Sobota szesnasta wieczur i humor gituwa.
Wjechała dziś na stół Rakieta niewidka. O fabryce, założonej w Petrodworcu przez cara Piotra I , już było. Początkowo cięcie i szlifowanie kamieni, zarówno jubilerskich, jak i okładzin oraz dekoracji pałaców czy katedr. Potem w 1932 r. przemianowanie na zakład produkcji kamieni precyzyjnych, TTK-1. Produkowano tam łożyska rubinowe, ale też agatowe i korundowe, dla radzieckich fabryk zegarków, m. in. dla 1. Moskiewskiej (późniejszy "Poljot"). Podczas wojny zniszczona, potem odbudowana i jako Petrodworecka Fabryka Zegarków (PCzZ) włączona w przemysł zegarkowy. Po wojnie produkowano tam m. in. takie marki jak Baltika, Petrodworec, Leningrad, Majak, Newa, Rossija, Start i Swiet, oraz Rakieta. W początkach lat 60-tych wszystkie te marki zunifikowano w jeden brand, właśnie "Rakieta".
Tutaj mamy właśnie Rakietę, tylko w wersji dla niewidomych, taka ciekawostka kupiona ze 4 lata temu za 30 zł. W ogóle, ruskie zegarki dla niewidomych zaczęto tłuc właśnie w Petrodworeckiej Fabryce (a były też inne). Koperta ma lunetę otwieraną przyciskiem w koronce, aby dotykiem można było sprawdzić położenie wskazówek. Na obrzeżu tarczy wytłoczone są kropki dla głównych indeksów. Początkowo była ona metalowa emaliowana, potem plastikowa. Właśnie taka była odporniejsza na dotyk, bo nie musiała być dodatkowo zabezpieczona lakierem. Niestety, na mojej widać zażółcenie, którego nie da się zmyć.
Koperta ze względu na specyficzną konstrukcję była zanieczyszczona syfkiem i kłakami, poszła do mycia. Szkło stłuczone, do wymiany, muszę dopiero kupić drugie.
Mechanizm 2601 został pozbawiony sekundnika, przez co jest bardziej zwarty i odporny. Ma 2 zabezpieczenia antywstrząsowe, czyli bardzo dobrze (panie, kto tyle doł?). Poza tym to ten sam, jeden z najdzielniejszych, "wół roboczy" , który wkładano do kopert od lat 70-tych do....no właśnie. Do wojny z Ukrainą, bo "Rakieta" jako fabryka przetrwała upadek ZSRR, produkowała czasomierze bez przerwy i jeszcze kilka lat temu można je było kupić. Jak jest teraz - nie wiem. Był to w każdym razie jeden z najstarszych na świecie, nieustannie działający, zakład z branży zegarkowej (no tylko że te zniszczenia w II WŚ). Ba, specyfiką tego producenta było to, że wszystko, od śrubki i kamieni po tarczę i kopertę, wszystko produkowano w jednej fabryce (poza paskami). Niewiele marek szwajcarskich tak robiło, i to tylko te największe, pozostałe korzystały z outsourcingu.
Sam mechanizm jest prosty i idiotoodporny, łatwo się go serwisuje. Dziś rozbieram i myję, może zdążę poskładać, ale i tak przyjdzie poczekać na szkło.