Zdjęcie w tle
zranoI

zranoI

Twórca
  • 34wpisy
  • 23komentarzy
Tytuł: Pewnego razu w Hollywood
Autor: Quentin Tarantino
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆
Bardzo lubię produkcje kinowe Quentina Tarantino, choć akurat "Pewnego razu... w Hollywood" jeszcze nie widziałem. Kiedy dowiedziałem się, że reżyser napisał też książkę o tym samym tytule, stwierdziłem, że zacznę od lektury, zanim obejrzę film, mając nadzieję, że skoro autor tak dobrze radzi sobie z pisaniem scenariuszy, to i powieść będzie świetna. Niestety - rozczarowałem się.
Pierwszym, co rzuca się w oczy i przytłacza, jest mnogość tytułów filmów oraz nazwisk aktorów i reżyserów przytaczanych w dialogach oraz wspomnieniach bohaterów. Być może dla osób głębiej zanurzonych w kinematografii i znających wspomniane produkcje byłoby to mniej męczące, jednak mnie takie wymienianie ich oraz kreślenie pewnych zależności między nimi nużyło. A propos kina z perspektywy Tarantino, warto zwrócić uwagę na dużą zaletę, czyli głębsze spojrzenie na reżyserię i grę aktorską. W kilku przedstawionych sytuacjach jest to naprawdę ciekawie pokazane i daje wgląd za kulisy Hollywood.
Powieść jest napisana dobrze, czyta się to całkiem lekko, jednak oczekiwałem po Tarantino czegoś więcej. Nie ma tu zbyt wielu interesujących dialogów, a postacie są płaskie. Tym, co najbardziej zniechęciło mnie do książki, była ilość dygresji, wspomnień i wątków pobocznych, skakanie z sytuacji na sytuację, dużo zbędnych szczegółów przy jednoczesnym braku większego powiązania z główną historią. To wszystko sprawiło, że gdybym miał przeczytać całość, odpuściłbym sobie. Większość przesłuchałem jednak w formie audiobooka w czasie spacerów i ostatecznie zapoznałem się z całą treścią powieści. Ostatecznie kiedy już udało się zawiązać jakąś fabułę bez przywoływania co chwilę kolejnych wspomnień bohaterów, słuchało się tego naprawdę dobrze. Szkoda, że mniej-więcej połowa książki jest nijaka, nudna, a czasami wręcz męcząca.
#hejtoczyta #ksiazki
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: 11.2021)
dd6adb08-d499-4071-9369-86ed3dad7c40
Pani_Columbo

rzadko kiedy nie udaje mi się dokończyć książki, a tu nie dałam rady. choć Tarantino uwielbiam. pewnie głównie dlatego, że film widziałam najpierw.

TheLastOfPierogi

@zranoI książki co prawda nie czytałem, ale po filmie mam podobne odczucia do Ciebie. Wydaje mi się, że kluczem do pełnego docenienia jest dobra znajomość amerykańskiego kina wczesnych lat powojennych, których duża część, z różnych zresztą powodów, do Polski nie trafiła. Jak patrzę na ten cheat sheet https://wiki.tarantino.info/index.php/Once_Upon_a_Time_in_Hollywood_References_guide to trochę mi szkoda, że nie mam odpowiedniego backgroundu filmowo-kulturowego, żeby w pełni to dzieło Tarantino docenić.


Edit: ten artykuł też warto przeczytać zdecydowanie https://www.furiouscinema.com/1969-entering-new-hollywood/

cotidiemorior

@zranoI film to straszny syf bez scenariusza, tylko zlepek losowych scen, w większości niezbyt ciekawych. I piszę to będąc fanem reszty twórczości Tarantino.

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Krótka historia filozofii
Autor: Nigel Warburton
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
"Krótka historia filozofii" to niezły wstęp do przygody z tą nauką. W książce omówiono poglądy wszystkich najważniejszych filozofów w formie czterdziestu krótkich rozdziałów (każdy ma nie więcej niż 6-7 stron). Użyty język jest zrozumiały i przystępny, dzięki czemu mógłbym polecić tę pozycję nawet młodzieży.
250 stron nie wystarczy oczywiście do dokładnego omówienia każdej myśli. Niektóre spłycono i strywializowano, jest to jednak naturalne w przypadku takiej formuły. W związku z tym, że nie skupiono się stricte na filozofii, a jednak również na historii, często to fakty historyczne i biografie stanowią większą część rozdziałów. Pozwala to na zdobycie pewnego kontekstu, choć trzeba zachować dystans ze względu na sposób opisywania poszczególnych poglądów przez autora - trudno mówić tu o obiektywizmie i podejściu naukowym. Subiektywne spojrzenie miejscami powoduje wypaczenie myśli filozoficznych, czasami przedstawiane są kontrargumenty, a czasami nie - brakuje konsekwencji. Z kolei równy podział każdego z rozdziałów powoduje mocne skondensowanie i przelecenie po łebkach w przypadku bardziej płodnych filozofów (przykład - starożytność), przy jednoczesnym męczącym rozwlekaniu innych (wczesne chrześcijaństwo).
Brakowało mi też nieco szerszego spojrzenia na każdą z postaci i ich poglądy. Autor zwykle wybiera jedną myśl przewodnią i to na niej się skupia, co jest kolejnym elementem spłycającym. Konsekwencji brakuje niestety również w opisywaniu przyczyn powstawania danej myśli, inspiracji wcześniejszymi pomysłami. Całościowo jednak, jeśli potraktować tę książkę jako typową propedeutykę, powinna sprawdzić się ona dobrze.
(opinia zmigrowana, pierwotna data publikacji: 10.2021)
#hejtoczyta #ksiazki #filozofia
cf58d6c7-de61-46b3-a9c0-040b16f0e6ff

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Billy Summers
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Po dwóch miesiącach oczekiwania na pojawienie się najnowszej książki Stephena Kinga w abonamencie Legimi, na początku października w końcu mogłem zabrać się do lektury. Podchodziłem do tej powieści bez żadnego nastawienia, nie wiedząc nic o fabule, jednak pomny tego, że książki tego autora w dzisiejszych czasach rzadko bywają horrorami (co nadal dziwi niektórych). Dostałem dokładnie taką wersję nie-strasznego Kinga, jaką lubię.
Początek jest niespieszny, ale nie nudny - akcja zawiązuje się powoli, co pasuje do klimatu samej fabuły. Jak zwykle bywa u tego autora, książka napisana jest lekko, dzięki czemu czyta się to przyjemnie i ochota na jeszcze jeden rozdział nie znika. Postacie mają charakter i są autentyczne, dzięki czemu też i relacje między nimi, i dialogi wypadają naturalnie. Kiedy całość nabiera tempa, lektura staje się ciekawsza, jednak nie ma tu jakiejś specjalnej jazdy bez trzymanki, niesamowitych zwrotów akcji czy trzymającego napięcia. O dziwo - nie przeszkadza to ani trochę, właśnie dzięki bohaterom z krwi i kości oraz chemii między nimi. "Billy Summers" kojarzył mi sie z "Dallas '63", które również trudno nazwać horrorem, jednak tam, dla odmiany, to akcja i napięcie grały pierwsze skrzypce.
Podobał mi się wątek "drugoplanowy". Najpierw zgrabnie wprowadzony, następnie gładko zintegrowany z resztą powieści i ciekawie wykorzystany. Doceniam bezpośrednie i pośrednie nawiązania do "Kwiatów dla Algernona" i "Wściekłości i wrzasku" - ładnie wplecione oddanie szacunku i dodatkowy smaczek. A propos smaczków - nie zabrakło też puszczenia oka do wieloletnich fanów Kinga.
Jestem w stanie zrozumieć klimat sprzeciwu Trumpowi i jego poplecznikom, jednak tego typu nawiązań było moim zdaniem za dużo w tekście i stały się one w pewnym momencie niestrawne. Nie zmienia to jednak faktu, że całość czytało mi się naprawdę dobrze, a zakończenie mnie nie zawiodło.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: 10.2021)
#hejtoczyta #ksiazki #stephenking
14e91d82-d815-4325-8c0e-d3d60a800321

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Trzecia figurka i w końcu jestem zadowolony z efektów włożonej pracy (2-2,5h). Te same materiały, co dotychczas i duża inspiracja tym filmikiem.
#warhammer40k #modelarstwo #malowaniefigurek
e04af7a8-04f3-4c49-ba40-6bd257beb2b6
dd56d086-d567-49a5-a325-8e1300cc3075
32c12c11-36ac-4952-89e4-da5718a54648
b05fa6ad-ca92-44cb-ae8e-b3301d7988ad
zranoI

@hejto @lubieplackijohn coś dziwnego się zadziało dzisiaj i filmik z linku wskoczył jako "główny obrazek" wpisu. Nie mogę już go edytować

Hoszin

@zranoI fajne, akurat szukam jakiś inspiracji na malowanie dla nekronow do KT.

Merdion

@zranoI No ładnie ładnie. Malowanie pancerza nekrona mi średnio siada, ale zato

uzyskany efekt blasku zieleni robi WOW. Ja dzisiaj swojego pierwszego zacząłem malować według tego samego tutoriala co twój pierwszy, ale nie mam jak zdjęcia dobrego zrobic żeby zaprezentować

Zaloguj się aby komentować

Dla przypomnienia jak wygląda Słońce. Tydzień temu rano na Bulwarach.
#fotografia #warszawa
f67d7a63-d4ce-4001-817b-a0c7138d1be0
RogerThat

@zranoI rzeczywiście sobie uświadomiłem, że słońca nie widziałem już od nie wiem jak dawna, jezu

kabat-babat

I dobrze ze mi przypomniałeś muszę wziąć witaminę D

Batmin

@kabat-babat no właśnie Ty mi przypomniałeś:) idę!

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Rodzina Corleone
Autor: Edward Falco, Mario Puzo
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
"Ojca chrzestnego" przeczytałem w idealnym dla mnie czasie, dzięki czemu trybiki złożyły się razem w perfekcyjny mechanizm. Dlatego też powieść tę traktuję trochę jako świętość, w oderwaniu od reszty lektur. Nie wykluczam, że kiedyś z dziełem Mario Puzo zapoznam się ponownie i wtedy przejdzie z sacrum do profanum, jednak poza najbardziej znaną książka z serii o nowojorskich mafiozach, są też inne. Jedną z nich jest "Rodzina Corleone", która tymczasowo zaspokoiła mój głód na tego typu literaturę.
Omawiana powieść to prequel "Ojca chrzestnego", mamy tu zatem całą gamę bohaterów znanych z części pierwszej, w innym niż tam ustawieniu. Wszyscy oni są młodsi, mniej doświadczeni, niedotknięci naturalnymi konsekwencjami gansterskiego życia. Z jednej strony jest to plus - nawet dobrze znane nazwiska nie nużą i potrafią zaskoczyć, z drugiej jednak - autor poświęca sporo czasu na zarysowanie tak osobowości bohaterów, jak i początkowych sytuacji, w jakich ich zastajemy. Moim zdaniem jest to największą wadą książki, obok zbyt szczegółowych opisów w jej pierwszej połowie oraz niewystarczającej dynamiki akcji. Przez początkowe trzydzieści procent powieści przebrnąłem z lekką niechęcią, dodatkowo potęgowaną sztywnymi dialogami - czułem się trochę jak podczas czytania "Wielkiego Gatsbiego".
Z czasem akcja nabrała rozpędu, a postacie i ich relacje zaczęły pracować jak dobrze naoliwiona maszyna. Lekkość i dynamika właściwe "Ojcu chrzestnemu" i tu zaczęły być wyczuwalne. Większy udział Vito Corleone w opisywanych wydarzeniach dołożył również klimat i to magiczne "coś", co tak porywało w oryginale. Honor, zdrada, zemsta, wybór i poświęcenie - na to wszystko znalazło się tu miejsce. Po nakreśleniu tła, ustawieniu scenografii i aktorów, całość naprawdę mnie wciągnęła i byłem zadowolony z lektury.
Jak to zwykle z prequelami bywa - nie ma tu za dużo miejsca na suspens. Doskonale znamy dalsze losy głównych bohaterów, zatem wiemy, jak zakończy się historia. Przez to napięcie jest niewielkie i nawet w ramach pojedycznych epizodów mógłbym wskazać maksymalnie dwa, w których punkty kulminacyjne są rzeczywiście ciekawe. Kontrastuje to z "Ojcem chrzestnym", gdyż tam większość fragmentów, na które została podzielona całość historii, prowadziła do ciekawego "zagęszczenia" i rozwiązania akcji. Koniec końców jednak "Rodzina Corleone" dobrze skleja się pod względem fabuły i bohaterów z wątkami zawartymi w oryginale, zatem uznałbym ją za dobry prequel i poprawną książkę. Czytelnicy, którzy nie potrafią utożsamić się z Krzysztofem Jarzyną z "Poranku kojota" w kwestii przeczytanych książek, śmiało mogą odjąć od mojej oceny jedno oczko. Mi się podobało.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: 10.2021)
#hejtoczyta #ksiazki #czytajzhejto
306a1663-be5e-44c9-900b-81723df5c601

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Ród M
Autor: Brian Michael Bendis
Gatunek: komiks
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Spoko kreska - nowoczesna, ale trochę karykaturalna (w inny sposób niż infantylna Cassaday'a, taka "amerykańska" - z kwadratowymi głowami i ostrym cieniowaniem), co miejscami burzy klimat. Fabuła nie jest jakaś zachwycająca, ale ładnie się buduje na przestrzeni kolejnych zeszytów. Nie ma przesadnego przeładowania walką, choć i tej w momentach kulminacyjnych nie brakuje, aczkolwiek nie robią takiego wrażenia jak te z Age of Apocalypse czy z Civil War. Jak to w evencie - postaci jest wiele i są zróżnicowane, jednak brakowało mi osadzenia całości na bardziej lubianych przeze mnie bohaterach (Logan - OK, Emma Frost i Wanda - tak sobie). Dodatkowo, przy tak szerokim ich wachlarzu, nie ma szansy tak naprawdę zobaczyć nikogo w pełniejszym obrazie, ale znowu - taka jest chyba natura tego rodzaju krótkich marvelowych wydarzeń.
#hejtoczyta #komiksy #komiks
943582ef-ed7a-41d4-8da1-56a0fe4ab41d

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Tango
Autor: Sławomir Mrożek
Gatunek: dramat
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
Lekcje języka polskiego w liceum zraziły mnie do polskiej literatury jak nic innego. Po latach czas nadrobić zaległości, szczególnie że była ku temu dobra okazja po lekturze "Jak wychować rapera?" Profesora Matczaka, gdzie "Tango" (co prawda Maty, a nie Mrożka) miało swój oddzielny rozdział.
Pierwszy szok przeżyłem przy zderzeniu z samą formą dramatu, z którą nie miałem do czynienia w tekście od czasów liceum. Po kilkunastu stronach udało mi się odnaleźć, jednak zgadzam się z Krzysztofem Majem (polecam kanał na YouTube) co do tego, że ta forma sztuki powinna być przyswajana jednak jako przedstawienie teatralne. Po każdym akcie włączałem sobie zresztą fragmenty dostępne w Internecie (Adamczyk w roli Artura) i utwierdziłem się w tym przekonaniu.
Od początku czuć, że jest to sztuka absurdalna i groteskowa. Na przestrzeni trzech aktów autor przedstawia takie motywy i problemy jak na przykład: konflikt międzypokoleniowy (tutaj - na opak), ścieranie się chamstwa i inteligencji, Camusowski bunt i rebelia, ewolucja społeczna zjadająca własny ogon, autorytaryzm.
Całość podana jest dobrze, ale mnie nie zachwyciła na tyle, żeby ocenić tę książkę jako zapadającą w pamięć, zmieniającego cokolwiek w moim życiu i jego postrzeganiu. Bardzo możliwe, że to kwestia formy - na pewno sprawdzę jeszcze opowiadania Mrożka, szczególnie że widziałem opinie, jakoby "Tango" nie było jego największym dziełem.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: wrzesień 2021)
#hejtoczyta #ksiazki
202bb8d5-d3d9-4056-8121-150ef67c7ab1

Zaloguj się aby komentować

Druga figurka, znowu Necron Warrior, tym razem z inną bronią. Po pierwszym malowaniu dokupiłem mały pędzel (3/0, chyba za mały albo za mało sztywny) i farbę Vallejo Medium Olive. Czas malowania: 2,5-3h (dwie sesje) - znów dużo poprawek i nadal sporo niedoskonałości.
#warhammer40k #modelarstwo #malowaniefigurek
47b9e851-2018-4f39-8102-d6126eeb45e6
abd3ce98-ffdd-46ce-a04c-7bd9e5430522
8579ac0d-c997-4e0a-9fd7-81b7ff2b0964
lubieplackijohn

@zranoI Generalnie jest tak, że to, które wrzucisz pierwsze wyświetla się jako główne. A przynajmniej tak to działało ostatnio

lubieplackijohn

@zranoI Zmieniłem kolejność i jest chyba lepiej

zranoI

@lubieplackijohn dzięki Właśnie w tym przypadku zdjęcie zrobione najpóźniej ("plecy") wyświetlało się jako "główne", a jak próbowałem edytować i dodawać pojedynczo, to i tak "plecy" były pierwsze koniec końców - stąd taka sugestia funkcjonalności

Zaloguj się aby komentować

Pierwsze podejście do malowania (około 2h) i na pewno nie ostatnie. Wiem, że jest sporo niedociągnięć, ale nie chciałem przedobrzyć i liczę na to, że przy kolejnych (mam jescze 9 Necron Warriorów) będzie progres. Na pewno przy kolejnym spróbuję highlightingu.
Używałem narzędzi z zestawu Warhammer 40000: Paints + Tools Set.
Swoją drogą polecam początkującym - krótki, ale rzeczowy filmik: http://shorturl.at/kvIZ2
#warhammer40k #modelarstwo
571bdcc4-df00-4bc1-8687-92fc89a1a52f
zranoI

@Papiezak2137 sporo czasu mi to zajęło, bo poprawiałem cały czas detale (chociaż dużo rzeczy nadal bym poprawił), a wcześniej oglądałem kilka godzin materiałów na YouTube - myślę, że stąd całkiem udany start. Acz nie widziałem zdjęć figurek innych początkujących, także niedosyt i tak jest duży, i dopiero komentarze w Internecie uświadomiły mi, że może źle nie jest xD

Roomtzeyes

@zranoI Przeczytałem gdzieś coś mądrego - Na początku nigdy nie porównuj się do innych, to nie ma sensu. Każdy ma innego skilla, doświadczenia i pomysły na malowanie. Przy którejś z rzędu figurce porównaj ją sobie do tej swojej pierwszej. Będziesz bardziej niż zadowolony.

GienekZFabrykiOkienek

@zranoI > sporo czasu mi to zajęło, bo poprawiałem cały czas detale (chociaż dużo rzeczy nadal bym poprawił)


Gwarantuję ci, że tych błędów nie widzi nikt poza tobą

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Jak wychować rapera? Bezradnik
Autor: Marcin Matczak
Gatunek: popularnonaukowa
Ocena: ★★★★★★★★☆☆
Lubię muzykę Maty. Szanuję również Profesora Matczaka i regularnie słucham jego podcastów, dlatego kiedy dowiedziałem się o premierze książki "Jak wychować rapera?", stwierdziłem, że... nie złapię się na tak chamski, clickbaitowy marketing i odpuszczę sobie lekturę. Koniec końców dałem się przekonać (jak widać), po zapoznaniu się z jednym z odcinków audycji, który polecam przesłuchać niezdecydowanym ("Czy raper będzie dobrym obywatelem?"). Co do clickbaitu, to sam autor w przedmowie przyznaje, że chciał tym zabiegiem dotrzeć do szerszego grona młodych ludzi - niech będzie, choć w moim przypadku zadziałało to akurat odwrotnie.
Od razu uspokajam tych, którzy Maty nie znają lub nie lubią - pomimo zbudowania całej struktury książki na dyskografii młodego Matczaka, to starszy Matczak gra tutaj pierwsze skrzypce, przybliżając liczne zagadnienia socjologiczne, filozoficzne i prawne. Odniesienia do utworów mają zwykle sens, choć są i takie rozdziały, gdzie wywód prowadzony jest w oderwaniu od nich, a w niektórych autor nieco nadinterpretuje twórczość swojego syna w celu przygotowania lepszego fundamentu pod merytorykę. Ilość treści bezpośrednio związanej z Matą nie przekracza 1/4 książki i jest to moim zdaniem optimum, które zadowoli fanów, a jednocześnie nie zmęczy tych, którzy sięgną po książkę bez znajomości jego utworów.
"Jak wychować rapera?" jest pozycją bardzo bogatą w merytoryczną treść, rozwijaną w kolejnych rozdziałach, składającą się na większą całość. Jednocześnie jest napisana w przystępny, stosunkowo lekki, w porównaniu do poruszanych tematów, sposób. Nie brakuje tu żartów i autoironii, co odświeża lekturę, dzięki czemu nie przytłacza ona po dłuższym czasie. Warto zaznaczyć, że duża część poruszanych tematów i sposobu ich omawiania pokrywa się z tym, co Profesor Matczak zawarł w swoich podcastach - myślę, że jest to około połowa merytorycznych fragmentów. Nie przeszkadzało mi to za bardzo, było formą ponownej analizy i utrwalenia. Jednocześnie przesłuchanie kilku audycji może dać moim zdaniem dobry obraz tego, czym jest ta książka i czy zaciekawi innych potencjalnych czytelników.
Autor opiera swoje analizy i recepty na dziełach innych twórców, często uznanych filozofów i profesorów, co jeszcze bardziej podkreśla rzeczowość treści książki. Socjologia, filozofia, edukacja i prawo są tu ujmowane współcześnie, często postmodernistycznie, co mi jak najbardziej odpowiadało. Poruszane tematy polityczne, których również jest tu bardzo dużo, są akurat tymi strunami, które we mnie mocno rezonują i myślę, że podobnie jest z dużą częścią społeczeństwa, która nie rozumie działań PiS oraz ich popleczników. Poza diagnozami Profesor Matczak prezentuje również potencjalne rozwiązania, które pomimo swojej nieoczywistości, a czasem wręcz (jak się wydaje) niemożliwej realizacji, intuicyjnie potraktowałem jako właściwe.
W tej beczce miodu nie może zabraknąć łyżki dziegciu. Jestem świadomy, że nie jest to praca naukowa, będąca obiektywną analizą stanu naszego społeczeństwa i sceny politycznej, niemniej warto zaznaczyć, że argumenty i literatura dobrane są pod wcześniej przygotowane tezy. Nie wiem czy mówiłbym tu o cherry pickingu, ale byłbym w stanie takie zarzuty zrozumieć. Dodatkowo wyczuwalny jest brak konsekwencji, kiedy autor pisze o religii - traktowana jest ona odwrotnie do patriotyzmu, mimo że mogłaby być ujęta z tej samej strony, ponieważ argumenty wydają się zbieżne. Sam autor w post scriptum związanego z tym rozdziału o tym wspomina, jednak wygląda to na wytłumaczenie sklecone na szybko po sugestii zewnętrznej i mnie zupełnie nie przekonuje. Podkreślenie wagi tradycji w kontekście całości treści jak najbardziej do mnie trafia, jednak spojenie jej z religią jest moim zdaniem zbyt daleko idącym subiektywizmem i spłyceniem, który w tak rzeczowej książce zwyczajnie razi.
Pomimo wymienionych w ostatnim akapicie wad, "Jak wychować rapera?" oceniam bardzo pozytywnie. Jest to lektura o bogatej, merytorycznej treści, która jednocześnie zawiera w sobie ciekawe informacje i analizy związane z synem autora, a dodatkowo, dzięki lekkości pióra i poczuciu humoru Profesora Matczaka, czyta się ją naprawdę przyjemnie. Polecam.
(opinia zmigrowana, pierwotna data publikacji: wrzesień 2021)
20d98f3f-9f6d-49c2-8d75-afb2c03111df
tak_bylo

@zranoI muzyka maty to absolutnie asłuchalny syf, a on sam jest odrażający.

inskpektor

@zranoI O czym jest ta książka? Bo z recki się nie dowiedziałem. Po za tym że porusza tematy z socjologii, politologi i czegoś jeszcze.

zranoI

@inskpektor analiza społeczeństw skłonnych do popierania rządów autorytarnych, opis różnic i części wspólnych pomiędzy liberalizmem/postępowością a konserwatyzmem/tradycją oraz proponowane rozwiązania konfliktów pomiędzy stronami, wskazanie postaw obywatelskich niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa (np. racjonalny bunt i sprzeciw).

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Blask fantastyczny
Autor: Terry Pratchett
Gatunek: fantasy
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
Miałem ochotę na lekką i niezobowiązującą lekturę, a że już od jakiegoś czasu chciałem nadrobić pratchettowe zaległości, wybór padł na "Blask fantastyczny", czyli kontynuację "Koloru magii". Powieść dała mi to, czego chciałem, jednak ostatecznie trochę się na niej zawiodłem.
Bohaterowie i świat powieści zostali dobrze przedstawieni już w pierwszej części, zatem w "Blasku fantastycznym" autor korzysta z tych podwalin, co z jednej strony jest logiczne i zrozumiałe - z drugiej jednak mniej-więcej w połowie lektury zaczyna nieco nużyć. Pomaga wprowadzenie nowych postaci, jak choćby Cohena Barbarzyńcy (udana parodia znanego Conana), jednak mi to nie wystarczyło. Podobnie jest z fabułą, która nawet w tej pastiszowej formie potrafi zmęczyć. Ostatnią 1/4 część powieści czytałem już niechętnie, z niewielkim zainteresowaniem.
Nie bohaterowie, fabuła ani nawet świat są jednak w tej książce (i całej serii) najważniejszymi elementami. Kluczowy jest humor, wyśmiewanie świata rzeczywistego i światów fikcyjnych oraz lekkość pisania Pratchetta. Nie jest to ten poziom absurdu co Monty Python czy "Autostopem przez galaktykę", jednak rodzaj humoru jest zbliżony i mi się podoba, choć nie każdemu podejdzie. Brakowało mi jednak, poza tymi zabawnymi sytuacjami i dialogami, czegoś więcej.
(opinia zmigrowana, oryginalna data publikacji: wrzesień 2021)
9764be04-b087-41c9-ab1a-021bf7816492
oiron666

Kolejne części lepsze

zranoI

@oiron666 dzięki, są na mojej liście

lavinka

@zranoI O, chyba nawet czytałam. Równoumagicznienie jest też świetne z serii. I to ze śmiercią, Wiedźmikołaj, czy jakoś tak.

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Inne pieśni
Autor: Jacek Dukaj
Gatunek: fantasy
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Moją relację z "Innymi pieśniami" nazwałbym raczej "walką" niż "lekturą". Do powieści Dukaja podchodziłem cztery razy, czytałem ją w formie papierowej i elektronicznej, a połowę przesłuchałem z audiobooka. Te dwa zdania nie wskazują na to, że książka mi się podobała - skąd zatem ocena 7?
Ze względu na wolno rozwijającą się akcję, długie fragmenty przybliżające świat przedstawiony oraz liczne neologizmy, trudno było mi wejść w pełni w rytm czytania i wczuć się w klimat "Innych pieśni". Nie nazwałbym lektury łatwą, szybką i (przynajmniej na początku) przesadnie przyjemną. Wszystkie wspomniane elementy służą jednak z góry założonemu celowi faktycznego utworzenia świata fantastycznego, z rozbudowaną historią, układami politycznymi i autentycznymi bohaterami. Dodatkowo mnogość słów związanych ściśle z tymże światem dokłada kolejną cegiełkę do pełni obrazu przygotowanego przez autora. Bajania miejscami nużą i męczą, choć nie można im odmówić barwności i plastyczności. Myślę, że można tu powiedzieć o faktycznym przeroście formy nad treścią.
Właśnie - forma. Już na początku książki pojawia się cytat z "Ferdydurke" Gombrowicza, a dalej w treści pełno jest gry formą sytuacji, charakterów, miejsc czy rozmów. Te zabiegi to kolejna warstwa, która wzbogaca świat stworzony przez Dukaja, dopełnia go i zaokrągla.
Fabularnie książka nie powala, ale też nie o akcję w niej chodzi. W całej historii znalazło się kilka istotnych punktów, które główny bohater przeżywa, które zmieniają jego charakter (formę) i ta przemiana jest wyraźna, bardzo dobrze zarysowana. Nie jest to na pewno książka dla osób, które lubią, gdy wciąż coś się dzieje, a fabuła idzie do przodu.
Muszę przyznać, że były takie fragmenty powieści, kiedy słuchając w czasie spaceru, myślałem sobie: "Gdybym to teraz czytał, to miałbym dość i zakończyłbym lekturę", jednak mimo tego, patrząc na całość z dystansu stwierdzam, że "Inne pieśni" mi się podobały. Mają z pewnością zagorzałych fanów, ale nie jest to książka, którą lekką ręką poleciłbym każdemu, choć z drugiej strony - sobie samemu bym jej nie polecił, a jednak ostatecznie mi się podobała.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: wrzesień 2021)
b033ac59-c8d2-4c44-91d9-256633a64461

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Cień i kość
Autor: Leigh Bardugo
Gatunek: fantasy
Ocena: ★★★★☆☆☆☆☆☆
Do przeczytania "Cienia i kości" zachęciły mnie równolegle dwie rzeczy - pojawienie się serialu na podstawie książki na Netfliksie oraz wysokie oceny "Sześciu wron", czyli innej, wydanej później, pierwszej części serii osadzonej w tym samym świecie. Opisywana zresztą w tej recenzji powieść również miała dobre noty, kiedy dodawałem ją sobie na półkę. Teraz zeszła na niższy pułap, co w pełni rozumiem i do czego dokładam niniejszym kolejną cegiełkę.
Od samego początku miałem wrażenie, że książka jest skierowana do dużo młodszego ode mnie odbiorcy. Prosto, wręcz infantylnie napisana, bez skomplikowanych zdań, opisów, z dialogami prostymi, a przez to też nienaturalnymi, sztucznymi, na dłuższą metę męczącymi. Postacie przedstawione również wydają się mało autentyczne, przerysowane, ale jednocześnie na poziomie charakteru i relacji - płaskie i nijakie. Nie wykluczam, że gdybym miał 12-14 lat, tak zaserwowana powieść mogłaby do mnie trafić i nie odczułbym wymienionych wcześniej problemów, także jestem w stanie zrozumieć jej popularność wśród młodzieży.
Przedstawiony świat, polityczne zależności i "magia" mają duży potencjał, który nie zostaje w książce wykorzystany. Być może serial lepiej sobie z tym radzi - to dopiero sprawdzę. Fabularnie nie jest dramatycznie, czyta się to całkiem dobrze na poziomie samej historii, chociaż jest dość przewidywalna i czerpie garściami z innych serii, choćby z Igrzysk Śmierci. Niestety całość poskładana jest chaotycznie, jakby tylko w celu połączenia początkowo zarysowanych najważniejszych punktów. Wątki uczuciowe to całkowita porażka - cliché goni cliché, a prostota budzi wręcz niesmak. Tłumaczenie też miejscami nie pomaga, w szczególności tytuł "Zmrocza" powoduje raczej uśmiech politowania niż trwogę.
Zmęczyłem 80% książki, chociaż od mniej-wiecej 1/3 już czułem, że nie ma szans na to, że z tego brzydkiego kaczątka będzie coś więcej. Może zmienia się to w kolejnych częściach, może właśnie w "Szóstce wron". Nie wykluczam sprawdzenia tej powieści, ale dopiero po przerwie od świata griszów.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: lipiec 2021)
501a854f-2517-40c7-89e9-66dee9a67f3a
highlander

mnie serial Netflixa niestety odrzucil, ale chyba dam ksiazce szanse. jestem aktualnie po przeczytaniu Diuny na która napalilem sie po obejrzeniu filmu Denisa Villeneuve. I powiem ci ze po przeczytaniu ksiazki film duzo lepiej wypadl chociaz skonczyl sie w polowie ksiazki. Niesamowita ekranizacja. w diunie herbert wykreowal niezwykle ciekawa wizje przyszlosci ale ksiazke czyta sie tak sobie.

Req86

@highlander Diunę czyta się ciężko ... Czytałem parę lat temu, po Dzieciach Diuny miałem już dość, ale przeczytałem cykl do końca, no nie lubię pozostawiać rzeczy niezakończonych

zranoI

@highlander zgadzam się - Diuna do "pageturnerów" nie należy, acz kiedy wróciłem do niej po kilku latach (po filmie właśnie), to czytało mi się ją znacznie łatwiej i przyjemniej.

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Migawka
Autor: Brandon Sanderson
Gatunek: fantasy
Ocena: ★★★★☆☆☆☆☆☆
Sandersona kojarzę z książek z cyklu "Ostatnie Imperium", wkrótce mam zamiar wziąć się też w końcu za "Drogę królów", jednak gdy zobaczyłem, że napisał on krótki policyjny thriller, chciałem to sprawdzić. Krótko mówiąc już na starcie - zawiodłem się.
Sama idea pary policjantów o charakterach i problemach takich, jak ci z "Migawki" to oklepany standard. Tym, co wyróżnia tę dwójkę spośród innych im podobnych jest fakt, że rozwiązują sprawy kryminalne w sztucznie generowanym świecie odtwarzającym wydarzenia z niedalekiej przeszłości. Próby wyjaśnienia zasady działania mechanizmu migawek i ich historii zajmują jakieś ćwierć książki i rodzą więcej pytań niż dają odpowiedzi, są obszerene, ale mało precyzyjne. Wolałbym być chyba postawiony przed faktem bez dodatkowych tłumaczeń, przy jednoczesnym większym skupieniu autora na fabule, postaciach i dialogach. W tym przypadku wszystkie aspekty pozostawiają wiele do życzenia.
Jak pisałem wcześniej, bohaterowie są standardowi, a relacja między nimi i ich rozmowy - nijakie, bez charakteru i polotu. Fabularnie też nie ma fajerwerków. Zakończenie mnie zaskoczyło, ale jednocześnie nie spowodowało żadnych emocji, w związku z miałkim zarysowaniem postaci i wątków. "Migawka" jest moim zdaniem powieścią, która nie wie, czym chce być i ostatecznie jest niczym. Przeciętna, lekko napisana książka, o której pewnie zapomnę za kilka tygodni. Wspomnę jeszcze o tłumaczeniu, które wydaje się kulawe i nienaturalne, choć nie miało to raczej dużego wpływu na odbiór powieści przeze mnie.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: lipiec 2021)
5863cb22-e7be-45f4-902b-f1039b342631

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Ślepnąc od świateł
Autor: Jakub Żulczyk
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Drugi raz w niedługim czasie podjąłem lekturę książki, której fabułę dobrze znałem wcześniej, choć zwykle tego unikam. W przypadku "Króla" byłem na spektaklu, tutaj - widziałem serial produkcji HBO (który swoją drogą bardzo mi się podobał). Jak duży wpływ na wrażenia z czytania "Ślepnąc od świateł" miał fakt, że całość była zawczasu w jakiejś formie w mojej głowie?
Przede wszystkim od razu uderza fakt, że serial jest wiernym oddaniem powieści, a ludzie od castingu zrobili dobrą robotę. Wyobrażając sobie większość sytuacji, przed oczami miałem sceny z produkcji telewizyjnej, wraz z wyglądem dużej części bohaterów i jak najbardziej miało to sens. Główna różnica to z pewnością mnogość przemyśleń i obserwacji wplatanych w książce poza dialogami - w początkowych fragmentach jest tego więcej niż samego wątku fabularnego. Miejscami ociera się to o grafomanię, jednak w większości ma ręce i nogi oraz jest dobrze ujęte. Na dłuższą metę ten potok myśli związanych mniej lub bardziej z wydarzeniami wydawał się nieco męczący. Podobnie zresztą jak sny głównego bohatera, które potrafią zachwycić klimatem i ciężarem bijącym z ich plastycznych opisów, jednak po czasie również stają się nieświeże.
Atmosfera w powieści zachwyca zresztą nie tylko w przypadku snów. Czuć ciężar, ale nie zabrakło miejsca na przełamujące to (i jednocześnie podbijające przez kontrast) humorystyczne akcenty - zdarzyło mi się kilka razy zaśmiać na głos, co jest rzadkością. Akcja wciąga, bohaterowie są dobrze zarysowani i wyraziści, relacje między nimi naprawdę dobrze splecione, a dialogi naturalne i ciekawe. Postać Dario była genialna w serialu, ale w powieści również jest świetna - Frycz dostał solidny materiał, który przekuł w złoto.
Jestem pewien, że "Ślepnąc od świateł" podobałoby mi się bardziej, gdybym wcześniej nie widział serialu, ale może uda mi się w większym stopniu docenić jakąś inną książkę Żulczyka. Nadal - jest to moim zdaniem lektura solidna, godna polecenia, której w czasie czytania byłem gotowy dać nawet 8 gwiazdek, jednak zmęczenie fragmentami wspomnianymi wcześniej zrobiło swoje. Muszę jeszcze wspomnieć o audiobooku - Skonieczny sprawdził się dobrze jako reżyser i aktor w serialu, a w roli lektora jest świetny.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: lipiec 2021)
754f6a03-4546-447e-988b-d5a9fff30583
tak_bylo

@zranoI nie jest to wybitny serial, ale ma swój niepowtarzalny klimat.

Atom

@tak_bylo dałbym mu 8 na 10 gdyby miał lepsze intro, jest strasznie sztuczne i widać, że nie starczyło kasy na dobre efekty specjalne. Nie mniej uważam, że jak na polskie realia bardzo udany.

Jan.Serek-Truskawka

Zgadzam się w 100% co do roli Pana Frycza. Majstersztyk jak dla mnie. Jedna z najlepiej napisanych i odegranych postaci w polskiej kinematografii ostatnich lat w mojej opinii. Szkoda tylko, że gra Pana Nożyńskiego jest irytująca ale może tylko dla mnie i nie przemawiają do mnie tłumaczenia, że tak miało być. Niemniej gorąco polecam serial.

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Wrzask
Autor: Izabela Janiszewska
Gatunek: thriller
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆
Pierwsze podejście do "Wrzasku" zakończyło się porzuceniem przeze mnie lektury po kilku stronach. Książka wydawała mi się pretensjonalna i przerysowana. Wziąłem na to poprawkę i wróciłem do niej w bardziej odpowiednim czasie, co poskutkowało tym, że solidnie się wciągnąłem i ukończyłem ją w kilka dni.
Już po chwili czytania oczywistym jest, że główni bohaterowie to postacie przerysowane. Na tej płaszczyźnie zdecydowanie zabrakło finezji, co mogłoby mi przeszkadzać, gdyby nie fakt, że zwyczajnie lubię całą serię z podobnie karykaturalną mecenas Chyłką. Warto od razu nadmienić, że podobieństwo "Wrzasku" do książek Remigiusza Mroza jest wyraźne, choć moim zdaniem pani Janiszewska poświęca nieco więcej uwagi naturalności relacji między bohaterami i chemii między nimi, co zdecydowanie działa na korzyść powieści. Książkę czyta się naprawdę lekko, a fabuła wciąga. Akcja podzielona jest na kilka równoległych wątków, których przedstawiane czytelnikowi fragmenty są, w moim przekonaniu, optymalnej długości - wystarczające do "wejścia" w sytuację, a przy tym urywane na tyle interesująco, że chce się czytać dalej.
Im bliżej końca powieści, tym bardziej czuć napięcie i zagęszczenie sytuacji. Problem w tym, że w okolicach środka książki autorka postanowiła wpleść zdarzenie, które wprost podpowiada rozwiązanie zagadki, a przy tym podane jest w tani, płaski sposób. Moje odczucie jest takie, że ta scena mogła zostać dodana do treści później, żeby lepiej złożyć całość i nie narazić się na oskarżenie, że zakończenie nie ma sensu. Osobiście preferowałbym jej pominięcie lub napisanie w inny sposób, mniej wprost. Co do samej końcówki - wydaje się ona bardziej chaotyczna od reszty książki, jakby zabrakło czasu na dopracowanie i "zaokrąglenie" szkicu. Nie przeszkodziło to na szczęście w tym, żeby całość ładnie się spięła i była zadowalająca dla czytelnika.
(opinia zmigrowana, pierwotna data dodania: kwiecień 2021)
99ea4c00-217e-4ba5-aa6b-4d34792a9b7d

Zaloguj się aby komentować

Następna