Zawsze miałem taki punkt widzenia, że narzekanie na ceny w restauracji jest januszowe, bo jak cię nie stać, to nie idziesz, ale obecnie zostały przekroczone pewne granice dobrego smaku. Bo o ile można uzasadnić zapłacenie kilkadziesiąt złotych za steka z talarkami i bukietem surówek, tak 25 zł za "rozgrzewającą herbatę" (torebka z któregoś parzenia, łyżka soku malinowego, plaster pomarańczy i szczypta goździków XD) czy 20 zł za gorącą czekoladę (300ml najtańszego kakao), czy 20 zł za dzbanek lemoniady to są szczyty absurdu.
A ludzie płacą. Płacą i nie podskoczą. Gastro może szarżować i nikt nie fiknie, bo przecież narzekanie na ceny to wiocha, ciemnogród, a co najgorsze - przyznanie się do tego, że CIĘ NIE STAĆ. Pieniądze w Polsce to temat tabu, tak samo jak nie istnieje coś takiego jak świadomość konsumencka. Ludzie boją się powiedzieć, że cena czegoś jest nieadekwatna do jakości, bo UUUU CHYBA KTOŚ TU JEST BIEDNY XD Gałka loda za 8 zł? Łeee jak cię nie stać to nie kupuj!!! I takim oto sposobem ludzie sami robią sobie krzywdę, bo akceptując pewne patologie, psują rynek. Według mnie nie trzeba już nawet używać takich przymiotników jak kraftowy, rzemieślniczy, bo ludzie zapłacą i bez tego, byle nie czuć się gorzej od innych.
Poza tym, że kebab czy burger (prosty i tani street food) jest traktowany w Polsce jako produkt luksusowy, premium i poza tym, że przepłacić można za każdą pozycję z menu, patologią jest też obligatoryjne naliczanie 10-20 % za SERWIS, kiedy przyjdzie większa grupa ludzi XDDD
Rozumiecie to? Obsługujesz 10 osób, którzy zostawią ci X siana więcej niż para czy 3-osobowa rodzina, ale dojebiesz im jeszcze karnie kasę, że przyszli ci dać zarobić XD Co najlepsze, te 10-20 % za serwis nie idzie do kieszeni kelnerki za to, że się naharowała, tylko dla janusza dobrodzieja xD
W Polsce jest dziki rynek, a Polacy są zakompleksieni. Można narzucać zasady jakie się chce i Polak nie fiknie, bo nie chce się poczuć gorszy.
#inflacja #gastronomia #jedzenie #gospodarka #pieniadze #polakicebulaki #takaprawda #bekazpodludzi
@Lopez_ czyli po prostu teraz ciebie nie stać
@Lopez_ żartowałem, mnie chyba najbardziej w Polsce ropierdalają ceny kawy, jakaś kurwa americano wzmocniona o espresso kosztuje tyle co kebab w budzie obok xD
@Lopez_ a wez w Polsce usłysz to żeby jak ktoś odwali konkretne jedzenie to przyjść i powiedzieć dla kucharza że umie w tą robotę i gratulacje, takich ludzi nam trzeba i pochwała do menadżera czy właściciela jak sam stoi żę dobrze dobiera pracowników i ma perełkę w zespole.
Normalnie inna planeta co nie, jeden z najładniejszych uśmiechów jakie widziałem w życiu to właśnie od kucharza jak powiedziałem mu jaki jest zajebisty i jakie cuda mi dał na talerz.
Ale powinno też to działać w drugą stronę, do gotowania trzeba mieć rękę a najczęściej zajmują się tym opłacani po taniości studenci, osoby z wywalonym życiem osobistym czy też totalne przegrywy które nie potrafią sobie zrobić kanapki a tu ktoś wymaga od nich czegoś więcej niż zagotowanie wody na herbatę.
@Kondziu5 dziękuję im płacąc za posiłek, chyba tak to działa.
@mrmydlo mówienie jest za darmo, spokojnie
@otoczenie_sieciowe to zależy
@Lopez_ dlatego ja już tylko hot dogi w Żabce kupuję albo na Orlenie. Nawet jakbym miał dwa kupić to i tak wyjdzie taniej niż kebab, gdzie kiedyś to było proste, tanie i sycące żarcie.
@Besteer Już nawet hot dogi się średnio opłacają, bo kiedyś była duża i mała buła, a teraz pakują dużą parówkę w małą bułkę XD i cena ok 8-9 zł, to już w sumie ten przepłacony McDonalds się bardziej opłaca, bo za 8,50 jest powiększone 2forU
@Lopez_ a propos mcd to myślałam, że się odniesiesz też do tegorocznej ceny drwala. Jeżeli masowa kanapka (nie mówię, że zła, no ale to jest właśnie fast food 100%) kosztuje tyle, co przyrządzony od serca burger to coś tu już nie gra.
@otoczenie_sieciowe No nie gra. A uwierz mi, że w rodzinnym mieście i tak jest ruch i tak pójdą na tego drwala.
Mało tego. Lokalna burgerownia zrobi ci identycznego drwala, ale na sterydach, bo 3x takich rozmiarów. To naprawdę nie jest trudne, bo samo skomponowanie drwala jest proste, jeśli chodzi o składniki. Wołowina po prostu będzie lepsza, czyli zmiany tylko na plus. A mimo to ludzie chodzą. Przywiązanie do marki.
@Lopez_ u mnie w miescie jest wielki "american burger" reklamujacy sie jakze nowoczesnym haslem "najlepszy burger w twoim zyciu, nie spierdol tego" i o ile jedzenie jest nie najgorsze tak od czasu po covidzie staremu odjebalo kupil sobie merca amg gt i ceny podniosl o 80% i więcej, chodzilem z zona raz na miesiac czasami na dwa zostawiajac za dwa burgery i piwa/kawy jakies 65-70 zeta
Pewnego razu kelnerka przynosi nam za nasze typowee zamowienie paragonik na 125.70 xD 125 zeta za 2 burgery skladane przez kiepsko oplacanych studenciakow (kumpel robil to wiem)
Za 120 zeta w mojej ulubionej włoskiej knajpie w ktorej gotuję kucharz z doświadczeniem w gwiazdkowych kuchnia europejskich mam dwa dania z przystawkami
Od tej pory powiedzialem sobie ze ich pierdole i pomimo tego ze do powyzszej burgerowni z mieszkania mam 5 minut (wliczajac ubranie sie) to nie pojde bo szanuje siebie i swoje pieniadze
@Sweet_acc_pr0sa W moim rodzinnym mieście burgerownia jest, gdzie burger kosztuje 30 zł i jest rozmiarów XXL, że ja chłop 185 cm/87 kg się najadam do syta, a zjeść jestem w stanie naprawdę dużo. I w smaku jest zajebisty.
@Lopez_ daj namiary, lubię takie polecane miejsca, czasem naginamy wycieczkę jakaś po Polsce, żeby zajrzeć w takie miejsca
@Sweet_acc_pr0sa Chyba wiem co to za lokal. JG? Nigdy nie byłem, przejeżdżam tylko czasem obok tego miasta, ale mają wielgachne i krzyczące billboardy przy głównych drogach, że nawet żona się pytała co to...
@Konto_serwisowe nie warto xD kawalek dalej w podgorzynie jest lepsza burgerownia prowadzona przez chlopa ktory pochodzi z texasu
@Sweet_acc_pr0sa Podgórzyn kojarzę tylko z przepłaconymi rybami, ale uwzględnię przy którymś następnym urlopie
@Konto_serwisowe jak chata u rybaka, to zaraz obok
@Lopez_ od czasu covida nie mam gdzie iść nawet. Mój ulubiony Wietnamczyk się zamknął, ceny miał rewelacyjne. Nowy się otworzył, drożej i gorzej, szkoda kubków smakowych, tak gotuje, że wolę u siebie surową cebulę zjeść z chlebem. Jedna armeńska knajpa tylko trzyma poziom od lat, kebab i normalne potrawy.
Zaś z Mcdonaldem to mi się tylko zawsze śmiać chciało, u mnie w mieście 60k jest tylko jeden i kolejki w nim zawsze jak za PRLu. Jednocześnie lepsze knajpki rzut beretem mają umierkowany ruch chociaż można w nich zjeść lepiej, taniej, szybciej i więcej. Z dziewczyną raz się umawiałem to mnie właśnie do McD zaciągnęła. Zamówiłem sobie na wynos pod Maka Wietnamczyka i ja zdążyłem zjeść moje do połowy jak ona dopiero swoje żarcie odbierała, ludzie są walnięci w łeb po prostu xD
Zresztą w Maju to tylko lubiłem milkszejki ale odkąd trzeba ze swoją słomką chodzić to już kompletnie ich popieprzyło, do badziewnego, drogiego fast fooda trzeba iść ze swoimi przyborami do jedzenia, kuriozum.
@DiscoKhan W maku jedynie z kuponów się opłacało, a teraz to już nawet nie xD Ewentualnie 2foru można tam zjeść, jak ma się ochotę zajechać na coś małego.
@Lopez_ jak ja tam nie chodzę to kuponów nie mam, zresztą ja autentycznie nie lubię tych wzmacniaczy smaku co tam używają. Burger Kinga lubiłem zjeść, bo normalnie smakował ale u mnie w okolicy nie ma, zawsze nie po drodze jest i nie wiem nawet czy się skiepścił czy nie.
@DiscoKhan w appce są kupony, jak już tam jem to z kuponem właśnie
@Lopez_ @DiscoKhan McD u mnie uratował sobie tyłek tym, że teraz przynoszą jedzenie do stolika. Siedzieć jak żyrafa albo stać jak debilka i oglądać jakieś numerki to było ekstremalnie głupie.
Także w trasie czy od małego głodu, gdy akurat przejeżdżam to jeszcze wstępuję. Ale Drwala nie jadłam ze 3 lata i zanosi się, że szybko nie zjem. Odwiedzę za to burgerownię w której kiedyś jadłam. Nie po drodze, ale wolę tam.
@Lopez_ są jeszcze spoko miejsca (przynajmniej w moim mieście), w których ceny nie są totalnie odklejone. Ostatnio byliśmy o szwagra we Wrocławiu i poszliśmy coś zjeść na rynku, a potem na jakiegoś drinka. Ceny takie popierdolone, że prawie oczy ze zdumienia przecierałem. Nie zarabiam źle, żona też nie, ale ceny w gastro to totalna porażka.
Poza tym, że kebab czy burger (prosty i tani street food) jest traktowany w Polsce jako produkt luksusowy, premium
u nas nawet jebany mcdonalds jest traktowany jako coś "wow", gdzie na zachodzie to żarcie dla psów. to co dopiero bunger to wąsatego bungerowca.
@BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta W moim rodzinnym mieście burger XXL z dobrej jakości mięsa i masą dodatków to 30 zł i jest naprawdę do syta, ale z kolei Chińczyk czy Pizza srogo przeszarżowali z cenami. W Trójmieście to nawet żal komentować, bo typowa januszerka.
@BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta w moim "powiedzmy rodzinnym" mieście jest ponoć restauracja, w której można się najeść w prawie starych cenach, a porcje ogromniaste. Kolega mówił. Ja jak patrzyłam to wiem, że bym nie zjadła nawet na pusty żołądek. Cieszy mnie, że takie miejsca są, bo bądźmy szczerzy - mogliby podnieść ceny i zarobić tyle samo mniejszym kosztem.
@Lopez_ Ciężko się nie zgodzić. Ludziom w gastro odpierdala i to grubo. Zdarza mi się dość często zamawiać jakieś żarcie do roboty i o ile cenę kebsa w daniu, czy chińczyka jestem w stanie zaakceptować, bo to wychodzi zazwyczaj koło 3 dych, to jak patrzę co się odjebało z pizzą to się za głowę łapię. Byle placek, wcale nie jakiś wielki, z czterema składnikami na krzyż, potrafi kosztować pod 5 dych a bywa że i więcej. Noż ja pierdolę... Przecież składniki na to kosztują maksymalnie 5-7 złotych! Ja wiem - pracownicy, podatki, lokal, rachunki... ale kurwa przebicie razy 10 to jest jakiś aburd! Pizza to jedna z prostszych i tańszych potraw, a kosztuje tyle co dojebany obiad w niezłej knajpie! Pierdolę, bojkotuję, musiał bym szacunku do siebie nie mieć żeby za byle gówno tyle januszom płacić.
@wiatrodewsi na wykopie dziś widziałam, że placek 60cm w jakimś mieście przebił 100zł xD
60cm kojarzę tylko z Biesiadowa i ostatnio jakoś z 60zl kosztowało (też za dużo chyba, szczególnie, że u nich pizza to loteria)
@Lopez_ chyba se naprodukuje Multikonta, żeby to zapiorunować ostro. Mądrzejsze słowa nie padły w internecie od czasów Einsteina
ja ci napisze tak..
Polacy generalnie mają problem z jedzeniem na mieście. Nie traktują tego jako coś oczywistego/codziennego. Do samo jest z winem. Dyskonty trochę odczarowały wino ale wciąż jest traktowane jako produkt luksusowy na specjalne okazje albo "dla kobiet.
JA idąc do restauracji zawsze zamawiam wino do jedzenia, zawsze nawet w głupiej burgerowni czy kebabowni jeśli mają wino w ofercie. Jak jestem z kimś kto mnie dobrze nie zna to zawsze jest zdziwienie jako to wino nie piwo albo whisky z colą jak prawdziwy facet xD
Po prostu Polacy wbrew temu co mówi im propaganda w telewizji są bardzo biedni, a kultura jedzenia na mieście nigdy się u nas nie rozwinęła z powodów historycznych. Do biedy dodajmy głupotę (wymordowana inteligencja) brak klasy średnie któa ma pieniądze "od pokoleń", kompleksy, murzyńskość i ojkowobia i est jak jest.
Jest kilka spraw. W Polsce istnieje ogromne rozwarstwienie społeczne. Jest grupa bogatych ludzi dla których wydanie 20 zł na kawę to jest nic. Jest to olbrzymia mniejszość, jednak większość z nich mieszka w Warszawie, dlatego tam najlepiej to widać. Taki biznes celuje właśnie w taką grupę ponieważ w Polsce nie mogą celować w klasę średnią albo w niższą. Muszą kreować się na coś wykwintnego. Kolejna sprawa to polski kompleks niższości. Nie chcemy pokazywać, że jesteśmy od kogoś słabsi lub biedniejsi. Zastaw się a postaw się znane od stuleci. To wszystko kreuje takie zachowania rynkowe. Polskie gastro nigdy nie będzie normalne, nawet jak dobijemy do poziomu życia zachodniej Europy
@I-Em-Are Współczynnik Gini nie wypada u nas tak źle, zajmujemy 150/168 miejsce (im niżej tym mniejsze rozwarstwienie). Nie wiem więc co masz na myśli mówiąc o ogromnym rozwarstwieniu społecznym - do jakich statystyk się odnosisz?
@Lopez_ ja przestałem zamawiać jedzenie w jadłodajniach/barach, bo np. zestaw z kotletem schabowym to już ponad 3 dychy, a jakość losowa. Gdzie koszt przygotowania tego to mniej niż 10 zł. Posrało ich konkretnie, pamiętam że jeszcze 5 lat temu szło kupić 2 daniowy obiad w barze za 2 dyszki, teraz zestaw to już często 4. 100% w 5 lat to trochę rollercoaster.
@Lopez_ ceny potraw w większości jestem w stanie przeboleć, można po prostu pójść do droższej lub tańszej. Ale żeby za dzbanek pieprzonej wody płacić 25zl to jest rozbój w biały dzień. Stąd preferuję miejsca gdzie na stole z automatu dostajesz za darmo dzbanek z kranówką. Masz ochotę to zamówisz do tego piwo za 20zl, jak nie to możesz jak człowiek popić wodą i jest gitez.
@Lopez_
powiekszone 2forU kosztuje 10,50
8,90 maly.
Jezeli chodzi o hot dogi to dobre ma mol, moya, shell, cirkle k i bp- lepsze od orlenu czy zabki.
A co do gastronomii- jezeli ludzie akceptuja taka patologie to ja beda miec.
I beda zaslugiwac, zeby placic 50 zl za malego kebaba z miesa z tektury.
@Lopez_ no nie wiem czy tak płacą, wyszłam ostatnio z koleżanką i w jednej kawiarni było ciasto za 20 zł + kawa 22 zł. Popukałyśmy się w głowę i poszłyśmy dalej. W Starbucksie była jakaś promka i taki sam zestaw (gorsze ciasta co prawda/mniejsze) kosztował 25 zł, co jeszcze było znośne.
Sama przestałam od jakiegoś czasu jadać na mieście, a wcześniej 50% mojej diety to były obiady poza domem. Trochę mi żal baru mlecznego w którym jadałam, bo spoko mieli jedzenie, ale znowu podnieśli ceny i przestało mi się to zupełnie kalkulować. Jak zaczynałam w nim jadać to czasem wyhaczyłam 2 daniowy obiad za 15 zeta, w tej chwili to minimum 30 jak nie więcej.
Poza tym to, że ceny poszły w górę nie wynika tak bardzo z cwaniactwa co z podniesienia cen energii + inflacji, wszystkie artykuły podrożały, więc i obiady podrożały, ale wiele miejsc już dla mnie przekroczyło próg bólu.
W wakacje wyszłam do jakiejś lepszej restauracji i za 6 małych pierożków zapłaciłam bodajże 48 zeta. Najedzona nie byłam i miałam tylko takie wtf. Drinki do obiadu drugie tyle
Ludzie też są przyzwyczajeni wydaje mi się, że do jakiegoś poziomu życia x i pomimo tego, że za dużo to kosztuje to i tak ich przecież stać.
@GtotheG Ja na mieście upolowałem kilka barów mlecznych i restauracji, gdzie faktycznie ceny nie są z kosmosu i tam się stołuję, kawa na rynku w krk za 20 zeta mnie wręcz z nóg zwaliła w tamtym roku, pewno teraz jest po 30, dramat!
@pluszowy_zergling no na rynku to zawsze kaawa po tyle byla, ale spokojnie juz gdzie niedzie wolaja i 30
Kombinacje gastro swoją drogą. Poza tym jeszcze bardziej pdnoieść place minimalną i obciążenia fiskalne. To na pewno pomoże.
Mnie na wiele rzeczy stać, ale z przekory nie kupuje, bo uważam że ktoś mnie robi whuja
@Lopez_ Uczciwość cen to podobała mi się w Czechach. Tam w restauracji w muzeum narodowym kawałek ciasta wychodził po jakieś 7-8 zł, a piwo podobnie. W Polsce za cos takiego to pewnie po 20zl, bo i tak nie miałbyś gdzie kupic taniej :). To samo w pociągach. W polskim intercity X lat temu piwo Żywiec 330ml 20zl w pociągu, a w Czechach zateckie 6-8zl za butelkę 500ml i jeszcze pan ci przynosi do przedzialu. Normalnie inny świat. Sushi w pociągu kosztowało poniżej 10zl xdddd. Polak pewnie 30zl by za to chciał.
Niestety, miejsc, które oferują dobrą i stabilną jakość do ceny jest niewiele. Wiele razy jedzeniem jestem po prostu rozczarowany i to najczęściej w tych niby lepszych restauracjach. Kebabownie to już w ogóle odpłynęły, prawie dwie dychy za kebaba gdzie za tyle kupię paczkowanego steka w Lidlu xD. Burgerownie to już szkoda gadać i do tego garść frytek z paczki za 8 złotych xD. W tym wszystkim nie dziwi mnie popularność McDonalda, nie licząc domowej kuchni/barów mlecznych to najlepsze co zazwyczaj można dostać na mieście poniżej 25 złotych.
Ale ceny dań w restauracji to w większości ogrzewanie, podatki, wypłaty dla pracowników itp, koszt produktów ma w tym malutki udział
Najgorsze jest naliczanie kroci za najtańsze składniki. Paluszki do piwa za 10gr - 5zł, woda butelkowa za 1zł - 10zł itp. itd. Za granicą potrafią ci przynieść do dania garść chipsów / frytek / oliwek czy innej drobnicy za darmo, a w Polsce za garstkę pieczonych ziemniaków za kilka groszy płacisz dychę.
@Lopez_ Przestałem chodzić do knajp w swoim mieście. Nie przeszkadzały mi ceny, które są IMO z kosmosu (nawet biorąc pod uwagę inflację, podniesione ceny energii itd.), ale JAKOŚĆ jedzenia i obsługi. Jeżeli płacę 100-300 zł za swój obiad, to oczekuję doświadczenia kulinarnego, a nie żarcia na poziomie baru mlecznego, a i tego czasami nie dostaję. Gotujemy teraz w domu... jest taniej, smaczniej, szybciej. Czuję też, że składniki, które kupujemy, są lepszej jakości niż w "restauracjach".
To nie tylko Polska. To cały świat. Bo jak wytłumaczyć wydać setki dollarów burgera z płatkiem złota, który nic nie dodaje do smaku, właściwie ujmuje.
Pamiętam nawet jak chleb z tłustym i ogórkiem sprzedawali po 20 zł. na jakimś evencie.
Ja generalnie nie chodzę do restauracji bo jest tłusto i za słono. Dlatego żeby wcisnąc ci te napoje z 1000% marżą.
@VanQuish Eventy to mają ceny po prostu z dupy... Mnie rozwalił zeszłoroczny jarmark w Krakowie, gdzie zupa do plastikowej miseczki + zapiekanka na wynos kosztowały tyle co posiłek w zwykłej knajpie na rynku. Czyli albo jesz w cieple przy stoliku z obsługą kelnerską albo dopłacasz i dostajesz zapiekankę z budy na papierowym talerzyku.
@Lopez_ w pełni się zgadzam! Ostatni raz pojechałem do tej słynnej Montowni w Gdańsku, gdzie niby jest fajne jedzenie. Ludzi multum, każdy coś wcina, kolejki po jedzenie ogromne. Wszystko fancy, ale zero konkretów. Zdecydowaliśmy się z kobietą na rolke sushi (mała, 18 pln z jakimś ogórkiem na kiju i plastrem łososia). Stara zjadła, mówi ze średnie, bo lepsze robimy na chacie. Coś słodkiego? Owszem. Monoporcje ciast po 37 pln xDD
W Krakowie w Nakielnym przy Rynku są Max po 16 i są obłędne. Wtedy cena wydawała się wysoka, ale przeszło 40 pln za kawałek ciacha to przegięcie.
Ostatecznie wróciliśmy do domu i ugotowaliśmy obiad jak ludzie, tuszując tę żenadę.
Nie żeby mnie nie było stać, programista 25k here, ale lubię wyrzucać hajsu w błoto.
Zaloguj się aby komentować