#lagunacontent

99
83
Kto zdobył Sołedar, czyli rosyjski MON vs Wagnerowcy.
Rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało dzisiaj na Telegramie informację, że Wagner był zaangażowany w zdobycie Sołedaru. Nastąpiło to po skargach ze strony Wagnerowców, którzy twierdzili że umniejsza się ich rolę w bitwie.
Rosyjski MON podkreślił, że operacja zajęcia Sołedaru została przeprowadzona przez różne jednostki, które działy zgodnie z jednym, wspólnym planem. Jednocześnie jednak, podkreślono że sam szturm na Sołedar powiódł się dzięki "odważnym" (cyt.) działaniom Grupy Wagnera.
Komentarz: Od lipca do ok. połowy listopada Wagnerowcy stanowili główną siłę ofensywną Rosjan pod Bachmutem i Sołedarem. Ich postępy były jednak powolne. Bardziej przypomniało to uderzanie głową w mur niż dobrze skoordynowaną operację wojskową.
Poniżej w komentarzach porównanie sytuacji pod Bachmutem z 23 lipca i 15 października. W ciągu ok. 2,5 miesiąca Wagnerowcom udało się posunąć naprzód o średnio zaledwie kilka kilometrów. Na południu od Bachmutu Rosjanie posunęli się do przodu o ok. 15 km, a w okolicy Sołedaru o ok. 5 km.
Sytuacja Rosjanom pod Bachmutem zaczęła się poprawiać dopiero w połowie listopada, jak pod miasto zaczęły ściągać rosyjskie posiłki. W tym samym czasie Wagnerowcy przestali dominować jako siła ofensywa na froncie. Pojawiło się m.in. WDW.
Wagnerowcy sami nie byliby w stanie zająć Sołedaru. Tak, brali udział w decydującym szturmie na miasto, ale obok nich operowało wiele jednostek regularnej rosyjskiej armii.
No, ale wiadomo, Prigożyn próbuje zrobić z Wagnera "alternatywną armię", więc musi mieć i sukcesy. Stąd też to "bicie piany" przez Wagnerowców i podkreślanie na każdym kroku swoich zasług - nawet jeśli tylko wyimaginowanych.
_______________
Info z Ukrainy wrzucam na:
- stronę Puls Zagranicy
- Twittera
- #lagunacontent
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem.
#rosja #ukraina #lagunacontent - autorski tag #wojna #ukrainanafroncie
d37a594e-ba68-4714-90fb-0362b2d8d863
77e0bca2-1c71-48ff-bc9e-29fc10a3baa4
a63d43aa-38b9-4670-8a9d-ed6eca14800c

Zaloguj się aby komentować

Śmierć Solejmaniego – trzy lata później
Trzy lata temu Amerykanie zabili w Bagdadzie irańskiego gen. Solejmaniego (dowódcę elitarnych sił Ghods). Irańczycy odpowiedzieli ostrzałem bazy wojskowej Al Asad w Iraku, na terenie której przebywali amerykańscy żołnierze. Świat stanął na krawędzi wojny amerykańsko-irańskiej, której ostatecznie na szczęście udało się uniknąć.
Po trzech latach wróćmy do tamtych wydarzeń. Przyjrzyjmy się bliżej postaci gen. Solejmaniego oraz wpływowi jaki posiadał na bliskowschodnią układankę. Czy faktycznie był on drugą osobą w państwie? Czy może wszystko to jest mitem?
Tekst tradycyjnie dostępy także na Blogu. Zachęcam do czytania na stronie ze względu na większą przejrzystość
W imię rewolucji
W 1979 r. 22-letni wówczas Ghasem Solejmani wstąpił w szeregi formowanego właśnie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) – Korpus powstał wkrótce po obaleniu szacha, na osobiste polecenie ajatollaha Chomejniego, w celu obrony kraju przed „kontrrewolucją”.
Po krótkim szkoleniu Solejmani został wysłany do Kurdystanu, gdzie przeszedł swój „chrzest bojowy”, biorąc udział w tłumieniu kurdyjskiego powstania. Gdy w 1980 r. Saddam Husajna najechał Iran, Solejmani – już w stopniu oficera – trafił prosto na front.
Wojna iracko-irańska miała kluczowe znaczenie dla dalszej biografii Solejmaniego. Szybko dał się poznać jako dobry taktyk i sprawny organizator, co przełożyło się na szybki awans w strukturach Korpusu. Już w 1982 r. został dowódcą 41. Brygady, która w rok później została rozbudowana do poziomu Dywizji (Solejmani utrzymał dowództwo).
Okres wojny iracko-irańskiej to dla Solejmaniego nie tylko czas szybkiego awansu w wojsku, ale także nawiązania wielu nowych znajomości, które miały okazać się kluczowe dla jego dalszych działań m.in. na terenie Iraku. Na froncie Solejmani zetknął się bowiem z oddziałami irackich szyitów, którzy postanowili walczyć po stronie Iranu i ajatollaha Chomejniego.
W 1982 r., uciekający przed prześladowaniami ze strony Saddama, iraccy szyici, założyli w Teheranie Najwyższą Radę Rewolucji Islamskiej w Iraku. Zbrojne ramię Rady, tzw. Brygada Badr, wzięła udział w wojnie po stronie Iranu. Brygada Badr była szkolona i otrzymywała wsparcie od Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Wielu członków Brygady Badr zajęło ważne stanowiska w Iraku po 2003 r., tj. po obaleniu Saddama Husajna. Jedną z takich osób był Abu Mahdi Muhandis, który w 2020 r. … zginął razem z Solejmanim w amerykańskim ataku. Nie wyprzedzajmy jednak historii i wróćmy do samego Solejmaniego.
Gdy w 1988 r. wojna z Irakiem dobiegła końca, Solejmani – już jako znany oficer Korpusu – wrócił do rodzinnej prowincji Kerman, na wschodzie kraju, niedaleko granicy z Afganistanem. Tutaj zajmował się głównie działalnością anty-narkotykową – walcząc z gangami zajmującymi się szmuglowaniem narkotyków przez granicę afgańsko-irańską. W tej roli także się sprawdził, a jednocześnie zyskał wiele kontaktów na terenie ogarniętego wojną domową Afganistanu.
Siły Jerozolimskie
Prawdopodobnie w 1997 r. Solejmani został mianowany dowódcą elitarnych Sił Ghods (pers. Ghods – Jerozolima), wchodzących w skład Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. O ile sam Korpus zajmuje się zarówno zapewnieniem bezpieczeństwa wewnętrznego Iranu, jak i operacjami poza granicami kraju, o tyle działalność Sił Ghods skupia się wyłącznie na działalności poza Iranem.
Siły Ghods pomagają formować pro-irańskie milicje w regionie, biorą udział w ich szkoleniu oraz dostarczają im uzbrojenie. Przykładowo w latach 80. wielu członków Sił Ghods przebywało w Libanie, pomagając tworzyć Hezbollah.
Na temat działalności Solejmaniego jako szefa Sił Ghods krążą legendy. Przykładowo, po zamachach z 11 września 2001 r., miał on podobno koordynować współpracę z USA przeciwko talibom. O ile do współpracy amerykańsko-irańskiej faktycznie doszło, to ciężko ocenić jaką dokładnie rolę odegrał sam Solejmani.
Świat nie lubi próżni, a Iran wie jaka ją wypełnić
Kluczowym momentem w biografii Solejmaniego jest 2003 r., gdy Amerykanie dokonali inwazji na Irak. Upadek Saddama Husajna, jednego z głównych wrogów „Islamskiej Rewolucji”, doprowadził do stworzenia politycznej próżni w Iraku, którą szef Sił Ghods bardzo sprawnie wykorzystał.
Po 2003 r. do Iraku powróciło wielu opozycjonistów, którzy lata rządów Saddama Husajna spędzili za granicą. Wśród nich było wiele osób, które dotychczas rezydowały w Iranie. Byli to np. bojownicy wspomnianej już Brygady Badr czy działacze Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku. Takie osoby często nie akceptowały obecności „wojsk okupacyjnych” w Iraku. Dlatego też zaczęły powoływać do życia milicje, walczące z siłami międzynarodowej koalicji. Siły Ghods wspierały te bojówki, dostarczały im uzbrojenie, czy zapewniały schronienie na terenie Iranu.
Jedną z najważniejszych pro-irańskich milicji, które powstały w tamtym okresie był Kata’ib Hezbollah, na czele którego stanął – także wspomniany już – Abu Mahdi Muhandis, który walczył po stronie Iranu w wojnie 1980-1988.
Wsparcie jakiego Siły Ghods udzielały szyickim milicjom w Iraku było ogromnym problemem dla sił koalicji. Problem był tak duży, że nawet prezydent George Bush osobiście wskazywał na Siły Ghods jako jeden z czynników destabilizujących Irak.
Arabska wiosna i perski wiatr
Kolejnym kamieniem milowym był rok 2010 i wybuch arabskiej wiosny, która całkowicie zdestabilizowała region Bliskiego Wschodu. Syria, Irak i Jemen pogrążyły się w wojnie. To było idealne środowisko do działania dla Sił Ghods.
Solejmani widywany był w Libanie, Syrii, Iraku. Wszędzie tam pomagał formować pro-irańskie oddziały, dostarczał uzbrojenie, a czasami nawet osobiście dowodził niektórymi operacjami. Przykładowo to on miał dowodzić podczas wielkiej ofensywy w południowym Aleppo w 2015 r. czy koordynować działania pro-irańskich milicji podczas odbijania irackiego Tikritu z rąk dżihadystów Państwa Islamskiego.
Irańczycy przekształcili konflikt w Syrii w “wielką szyicką wojnę”, ściągając do Syrii szyickie milicje z Iraku (np. Kataib Hezbollah, Harakat Nujaba) czy nawet Afganistanu (tzw. Brygady Fatymidzkie werbowane z Hazarów, szyickich Afgańczyków). Siły Ghods odgrywały tutaj kluczową rolę, koordynując działania szyickich milicji.
Co bardzo ważne, lata wojny z Kalifatem przyniosły ogromny sukces pro-irańskiemu stronnictwu w Iraku, a zatem także samemu Solejmaniemu. Otóż, gdy w 2014 r. wojska Kalifatu maszerowały na Bagdad, przywódca irackich szyitów, Ali Sistani, wydał fatwę wzywająca Irakijczyków do obrony Ojczyzny. Dzięki fatwie powstały tzw. Siły Mobilizacji Ludowej (PMU). W ich skład weszło wiele milicji, o – krótko mówiąc – kontrowersyjnej przeszłości. I tak do PMU dołączył np. Kata’ib Hezbollah (KH), a sam szef KH, Abu Mahdi al Muhandis, został wiceszefem całego PMU. Całkowicie absurdalna sytuacja. Doszło bowiem do sytuacji, w której Muhandis, do niedawna organizujący zamachy na wojska koalicji, teraz walczył ramię w ramię z Amerykanami przeciwko Kalifatowi. Jednak ten absurd ma swoje konsekwencje. Gdy Kalifat pokonano, pro-irańskie milicje wchodzące w skład PMU stworzyły własną koalicję wyborczą pod nazwą Fatah (arab. Podbój), która w wyborach parlamentarnych z 2018 r. zdobyła drugą największą liczbę głosów.
Wojna domowa w Syrii i walka z Kalifatem zrobiły z Solejmaniego prawdziwego bohatera, znanego od Bejrutu po Kabul. Solejmani stał się kimś na miarę “szyickiego celebryty”, symbolu walki z “amerykańskim imperializmem”. Gdziekolwiek się pojawił, bojownicy prosili go o wspólne zdjęcie, chwilę rozmowy, czy zwykłe uściśnięcie ręki.
Sława Solejmaniego była taka duża, że Amerykanów ogarnęła swoista paranoja. W każdym posunięciu Iranu na Bliskim Wschodzie, Amerykanie doszukiwali się udziału szefa Sił Ghods. Niektórzy analitycy okrzyknęli nawet Solejmaniego “drugą osobą w państwie” (po ajatollahu Chameneim). Było to o tyle absurdalne, że Solejmani nigdy nie kierował nawet całością irańskiej polityki zagranicznej wobec np. Iraku czy Syrii, nie mówiąc już o wpływie na inne kwestie. Tak, posiadał duże wpływy na politykę Teheranu, ale obok Sił Ghods cały czas działali zarówno irańscy dyplomaci, czy agencje irańskiego wywiadu, które nie tylko nie były podporządkowane Solejmaniemu, ale często podejmowały decyzje sprzeczne z interesami generała. 
Irańskie władze skutecznie jednak “podgrzewały” amerykańską paranoję, wypuszczając zdjęcia, które dodatkowo miały podkreślać znacznie Solejmaniego. I tak np. Irańczycy wypuścili zdjęcie ze spotkania Chamenei-Solejmani-Nasrallah (szef Hezbolalhu), a gdy w 2019 r. Muktada Sadr (znany iracki watażka i przywódca ruchu sadrystów) odwiedził Iran podczas święta Aszury, posadzono go między Chameneim a Solejmanim.
Zmierzch
Dobra passa Solejmaniego zaczęła się kończyć w 2018 r. Prezydent Trump wypowiedział wówczas porozumienie nuklearne z Iranem i przywrócił sankcje. Solejmani natomiast znalazł się na celowniku amerykańskich służb.
Dodatkowo w październiku 2019 r. w Iraku wybuchły anty-rządowe protesty, które zaczęły zagrażać władzy wspieranego przez Iran, premiera Mahdiego. Solejmani kilkukrotnie pojawiał się w Bagdadzie i próbował skonsolidować szyickie ugrupowania wokół premiera, jednak bezskutecznie.
Tymczasem sytuacja na linii Waszyngton-Teheran robiła się coraz bardziej napięta. 27 grudnia 2019 r. nieznani sprawcy (najprawdopodobniej Kataib Hezbollah) ostrzelali iracką bazę wojskową K-1, na terenie której stacjonowali Amerykanie. W wyniku ostrzału zginął jeden amerykański cywilny kontraktor.
Amerykańska odpowiedź była zdecydowana. 29 grudnia zbombardowali pozycje Kataibu Hezbollah w okolicach nadgranicznego miasta Al-Ka’im, uderzając zarówno po syryjskiej, jak i irackiej stronie granicy. Al Kaim było znane jako centrum przerzutu irańskiego uzbrojenia do Syrii i Libanu. W amerykańskim nalocie zginęło co najmniej 25 bojowników Kataibu Hezbollah.
To był jednak dopiero początek eskalacji między Iranem a USA. W Sylwestra, 31 grudnia 2019 r. protestujących, wymachując flagami Katai’bu Hezbollah, zaatakowali amerykańską ambasadę w Bagdadzie. Wśród demonstrantów znalazł się m.in Abu Mahdi Muhandis (szef KH), Qais Khazali (szef pro-irańskich milicji Asa’ib Ahl al-Haq), Falih Al-Fayyadh (szef Sił Mobilizacji Ludowej) oraz Hadi Amiri (szef partii Fatah, która powstała w oparciu o kadry pro-irańskich milicji).
Po kilku godzinach demonstracji i zniszczeniu części kompleksu ambasady, protestujący wycofali się. Amerykańska prasa zaczęła porównywać atak na ambasadę w Bagdadzie do zajęcia ambasady w Teheranie przez Irańczyków w 1979 r. Administracja Trumpa postanowiła wytoczyć najcięższe działa.
Nad ranem, 3 stycznia, gen. Solejmani wylądował na lotnisku w Bagdadzie. Przybył tutaj, aby porozmawiać z premierem Iraku na temat ostatnich napięć USA-Iran i cały czas trwających anty-rządowych protestów w Iraku. Solejmani nigdy jednak nie dotarł do rezydencji premiera.
Gdy tylko opuścił lotnisko, pojazd, którym poruszał się Solejmani został zniszczony przez amerykańskiego drona. Razem z nim zginął Abu Mahdi Muhandis, wiceszef Sił Mobilizacji Ludowej i dowódca Katai’bu Hezbollah.
Prezydent Trump bronił swojej decyzji, twierdząc że Solejmani stał za atakiem na amerykańską ambasadę w Bagdadzie i że planował kolejne ataki wymierzone w Amerykę. Czy to prawda? Amerykanie nigdy nie przedstawili na to twardych dowodów. Śmierć Solejmaniego w – teoretycznie neutralnym – Iraku była jednak jasnym symbolem, że Amerykanie nie cofną się przed niczym próbując ukrócić irańskie wpływy na Bliskim Wschodzie.
Amerykanie zagrali nieszablonowo, wychodząc poza utarte schematy. Irańczycy także postanowili zagrać odważniej niż zwykle. 8 stycznia 2020 r. przeprowadzili operację „Męczennik Solejmani”. 12 irańskich rakiet balistycznych spadło na amerykański sektor w bazie wojskowej Al Assad w Iraku.
Amerykanie wiedzieli jednak o nadchodzącym ataku. Na kilka godzin przed ostrzałem, amerykański wywiad satelitarny poinformował bazę Al Asad o ruchach irańskich wojsk rakietowych. Później przyszło także ostrzeżenie od Irakijczyków (którzy dowiedzieli się o nadchodzącym ataku bezpośrednio od Irańczyków).
Dzięki uprzedniej wiedzy o ataku, Amerykanie ewakuowali większość personelu (ok. 1000 osób). Na terenie bazy pozostał tylko kluczowy personel, który ukrył się w schronach. W efekcie żaden amerykański żołnierz nie zginął w ostrzale. Amerykanie zostali upokorzeni, ale – brak ofiar śmiertelnych – dał im szansę do zachowania twarzy i deeskalacji. Oczywiście stopniowej deeskalacji, bo przez kilka kolejnych tygodni Amerykanie i Irańczycy jeszcze wzajemnie grozili sobie kolejnymi atakami.
Niestety cała ta historia miała jeszcze jeden tragiczny epizod. Kilka godzin po ostrzelaniu amerykańskich pozycji, obrona przeciwlotnicza Teheranu strąciła samolot lotu 752, mylnie identyfikując go jako amerykański pocisk zmierzający w kierunku stolicy. Zginęli wszyscy pasażerowie, łącznie 176 osób.
Generał i jego mit
Solejmani był mitologizowany za życia i tak pozostało po jego śmierci. Wielu uważa go za wybitnego strategia, drugą osobę w państwie czy wręcz głównego architekta irańskiego imperium. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej wielu jego działaniom, okaże się że ocena jego postaci nie jest już tak oczywista.
W bardzo złym świetle przedstawiają Solejmaniego chociażby akta irańskiego wywiadu, które kilka lat temu wyciekły do prasy. Wywiad skarżył się np. że pozostające pod wpływem Solejmaniego szyickie milicje rozstrzeliwują sunnitów, co fatalnie odbija się na wizerunku Iranu w północnym Iraku.
Wywiad krytykował także Solejmaniego za zbyt częste publiczne pokazywanie się w Iraku, co było bardzo źle odbierane w irackich kręgach patriotyczno-nacjonalistycznych – i tak już wrogo nastawionych do Iranu. Po latach okazało się, że irański wywiad miał rację krytykując Solejmaniego. Od 2019 r. widać bowiem w Iraku coraz większy sprzeciw kół patriotycznych wobec dominującej pozycji Irańczyków.
Przy amerykańskim nalocie z 4 stycznia 2020 r. zbyt rzadko mówi się także o drugiej ważnej postaci, która zginęła tego dnia – o Abu Mahdim Muhandisie, bardzo ważnej postaci z perspektywy irańskich wpływów w Iraku.
Muhandis, jako bojownik Brygady Badr, walczył po stronie Iranu w wojnie z Irakiem. Po 2003 r. powrócił do Bagdadu, gdzie założył Kata’ib Hezbollah i zaczął walczyć z siłami koalicji. W 2014 r. został natomiast wiceszefem Sił Mobilizacji Ludowej (PMU), organizacji skupiającej wszystkie irackie milicje walczące z Kalifatem.
Muhandis teoretycznie był tylko wiceszefem PMU, ale de facto to on rozdawał tutaj karty, a szef PMU Falih Fayyad był zepchnięty na boczny tor. Solejmani często odwiedzał Irak, ale na co dzień opiekę nad stronnictwem pro-irańskim sprawował tutaj właśnie Muhandis. To nie był przypadek, że Muhandis był 3 stycznia 2020 r. w jednym samochodzie z Solejmanim. Muhandis był bowiem obecny na większości spotkań jakie Solejmani odbywał z Irakijczykami.
Moim zdaniem, problemy z koordynacją działań pro-irańskich milicji w Iraku, jakie powstały po śmierci Solejmaniego, były efektem nie tyle braku Solejmaniego, co braku Muhandisa. Jednak to już zupełnie inna historia, którą z pewnością kiedyś Wam opowiem. ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
_______________
Info wrzucam na:
- stronę Facebook Puls Lewantu
Twittera
stronę internetową
- #lagunacontent
_______________
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem . Przypominam też, że mam też Patronite - dla Patronów przygotowuję cotygodniowe przeglądy prasy, sesje Q&A, wczesny dostęp do artykułów i inne fajne rzeczy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
faab8e20-11cb-4612-9026-75f39e0f4256
823ca0c0-c21d-4678-a7d8-15d2ed32a430

Zaloguj się aby komentować

Czy Iran rozwiązuje policję obyczajową?
Dzisiaj różne zachodnie media podały informację, że Iran – po blisko 3 miesiącach protestów – rozwiązuje policję obyczajową. Jednak czy, aby na pewno? Sprawdźmy.
Źródłem, na które powołują się zachodnie media jest konferencja prasowa prokuratora generalnego Iranu, Mohammada Montazeriego. Mianowicie, podczas konferencji, jeden z dziennikarzy zadał Montazeriemu pytanie: Dlaczego na ulicach nie widać patroli policji obyczajowej? (tutaj ważny jest kontekst – w związku z protestami od września policja obyczajowa nie prowadzi patroli).
Montazeri odpowiedział, że policja obyczajowa nie ma nic wspólnego z sądownictwem i że decyzja o zaprzestaniu patroli została podjęta przez tę samą instytucję, która założyła policję obyczajową. Montazeriemu chodziło więc zwyczajnie o to, że policja obyczajowa podlega nie pod sądownictwo, lecz ministerstwo spraw wewnętrznych i to tam powinny być kierowane pytania dotyczące braku patroli
Na podstawie tych kilku zdań Montazeriego zachodnie media zaczęły publikować artykuły o zniesieniu policji obyczajowej w Iranie. Mimo, że prokurator generalny nic takiego nie powiedział, a jego słowa zostały wyrwane z kontekstu.
Artykułów o zniesieniu policji obyczajowej zrobiło się tak dużo, że nawet irańskie media podjęły interwencję i zaczęły dementować „zachodnie artykuły”.
Także ostateczny werdykt jest taki. Zachodnia prasa, po raz kolejny w przeciągu kilku tygodni, podała dalej fejka – kilka tygodni temu był fejk o 15 tysiącach wyroków śmierci dla protestujących. Bywa, ale wypadałoby to teraz sprostować i bardziej uważać następnym razem.
Mimo, że słowa Montazeriego zostały wypaczone, to warto zwrócić jednak uwagę, że władze Iranu zastanawiają się co zrobić ze sprawą hidżabu. Od września na ulicach nie ma patroli policji obyczajowej, a w ostatnich tygodniach władze pozwalałby kobietom brać udział w państwowych uroczystościach bez odpowiedniego zakrycia włosów.
Kilka dni temu wspomniany Montazeri zapowiedział że parlament i sądownictwo zastanawia się nad ewentualną zmianą przepisów dotyczących hidżabu. Prezydent Raisi stwierdził jednak, że przepisy dotyczące hidżabu mają oparcie w konstytucji. Raisi dodał razu, że „są sposoby na bardziej elastyczne interpretowanie konstytucji”, co może być zapowiedzią nie tyle zmiany przepisów co po prostu luźniejszego ich interpretowania. Taka luźna interpretacja istniała chociażby w czasach prezydentury Hassana Rowhaniego (2013-2021), który krytykował działalność policji moralności (gdy szło o egzekwowanie hidżabu) stwierdzając: „nie można zmusić ludzi, grożąc im biczem, żeby poszli do nieba”.
W skrócie. Patroli policji obyczajowej nie ma od września. Władze zastanawiają się jednak nad zmianą przepisów albo zmianą sposobu ich interpretowania – imho raczej będzie to ta druga opcja. A już za kilka dni na kanale Rafała Otoki-Frąckiewicza nasza długa rozmowa o Iranie, zapraszam.
6c0a9959-d147-4ed6-b7e3-a867a569f69c

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Katar podpisuje z Chinami umowę na dostawy LNG na najbliższe 27 lat
Mimo Mundialu, Katarczycy nie próżnują. Kilka dni temu podpisali umowę z Chińczykami na dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) do Chin na najbliższe 27 lat (tak, aż na 27 lat) To spory problem dla Berlina, który liczył że katarskie LNG popłynie do Niemiec.
QatarEnergy poinformowało o podpisaniu kontraktu z chińskim Sinopec. Zgodnie z umową, przez najbliższe 27 lat, Katar będzie dostarczał co roku Sinopec 4 mln ton LNG. Łącznie daje to zatem 108 mln ton. To jeden z największych kontaktów na dostawy LNG w historii. Warty aż 60 mld $.
Katar jest największym na świecie eksporterem LNG. Około 78% katarskiego LNG trafia na rynki azjatyckie. Jednocześnie Katar stale zwiększa swoje możliwości produkcyjne. Obecnie w ciągu roku Katar produkuje 77 mln ton LNG, ale do 2027 r. ma to być już 126 mln ton!
Szukając alternatywy dla rosyjskiego gazu, także Niemcy zainteresowali się współpracą z Katarem. Rozmowy na linii Doha-Berlin okazały się jednak bardzo trudne. Katarczykom zależało na podpisaniu długoterminowej umowy (tak jak z Chińczykami). Jednak Niemcy byli sceptyczni.
Według niemieckiego dziennika gospodarczego Handelsblatt, Berlin proponował Katarczykom tylko umowę na 5 lat. Dlaczego na taki krótki okres? Bo Niemcy planują odejście od paliw kopalnych.
W efekcie, mimo wizyty w Katarze Roberta Habecka (minister gospodarki), a nawet samego kanclerza Scholza, ostatecznie rozmowy między Dohą a Berlinem nie wyszły poza przyjacielskie deklaracje współpracy. Podpisana właśnie umowa z Chińczykami, utrudnia rozmowy Niemców z Katarem.
Negocjacje utrudniają też komentarze niemieckich polityków dotyczące mundialu. W październiku szefowa MSW, Nancy Faeser, skrytykowała Katar za łamanie praw człowieka. Katarczycy wezwali niemieckiego ambasadora, a sama Faeser broniła się, że błędnie zinterpretowano jej słowa.
_______________
Info wrzucam na:
- stronę Facebook Puls Lewantu
- Twittera
- stronę internetową
- #lagunacontent
_______________
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem. Przypominam też, że mam też Patronite - dla Patronów przygotowuję cotygodniowe przeglądy prasy, sesje Q&A, wczesny dostęp do artykułów i inne fajne rzeczy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
c53d9b45-c32e-4ce9-9106-409051994628

Zaloguj się aby komentować

Katar i gra o dominację na Bliskim Wschodzie
Katar jest jednym z najmniejszych, a jednocześnie najbogatszych państw na świecie. Dzięki ogromnemu bogactwu, Al Jazeerze i sprawnej dyplomacji, Katar jest jednym z najważniejszych graczy na Bliskim Wschodzie i liderem gdy idzie o wykorzystanie soft power. Katar to regionalny unikat utrzymujący dobre relacje nie tylko z USA, ale także Iranem. Asertywna polityka zagraniczna Kataru jest jednak stałym źródłem napięć z potężnymi sąsiadami – Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Już w niedzielę na katarskich stadionach rozpoczną się piłkarskie Mistrzostwa Świata. Dzisiaj zapraszam na małe tournée po katarskiej polityce zagranicznej i roli Kataru w bliskowschodniej układance.
Tekst tradycyjnie dostępy także na Blogu.
Gazowy potentat
W przeciwieństwie do reszty swoich sąsiadów, Katar nie opiera swojej potęgi na eksporcie ropy naftowej, lecz na eksporcie gazu. Katar dysponuje trzecimi największymi na świecie zasobami gazu ziemnego oraz jest największym na świecie eksporterem skroplonego gazu ziemnego (LNG).
Pierwsze złoża gazu w Katarze odkryto w 1971 r. – w tym samym roku kraj uzyskał niepodległość od Wielkiej Brytanii. Jednak dopiero w połowie lat 80. podjęto decyzję o rozpoczęciu wydobycia gazu. „Ojcem” katarskiego sektora gazowego został ówczesny następca tronu, książę Hamad.
Książę Hamad miał bardzo postępowe poglądy i postulował przeprowadzenie gruntownych reform w kraju. Na drodze stał mu jednak jego ojciec, a jednocześnie władca Kataru – emir Chalifa.
Gdy w lipcu 1995 r. jego ojciec wyjechał do Szwajcarii, Hamad postanowił działać. W bezkrwawym puczu Hamad pozbawił ojca władzy i ogłosił się nowymi emirem Kataru. W ten sposób rozpoczynała się nowa epoka w historii Kataru, epoka polityczno-gospodarczej rewolucji.
Hamad postawił na intensyfikację wydobycia gazu i produkcję LNG. To był strzał w „10”. PKB Kataru wzrosło z 8 mld dolarów w 1995 r. do 115 mld dolarów w 2008 r. i do 175 mld dolarów w 2019 r. Uzyskane w ten sposób pieniądze emir przeznaczył na szybką modernizację kraju.
Czas na reformy
Hamad, nazywany czasami „Młodym Turkiem” (ze względu na swoje postępowe poglądy), wzmocnił Katar na wielu płaszczyznach. Dokonał liberalizacji życia społecznego i politycznego. W 1999 r., Katar, jako druga (po Omanie) arabska monarchia z Zatoki Perskiej, przyznał prawa wyborcze kobietom.
W tym samym roku, odbyły się pierwsze w historii wolne wybory – do rady miejskiej w Dosze (stolica). W 2004 r. – w drodze referendum – przyjęto zaś pierwszą w historii kraju konstytucję, która – jak na arabskie standardy – gwarantuje szereg praw i wolności obywatelskich.
Przeprowadzono także szeroką reformę edukacyjną, zwiększając liczbę szkół i ułatwiając dostęp – w szczególności kobietom – do wyższego wykształcenia. Twarzą reformy edukacji została żona emira Hamada, Moza bint Naser.
W ten sposób współczynnik aktywności zawodowej wśród kobiet w Katarze wzrósł do 57%, co stanowi najlepszy wynik w całym świecie arabskim.
Reformy Hamada były tym łatwiejsze w realizacji, że Katarczycy o ile – tak jak Saudyjczycy – są wahhabitami, to jednak ich światopogląd jest bardziej liberalny. Nie bez powodu o katarskim wahhabizmie mówi się „wahhabizm morza”, a o saudyjskim – „wahhabizm pustyni”.
Mimo wielu reform, rządy Hamada nie przyniosły jednak całkowitej liberalizacji życia politycznego, a władza emira nadal jest niemal nieograniczona. Cześć reform była fasadowa i miała na celu nie rzeczywistą „demokratyzację kraju”, lecz tylko wywołanie takiego złudzenia.
„Demokratyczne” reformy de facto obdzierały plemiona z resztek dawnej autonomii i zwiększały władzę emira. Pozbawiając plemiona starych przywilejów, w zamian tworzono, teoretycznie, demokratyczne instytucje, którym jednak powierzono mniejszą władzę niż dotychczasowym instytucjom plemiennym.
Autorytarne rządy emira są jednak akceptowane ze względu na powszechny dobrobyt. Tylko ok. 11% mieszkańców Kataru posiada katarskie obywatelstwo (ok. 330 tys.). Osoby te opływają w luksusie, otrzymując ogromne wsparcie finansowe od państwa.
Soft power to przyszłość
Katar jest zbyt słabym militarnie krajem, aby wpływać na sytuację w regionie przy pomocy środków militarnych. Karabiny to jednak przeżytek. Teraz światem można sterować przy pomocy mass mediów. W 1996 r. Hamad założył Al Jazeerę, która stała się perła katarskiego „soft power”.
Al Jazeera jest obecnie jedną z największych stacji telewizyjnych w świecie arabskim, a dzięki internetowi i nadawaniu w kilku językach, dociera do ludzi we wszystkich zakątkach świata. To silny oręż w polityce zagranicznej Kataru, co widać było zwłaszcza podczas arabskiej wiosny (2010/2011), gdy relacje Al Jazeery z Egiptu odegrały duża rolę w upadku władzy prezydenta Hosniego Mubaraka.
Kolejnym ważnym narzędziem katarskiego soft power jest bardzo sprawna dyplomacja, która specjalizuje się w regionalnych mediacjach. To właśnie Katar odegrał kluczową rolę przy uniknięciu wybuchu wojny domowej w Libanie w 2008 r. czy przy negocjacjach USA-Talibowie, które zakończyły się oficjalnie wycofaniem USA z Afganistanu.
Katar jest także przystanią, w której mogą schronić się rożni uchodźcy polityczni z krajów arabskich – np. Jusuf al-Kardawi (1926-2022), Egipcjanin, który jest uważany za jednego z ideologów Bractwa Muzułmańskiego, nie tylko otrzymał schronienie w Katarze, ale także przez wiele lat prowadził na antenie Al Jazeery własny program telewizyjny.
Między Saudami a Iranem, czyli relacje Kataru z sąsiadami
Po objęciu władzy w 1995 r. przez Hamada, Katar zaczął prowadzić bardzo asertywną i multipolarną politykę zagraniczną. Katar jest regionalnym unikatem, który posiada dobre relacje zarówno z Iranem, jak i z USA.
W 2009 r. CENTCOM (dowództwo armii USA na Bliskim Wschodzie) przekształciło bazę lotniczą Al Udeid w Katarze w swoją kwaterę polową. Obecnie jest to największa baza wojskowa USA w regionie, a na jej terenie stacjonuje ok. 10.000 żołnierzy.
Nie przeszkadza to Katarczykom utrzymywać dobrych relacji także z Iranem. Katar i Iran są współwłaścicielami największego pola gazowego na świecie (North Dome/South Pars). Katar stroni od krytykowania polityki zagranicznej Teheranu, emir Kataru regularnie odwiedza Katar, a katarscy dyplomaci wielokrotnie wykonywali przyjazne gesty w kierunku Iranu np. szef katarskiego MSZ-u złożył kondolencje Irańczykom po zabiciu gen. Solejmaniego przez Amerykanów w 2020 r.
Ważnym partnerem Kataru jest także Turcja, która za czasów prezydenta Erdogan ponownie zainteresowała się Zatoką Perską. Katar i Turcja to główni sponsorzy Bractwa Muzułmańskiego. W Katarze znajduje się także turecka baza wojskowa, na której terenie docelowo ma stacjonować ok. 3.000 żołnierzy.
Rosnąca rola Kataru fatalnie wpłynęła jednak na relacje małego emiratu z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które mają pretensję do Kataru o wspieranie Bractwa Muzułmańskiego (AS i ZEA uważają Bractwo za organizację terrorystyczną). Saudom i Emiratom bardzo nie podoba się także wpływ Al Jazeery na nastroje wśród mieszkańców regionu – tym bardziej że Al Jazeera nie stroni od krytyki Saudów i Emiratów.
Zmiana warty
W 2013 r. Hamad abdykował na rzecz swojego syna Tamima, który został nowym emirem. Dokładne powody takiego ruchu nie są znane. Wydaje się jednak, że na tę decyzję wpłynęło kilka czynników – głównie pogarszający się stan zdrowia Hamada oraz bardzo napięte relacje z sąsiadami.
Po protestach arabskiej wiosny relacje między Katarem a Arabią Saudyjską były bardzo złe. Szczególnie problematyczna była sprawa Egiptu. Katar poparł protestujących, Bractwo Muzułmańskie i nowego prezydenta Morsiego (powiązanego z bractwem). Saudowie stali natomiast po drugiej stronie barykady. Najpierw w 2011 r. poparli prezydenta Hosniego Mubaraka, a w 2013 r. sponsorowali pucz wojskowy, który odsunął Morskiego od władzy.
Objęcie tronu przez Tamima miało stanowić okazję do resetu relacji z Saudami. Historia potoczyła się jednak w zupełnie innym kierunku.
Kryzys katarski
W 2017 r. Arabia Saudyjska, Bahrajn, ZEA oraz Egipt rozpoczęły blokadę lądową Kataru, domagając się m.in. zamknięcia Al Jazeery, wydalenia tureckich żołnierzy, zakończenia wsparcia Kataru dla Bractwa Muzułmańskiego i ograniczenia kontaktów Kataru z Iranem.
Początkowo blokadę poparł nawet prezydent Trump, jednak wkrótce – prawdopodobnie po rozmowach ze swoimi doradcami – zmienił zdanie i wezwał do pokojowego rozwiązania konfliktu. Obecność amerykańskich wojsk na terenie bazy Al Udejd zablokowała ewentualną saudyjsko-emiracką inwazję na Katar.
Od razu po stronie Kataru opowiedziały się także Turcja i Iran. Turecki parlament zatwierdził wysłanie wysłanie żołnierzy do Kataru, a Iran zaoferował Katarowi dostęp do swoich portów handlowych – po rozpoczęciu blokady Katar miał problem z importem części towarów, które wcześniej przechodziły przez porty AS i ZEA.
Ostatecznie blokada zakończyła się spektakularną klęską Saudów i Emiratów, pchając Katar prosto w ramiona Turcji i Iranu. Po porażce wyborczej Trumpa, w styczniu 2021 r. w saudyjskim Al Ula podpisano porozumienie, które położyło kres blokadzie. Oznaczało to ogromne zwycięstwo emira Tamima, który nie został zmuszony do żadnych ustępstw na rzecz Saudów.
Małe mocarstwo
Hamad wprowadził Katar w XXI w. Tamim kontynuuje jego dzieło. W ciągu zaledwie 30 lat, Katar przeszedł ogromne zmiany, przeobrażając się z nieistotnego gracza w małe, regionalne mocarstwo. Uzbrojony w torby wypchane dolarami, Al Jazeerę i sprawną dyplomację, Katar jest w stanie nie tylko rywalizować z Arabią Saudyjską czy Emiratami, ale także wygrywać tę rywalizację – co najlepiej pokazuje przykład kryzysu katarskiego.
Organizacja piłkarskich Mistrzostw Świata, mimo że na świecie budzi ogromne kontrowersje, to dla samego Kataru jest zwieńczeniem pewnego procesu zwiększania roli Kataru na arenie międzynarodowej, rozpoczętego w latach 90. przez Hamada.
To pierwszy wpis poświęcony Katarowi. Tym razem o Katarze i wielkiej polityce, ale za kilka dni pojawią się kolejne „odcinki” katarskiej serii. Bliżej przyjrzę się w nich m.in. powiązaniom Kataru z Bractwem Muzułmańskim oraz warunkom życia i pracy robotników, którzy wybudowali katarskie stadiony, na których za kilka dni rozegrane zostaną piłkarskie Mistrzostwa Świata.
_______________
Info wrzucam na:
- stronę Facebook Puls Lewantu
- Twittera
- stronę internetową
- #lagunacontent
_______________
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem. Przypominam też, że mam też Patronite - dla Patronów przygotowuję cotygodniowe przeglądy prasy, sesje Q&A, wczesny dostęp do artykułów i inne fajne rzeczy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#bliskiwschod #pilkanozna #katar #geopolityka #lagunacontent
e8545368-8edc-4465-a416-07bd63d6ed4f
QvintvsCornelivsCapriolvs

Dzięki za rzucenie światła na temat, dla mnie to mało znany zakątek świata.

JanPawelll

Czyli to tacy żydzi wśród arabów

fookingalien

Niby w tym krótkim tekście o Trumpie jest tylko jedno zdanie ale od razu widać, że to debil

Dobry tekst, który rzuca niezłe światło na ten zakątek i rolę Turcji.

Zaloguj się aby komentować

Tydzień na Bliskim Wschodzie, czyli trzy najważniejsze wydarzenia z zeszłego tygodnia
1. Patruszew odwiedza Teheran. Putin rozmawia z Raisim
Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, i jeden z najbliższych współpracowników Putina, odwiedził Iran. Patruszew spotkał się z prezydentem Iranu, Ibrahimem Raisim, oraz sekretarzem Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Alim Szamchanim (bardzo wpływowy człowiek).
Dokładny powód wizyty Patruszewa nie jest znany. Komunikaty strony rosyjskiej i irańskiej są bardzo enigmatyczne. Biorąc jednak pod uwagę, że podczas wizyty oba kraje były reprezentowane przez wysoko postawione osoby, należy uznać że powody dla których Patruszew pojawił się w Teheranie były b. istotne. Być może omawiano dostawy irańskiego uzbrojenia, w szczególności rakiet balistycznych.
Nic jednak nie jest przesądzone. Po wyjeździe Patruszewa, Szamchani rozmawiał z mediami i stwierdził, że Iran popiera wszystkie inicjatywy zmierzające do zawieszenia broni między Rosją a Ukrainą – sugerując w ten sposób, że Patruszew prosił Irańczyków o mediacje.
To jednak nie wszystko. Trzy dni po wizycie Patruszewa, Putin rozmawiał telefonicznie z prezydentem Raisim. Oficjalne komunikaty były znowu bardzo enigmatyczne.
"Coś" się dzieje na linii Moskwa-Teheran, ale ciężko powiedzieć co dokładnie.
2. Amerykański wywiad: Emiraty ingerują w amerykańską politykę.
Według źródeł Wall Street Journal, amerykański wywiad miał opracować raport na temat legalnych i nielegalnych sposobów, przy pomocy których Zjednoczone Emiraty Arabskie ingerują w amerykańską politykę.
Według raportu Emiraty mają wykorzystywać luki w amerykańskim prawie, a czasami nawet działać nielegalnie, aby wpłynąć na decyzje, które zapadają w Waszyngtonie. Raport miał zostać przedstawiony kluczowym amerykańskim politykom.
Jeśli źródła WSJ mówią prawdę, to mamy mały skandal polityczny. Zjednoczone Emiraty Arabskie uważane są bowiem w Waszyngtonie za ważnego arabskiego sojusznika. Oczywiście w ostatnich latach kontakty ZEA z Pekinem czy Moskwą budziły pewne obawy.
Pojawiały się także informacje na temat sponsorowania kampanii Donalda Trumpa przez ZEA. Jednak dotychczas głównie dziennikarze wysuwali oskarżenia wobec ZEA o ingerencję w krajową politykę USA. Teraz takie oskarżenia padają natomiast ze strony amerykańskiego wywiadu.
3. Zamach bombowy w Turcji
W niedzielę w Stambule miał miejsce zamach bombowy. W wyniku wybuchu zginęło 6 osób, a kolejne 81 zostało rannych. Dzisiaj policja aresztowała Ahlam al Bashir, Syryjkę, która – według Turków – ma powiązania z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).
Według władz, kobieta miała zostać przeszkolona przez PKK w Syrii. Ciężko ocenić wiarygodność tej narracji, bo tureckie władze często starają się przypisać PKK wszystkie akty terroru dokonywane w Turcji – nawet jeśli dowody na faktyczny udział Kurdów są naciągane.
To oczywiście tylko wycinek tego co wydarzyło się w minionym tygodniu na Bliskim Wschodzie. Pełny przegląd dostępny na stronie.
_______________
Info wrzucam na:
- stronę Facebook Puls Lewantu
- Twittera
- stronę internetową
- #lagunacontent
_______________
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem. Przypominam też, że mam też Patronite - dla Patronów przygotowuję cotygodniowe przeglądy prasy, sesje Q&A, wczesny dostęp do artykułów i inne fajne rzeczy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#iran #turcja #rosja #emiraty #bliskiwschod #geopolityka #lagunacontent
903c8cbf-8050-4e48-9bcc-654f1cee01b2

Zaloguj się aby komentować

Wyzwolenie Chersonia. 261 dni wojny.
Wczoraj, 11 listopada, ukraińskie wojska weszły do Chersonia. Wjeżdżające do miast ukraińskie kolumny witane były przez tłumy szczęśliwych mieszkańców, którzy ostatnie 8 miesięcy spędzili pod rosyjską okupacją. Rosjanie wycofali się za Dniepr. To jednak nie koniec wojny.
Tekst tradycyjnie dostępy także na Blogu.
Wojna na wyniszczenie
Istotne jest, aby rozumieć dlaczego Rosjanie przegrali pod Chersoniem. Przegrali nie w bezpośredniej walce, lecz z powodów logistycznych. Nie jest to żaden zarzut w kierunku Ukraińców, czy próba umniejszenia sukcesu ZSU, lecz ważna obserwacja, która jest kluczowa przy analizowaniu dalszego rozwoju sytuacji na Ukrainie.
Sprawę trzeba postawić jasno. Przyczółek chersoński był fatalnie skomunikowany z pozostałymi pozycjami rosyjskimi.
Na Dnieprze istniały tylko 3 stałe przeprawy: dwa mosty w Chersoniu (drogowy i kolejowy) oraz most na tamie w Nowej Kachówce. Dodatkowo sam przyczółek chersoński podzielony był jeszcze rzeką Ingulec.
W lipcu Ukraińcy rozpoczęli metodyczne atakowanie stałych przepraw na Dnieprze oraz na Ingulcu. W efekcie zaopatrywanie przyczółka na Chersońszczyźnie stało się dla Rosjan logistycznym koszmarem. Po kilku atakach mosty w Chersoniu zostały wyłączone z użytku, a rosyjska logistyka stała się zależna od mostu w Nowej Kachówce i tymczasowych przepraw utworzonych przez rosyjskich inżynierów – mostów pontonowych i promów.
Już pod koniec lipca zwracałem uwagę, że problemy logistyczne zmuszą Rosjan do ciężkich decyzji – wycofanie się za Dniepr lub podjęcie kolejnej próby ataku na Mikołajów i odrzucenie Ukraińców od Dniepru na tyle, aby przeprawy na rzecze znalazły się poza zasięgiem ukraińskiej artylerii – w szczególności HIMARSów, które stały się utrapieniem dla rosyjskiej logistyki.
W okolicy 20 sierpnia, Rosjanie faktycznie próbowali poszerzyć przyczółek i kolejny raz podejść pod Mikołajów i Krzywy Róg, jednak – po początkowych sukcesach – ich atak załamał się w ciągu kilku dni.
Od końca sierpnia, Rosjanie nie odnieśli już na Chersońszczyźnie żadnych większych sukcesów. Ukraińskie pozycje były zbyt silne, a rosyjskie problemy logistyczne, zaczęły sprawiać że Ukraińcy metodycznie zaczęli spychać Rosjan w kierunku Dniepru.
Jak widzimy zatem, Ukraińcy wygrali pod Chersoniem nie w bezpośredniej walce, lecz rozkładając na łopatki rosyjską logistykę. Ukraińcy odnieśli tutaj podobny sukces do tego spod Kijowa, gdzie także wygrali niszcząc rosyjską logistykę.
Kierunek południowy zabezpieczony
Odwrót Rosjan za Dniepr oznacza całkowite zabezpieczenie frontu południowego. Dopóki Rosjanie trzymali przyczółek chersoński, dopóty nie można było wykluczyć kolejnych rosyjskich prób podejścia pod Krzywy Róg, Mikołajów, czy dalej pod Odessę. Teraz już takiego zagrożenia nie ma.
Po wycofaniu się Rosjan, front południowy prawdopodobnie ustabilizuje się na linii Dniepru. Dniepr jest szeroką i trudną do forsowania rzeką. Osobiście nie spodziewam się, żeby Ukraińcy czy Rosjanie próbowali przekroczyć rzekę – poza małymi grupami dywersantów.
Niestety, to prawdopodobnie nie koniec ciężkich czasów dla mieszkańców Chersonia. Chersoń, który i tak został już rozgrabiony przez Rosjan podczas okupacji i odwrotu, zostanie teraz miastem frontowym. W kolejnych tygodniach można spodziewać się intensywnych rosyjskich ataków na Chersoń – przy użyciu artylerii i dronów. Gen. Surowikin (głównodowodzący rosyjskich sił na Ukrainie) zrobi wszystko, żeby normalne życie nie wróciło do miasta.
Skuteczny odwrót?
Już połowie października, gen. Surowikin, który został wówczas mianowany głównodowodzącym rosyjskich sił inwazyjnych, twierdził że sytuacja na Chersońszczyźnie jest trudna i nie wykluczał „ciężkich decyzji”. Na przełomie października i listopada zaczęły pojawiać się raporty sugerujące, że Rosjanie faktycznie podjęli tę „ciężką decyzję” – rosyjski sprzęt wojskowy miał być wycofywany za Dniepr, a Chersoń miał być systematycznie grabiony przez rosyjskich żołnierzy.
W środę, 9 listopada, Rosjanie publicznie ogłosili odwrót z Chersońszczyzny. W rosyjskiej telewizji pokazano nagranie z narady ministra obrony Siergieja Szojgu i gen. Surowikina. Surowikin przekonywał, że dalsze zaopatrywanie przyczółka chersońskiego jest niemożliwe i że rosyjskie wojska powinny być ewakuowane. Szojgu wyraził na to zgodę.
Następnego dnia, 10 listopada, Ukraińcy rozpoczęli rajd w głąb linii frontu, próbując rozbić wycofujące się siły rosyjskie. ZSU nie było jednak w stanie dopaść rosyjskiej ariergardy (straż tylna). Kolejne miejscowości, do których wkraczali Ukraińcy były już wolne od rosyjskich wojsk, a Ukraińcy musieli skupić się już tylko na rozminowywaniu terenu – Rosjanie zostawili za sobą dużo min, lecz najczęściej położonych w dość niechlujny sposób.
Nagrania i zdjęcia z wyzwolonych terenów sugerują, że Rosjanie przeprowadzili odwrót w bardzo zorganizowany sposób, zostawiając za sobą bardzo małe ilości sprzętu. Podobnie wygląda sytuacja z ludźmi – przytłaczająca większość rosyjskich żołnierzy była w stanie ewakuować się na drugi brzeg Dniepru. Co prawda pojawiają się raporty o Rosjanach, który zostali po „ukraińskiej stronie”, jednak dowodów na takie sytuacje jest na tyle mało, że trzeba to traktować raczej w charakterze ciekawostki niż szerszego zjawiska.
Na ten moment wygląda na to, że gdy 9 listopada rosyjska telewizja informowała o ewakuacji przyczółka chersońskiego, to zdecydowana większość rosyjskich wojsk i sprzętu znajdowała się już na „bezpiecznym brzegu”.
Świadomie piszę „na ten moment”, bo 10 listopada Ukraińcy prowadzili zmasowany ostrzał przepraw w okolicy Nowej Kachówki. Być może udało im się tam zadać jakieś większe straty wycofującym się Rosjanom, jednak na ten moment tego nie wiemy – ukraińskie wojska nie dotarły jeszcze do tamy nowokachowskiej.
Polityczna katastrofa
Nawet jeśli ewakuacja przyczółka chersońskiego zakończyła się – z perspektywy wojskowej – pełnym sukcesem Rosjan, to implikacje polityczne decyzji o odwrocie spod Chersonia ciężko przecenić.
Zaledwie 30 września, Putin podpisał dekret o włączeniu 4 ukraińskich obwodów (w tym obwodu chersońskiego) do Rosji. Jak głosiły rosyjskie propagandowe billboardy, Rosja miała w Chersoniu zostać „na zawsze”. Aktowi aneksji towarzyszyły także spekulacje, że – w celu obrony Chersonia – Putin może zdecydować się na użycie broni nuklearnej.
Ostatecznie jednak nuklearne groźby nie zostały zrealizowane, a Rosjanie zwyczajnie opuścili Chersoń. To powoduje ogromne problemy polityczne i to na wielu poziomach.
Przede wszystkim Ukraina pokazała, że dzięki dostawom zachodniego sprzętu jest w stanie odbijać utracone terytorium. Co prawda już we wrześniu, pod Charkowem, Ukraińcy odbili znaczne połacie terenu, jednak zwycięstwo pod Chersoniem jest lepszym dowodem na skuteczność zachodnich dostaw. Kluczową rolę w rozłożeniu na łopatki rosyjskiej logistyki pod Chersoniem odegrały bowiem amerykańskie wyrzutnie HIMARS, dzięki którym Ukraińcy byli w stanie zniszczyć przeprawy na Dnieprze.
Ukraiński sukces pod Chersoniem zachęca zatem zachodnich partnerów do utrzymania obecnej skali dostawy uzbrojenia dla Kijowa – albo nawet do ich zwiększenia! Następuje to w kluczowym momencie, gdy na Zachodzie odczuć można było pewne zmęczenie wojną, a część zachodnich analityków zaczęła lobbować za zmuszeniem Ukraińców do negocjacji z Rosją.
Odwrót z Chersonia prowadzi także do dużych problemów w samej Rosji, radykalizując tzw. partię wojny, która twierdzi że Rosja nie wykorzystuje na Ukrainie całego swojego potencjału i daje się raz po raz upokarzać. Z perspektywy partii wojny, odwrót z Chersonia to zdrada Rosji, a wina leży po stronie naczelnego dowództwa i Putina.
Po Chersoniu
Przed odwrotem z przyczółka chersońskiego, Rosjanie posiadali tam ok. 20.000 żołnierzy. Większość tych żołnierzy trafi teraz prawdopodobnie na Zaporoże, gdzie znajduje się szeroki, stepowy front, który ciężko w pełni obsadzić. Żołnierze ci zostaną przeznaczeni do wznoszenia umocnień polowych i przygotowywania się na ukraińskie uderzenie – od kilku miesięcy mówi się o ukraińskiej ofensywnie na Melitopol lub Mariupol.
Prawdopodobnie jakaś cześć żołnierzy, którzy dotychczas walczyli pod Chersoniem zostanie przeznaczona do operacji w okolicach Wuhłedaru, pod Donieckiem, gdzie Rosjanie próbują poszerzyć korytarz lądowy Krym-Donbas. Zabezpieczenie tego terenu ma kluczowe znaczenie dla rosyjskiej logistyki. Po wyłączeniu mostu krymskiego z użycia, Krym jest zaopatrywany głównie transportem lądowym – to jednak tylko tymczasowe rozwiązanie, które generuje duże koszty.
Rosjanie już kilka miesięcy temu uchwycili linię kolejową łączącą Krym z rosyjskim Taganrogiem (miasto położone pod Rostowem). Jednak na niektórych odcinkach linia frontu przebiega zaledwie 10 km od linii kolejowej, co uniemożliwia regularne kursowanie pociągów. Od kilku tygodni Rosjanie próbują odepchnąć Ukraińców do linii kolejowej (okolice Wuhłedaru), jednak – póki co – bez większych sukcesów.
Wycofanie jednostek z Chersonia prawdopodobnie ułatwi także Rosjanom szkolenie niedawno zmobilizowanych rekrutów. Rosjanie narzekali bowiem, że większość jednostek na których bazie można by prowadzić rozwinięcie mobilizacyjne jest zaangażowana w ciężkie walki pod Chersoniem czy w Donbasie.
Trzeba jednak pamiętać, że koniec przyczółka chersońskiego uwalnia nie tylko duże siły rosyjskie, ale także ukraińskie. Szacuje się, że dotychczas na tym odcinku zaangażowanych mogło być nawet 30-35 tysięcy żołnierzy ZSU. Jest to bardzo duże zgrupowanie, które może zostać z powodzeniem wykorzystane np. do nacisku na Rosjan na Zaporożu.
Do wiosny
Osobiście uważam, że gen. Surowikin będzie skupiał się głównie na stabilizacji obecnej linii frontu – jednocześnie próbując zabezpieczyć linię kolejową Krym-Taganrog. Rosyjskie siły zdają się obecnie niezdolne do przeprowadzenia większych operacji ofensywnych na Ukrainie. Taki stan rzeczy potrwa z pewnością do końca roku, a być może nawet do wiosny. Na ten moment mobilizacja nie przynosi rezultatów na jakie liczył Kreml – co prawda dodatkowymi rekrutami załatano większość dziur na frontach*, jednak mobilizacja nie przełożyła się na zwiększenie zdolności ofensywnych rosyjskiej armii.
*mobilizacja nigdy nie była rozwiązaniem problemów, które dotykały Rosjan pod Chersoniem, bo tutaj Rosja nie cierpiała z powodu zbyt małej liczby żołnierzy, a z powodu problemów logistycznych
Pewnikiem jest natomiast intensyfikacja rosyjskich ataków na obiekty infrastruktury cywilnej, w szczególności na elektrownie. Chodzi o pozbawienie Ukraińców prądu zimą i zwiększenie strat ukraińskiej gospodarki. Rosyjskie dowództwo, w szczególności gen. Surowikin, zdają się uważać że systematyczne niszczenie ukraińskiej gospodarki zmusi Zachód do poszukiwań rozwiązania pokojowego.
Według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w 2023 r. Ukraina będzie potrzebowała ok. 3-4 mld dolarów miesięcznie na finansowanie działalności państwa. Łącznie daje to kwotę ok. 36-48 mld dolarów. Ukraińska gospodarka ma w 2022 r. skurczyć się o 35%, a inflacja ma wynieść na koniec roku ok. 40%.
W 2022 r. Ukrainie udało się uzyskać zapewnienia od zachodnich partnerów o wsparciu finansowym na poziomie 35 mld dolarów* – jednak tylko część z tych zapowiedzi została zrealizowana. Najbardziej ślamazarna jest pomocy ze strony UE. Amerykańska sekretarz skarbu, Janet Yellen, jeszcze w październiku apelowała do UE o zwiększenie pomocy finansowej – wskazując, że mimo obietnic o przekazaniu 11 mld euro, ostatecznie UE przekazała tylko 3 mld euro.
W odpowiedzi na apele Yellen, Ursula von der Leyen obiecała że w 2023 r. pomoc finansowa UE wyniesie ok. 18 mld euro – ciężko jednak wierzyć w te zapowiedzi, gdy UE nadal nie zrealizowała nawet połowy planu pomocowego na 2022 r.
*tylko pomoc finansowa – zatem z wyłączeniem dostaw uzbrojenia i pomocy humanitarnej
Do pęknięcia
Mimo porażek i braku realizacji swoich strategicznych celów, Rosjanie zdają się zdeterminowani do kontynuowania inwazji na Ukrainie. Osobiście nie wierzę, że po porażce pod Chersoniem, nastąpi jakaś refleksja na Kremlu i Putin zdecyduje się prosić o pokój. Rosjanie zdają się liczyć, że ostatecznie systematycznie niszcząc ukraińską gospodarkę i generując coraz większe potrzeby zagranicznego finansowania po stronie Kijowa, zmuszą Zachód do poszukiwania rozwiązania pokojowego, które pozwoli Rosji na realizację chociaż części swoich celów na Ukrainie.
Jednak takie podejście może okazać się złudne. Rosyjska gospodarka także ponosi straty – związane z zachodnimi sankcjami. Ponadto przedłużająca się wojna może doprowadzić do wrzenia w samej Rosji. Dodatkowo sytuacja międzynarodowa także nie sprzyja Rosji. Spójrzmy chociażby na zeszłotygodniowe wybory w USA.
Wybory do Kongresu USA, które miały zakończyć się pewnym zwycięstwem Republikanów i utorować Trumpowi powrót do Białego Domu, okazały się o niewypałem. Republikanie – mimo zwiększenia stanu posiadania w Senacie – nie zdobędą tam większości. Być może uda im się – na otarcie łez – zdobyć większość w Izbie Reprezentantów, ale nie jest to jeszcze przesądzone. Słabemu wynikowi Republikanów towarzyszy także narastająca rywalizacja między Trumpem a Ronem DeSantisem, gubernatorem Florydy, który może chcieć wystartować w nadchodzących wyborach prezydenckich.
Niewypałem, póki co, okazuje się także rosyjski szantaż energetyczny – tegoroczna zima w Europie zapowiada się na rekordowo ciepłą, a Chiny nie wycofują się z polityki zero covid (tym samym mają mniejsze zapotrzebowanie na energię niż zwykle).
Od lutego wszystko idzie Rosjanom nie po ich myśli – i to zarówno na ukraińskich polach bitew, jak i na arenie międzynarodowej.
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem.
9485c66b-892c-4b06-8129-b0e660fe3884
TenTypTakMa

@bochen tam nie ma wodociągu, tam swój bieg zaczyna kanał krymski. Po 2014 został zasypany przez UA. Po zdobyciu Chersonia orki go odkopały.

bochen

@TenTypTakMa a rozumiem, dopiero spojrzałem na zdjęciesatelitarne. więc pewno dalej trudno będzie to zasypać bez zdobycia drugiego brzegu

janlaguna

@bochen raczej nie, bo przy okazji można uszkodzić zbiornik kachowski i wywołać katastrofę ekologiczną. Poza tym, tak jak kolega, wskazał wyżej, kanał jest po stronie rosyjskiej, więc odwrót Rosjan z Chersonia niewiele zmienia

Zaloguj się aby komentować

Arabia Saudyjska tnie wydobycie, kwestionując sojusz z USA
Napisałem kolejny scenariusz dla Good Times Bad Times, tym razem o cięciach wydobycia przez OPEC+, zacieśnianiu współpracy przez Saudów z Moskwą i Pekinem oraz przyszłości sojuszu USA-Arabia Saudyjska. Zachęcam do obejrzenia. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://www.youtube.com/watch?v=mJTXXk8rhF8
#bliskiwschod #arabiasaudyjska #rosja #chiny #geopolityka #lagunacontent
serwer

Kiedy zdobywasz puchar dla największego scalacza NATO

002f60df-6f6d-4bd3-87d2-ccb0f60f0dc6
Pstronk

@MagicznyKrzysztof

Każdego dnia bliżej zwycięstwa xD

A jakie postępy poczyniła Rosja przez ostatnie prawie pół roku?

N331

@janlaguna ile dostajesz hajsu za scenariusz?

Zaloguj się aby komentować

Wybory w Izraelu. Piąty odcinek politycznej karuzeli
Jutro wybory parlamentarne w Izraelu. Piąte wybory w ciągu ostatnich trzech i pół roku. Sondaże sugerują, że prawicowy blok, skupiony wokół Binjamina Netanjahu, ma przewagę. Jednak nawet jeśli Netanjahu wygra, to nie może być pewien czy uda mu się utworzyć rząd.
Tekst tradycyjnie dostępy także na Blogu.
Izraelski kryzys polityczny rozpoczął się w 2018 r., gdy Avigdor Lieberman (koalicjant Netanjahu i ówczesny minister obrony) podał się do dymisji. Był to gest sprzeciwu wobec decyzji Netanjahu o zawieszeniu broni z Hamasem. Lieberman był za kontynuowaniem walki.
Tak Izrael wpadł w niekończącą się karuzelę wyborczą. W latach 2019-2021 przeprowadzono aż cztery rundy wyborów parlamentarnych. Wszystkie z nich zakończyły się zwycięstwem Netanjahu, ale za każdym razem popularny „Bibi” miał ogromny problem z utworzeniem rządu większościowego.
Ostatnie wybory, przeprowadzone w marcu 2021 r., także zakończyły się zwycięstwem Bibiego, jednak to nie on utworzył rząd. Szeroka koalicja anty-Netanjahu skupiona wokół Naftaliego Bennetta i Jaira Lapida przejęła władzę. Koalicja ta była mocno egzotyczna. W jej skład weszli zarówno nacjonaliści, centrowcy, lewicowcy, a nawet arabscy posłowie (po raz pierwszy w historii Izraela).
Przez wewnętrzne konflikty w rządzie i intrygi Netanjahu, ta egzotyczna koalicja rozpadła się jednak w czerwcu 2022 r. Bennett ogłosił wycofanie się z polityki, a nowym premierem został Jair Lapid.
Nadchodzące wybory w dużej mierze będą „referendum” w sprawie zaufania wyborców do Binjamina Netanajahu, który przez ostatnie lata dominował izraelską politykę. Bibi jest najdłużej urzędującym premierem w historii Izraela. Rządził bez przerwy przez 15 lat, w latach 2009-2021. Netanjahu budzi w Izraelu skrajne emocje. Nic dziwnego, były premier ma w swoim życiorysie wiele wstydliwych kart. W 2019 r. został oskarżony o korupcję i naruszenie zaufania publicznego. Proces rozpoczął się w 2020 r., jednak do tej pory nie zapadł wyrok.
Dla Netanjahu, przyszłe wybory będą nie tylko walką o fotel premiera, ale walką o jego karierę polityczną jako taką – jego przeciwnicy uważają, że jeśli ponownie obejmie stanowisko premiera, to będzie blokował proces w swojej sprawie.
Ostatnie sondaże dają przewagę prawicowemu blokowi skupionemu wokół Netanjahu. Przewaga jest jednak marginalna – blok Netanjahu może liczyć na 61 mandatów ze 120. W praktyce może to oznaczać, że mimo wygranej – po raz kolejny – Netanjahu nie uda się utworzyć rządu.
Jeśli nawet Netanjahu udałoby się utworzyć rząd, to najprawdopodobniej Bibi zostałby „politycznym zakładnikiem” ultranacjonalistów, takich jak np. Itamar Ben-Gvir (foto). Bez takich ludzi jak Ben-Gvir, Netanjahu nie ma bowiem szans na zdobycie 61 miejsc w Knesecie.
Dużo będzie zależało od frekwentacji wyborczej. Dobrze obrazuje to sytuacja kilku sojuszników obecnego premiera, Jaira Lapida: partie Merec, HaAvoda, Ra’am i Hadash-Ta’al powinny łącznie zdobyć 18 mandatów, ale wg sondaży wszystkie balansują na granicy progu wyborczego (3,25%).
Podsumowując, ciężko stwierdzić czy nadchodzące wybory przesądzą o czymkolwiek. Równie dobrze żadna strona może nie być w stanie zyskać jednoznacznej przewagi, a kryzys polityczny w Izraelu może trwać dalej.
Moim zdaniem rozstrzygnięcie tego politycznego kryzysu może wyklarować się dopiero po zakończeniu procesu sądowego Netanjahu, bo – tak jak wspomniałem – nadchodzące wybory to bardziej „referendum” w sprawie zaufania do Netanjahu niż „wybory parlamentarne”.
Przy czym trzeba podkreślić, że Izrael – mimo że przechodzi przez kryzys wewnętrzny – to nadal jest sprawnym graczem na arenie międzynarodowej. Porozumienia Abrahama podpisano jesienią 2020 r., gdy Netanjahu był jeszcze u władzy, ale kryzys w kraju już trwał. Po odsunięciu Netanjahu od władzy (2021), rząd Bennett-Lapid wywierał skutecznie wpływ na administrację Bidena w sprawie JCPOA (porozumienie nuklearne z Iranem). W minionym tygodniu rząd Lapida podpisał natomiast umowę z Libanem w sprawie wyznaczenia spornej granicy morskiej.
Oczywiście izraelska polityka zagraniczna nie jest tak skuteczna jak mogłaby być w sytuacji posiadania stabilnego rządu. Jednak warto podkreślić, że Izrael – mimo wszystko – działa sprawnie na arenie międzynarodowej.
_______________
Info wrzucam na:
- stronę Facebook Puls Lewantu
- Twittera
- stronę internetową
- #lagunacontent
_______________
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem. Przypominam też, że mam też Patronite - dla Patronów przygotowuję cotygodniowe przeglądy prasy, sesje Q&A, wczesny dostęp do artykułów i inne fajne rzeczy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
a0afa5c3-8e05-4d94-910f-ad07398577e7
janlaguna

@tptak Pomyłka, zauważyłem dopiero później, na stronie poprawiłem, ale tutaj zostało. Łączne rządził przez 15 lat, bo jeszcze w latach 90., ale bez przerwy to faktycznie było 12 lat.

Zaloguj się aby komentować

Teoria o SVBIEDzie, czyli jak ukryć bajzel w ochronie mostu krymskiego
Teoria o SVBIEDzie (zamachowiec samobójca), o ile dość interesująca, nie ma imho potwierdzenia w zniszczeniach. Zdjęcia zniszczeń sugerują, że to były ładunki wybuchowe umieszczone przy filarach, które "wyrzuciły" przęsła do góry. Pożar cystern na moście kolejowym miał charakter wtórny i był spowodowany pierwotnym wybuchem, który nastąpił przy filarach mostu drogowego.
Powodzenia w przeprowadzeniu takiego ataku przy użyciu szahida. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Warto zwrócić uwagę, że teorię o wybuchu ciężarówki grzeją głównie Rosjanie. Dlaczego? Bo łatwiej jest wytłumaczyć, że ktoś zdetonował ciężarówkę na "super hiper" chronionym moście niż, że "ktoś" umieścił ładunki na filarach. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Także jeśli było tak jak mówię, to naprawa mostu - jeśli filary nie zostały zbytnio uszkodzone (a raczej nie zostały) - powinna być stosunkowo szybka (tydzień, dwa? ale wiadomo to Rosja, także może to zająć dłużej ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Póki co można puścić ruch samochodowy na sąsiednim przęśle, które jest całe.
6d9c9f1c-b6c7-43d8-b212-654f4a045058
Franc

@qrak most kolejowy jest duzo wyżej, wspięcie się po filarze w celu podłożenia ładunków - ryzykowne, wspinający się, nawet gdyby był spidermanem, mógł zostać szybko zauważony. Jeśli ładunek został podłożony pod mostem to odpalenie zsynchronizowali idealnie z przejezdzającymi obok cysternami z paliwem.

k-w

@Franc A ten pociąg wpadł do wody?

Franc

@k-w Palił się kilka godzin na moście

Zaloguj się aby komentować

OPEC+ zmniejszy produkcję i podbije ceny ropy?
Na dzisiaj zaplanowano kolejny szczyt OPEC+ (OPEC+Rosja). Według nieoficjalnych informacji, OPEC+ ma podjąć decyzję o znacznych cięciach wydobycia ropy naftowej. Mówi się o zmniejszeniu dziennego wydobycia o nawet 1-2 mln baryłek ropy.
Tekst tradycyjnie dostępy też na stronie.
Co ważne cięcia mają nastąpić w odniesieniu do faktycznego wydobycia a nie do planów wydobywczych OPEC+. To o tyle ważne, że OPEC+ od miesięcy nie wypełnia swoich planów wydobywczych i tak np. w sierpniu dzienne wydobycie ropy przez OPEC+ było o ok. 3,6 mln baryłek niższe niż wynikało to z planów kartelu.
Dlaczego OPEC+ chce dokonać aż tak dużych cięć w wydobyciu? Przede wszystkim dla podbicia cen. Mówi się, że OPEC+ chce powrotu do cen ropy z marca, gdy baryłka kosztowała ok. 125 dolarów (obecnie to ok. 91 dolarów). Plan minimum to przebicie bariery 100 dolarów za baryłkę.
Ponadto duże znaczenie miała też decyzja krajów G7, które ogłosiły że chcą ustalić limit ceny dla rosyjskiej ropy naftowej. Kraje OPEC obawiają się, że limit ceny dla rosyjskiej ropy może być niebezpiecznym precedensem, a w następnej kolejności kraje G7 będą chciały wprowadzić limity ceny np. dla saudyjskiej czy emirackiej ropy. W geście sprzeciwu wobec decyzji G7, kraje OPEC+ zdają się zdeterminowane aby wywindować ceny ropy.
Od początku wojny na Ukrainie zwracam uwagę, że Arabia Saudyjska i inne kraje OPEC nie robią w zasadzie nic dla ograniczenia skutków ewentualnego kryzysu energetycznego w zachodniej Europie i Ameryce. Saudowie prowadza wyrafinowaną grę i kierują się tylko i wyłącznie własnym zyskiem – widać to było zwłaszcza podczas wizyty Joe Bidena w Rijadzie. MBS powiedział Bidenowi wprost, że zwiększenia wydobycia w perspektywie krótkoterminowej nie będzie - obiecał co prawda zwiększenie "możliwości produkcyjnych" o 1 mln baryłek, ale chodziło mu o "teoretyczne możliwości" a nie "faktyczne wydobycie", poza tym MBS mówił że osiągnięcie tego celu będzie rozciągnięte aż do 2027 r.
Tym bardziej śmieszne były komentarze niektórych ekspertów, którzy po lipcowej wizycie Bidena w KSA, twierdzili że wizyta ta jest jasnym dowodem na to, że USA nadal rozdaje karty w regionie.
Spór o ropę dobrze pokazuje w jakim miejscu znalazły się relacje Waszyngtonu z Arabią Saudyjską. Saudowie coraz częściej wykorzystują swoje dobre relacje z Rosją i Chinami jako środek nacisku na Amerykanów. Wykorzystując Rosję i Chiny jako lewar, Saudowie próbują uniezależnić swoją politykę zagraniczną od USA.
! W skrócie, ceny paliw w górę ( ͡° ͜ʖ ͡°)
! Zdjęcie archiwalne
_______________
Jeśli ktoś docenia moją pracę i chciałby postawić mi wirtualną kawę, to może to zrobić pod tym linkiem
edd408fd-0145-4414-8399-f019dc383e26
jansek

@lgbt

Nie jestem fanem PiS.

Z czegoś musimy opłacić zbrojenia, na które jakaś część kasy pójdzie.

Wiadomo że najlepiej by było całkowicie zmienić nasz system podatkowy, społeczeństwo i mapy mentalne ale oni wybrali dowalić marze.

jbc_wszystko

@jansek problem w tym że na te zbrojenia pewnie to nie pójdzie. Tak jak kasa na modernizację energetyki i sieci energetycznej z certyfikatów CO2 też nie poszła.

janlaguna

@twisterro nie wiem jaki miałoby to wpływ, ale kilka miesięcy temu toczyły się faktycznie negocjacje z Wenezuelą, ale ostatecznie temat upadł

Zaloguj się aby komentować

Powoli ogarniam co i jak tutaj działa. Własna społeczność już założona. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zachęcam do dołączania, bo - jak wiadomo - w kupie siła. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
https://www.hejto.pl/spolecznosc/lagunacontent-puls-lewantu
cbab9586-1236-4844-9e02-86c51b81d7ac
janusz_p0lak

@Grievous no nwm, trochę nazi :<

Grievous

@janusz_p0lak załóż szybko

janusz_p0lak

@Grievous a potem zmienię nazwę na 'polska wspiera Ukrainę' xD

Zaloguj się aby komentować