Nie dogaduję się z moimi rodzicami. Różnica między nami jest po prostu za duża. Moi rodzice są ode mnie 35-40 lat starsi. Różnimy się praktycznie wszystkim. Często wpadam do rodzinnego miasta, bo mam tutaj przyjaciół i czasem też chcę zobaczyć się z jedną lub drugą babcią (tak, jeszcze żyją, są długowieczne), no i z rodzicami, ale chyba jednak będę musiał robić to rzadziej.
Przyjechałem pociągiem, zostawiłem auto dziewczynie (przyjechałem sam załatwiać sprawy w urzędach). Jako, że komunikacja do mnie wymaga przesiadek, a na przesiadkę pociągiem czeka się godzine, poprosiłem ojca by podwiózł mnie te 25 km na stację.
NIE PODWIEZIE, ALE GDZIE TAM, DAJ SPOKÓJ, PRZECIEŻ MASZ POCIĄG. Wkurwiłem się niemiłosiernie. Przychodzi po 30 minutach i mi na pamięc recytuje rozkład jazdy i że jeszcze o 18.40 jest autobus XD (specjalnie chciałęm jechać szybciej, by w domu nie być o 22). Ja potrafiłem jechać po kumpla po 5 minutach od jego prośby o to, bym go odebrał jak nawaliła fura. Koledzy odbierali mnie z wesel, imprez, ja też. Ja dla kolegów i oni dla mnie, ale mój ojciec dla mnie nie XD
Z Mamą też jest ciężko. "Przyjdzie twoja Anonka na obiad do nas?" Nie przyjdzie, przyjechała do rodzinnego domu tak jak ja i chce zjeść ze swoją rodziną. Dotarło? Nie, mama pisze sms do mojej różowej z zaproszeniem osobistym. Nie? To może jutro? Nie? To za tydzień wpadniecie do miasta to wtedy? No kurwa...
Mam 26 lat. Kiedy przyjeżdżam do domu, mama włazi mi do pokoju średnio co 30 minut pytać o każdą pierdołę lub coś oznajmić. Nie dociera do niej ani trochę, że nie jestem dzieckiem od dawna (ostatnie 7 lat mieszkałem tutaj łącznie z rok czasu, jak studiowałem zaocznie mgr i jeszcze nie mieszkałem z moją), ale ona dalej się nie odzwyczaiła od swoich nawyków.
Moja mama ma hopla na punkcie zdrowej żywności i jogi. Kiedy pyta mnie co zrobić dla nas na obiad jak przyjadę, zawsze odpowiadam że jakieś takie tradycyjne danie, którego ja robić nie mam czasu. Wiecie, schabowe i tak dalej. Finalnie nigdy tego nie dostaję, bo jest jakaś pieczeń, która jest zdrowa. Sypię sobie sól i dostaję odpowiedź "Soli za dużo nie można jeść" XD Rozumiem troskę i tak dalej, ale kurwicy idzie dostać, uwierzcie mi.
Tata nie nauczył się do dziś sprawnej obsługi komputera i telefonu, więc jak mu coś nie wychodzi to oczywiście oznajmia to na cały dom, prowadzi monolog i zrzędzi jakie to wszystko jest złe.
Koty to kolejna pojebana pasja. Mój ojciec dostosowuje sobie dzień tak, że musi nakarmić swoje dachowce (mamy ogród i tam dokarmia 2 koty), a więc wspólne wyjście na miasto na obiad czy robienie czegokolwiek razem odpada BO O 18 PRZYCHODZĄ KOTY ZJEŚĆ XD
Żeby nie było - Moi rodzice oboje mają wyższe wykształcenie i to dość prestiżowe, dobrze zarabiali całe życie i są kulturalni i inteligentni, ale mama jest po 60, a tata zbliża się do 70. Ja mam 26. Nie było z tym takiego problemu, kiedy byłem jeszcze młody, uczyłem się i tak dalej. Od kiedy jestem samodzielny, zarabiam i utrzymuję się, naprawdę nie da się znaleźć wspólnego tematu, bo 70 % tego co oni mówią to totalny bullshit. Najgorzej jak jedziesz przyjdzie w niedziele na kawę wujek i mnie edukuje, że PAŃSTWO JEST NAJLEPSZĄ INWESTYCJĄ OBYWATELA i mi daje złote rady odnośnie tego, że inwestować to trzeba w obligacje, a ZUS to największy skarb jaki istnieje. Moi rodzice co prawda takiego zdania nie mają, ale to chyba gorzej, bo oni są anty pisowi, więc często jeszcze zaczyna się dyskusja o polityce grupy boomerów, którzy decydują o losach tego kraju, nie wiedząc jak on obecnie funkcjonuje.
W dodatku ja jestem nerwus i bardzo chcę to zmienić, ale czasem taka wizyta sprawia tylko, że łapię się a głowę i potem chodzę nakręcony o byle co. Musze nauczyć się to tolerować i nie zwracać uwagi, ale będzie ciężko.