#bieganie #biegajzhejto
Mam takie pytanie do ekspertów. W niedzielę startuje na 10km na których planowałem złamać 50 minut (wiem, że śmiech na sali, ale dla mnie to byłby jakiś krok do przodu i tak założyłem na ten rok). I planowałem w treningach luźniejszy tydzień przed startem, ale dzieje się coś dziwnego. We poniedziałek zrobiłem 8 km z drobnymi fragmentami w tempie docelowym. Miał to być ostatni trochę mocniejszy trening (ale nie jakiś bardzo mocny). I od tego czasu nogi bolą, czuje że w niedzielę nic z tego nie będzie.
Miałem iść wczorak żeby lekko się rozbiegać, ale czułem taką kompletną niemoc i bałem się że pogorszę tylko sytuację i odpuściłem. Dzisiaj jest jakby trochę lepiej, ale nie jest idealnie. Ale dzisiaj musiałbym już iść, bo inaczej przerwa będzie za długa.
Co myślicie, jak to rozegrać? Odpuścić niedzielę i nie nastawiać się na cuda? Iść jeszcze dzisiaj i w sobotę na delikatne rozbieganie bez forsowania się? Dzisiaj trochę mocniejszy trening żeby sprawdzić jak jest a w sobotę lekki trucht kilka km? W niedzielę odpuścić plan i zacząć wolniej i zobaczyć jak będzie? Czy zacząć zgodnie z planem czyli 5min/km i zobaczę czy będę w stanie to utrzymać?
A może to tylko w mojej głowie siedzi? Jakieś 2 tygodnie temu czułem się pewnie i czułem że wynik jest osiągalny. W aktualnym momencie mam wątpliwości.
@kalimer kilka rzeczy, które są oczywiste dla osób dłużej ćwiczących, ale niedoceniane przez początkujących, jak ja, czy ty:
-
dieta
-
witaminy i minerały
-
odpoczynek
-
stres
Dieta: upewnij się, że masz dość białka i węgli, zawsze. Dobij sobie troszkę więcej węglowodanów na dzień przed startem. Oczywiście czymś wartościowym, a nie pizzą
Witaminy i minerały: tutaj też nie zdziałasz cudów na dzień przed, ale sam biorę więcej niż „100% zalecanej dawki”, bo dużo ćwiczę
Odpoczynek: zarówno jeżeli chodzi o sen, jak i ilość ćwiczeń na tydzień przed większym wysiłkiem. Tutaj bardzo pomaga mierzenie tętna spoczynkowego. W twoim wypadku albo masz już te dane i wiesz, czy potrzebujesz posiedzieć na dupie, albo ich nie masz. Bezpieczniej jest sobie odpuścić większe ćwiczenia i dać ciału czas na zgromadzenie sił.
Stres: łatwo powiedzieć, trudno zrobić, ale „staraj się, ale nie przejmuj”. Wypadniesz gorzej, niż mógłbyś, ale to normalne. Okaże się, ile warte były twoje przygotowania. Tylko nie bierz tego „osobiście”, jako swoją porażkę, a bardziej jako oznakę „mogę się podciągnąć”.
Nie wiem, jak bardzo będzie, to pomocne dla Ciebie, ale podzielę się tym, jak moje ciało działa.
Prawie codziennie jeżdżę na rowerze, 100-150 km tygodniowo. Jednorazowo do 50 km nie ma żadnego kłopotu. Jeżeli chcę przejechać więcej niż 70 km, to później organizm potrzebuje 5-6 dni na odpoczynek. Oczywiście jeżdżę w tym czasie, ale brakuje szybkości. Unikam „dawek uderzeniowych” witamin i minerałów, nie jem w czasie jazdy. Być może to mój błąd, przez który dłużej muszę odpoczywać.
@kalimer Żadnych mocniejszych treningów! Już jest za późno na podnoszenie sprawności przed niedzielą
@scorp dzięki! Tak też zrobię. Może zrobię sobie lekki rozruch dzisiaj, maks kilka km bardzo wolno + to samo w sobotę.
Szczerze mówiąc nie wiem, mam nadzieję że to nie jakaś kontuzja. Ogólnie czuje się jakiś taki obolały. Tu mnie coś kolano chwilę pobolewało, tu łydka w drugiej nodze, tu znów biodro. Ale godzinę później już tego nie czuje i tak ciężko mi wskazać jakiś konkretny problem. Może to głowa już sobie dopowiada, a może ogólnie mnie coś rozkłada i po prostu czuję to w mięśniach.
Zobaczymy, luzuję teraz i dam znać w niedzielę, jak wyszło
@kalimer Zrób lekki bieg dziś albo jutro, rozciąganie i rolowanie, zjedz coś dobrego
A do biegu już głównie odpoczynek i próbuj!
Ja zazwyczaj zaczynam delikatnie poniżej założonego tempa, potem i tak adrenalina niesie i czyni cuda jeśli nie spalisz się na początku.
@pansiano Tak zrobię! Trzymajcie kciuki!
@kalimer Kciuki były trzymane, jak poszło? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@jestem_na_dworzu @scorp @pansiano dzięki panowie! Że tak powiem... Huj z tego wyszło. Ale po kolei.
Wczoraj czułem się już spoko, mentalnie przygotowany. Byłem z dzieciakami na takim spoko placu zabaw gdzie był taki labirynt drewniany. I młodsza się bała i musiałem tam iść z nią. Chodzenie na czterech łapach, wicie się jak wąż bo to ciasne jak dla dzieci. I grzmotlem tam kolanem w róg... Wieczorem już tak bolało, że nie umiałem w domu po schodach wejść. Więc się rozsypało wszystko. Posmarowałem jakimś naproxen i wziąłem Ibuprom bo spać przez to nie umiałem.
Rano wstałem i jakby trochę lepiej. Jak podnosiłem nogę to bolało, ale jak chodziłem to spoko. Pojechalem odebrać pakiety startowe (bo potem moje córki mialy debiut w biegu dla dzieci). Odebrałem, przebrałem się i sprawdziłem czy w ogóle umiem biegać i czy w ogóle podchodzić. Okazało się, że nie jest źle i nawet jakoś mocno nie boli. Decyzja, biegnę.
Wystartowałem, oczywiście trochę za mocno. Pierwszy kilometr 4:45. Kolejne już ok, w okolicach 5 minut (4:55, 5:05). Wydawało się że jest ok, choć tętno szybko przebiło 170. Ale biegło się całkiem ok. Robiło się coraz cieplej.
I tak na 7km podbieg mnie zniszczył. Do tego stopnia że przez krótką chwilę nawet szedłem. Ostatni kilometr poszedł 4:40 ale to już było posprzątane.
Zrobiłem PB 51:37. Ogólnie umiarkowanie zadowolony, ale czuję wielki niedosyt bo mogło być lepiej.
Nic, będę walczył dalej. Cele na ten rok się nie zmieniają, czyli 10K poniżej 50 minut i półmaraton poniżej 2h. Jeszcze jest trochę czasu. Dam radę.
A teraz chwilowo ciężko mi się wchodzi po schodach. O dziwo w trakcie biegu było spoko, chodzenie też jest ok. Podnoszenie nogi wyżej to dramat. Skipów A aktualnie nie zrobię
@kalimer No i czad, sezon się dopiero rozkręca, najważniejsze że są emocje i ochota!
Ochota jest... Oby tylko mnie to kolano nie uziemiło...
Zaloguj się aby komentować