Jeśli ktoś zarabia 4500 zł, a ma własne mieszkanie po rodzinie i żyje sobie w średnim/mniejszym mieście, to jest w lepszej sytuacji finansowej, niż ktoś, kto zarabia 8500 zł, ale 3200 wydaje na kawalerkę, na paliwo 500 zł więcej i dochodzą mu jeszcze droższe koszty usług xDDDD Wyparowuje +4k w sumie na coś, co ci nic w życiu osobistym nie daje.
To strasznie smutne. Z drugiej strony ma inny wybór - wynajmować pokój w mieszkaniu wieloosobowym i płacić o 1500 zł mniej, ale nawet odkładając tyle co miesiąc, zajmie mu kilka lat na odłożenie na wkład własny, a potem kredyt na kawalerkę + czynsz i tak wyjdzie +3k lekko przez następne kilkanaście lat co najmniej XD Więc bez dużego zastrzyku gotówki (własny biznes, kilka awansów w pracy), nigdy nie będzie zamożny.
W tym samym czasie ta osoba, która zarabia 4500 zł może równie dobrze przez rok rozwijać swoją działalność i nawet pobiedować zanim to się rozwinie, albo sobie rzucić kwit w pracy ot tak i szukać lepszej opcji bez większego ryzyka, podczas gdy ten co zarabia 8500 zł jest wręcz niewolnikiem swojego miejsca w pracy i musi liczyć na szczęście, że jak mu źle, to się znajdzie lepsza oferta. Ale wzbogacenie się zajmie mu 3x dłużej, niż temu co dziedziczy.
Tak więc tak, ten Zdzisiek co jest sobie operatorem maszyn na zakładzie i ma 4500 na rękę, ale stary domek na wsi po babci, żyje sobie spokojnie i zaczyna planować dorabianie sobie na boku przez np drobne usługi wszelkiego rodzaju (malowanie, tapetowanie, soft budowlanka etc). Zacznie zarabiać 300, potem 600, potem 900 zł miesięcznie dodatkowo (co może przeznaczyć na drobne remonty) i będzie na większym poziomie, niż ten Account Executive w korpo znający 2 języki, który ma i 9-10 tysięcy na UOP, ale jego koszty życia są na tyle wysokie, że niczego w życiu nie ma.
I tak o to tworzą się mity typu klasa średnia i klasa robotnicza. Szczurek z korpo nią jest na pasku wypłat, ale w rzeczywistości jest nią Zdzisiek.
#pieniadze #nieruchomosci #rozwojosobisty #takaprawda #gospodarka #rodzina #korposwiat #patologiazmiasta #pracbaza
@Lopez_ nawet jak odłożysz 500 złoty co miesiąc na konto oszczędnościowe to jest twój osobisty sukces, zabezpieczenie = wolność
@Lopez_ 100 zł bierz, jeśli nie masz to mniej, jesli więcej to jesteś zamożny.
@Lopez_
nie każdy z młodych zdaje sobie sprawę, że własność prywatna = wolność.
Bo się ludziom pierze mózgi że nie potrzebują własności, wyszydza się tych co inwestują w nieruchomości.
Śmieje się z polaków że ciułają/biorą kredyty, zamiast być "postępowi" tak jak ludzie w Niemczech czy UK.
https://en.wikipedia.org/wiki/You%27ll_own_nothing_and_be_happy
@Opornik w tej krótkiej wypowiedzi zawarłeś tyle tematów że zgadzam się i nie zgadzam
Na pewno nie wolno zapominać że Polska poprzez takie a nie inne środowisko geopolityczne nie miała okazji pełnego przejścia przez pewne doktryny. Skracając - po dwóch wojnach i PRL gdzie własność prywatna była albo niemożliwa albo zła, przeskoczyliśmy nagle do kapitalizmu korporacyjnego.
Pewne ekonomiczne rozwiązania nie wyewoluowały w toku rozwoju państwa ale zostały zaimplementowane bez odpowiedniego tła i kontekstu - rozumianego jako swego rodzaju ciągłości historycznej która ułatwia kolejnym pokoleniom m.in. akumulację majątku czy przekazywanie postaw sprzyjających budowaniu, a nie wyłącznie konsumpcji.
Tu nawet nie trzeba tworzyć teorii o praniu mózgów czy spiskach - ot, słabe ekonomicznie pokolenia wychowują kolejne słabe ekonomicznie pokolenia.
Historycznie prawa własności na zachodzie rozwijają się od średniowiecza (z pewnymi przerwami i pomysłami jak w UK po II wojnie światowej). Jaką własność można było mieć w Polsce przez całe dziesięciolecia? Dom typu kostka na wiosce i małą gospodarkę - tylko ostrożnie bo nazwą cię badylarzem jeśli odważysz się coś sprzedać.
@ciszej Pewnie min. dlatego Polacy nadal uważają że posiadanie własności ma sens. Pamiętają czasy gdy władza mogła cię łatwo zniszczyć, wywalając z domu i dając wilczy bilet że roboty nie mogłeś znaleźć.
Polacy klinicznie nie ufają władzy, dużo bardziej niż na zachodzie.
@Opornik można pocieszyć się tym, że choć w jednej dziedzinie wykształciliśmy zdolność do myślenia krytycznego
@Lopez_
Przyjąłeś za przykład bardzo stereotypowego szczurka z korpo i operatora Zdziśka, przez co trochę wykrzywiasz odbiór dobrej skądinąd wypowiedzi. Równie dobrze to szczurek z korpo mógłby być tym, który inwestuje, a Zdzisiek tylko przepija i próbuje dożyć do pierwszego.
mity typu klasa średnia i klasa robotnicza
Myślę, że podział pomiędzy jest klasę średnią i klasę robotniczą jest w zupełnie innym wymiarze, niż wysokość pensji. Oficjalne podejście statystyczne ma swoją definicję
Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), klasa średnia obejmuje gospodarstwa domowe, których dochody jednej osoby mieszczą się w przedziale 75-200 procent średnich zarobków kraju
W praktyce klasa średnia to ludzie, którzy posiadają elastyczność i wolność w podejmowaniu decyzji co do swojej przyszłości. Tu istotnym składnikiem może być i majątek (dom po babci), ale też mentalność i nastawienie człowieka.
Powiem Ci za to, co udało mi się zaobserwować, bo doświadczenie pokazuje typowe "odwrócenie z pomieszaniem"
-
osoby, które faktycznie zaliczają się do klasy średniej o tym nie mówią, lub uważają, że jeszcze im trochę brakuje.
-
osoby, które nie spełniają warunków mentalności i/lub niezależności ekonomicznej żeby do klasy średniej się zaliczyć - mówią najgłośniej o tym, jak to klasą średnią są
@Lopez_ pierwsze zdanie zawiera niepełną tezę. Bogactwo jest liczone w aktywach, czego elementem mogą - choć nie muszą być środki trwałe, co zresztą dowodzi dalsza część wpisu.
Know - how czy reputacja (goodwill) Zdziska to nie środek trwały ale właśnie szerzej - rodzaj aktywów. Mogą one być zamieniane na środki trwałe (maszyny Zdziska) ale nie muszą. Tak jak pracownik korpo będzie posiadał aktywa w postaci umiejętności - które być może będą bardziej skalowalne od Zdziska, ale jeżeli żaden z nich nie będzie prowadził odpowiednich inwestycji w celu podwyższenia wartości aktywów obaj pozostaną w tym samym punkcie lub ich sytuacja niewiele się poprawi.
Temat szeroki i ciekawy a ująłeś go od strony wojny Polsko - Polskiej.
To nie PRL żeby prowadzić plebiscyty miasto kontra wieś, wykształciuchy kontra sól ziemi pracującej
Cały system jest tak skonstruowany, żeby biedota była na wiecznym dorobku. Wystarczy spojrzeć na opodatkowania pracy względem opodatkowania kapitału i nieruchomości.
Jedyna szansa by sie wyrwać to nie odkładanie, tylko reinwestycje.
Jak się zarabia w okolicy mediany/średniej i chce się mieć jakieś własne lokum to trzeba zacisnąć żęby a nie żyć za tyle ile budżet pozwala.
1. Mieszkając z rodzicami odkładać na wkład własny
2. Wynajmując pokój na obrzeżach odkładać na wkład własny, brać z rodzinnego domu to co można.
Trzeba przy tym życ na niskim poziomie, żadnego samochodu chyba że ktoś mieszka z rodzicami pod miastem i kupi gruza na dojazdy, żadnych wycieczek, wyjścia mocno ograniczone.
A później kawalerka na obrzeżach lub okolicznych sypialniach i też w miarę niski standard życia. Krótko mówiąc się da, ale trzeba pomału i ze świadomością priorytetów zamiast bieżącej konsumpcji i narzekania na zarobki i ceny.
Tylko że chyba większość to będzie dążyła do jak najwyższego standardu tu i teraz czyli będą najmować to co jest największe i najbliżej a resztę kasy wydawać na bieżącą konsumpcję.
No i tak, liczy się przede wszystkim majątek netto i to ile jest się w stanie odkładać po miesięcznych wydatkach
Zaloguj się aby komentować