Pracowałem na busie po Polsce, później EU, później ciężarowy na kraju - możecie nie wierzyć, ale swego czasu takie praktyki to była norma.
Na busach właściciele zaczęli zakładać sondy żeby mieć na bieżąco jakie spalanie jest w autach i żeby pilnować jebanych złodziei.
Ale wiadomo - wolna amerykanka jest na ciężarowych, tam przecież nikt nie zauważy 10-20 litrów na całym baku. Gdy pracowałem w Schenkerze "przeszkolono" mnie jak mam tankować i jak się dogadać na stacji żeby wyjść na swoje. Był niezły ból dupy jak się okazało że nie za bardzo chce mi się w to bawić i akurat jak ja przyszedłem spalanie z 24 litrów spadło w przeciągu miesiąca do 19-21. Chłopaki niezadowoleni, bo wszyscy jeździli tymi samymi Manami xD
Schenker to w ogóle była niezła patola, w jednej firmie z 10 podwykonawców i właścicieli firm transportowych, każdy miał swoje za uszami i generalnie po niecałych 3 miesiącach rzuciłem tą pracą. Zarabiałem wtedy (a to był bodajże 2018 rok) 3400 na rękę + bonus za brak chorobowego jakieś 300zł
Jeśli byłeś chory choć jeden dzień - chuja z premii, więc oczywiście wszyscy jeździli chorzy.
Ekipa fajna, ale mentalnie w latach 90 - prywaciarza można okradać i chuj. Przyznaję, że nasz szefu rzeczywiście był kawałem chuja, nie bez powodu odszedłem tak szybko, ale też doszło do mnie jak mało jest "rzetelnych" kierowców i sam mogę grać tą kartą, choć nie miałem wtedy doświadczenia. Opłaciło się bo szybko znalazłem drugą robotę, ale musiałem być jak najszybciej za kółkiem.
Pech chciał że szef na początku powiedział że przez miesiąc będę mieć 3400 na rękę, a później 3800. Drugiego miesiąca moja pensja się nie zmieniła, na pasku to samo, jego retoryka w jego mniemaniu logiczna - obiecywał mi 3800 i dostałbym je, ale nie było mnie jeden dzień (bo miałem wypadek w pracy xD) więc -300zł i -100zł za brak rozliczenia palet (trzeba było się rozliczać z każdej palety, rzeczywiście byłem do tyłu ale takie rzeczy załatwiało się na bieżąco)
Jestem w gorącej wodzie company z.o.o więc powiedziałem ostro wkurwiony że proszę ja szefa mocno mnie w kręgoslupie coś boli. A skoro nie dostałem obiecanego wózka elektrycznego (palety czasem po 600-900kg) i jednocześnie nie dostałem tego co chciałem na umowie to ja chyba muszę do kręgarza.
Wkurwił się, przyznam że myślałem że wyjdzie to lepiej ale usłyszałem Ty mnie Krzakowski nie strasz bo nie takie rzeczy słyszałem.
Na pytanie czy mój kierunek jakbym jutro nie przyszedł będzie obstawiony nie miał odpowiedzi.
Od razu zacząłem szukać roboty, znalazłem w parę dni i rzuciłem papierami. Wtedy też znalazło się nagle 3800 na rękę + premia ale mi nie na tym zależało, bo wolałem spokojniejsza robotę która była wtedy właśnie za 3800zł.
W tym przydługim komentarzu chodzi mi o jedno: waha jest walutą. Jest splunięciem na chujowo szefa, jest Twoim dodatkiem do pensji i ludzie którzy lecą z baniakami serio w to wierzą. Oni nie widzą w tym złodziejstwa, oni tylko robią redystrybucję wspólnego dobra w kierunku który sami wybierają.
Mnie mieli za głupca, bo nie korzystam z systemu który sami opracowali przed laty. A ja miałem siebie za głupca że w ogóle muszę w takiej pracy siedzieć i tracić czas, jak mógłbym robić coś przyjemniejszego dla mnie, do czego zresztą ciągle uciekałem po godzinach.
Jeśli to przeczytałeś to gratuluję, o dziwo jest to wszystko prawda a ja, zamiast pracować wracam myślami do tych chwil w Schenkerze i za nic w świecie nie wróciłbym do tej pracy, aż mnie skręca w środku jak o tym myślę - więc jeśli pracujesz w kurierce, albo na ciężarowym w spedycji krótkiej, szanuję Cię w opór bo to przejebana robota.