stópki tego nie potrafiły.
@cyberpunkowy_neuromantyk U mnie w rodzinie krąży opowieść, że prababka (troszkę ją pamiętam) nie pojmowała za bardzo idei pieniędzy bo nigdy ich nie miała, w ogóle nimi nie operowała i ich nie potrzebowała. A za czasów PRL jakoś już sobie nie przyswoiła bo miała swoje lata i inni takie rzeczy ogarniali a ona sobie żyła po staremu.
@Opornik
Aż trudno mi sobie to wyobrazić. :') Chodzenie boso kojarzy mi się tylko z trawnikiem (choć trzeba uważać na psie odchody) albo plażą.
Dziadek też mi opowiadał, że za dzieciaka w niedzielę biegali boso do kościoła (a miał ładnych parę kilometrów) z odświętnymi butami w rękach. Przed kościołem płynęła rzeczka, więc myli nogi i dopiero wtedy zakładali buty. Ale myślę, że to głównie po to, żeby ich nie zniszczyć.
@ColonelWalterKurtz
Jestem w stanie to zrozumieć, bo pewnie za jej czasów handel polegał głównie na barterze, tak myślę.
@cyberpunkowy_neuromantyk teraz już sobie tak nie pochodzisz boso bo wszędzie szkło potłuczone. a ja bym nawet chciał. parę lat temu przyszła moda na bieganie boso, bo to niby zdrowsze.
próbowałem ale się nie da, trzeba mieć przystosowane podeszwy.
@cyberpunkowy_neuromantyk
Co mniej więcej wspominali Twoi dziadkowie?
Przede wszystkim straszną biedę, szczególnie przed wojną. Wtedy faktycznie tylko bogatych gospodarzy było stać na buty. Nieraz wczesną wiosną nie było co jeść. Wieś zelekryfikowali dopiero komuniści pod koniec lat 50.
Kompletnie inny świat i rzeczywistość.
@cyberpunkowy_neuromantyk
>Albo jedną parę butów,
To i tak bogato. Jak czytałem wspomnienia jakiegoś chłopa z Galicji (w muzeum emigracji w Gdyni, polecam gorąco każdemu - myślałem że będę się nudził, a było super, zajebiste jest) to powiedział że buty zobaczył dopiero jak pojechał do miasta.
@Opornik
Z naszej perspektywy to wręcz nieprawdopodobne, bo teraz wystarczy przecież pójść do sklepu i wybrać takie, które się podobają...
@cyberpunkowy_neuromantyk jak masz kasę chociaż fakt bo buty są teraz bardzo tanie. trzeba pamiętać że kiedyś buty była ręczna robota i chyba nie robiło się ich fabrycznie. No może dla wojska.
dziadek mojej żony był szewcem, i wiesz że ona ma jeszcze buty z lat 50? Bardzo eleganckie trzewiki, wiele razy miały już klejone części albo wymienione podeszwy ale cały czas świetnie wyglądają i świetnie się je nosi.
@cyberpunkowy_neuromantyk Moja babcia jest z 1936r, świat z jej opowieści to jak dzień do nocy.
Sam pamiętam drogi z dziurami po kolana, ręczne dojenie krów, orka koniem, świat prawie jak z 1670 ale bez szlachty.
@myoniwy
Wiesz, co się z nią działo podczas wojny?
@myoniwy
Moja też z 1936. Sybiraczka, wróciła z bratem i ojcem na Dolny Śląsk. Opowiadała jak chodziła po ruinach zamku Książ, gdy jeszcze na środku trawnika była dziura po samochodowej windzie.
@cyberpunkowy_neuromantyk wiem, miała kilka lat. Do czasu jak byli Niemcy było bezpiecznie, w jej domu dowództwo miało lokalne centrum dowodzenia.
@myoniwy
Do czasu jak było Niemcy było bezpiecznie
Aż strach zapytać, co się działo, gdy Niemcy poszli
@cyberpunkowy_neuromantyk Jak poszli niemcy to przyszła hołota ze wschodu. Wyjedli całe zapasy, wybili trzodę, zrobili sobie sracz ze spiżarki (kiedyś spiżarka była w postaci małej piwniczki w kuchni). Nie jeden chłop zginął za próbę obrony dorobku. Kobiety bały się wychodzić z domu, gdzie za niemca były normalnie traktowane, były organizowane potańcówki.
Ogólnie ruscy nie zmienili się nic a nic. Wystarczy zobaczyć co się działo i dzieje na Ukrainie. W czasie IIWŚ taka Bucza była w co trzeciej wiosce.
@cyberpunkowy_neuromantyk w serii jeszcze ziemianki i służące
@pol-scot
Mam w planach na kiedyś tam. : )
Czytałeś? Jeśli tak, to jak wrażenia?
@cyberpunkowy_neuromantyk ja nie ale mama czyta, jak na razie pozytywne
@cyberpunkowy_neuromantyk Ziemianki przede mną (to inna autorka), ale Służące polecam.
@cyberpunkowy_neuromantyk moi dziadkowie urodzili się na początku XX wieku na terenie obecnej Białorusi. Opowieści o butach czy też ich braku, o elektryczności, o pierwszym rowerze we wsi, o pierwszym samochodzie który widzieli w mieście...
O porodach, przedwczesnych zgonach, braku lekarzy i lekarstw.
O ciężkiej okupacji, wywózkach, mordach i spaleniach.
Ich opowieści do czasu wojny były raczej sentymentalne i mimo ciężkich warunków mieszkania na wsi nikt tam nie narzekał i nie tęsknił za miastem. Ludzie byli przywzyczajeni od pokoleń do takiego bytowania, ale w większości pracowali na swoich polach. Nikt nie "marzyl" żeby być pokojówką w mieście lub górnikem we Francji.
We wsi wszyscy się znali i pomagali. Miasto było raczej obce dla nich i wrogie.
@To_Stan_Umyslu
Myślę, że to naturalne, że „stare czasy” wspomina się z ogromną dozą sentymentu i nostalgii, nieważne jak parszywe by nie były. Szczególnie z perspektywy dobrych kilkudziesięciu lat.
Kurczę, jaka to musi(ała) być skarbnica wiedzy i historii o tamtych czasach.
@To_Stan_Umyslu wiesz co mnie najbardziej boli?
że nie ponagrywałem tych wszystkich opowieści które mi dziadki opowiadali jak jeszcze żyli.
Bo wszystko zginęło i przepadło, a tak to by istniało by do końca cywilizacji.
nagrałem tylko opowieści dziadka z czasów okupacji.
i dobrze że to zrobiłem bo teraz są zeznania świadka, i Niemcy choćby się zesrali nie będą mogli tego łatwo przykryć.
@Opornik
Ano szkoda. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które miało styczność z ludźmi, którzy żyli w czasach drugiej światowej bądź wcześniej.
@cyberpunkowy_neuromantyk
Mimo wszystko przedostatnim. Chyba żeś gówniarz
@cyberpunkowy_neuromantyk Kupiłem mamie pod choinkę, jak skończy czytać sam się wezmę ;)
@MarianoaItaliano
Nie zapomnij potem podzielić się opinią na bookmeter : )
Zaloguj się aby komentować