Ciąg dalszy dramy wokół sekty ks. Łukasza Kadzińskiego. Członkowie Maximilianum skarżą się na ataki ze strony dziennikarzy, którzy opisują ich działalność.
*****
Oświadczenie Jakuba i Pauliny Sawickich
Artykuł Tomasza Terlikowskiego, "Rzeczpospolita" 22 lipca 2023 roku pt. "Tajemnice wspólnoty księdza Łukasza" jest bardzo ważnym krokiem milowym działań przeciw katolikom i Kościołowi w Polsce. Dotychczas złamanie podstawowej cywilizacyjnej zasady, moralnej i prawnej, domniemania niewinności, stosowano przeciwko duchownym. Przywołany materiał T. Terlikowskiego bazuje na działaniach przeprowadzonych przez Pawła Kostowskiego, który od wielu miesięcy nęka nasze środowisko, nasze dzieci, posługujących nam kapłanów.
Medialny lincz, jaki jest na nas przeprowadzany, opiera się na całkowicie gołosłownych zarzutach Kostowskiego. Mimo to media biorą to za dobrą monetę i szafując zarzutem „sekta", kierują przeciw nam opinię publiczną. Uważamy, iż obowiązkiem Kościoła instytucjonalnego jest wreszcie podjąć konkretne działania na rzecz jasnego przedstawienia stanowiska, iż stawianie publicznie zarzutów na podstawie wypowiedzi jednej osoby, niczym nie uprawdopodobnionych, nie jest zgodne z moralnym nauczaniem Kościoła. Uważamy, iż jako wierni mamy prawo oczekiwać podjęcia takich kroków i w związku z tym skierowaliśmy stosowne pismo do przewodniczącego KEP abpa Stanisława Gądeckiego. Liczymy również na osobiste spotkanie, celem przedyskutowania tego zagadnienia.
Ponieważ hejt w mediach społecznościowych, który wywołały podjęte wobec nas i naszych rodzin wyżej wspomniane ataki, prowadzi do stygmatyzacji i zastraszania naszych dzieci, nawet w lokalnej społeczności i zburzenia miru domowego naszych rodzin, zwróciliśmy do Rzecznika Praw Dzieci, prosząc o włączenie się w całą sprawę oraz wzięcie w opiekę naszych dzieci.
Jakub i Paulina Sawiccy w imieniu rodzin związanych z Fundacja Dobrej Edukacji Maximilianum
*****
Odpowiedź Tomasza Terlikowskiego
Nie jest do dla mnie nowość. O organizowanie napaści na Kościół i prześladowanie księży i biskupów byłem już oskarżany, a pewien ksiądz, a także pewien biskup oskarżyli mnie nawet o to, że za pieniądze zainkasowane za zorganizowanie nagonki kupiłem sobie mieszkanie (szkoda, że nie wiem, na jakie konto one wpłynęły). Pewną nowością jest dla mnie jednak teza, że mój tekst w „Rzeczpospolitej”, w którym opisuję model działania grupy wokół księdza Łukasza Kadzińskiego, jest „bardzo ważnym krokiem milowym działań przeciw katolikom i Kościołowi w Polsce”. Taką tezę stawiają - w imieniu, bezimiennych rodzin związanych z Fundacją Dobrej Edukacji Maximilianum - Jakub i Paulina Sawiccy.
A dalej jest tylko smutniej. Albo bowiem państwo Sawiccy nie czytali tekstu, o jakim sformułowali tak ostrą opinię, albo nie są w stanie czytać go ze zrozumieniem, albo - czego nie chcę nawet brać pod uwagę - świadomie mijają się z prawdą. Dlaczego? Otóż zarzucają mi oni, że „materiał T. Terlikowskiego bazuje na działaniach przeprowadzonych przez Pawła Kostowskiego, który od wielu miesięcy nęka nasze środowisko, nasze dzieci, posługujących nam kapłanów”. To zaś jest zwyczajna nieprawda. Paweł Kostowski, z którym oczywiście rozmawiałem, i którego cytuję, nie był ani pierwszym, ani nawet drugim moim rozmówcą. Zostałem do niego skierowany przez zupełnie inne osoby, które się do mnie zgłosiły. O sprawie manipulacyjnych zachowań ks. Kadzińskiego i sekciarskiego modelu jego wspólnoty, a także o tym, że zagrożone przemocą mogą być w niej dzieci, słyszałem już wiele miesięcy temu, i alarmowany byłem w tej sprawie przez poważnych duchownych. Nie mając jednak kontaktu ze świadkami, nie mogłem wiele zrobić. To się zmieniło, gdy zgłosili się do mnie pierwsi byli członkowie wspólnoty.
W tekście cytuję wielu z nich. Niektórzy - obawiając się działań skierowanych przeciwko nim przez grupę i mając w pamięci mechanizmy w niej działające - nie chcieli ujawniać swoich danych. Inni wystąpili pod nazwiskiem. Wystarczy przeczytać tekst, żeby wiedzieć, że Paweł Kostowski, któremu należy się chwała za odwagę w pracy nad ujawnianiem nadużyć, nie był moim jedynym źródłem informacji. I co więcej, wcale nie od niego pochodzą najważniejsze zarzuty. Nie on mówi o tym, że spał u księdza i z księdzem w łóżku, nie on opowiada o tym, że odczuwał związany z tym dyskomfort, ale mówią to zupełnie inni świadkowie. Nie on opowiada, jak wyglądał model zajmowania się dziećmi przez księży Kadzińskiego i Jacka Gomulskiego. To wszytko są opowieści zupełnie innych świadków. Kobiet i mężczyzn, którzy mieli dość. Po opublikowaniu tekstu odezwały się do mnie kolejne osoby, które potwierdzają zawarte w nim informacje i uzupełniają je o nowe.
Autorzy oświadczenia nie odnieśli się też w żaden sposób do licznych zarzutów, dotyczących niedopuszczalnych ingerencji księdza w zawieranie małżeństw, a także ich ich funkcjonowania, głoszenia poglądów mizoginicznych, manipulacji dokonywanych na dzieciach, przemocy emocjonalnej psychicznej i duchowej. O faktach, zachowaniach księdza i działaniach wspólnoty milczą. A jedyną ich odpowiedzią jest zarzut medialnego linczu i przekonywanie, że złamana została zasada domniemania niewinności. Kłopot polega tylko na tym, że zasada domniemania niewinności obowiązuje w sądach, a nie w pracy dziennikarskiej. Tu konieczne jest niekiedy opisanie patologicznych zachowań, skandalicznych działań, niedopuszczalnego wykorzystania religii. I to się stało. Mam świadomość, że to utrudnia oszczędne gospodarowanie prawdą (czy mówiąc wprost uznanie, że biskupowi i powołanej przez niego Komisji prawda się nie należy, a zatem można ich okłamywać, jak to miało już miejsce w przeszłości) wobec badania kościelnego, ale cóż - taka jest rola dziennikarza - by opisywać także to.
To, co napisałem, pokazuje jasno, że jeśli ktoś działa niezgodnie z nauczaniem Kościoła, to nie ja, a autorzy listu. Okłamywanie czytelników (albo łagodniej, jeśli oni sami nie są świadomi tego, co znajdowało się w tekście, wprowadzanie ich w błąd) jest całkowicie niezgodne z tym, czego naucza Kościół. Niezgodne z nim jest także zatajanie informacji czy okłamywanie wysłanych przez biskupa duchownych, a to, co także powtarzają mi moi informatorzy, działo się już we wspólnocie podczas wcześniejszego dochodzenia. Jest z nim natomiast zgodna rzetelna praca dziennikarska, opisywanie zjawisk, które są niebezpieczne dla dzieci, dla zmanipulowanych dorosłych i dla Kościoła. Jest z nim także zgodne wskazywanie niegodnych zachowań kapłanów, które są lekceważone przez Kościół hierarchiczny.
Spieszę też donieść członkom wspólnoty, że Kościół hierarchiczny już się sprawą Maximillianum zajmuje. Kardynał Kazimierz Nycz, na terenie archidiecezji którego działa wspólnota, powołał już odpowiednią Komisję, i to nie z powodu mojego artykułu czy działalności Paweł Kostowski, ale także dlatego, że doniesienia o nieprawidłowościach dotarły do Kurii z innych miejsc. Archidiecezja szczecińsko-kamieńska uznała, że właśnie w Warszawie ma się toczyć kościelne dochodzenie w tej sprawie, a ja wierzę, że przyniesienie ono tym razem stosowne rezultaty, które sprawią, że ksiądz Łukasz Kadziński w swojej działalności nie będzie mógł korzystać z autorytetu Kościoła. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski nie ma w tej sprawie jurysdykcji, więc z pewnością nie będzie się wypowiadał. Nie ma też on jurysdykcji nade mną, więc nadzieja na to, że przywoła mnie lub innych dziennikarzy zajmujących się tą sprawą do porządku, jest płonna. Jest ona płonna także dlatego, że działalności księdza Kadzińskiego nie da się pogodzić w części kwestii z prawem kanonicznym, a w innych z prawem cywilnym.
I wreszcie na koniec. Ja też mam nadzieję, że w sprawę zaangażuje się Rzecznik Praw Dziecka. Najważniejszym powodem, dla którego napisałem tekst, jest fakt, że we wspólnocie przebywa kilkadziesiąt dzieci. I to one są jej największymi ofiarami. Pod płaszczykiem rzekomego wychowania do patriotyzmu i religijności wychowuje się je do działania w systemie o charakterze sekty, a także wykorzystuje do posługiwania księdzu. To nie może i nie powinno mieć miejsca. I odpowiednie służby mogą i powinny zbadać panującą tam sytuację i zatroszczyć się o dzieci.
*****
#egzorcyzmypolskie #warszawa #afera