Jak część z was zapewne pamięta, żaliłem się na tym portalu, że po czterech latach związku zostawiła mnie narzeczona; wydarzenie to całkowicie rozbiło mnie psychicznie i oczywiście wywróciło życie o 360 stopni ༼ ͡° ͜ʖ ͡° ༽
Nie miałem w związku z tym żadnego pomysłu na urlop, a wakacje w zakładzie pracy już były klepnięte, więc musiałem coś wymyślić i padło na podróż rowerową, bo w czasie wolnym coś tam lubię pojeździć, lubię też biwakować w lasach, a i kondycję mam powyżej średniej.
Wybór padł na słynną trasę Alpe Adria. Jest to najmniej wymagająca przeprawa przez Alpy między Austrią a Włochami, na śladzie byłej linii kolejowej wylano asfalt i stworzono wyjątkową trasę rowerową. Chciałem to również zrobić maksymalnie budżetowo, więc w grę wchodziły same noclegi na dziko lub campingi.
Tak się składa, że istnieje bardzo dogodne połączenie autokarowe Flixbus z Krakowa docelowo do Marsylii z przystankiem w Wenecji, więc byłem zdecydowany na tę formę dojazdu. Wsiada się do autokaru o 17:00, o 08:00 rano dnia następnego wysiada się na miejscu, człowiek oczywiście jest trochę połamany, ale da się zdrzemnąć. Koszt to niecałe 250 zł, zatem jak dla mnie cena wręcz doskonała!
Postanowiłem zatem, że z Wenecji przejadę Alpe Adria i następnie dojadę do domu, bo na tyle dni mam urlop. W ostatniej chwili dołączył do mnie dobry przyjaciel, więc aż do Wiednia jechaliśmy razem i było do kogo usta otworzyć, a to w sumie dość ważne, bo jestem człowiekiem towarzyskim.
Dziennie robiliśmy około stówy, przy średniej około 20 km/h to kilometraż w sam raz, by przy wyjeździe o 9:00 dojechać na miejsce przed 15:00, spokojnie rozbić namiot, zjeść, przeprać gacie i ogarnąć to wszystko przed zmrokiem bez pośpiechu.
Posiadam rower crossowy, do którego przytwierdzony miałem wór z dwuosobowym namiotem i cztery sakwy. Całość bagaży ważyła około 20-25 kg. Z wyposażenia: kartusze z gazem, poduszka, śpiwór, karimata, bardzo dużo jedzenia z Polski, dużo ciepłych ubrań (w Alpach już zdarzają się dni ze śniegiem), sandały, porządne buty tzw. "podejściowe", w których jechałem, książka "Samolubny gen" Dawkinsa, która mi spleśniała i muszę ją odkupić bibliotece, Sudokrem, woda i narzędzia do roweru.
Marszruta przedstawia się następująco:
Dzień -1: 7 km na dworzec Kraków Główny
-
Wenecja - okolice Bibione: nocleg na dziko przy jakiejś marinie. Aklimatyzacja, picie ekspresso za 1,2 euro i takie tam
-
okolice Bibione - Grado: piękne nadmorskie okolice, Grado leżące na lagunie tak jak Wenecja i nocleg legalnie na campingu. W Grado zaczyna się też szlak Alpe Adria
-
Grado - Gemona del Friuli: podróż już głównie po ścieżce rowerowej, przejazd przez Udine, stabilny podjazd w stronę Alp, które wyłaniają się pionowymi ścianami z równiny, robi to na mnie piorunujący widok, gdyż widzę Alpy pierwszy raz w życiu. Nocleg na campingu średniej jakości.
-
Gemona del Friuli - VIllach: zdecydowanie najpiękniejszy dzień wyprawy, widoki niesamowite, tunele, mosty nad rzeką, potężne szczyty gór. Nocleg na parszywym campingu, namiot rozbity na bagnie i w deszczu.
-
Villach - Bad Gastein: dzień z najbardziej wymagającym podjazdem do miejscowości Mallnitz. Podjazd z serpentynami jak na Giro d Italia, w zasadzie jedyny wymagający podjazd na całej trasie. Następnie wsiada się do pociągu i przejeżdża pod Wysokimi Taurami tunelem, nie ma tam przebitej drogi. Nocleg na campingu, bardzo eleganckim zresztą. Bad Gastein to bodaj najbardziej malownicza miejscowość, jaką widziałem w swoim życiu.
-
Bad Gastein - Salzburg: spokojny zjazd na drugą stronę przełęczy, słuchałem sobie podcastów cały dzień. Widoki dalej przepyszne, ale nic już nie robiło tak wielkiego wrażenia po wrażeniach dni poprzednich. Nocleg na parszywym campingu, gdzie chcieli 3 euro za WiFi (sic!). W Salzburgu kończy się defacto Alpe Adria, przez następne dni podróż będzie wiodła głównie szlakami EuroVelo
-
Salzburg - Passau: dalej jedziemy wzdłuż rzek Salzach i Inn, by w Pasawie złączyć się z Dunajem. Na campingu średniej jakości spotykamy Francuza, który będzie nam towarzyszyć przez następne 3 dni. Jedzie on do Rumunii along the Danube river
-
Pasawa - Ottensheim: swobodne toczenie się w dół Dunaju pięknym przełomem rzeki, który raz to się piętrzy raz nie. Nocleg na campingu, dość podłym ale tanim, bo około 24 euro. Zazwyczaj gdzieś koło 30 euro na dwie osoby płaciliśmy
-
Ottensheim - Pochlarn: dalej w dół Dunaju. Odbijamy w bok, by zwiedzić KL Mauthausen. Nocleg na dziko przy jakiejś opuszczonej budce tutejszego PTTKu, jest woda ze szlaucha, więc bierzemy prysznic z rury. Fajnie!
-
Pochlarn - Tulln: dalej jedziemy wzdłuż Dunaju, odbijamy na zwiedzanie gigantycznego sanktuarium w Melk. Nocleg na campingu dobrej jakości, ale też kosztownego (35 euro, pewni z powodu bliskości Wiednia)
-
Tulln-Wiedeń: tego dnia robimy tylko 35 km do Wiednia i później robię za cicerone dla kolegi i pokazuję mu w miarę możliwości Wiedeń z wysokości siodełka. Wiedeń to moje ulubione miasto, jestem w nim trzeci raz. Odstawiam kolegę na Flixbusa, a sam udaję się na nocleg do znajomych znajomej.
-
Wiedeń - krzaki nad zbiornikiem na rzece Dyja: teraz już jadę sam, a samemu się jedzie znacznie szybciej, więc robię w następnych dniach między 120-160 km z nudów. Podróż przez region Weinviertel na północ od Wiednia, a nocleg w Czechach w jakiejś opuszczonej budce nad rzeką. W nocy ktoś lub coś chodziło wokół niej i się wydzierało, tak jakby kruk krakał ale sopranem. Trochę się przestraszyłem, ale poszedłem spać dalej, bo wszystko mi jedno if I am alive or not
-
Krzaki nad zbiornikiem na rzece Dyja - obóz młodzieżowy w Lobodicach: tego dnia przejeżdżam przez urocze Brno, kręcę się trochę po centrum i robię dużo zdjęć. Następnie jadę przez morawski kras ze wszystkimi jaskiniami, rzekami i wywierzyskami. Znajduję ładną rzekę w lesie i się w niej kąpię. Na koniec rozbijam namiot pod wiatą przy wiejskim boisku na opłotkach wsi. Nikt mnie nie niepokoi, ale tego wieczoru psuje się pogoda i aż do Krakowa jadę w mniejszym lub większym deszczu.
-
obóz młodzieżowy w Lobodicach - Gorzyce: tego dnia chciałem już nocować w okolicy Pszczyny u znajomego, ale ulewny deszcz i wiatr prosto w twarz weryfikują te plany negatywnie, więc dojadę tam gdzie dojadę. Zaczynam jechać przez tereny dotknięte powodzią, w jednym miejscu rzeka Beczwa obrywa ścieżkę rowerową na wale, objazd jest po błocie, w którym uszkadzam przedni hamulec oraz kabel od dynama, więc dalej jadę bez hamulca z przodu i oświetlenia. Staram się dojechać jak najdalej przed zmrokiem, szczęśliwie dojeżdżam do Polski zaraz przed zmierzchem. Bardzo dużo siły kosztował mnie ten dzień.
-
Gorzyce - Kraków: wyjazd zaraz po świcie, by dojechać przed zmrokiem i nie kupować niepotrzebnych lampek. Od razu dostałem w twarz zapachem palonych butelek PET, więc wiedziałem, że jestem u siebie. Paskudny i deszczowy dzień
Podsumowując, jechałem 16 dni, a nie 17, przepraszam za błąd. Całość wyjazdu kosztowała mnie 1641 zł (w tym autokar i ubezpieczenie PZU). Doskonała to była przygoda, odpocząłem psychicznie, a to chciałem głównie osiągnąć. Po kilku dniach człowiek doświadcza imersji i skupia się jedynie na jeździe, jedzeniu i spaniu, no i oczywiście higienie, woda biężąca jest bardzo ważna.
Być może w przyszłości się gdzieś jeszcze wybiorę, ale wolałbym to zrobić autokarem z dwóch powodów:
-
staram się nie latać samolotami z przyczyn środowiskowych
-
podróż samolotem z rowerem wyszłaby mnie jakieś 1000-1500zł, a to bardzo dużo pieniędzy dla mnie
Jeśli moja sytuacja życiowa się nie zmieni do przyszłych wakacji, to pewnie wybiorę się do Estonii. Bardzo dużo lasów i jezior.
Pozdrawiam wszystkich, którzy dotarli aż tutaj! A poniżej kilka fotografii:
#rower #rowery #podroze #podrozojzhejto #alpy
Piękna wyprawa. Już wiem co chce zrobić jak mi się dzieciarnia trochę usamodzielni. Dzięki za inspirację. Wpis zachowuję by ukraść trasę.
@DerMirker Piękna podróż. Pozazdroszczone.
Świetna wyprawa i na pewno wspomnienie na całe życie. Będziesz miał co opowiadać. Gratuluję i zazdroszczę. 👍
@kwiecik dziękuję! Masz rację, wspomnienie pozostanie...
Ale kozak, były jakieś nieprzyjemne zdarzenia?
@smierdakow jedna przebita dętka i już w Polsce wpadłem w poślizg, gdy miałem tylko jeden sprawny hamulec, prawie wpadłem pod samochód. Na szczęście kierowca widział, że się ślizgam i wyminął mnie. Trochę się strachu najadłem.
@DerMirker o gościu, szacun za drogę i podejście do życia.
@Cinkciarz dziękuję. Staram się być pozytywny.
Szacun, coś pięknego!
podziwiam
ja po 100km na mtb to bym kołem cisnął w pierony i dalej poszedł na piechotę
albo raczej człapał jak po pokładzie bo by mi się dupa rozpękła ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
fajna przygoda, pozazdrościć
@VonTrupka może po prostu masz źle dobrany rozmiar, albo geometrię roweru? Nie powinno tak boleć (chyba że jeździć raz na rok)
@DerMirker jeździłem bite 4 lata dzień w dzień do roboty 10km, po robocie 20-40 oraz w weekendy
przerobiłem 3 mtb ht 16-18", więcej w swoim życiu nie planuję kolejnego, bo żadna ze zmian ustawień nie wpływała znacząco na komfort. Na pewno nie polecam GT i potrójnego trójkąta
co najwyżej cross
ale nie ma o czym gadać, bo w tym roku na kole spędziłem całe pół godziny
zazdroszczę, bo jeździłem tylko trochę tą trasą w okolicy Tarvisio i zawsze mnie kusiło żeby przejechać całą. tam gdzie to biegnie starą trasą kolejową. dolina tej rzeki z białym żwirem i błękitno-różową wodą, góry wokoło, tunele, mosty, wodospady, eh..
wrzuć więcej zdjęć jak masz z tego fragmentu tj. 4-Gemona del Friuli - VIllach
Wiem, że jestem baba, ale zawsze przed takimi wycieczkami blokuję mnie to, że obawiam się, że ktoś mnie potrąci 😢 Wiem, nie wszędzie są Janusze, no ale wiadomo. A może nie jest tak niebezpiecznie i to tylko moja bujna wyobraźnia?
@maly_ludek_lego Taki wewnętrzny opór możesz spróbować złamać jeżdżeniem z kimś drugim. Samej rzeczywiście nie jest najbezpieczniej
Ale zajebista ta trasa i przygoda. Kurczę, muszę gdzieś to zapisać i kiedyś się wybrać.
@DerMirker ale super! Fajne fotki i na pewno niezapomniane przeżycie. Zazdroszczę kondycji i samozaparcia, to dopiero urlop :D. Szacun!
@Odczuwam_Dysonans dziękuję kolego 🙂
wspaniała inicjatywa, 6+ za inicjatywę
Piękna wyprawa, to prawdziwy wyczyn! Jak wygląda wożenie roweru flixbusem?
@ColonelWalterKurtz Zależy od linii. Na przykład do Budapesztu kładzie się rower w luku bagażowym, jeden na drugim. Z kolei na innych liniach, jak na przykład do Wenecji, z tyłu jest hak na bagażnik na trzy rowery. Każda forma stwarza ryzyko porysowania lakieru, więc trzeba się pogodzić z ryskami
@DerMirker rozumiem, że kupuje się bilet na rower i miejsce jest gwarantowane a nie jest to na przypale?
@ColonelWalterKurtz tak, nie ma możliwości, żeby odmówili ci przewozu roweru, jeśli masz to na bilecie
@DerMirker nigdy nie jeździłem z sakwami - mocno odczuwalna jest różnica w jeździe?
@LoneRanger bardzo, jakbyś jechał czołgiem. Zwłaszcza z przodu czuć opór
Zaloguj się aby komentować