Witam Hejtowiczów :)
Zgodnie z zapowiedzią i z racji nawet niemałego zainteresowania pierwszym wpisem, nadszedł czas na kolejny.
Dzisiejszą sentymentalną podróż odbędziemy z zakręconym bohaterem gry Earthworm Jim.
Wydana w 1994 przez Gameloft gra jest typową platformówką 2D, choć “typowa” może wcale nie być odpowiednim słowem.
Już sam opis fabularny przypomina narkotyczny trip natchnionego zgrywusa. Otóż żyła sobie dżdżownica o imieniu Jim, zajmująca się tym, czym każda porządna dżdżownica się zajmuje. Pewnego dnia Jim akurat uciekał z gniazda kruków i skrył się w leżącym na ziemi skafandrze. Okazało się, że skafander ten wypadł z kosmicznego statku łowcy głów Psy-Crow, który miał dostarczyć go złowieszczej Królowej Slug-For-A-Butt (sic!), chcącej zapanować nad światem. Pod wpływem atomowej mocy skafandra nasz bohater rośnie do ludzkich rozmiarów i postanawia przy jego pomocy ów świat uratować oraz przypodobać się bliźniaczej siostrze złowieszczej Królowej - księżniczce What’s-Her-Name.
Tak rozpoczyna się podróż przez kilkanaście leveli. Ale cóż to jest za podróż! Kolejne etapy znacząco różnią się od siebie zarówno wizualnie, jak i pod względem rozrywki. Twórcy mieli naprawdę ogromną fantazję. Są więc typowe etapy platformowe, ale też całkowicie odjechane: kosmiczny wyścig w widoku pseudo 3d, pojedynek na bungee, podwodna podróż w pojeździe przypominającym batyskaf, gdzie mamy ograniczoną ilość powietrza i szklane ścianki, cholernie wrażliwe na uszkodzenia ;). A może macie ochotę pojeździć na chomiku? Spoko, będzie okazja. Pochodzić bez skafandra również.
Kolejny dziwaczny level - “For Pete’s Sake” - w którym musimy odprowadzić do domu roztańczonego i wesołego pieska. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie 3 rzeczy:
- piesek jest głupawy i brnie do przodu nie oglądając się nic nic,
- gdy pieskowi stanie się coś złego, wstępuje w niego diabeł, chwyta nas w zęby i cofa z powrotem o pewną odległość,
- dookoła jest bardzo wiele rzeczy, które chcą pieskowi zrobić coś złego ;)
Gra jest totalnie odjechana i pełna absurdalnego humoru na każdym kroku. Nawet zakres ruchów bohatera potrafi wywołać salwę śmiechu. Strzelanie z bicza? Jasne, robotyczne ramię skafandra po prostu wyciągnie Jima przez kołnierz i użyje go jako pejcza. Podobnie z chwytaniem się wystających haków czy zrobienia śmigła do wolniejszego spadku w dół. Postoimy chwilę w bezruchu, to bohater zacznie się nudzić i reagować w różnoraki sposób (prężenie muskułów, zabawy bronią, pokaz talentu wokalnego..).
Wygląd leveli i przeciwników jest pełen nonsensu. Każdy etap kończy się walką z Bossem. Walka nie polega na zwykłym strzelaniu. Na kilka rozwiązań trzeba wpaść, gdyż zwykłe strzały nie zrobią na przeciwnikach wrażenia (o czym dadzą nam znać, np. wystawiając język i pierdząc… pachą
).
Szczególnie się uśmiałem przy walce z bossem Bob the Killer Goldfish, ale nie będę może spojlerował ;)
Zauważyliście może, że imiona przeciwników i plansz są również mocno abstrakcyjne? Owszem, są w pełni abstrakcyjne i pełne gry słów (“New Junk City”, “Buttville”, “Snot a Problem”…).
Żeby nie było zbyt nudno, twórcy dostarczyli również kilka kodów do gry. Bardzo wpływają one na rozgrywkę! Nasz bohater może dzięk nim… nosić afto lub okulary z wąsami :)
Zakończenia gry nie będę spojlerował, ale jest ono co najmniej absurdalne ;)
Rozgrywka bywa czasami lekko irytująca a powodu dość wysokiego poziomu trudności. Ale być może to tylko moje młodzieńcze wspomnienia - w Earthworm Jim grałem po raz ostatni kilkanaście lat temu.
Pomimo sędziwego wieku, grafika nie gryzie w oczy. Wiadomo, nie jest to młody tytuł, ale jestem pewien, że i dzisiaj grałoby się świetnie.
Natknąłem się na informację, że w 2010 wyszedł remaster w wersji HD, również w wersji na Xboxa.
Bardzo chętnie bym go kupił, aczkolwiek w sklepie Xbox jest informacja, że “produkt nie jest dostępny osobno” i nie widzę żadnego sposobu na zakup.
Może ktoś z Was zna rozwiązanie?
https://www.xbox.com/pl-PL/games/store/earthworm-jim-hd/bt0zpg6h6096
#nostalgia #staregry #retrogaming #tegiewspomina