B-Uhr
W ostatnim wpisie poruszyłem temat field watchy na przykładzie Hamiltona Khaki Field ( LINK ). Tymczasem dzisiaj nadal pozostając w tematach wojennych przybliżę równie interesujące, tym razem
lotnicze zegarki z okresu II wojny światowej. Mowa tu o niemieckich czasomierzach typu B-Uhr, które zaprojektowano by nawigować bombowce.
Produkcja tych czasomierzy została zainicjowana w 1940 roku przez Ministerstwo Lotnictwa III Rzeszy. Przygotowano ścisłe kryteria dotyczące czytelności, wysokiej jakości chodu i wykonania, a produkcją miało zająć się kilka różnych przedsiębiorstw, aby zapewnić regularność dostaw. Producentami byli niemieckie
Laco, Stowa, Wempe, Lange & Sohne i szwajcarska firma
IWC (a Szwajcarzy, jak to Szwajcarzy - ta sama firma produkowała też zegarki dla aliantów). Wszystkie te marki obecnie istnieją na rynku i produkują czasomierze, choć losy ich działalności bywały burzliwe. Skutkiem wpięcia tych przedsiębiorstw w machinę wojenną III Rzeszy w większości była de facto utrata niezależności i konieczność porzucenia dotychczasowych planów rozwoju. Pod koniec wojny większość fabryk zostało zniszczonych lub uszkodzonych w wyniku bombardowań, w przypadku Wempe najstarszy syn mający przejąć zarządzanie firmą nie wrócił z wojny. Młodszy syn odbudował przedsiębiorstwo w latach 60. na fali dynamicznego wzrostu RFN i planu odbudowy Marshalla. Dzięki tym ostatnim także Stowa i Laco postawiły nowe fabryki. Co ciekawe Laco, które zdołało wyjść obronną ręką przez kryzys powojenny przegrało konkurencję w starciu z nowymi, masowo produkowanymi w latach 70. zegarkami kwarcowymi znikając na 10 lat z rynku, ostatecznie marka została przywrócona w latach 80. A. Lange & Sohne przez sam fakt przynależności do bloku wschodniego i socjalistyczne reformy odnotowała ogromny zastój i marka dopiero w latach 90. została doinwestowana, przeorganizowania, a obecnie to jedne z najbardziej cenionych i prestiżowych czasomierzy.
Przyjrzyjmy się teraz konkretnie omawianym czasomierzom. B-Uhr, to skrót od Beobachtungs-uhr, co przetłumaczyć można, jako zegarek obserwacyjny. Wbrew powszechnemu przekonaniu
NIE były to zegarki używane przez pilotów, lecz nawigatorów w bombowcach. Choć trudno tu winić przeciętnych entuzjastów, kiedy sami producenci używają względem współczesnych odpowiedników B-Uhr słowa “pilot”, za pewne w celu uproszczenia i na potrzeby marketingowe. Istniały dwa rodzaje tarcz - Baumuster A (prod. 1940-41) i Baumuster B (po 1941). Ten pierwszy nieco prostszy, posiadał tylko indeksy godzinowe, w typie B dominowały indeksy minutowe, a mniejsze godzinowe znajdowały się na wewnętrznym okręgu. Oba typy posiadały charakterystyczny trójkąt, zamiast godziny 12 (czasem z towarzyszącymi dwoma kropkami).
Jeśli chodzi o to w jaki sposób nawigowano za pomocą tego zegarka, to cóż.. jest to dość skomplikowane, z informacji które udało mi się znaleźć prawdopodobnie używano metody “dead reckoning”, a zegarek jest tylko jednym z elementów potrzebnych do właściwego ustalenia pozycji.
Ze względu na charakter ich pracy precyzja, solidność i czytelność były niezwykle ważnymi czynnikami, które Luftwaffe brała pod uwagę przy kryteriach produkcyjnych (podobnie tyczyło się to brytyjskich zegarków wojskowych).
Konkretnie obejmowały one:
-
dużą koronkę w kształcie „cebuli”, aby możliwe było sterowanie zegarkiem w rękawicach;
-
55 mm koperta z mosiądzu lub stali;
-
znacznik trójkąta na godzinie dwunastej;
-
świecąca w ciemności farba (z promieniotwórczego Radu) na tarczach i wskazówkach;
-
oznaczenia obudowy FL 23883;
-
Stop sekunda, aby można było skorygować rozbieżności czasowe;
-
Sprężyna balansu Bregueta;
-
certyfikat chronometru;
-
żelazna osłona mechanizmu zapewniająca właściwości antymagnetyczne;
-
długi, nitowany pasek wystarczający aby zapiąć go na rękawie skórzanej kurtki.
Na rynku nie ma wielu autentycznych egzemplarzy z okresu wojny, a kiedy się pojawiają osiągają bardzo wysokie ceny. Spowodowane jest to tym, że zegarki nie były przyznawane na własność członkom załóg, a tylko na czas misji, stąd niewiele ich w rękach prywatnych.
Współcześnie na rynku znajduje się wiele reedycji tego klasycznego modelu, zwykle w nieco bardziej “ludzkim” rozmiarze. Oryginalność designu już na pierwszy rzut oka wydaje się opowiadać jakąś historię, choć warto pamiętać, że bardzo ciekawą, acz niezbyt chlubną. Niemniej jest to zegarek bardzo praktyczny, wysoce czytelny, zarówno w dzień i w nocy, z klasycznym nitowanym paskiem lubi się z dżinsem lub skórą.
Laco oferuje szeroki zakres od nieco tańszych na japońskich mechanizmach po te droższe ze szwajcarskim werkiem. IWC ma swoją prestiżową serię Big Pilot, a w średnim segmencie plasuje się Stowa. Pojawiają się też wariacje w postaci niebieskich, szarych tarcz, czy kopert z brązu.
#zegarki #historiezegarkow #watchboners #historia #gruparatowaniapoziomu #iiwojnaswiatowa #lotnictwo #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne