Z góry zaznaczam, że nie czytałem całego uzasadnienia, ale tylko podsumowanie ze znaleziska. W omawianym przypadku część oceny stanowiła terminowość wydawana orzeczeń. Ten parametr wydaje się być tylko w części zależny od pracownika. Jeśli zawalisz kogoś odpowiednio dużą ilością roboty, to przestrzegając 8 godzinnego dnia pracy się po prostu nie wyrobi. "Wolne sądy" to już mem w Polsce. W całej Polsce, a więc nieterminowość wydawania orzeczeń jest problemem systemowym - sądownictwo jest tak źle zorganizowane, że statystyczny referendarz nie ma możliwości przerobić wszystkiego na czas. Aby oceniać ich sprawiedliwie należałoby brać pod uwagę jak jego opóźnienia wypadają na tle kolegów dostających podobne sprawy w podobnej ilości.
Niemniej nie wiem np. jaki problem sąd najwyższy miał z uchylaniem orzeczeń w wyższych instancjach. Właśnie staranność wykonywanej pracy postrzegałbym jako rozpoznanie prawy zgodnie z prawem. Rozumiem jednak, że problemy się łączą - jeśli od referendarza oczekiwano takiej "jakości" jak w sądach wyższych instancji, ale "szybciej" (więcej spraw na godzinę, dzień, miesiąc) to ciężko oczekiwać, że presja czasu nie wpłynie na jakość orzeczeń.
Autor artykułu słusznie zauważa, że być może pracodawcy sięgną wtedy po umowy gdzie zależność od wyników jest dużo silniejsza. Może tak być, ale weźcie wtedy pod uwagę jak takie umowy powinny być sformułowane aby ktokolwiek był zainteresowany pracą. Rozmawiając o referendarzu sądowym uzgodniłby on pewnie, że zajmie się X wyliczeniami kosztów sądowych dziennie, które trwały Y posiedzeń i brało w nich Z stron. Oczywiście się na tym nie znam, chciałem tylko zwizualizować, że w umowie o dzieło super ważne będzie wycenienie rozmiaru pracy nim zostanie ona przyjęta. Również im dana branża charakteryzuje się większą nieprzewidywalnością wymaganego wysiłku tym większą premię "zleceniobiorca" sobie doliczy za ryzyko. Wyobrażacie sobie, że ktoś podpisałby umowę "będziemy ci dawać 10 albo 100 spraw dziennie, a jeśli się nie wyrobisz to ci nie zapłacimy w ogóle"?
To właśnie w kontrze do powyższego skrupulatnego wyceniania i rozliczania efektów pracy jest UoP. UoP mówi, że "Będziesz siedział 8 godzin i mielił te sprawy tak szybko jak potrafisz. Moim obowiązkiem jako pracodawcy jest dostarczać je w takim tempie abyś się nie nudził ale jednocześnie miał możliwość wnikliwego przyjrzenia się każdej z nich".
Po trzecie, to tylko dotyczy systemu oceniania. Nie uniemożliwia np. stworzenia sytemu premii który będzie uzależniony od wyników całej organizacji. To popularne i tego w sumie oczekują również pracownicy - że jeśli sąd/fabryka/biruro jako instytucja dowozi na czas i w dobrej jakości, to będą parcytypować w zyskach (ok, isnstytucje publiczne nie mają zysków, ale wiecie o co chodzi).