@kajak98 bo to idzie samo z siebie, jeśli zaskoczy między dwójką osób. Czasami w życiu poznajesz osoby, z którymi następuje takie "zaskoczenie" od pierwszego kontaktu. Po prostu wiesz, że ta osoba Cię rozumie w lepszym stopniu, nadajecie na tej samej częstotliwości. I nie chodzi koniecznie o kwestie matrymonialne, ale ogólnie w relacjach z ludźmi.
Jednak, dotyczy to też relacji damsko-męskich. Uważam osobiście i podpieram to jakimś doświadczeniem oraz obserwacjami, że jeśli nie ma tego czegoś za pierwszym razem, to wszystko co jest potem jest zwykłym oszukiwaniem się. Tzw. związek przechodzony, słyszałeś pewnie ten termin. To nie jest relacja, to po prostu stwierdzenie "dobra, niech już będzie". Ani w tym nici porozumienia w relacji, zrozumienia, właśnie tego "czegoś". Oszukujesz samego siebie i na siłę próbujesz coś wymusić w sobie do drugiej osoby. Nie rób tak, bo przysporzysz sobie krzywdy i drugiej osobie.
Możliwe, że nie spotkasz nigdy takiej osoby - bywa i tak. Życie to sztuka pokory i znoszenia porażek, dostosowywania się do tego wszystkiego i umiejętnego zarządzania swoim mikrokosmosem.
Tinder nie jest wyznacznikiem. Działa na atawistycznych instynktach, jest katalizatorem w postaci narkotyku. Tak, Tinder to taki sam drag jak heroina czy kokaina i śmiem twierdzić, że kopie równie mocno. Skutki zażywania, odstawienia i głodu narkotykowego są takie same, jak przy zażywaniu tradycyjnych narkotyków. Haj dopaminowy. Uzależnienie się od taniej i szybkiej dopaminy np. porno czy śmieciowe żarcie. Wynika to z naturalnego mechanizmu homo sapiens, polegającego na unikaniu cierpienia za wszelką cenę, co jest głupie, bo cierpienie jest nierozerwalną częścią ludzkiego życia, no ale tak już jest. Mamy w psychice takie bezpieczniki, które odcinają naszą świadomość gdy doświadczamy cierpienia, więc uciekamy ku "dobremu". Właśnie ku tej dopaminie.
Na Tinderze liczy się tylko wygląd. Musisz mieć niesamowitą aparycję, by się przebić przez stado przeciętnych gości jak Ty. Zastanów się czy chcesz brać udział w wyścigu, w którym z góry jesteś skazany na przegraną?
98 to pewnie Twój rocznik, więc jesteś młodszy ode mnie tylko o siedem lat. Nie tak dużo, ale wyczuwam brak większego doświadczenia. Nie doradzę Ci kompletne poddanie się czy wręcz wkręcenie się na obroty, by załączył Ci się V-TEC ku biegowi matrymonialnemu. Sam odpowiedz sobie co jest dla Ciebie definicją szczęścia oraz spełnienia. Moja perspektywa jest taka, że kobieta i relacja z nią to kula u nogi, ale to tylko moje zdanie. Poparte moimi doświadczeniami oraz wiedzą. Ludzie to gatunek stadny, więc za wszelką cenę chcą się łączyć w pary i większe grupy, bo wtedy jest łatwiej w codzienności - rozumiem to. W związku poznasz masę problemów które nie istnieją w życiu kawalera. Będziesz miał nie raz i nie dwa dość, serdecznie dość.
Nie dam Ci recepty. Powiem tylko, abyś przekonał się na własnej skórze i wtedy wydał osąd co do tego. Nigdy wcześniej. Nawet jeśli nie wyjdzie, to będziesz miał doświadczenie - bezcenne - które potem będziesz w sobie nosił.
Powtarzam, że może i nie mam takiego życia zawodowego jakie powinienem mieć i do jakiego mam predyspozycję, ale mam doświadczenie życiowe które bym nie oddał za cenę kariery.
Teoria jest taka jak napisales nizej, miałem taka teorie oparta na doświadczeniu w zwykłych relacjach (bo matrymonialnych jestem amebą) w których to, istnieje pewna grupa ludzi - rzadko na nią trafiam, ze znam kogos od 5min i mimo ze jestem introwertykiem, jestem w stanie z tym kimś się dogadać jakbysmy znali się z 10 lat i jest ogółem miło i przyjemnie, lekkie uśmieszki na twarzy, nawet jak popełnisz jakiś błąd, dojdzie do nieporozumienia to wszystko jest do ogarniecia. Tak samo z załatwianiem wspólnym jakichś rzeczy.
A istnieje znaczna cześć osób, przy której po prostu nie mam nigdy nic do powiedzenia. Nawet jeśli coś mówię czuć taki chłód i to wszystko wymaga dużego wysiłku, nawet jak znajomość przejdzie „lvl wyżej”…
Z dupami na tinderze tez tak było - 99.9% to ściek, nawet jak odpisywały to widać było ze ja wkładam wiele w tą (nazwijmy to na wyrost) relację.
A trafiły mi się 2 dziewczyny, które „tak po prostu” sobie ze mną gadały…
Zapytasz czemu nie pociągiem tego dalej? Ponieważ siedzi mi w głowie jedna dziewczyna i póki co nie potrafię sobie jej wybić z głowy xD
Abstrahując od tego nadal uważam ze nic by więcej z tego nie wyszło, ale przy tych 2 dziewczynach było flow. Nie było nic na sile, nawet jeśli było to druga strona doceniała to i był rewanż w „relacji”. To jest fajne, ale to co napisales… znaleźć takie osoby jako znajomych to już jest wyczyn, a co dopiero kogos do związku…
Podsumowując, moja teoria - „to musi samo iść”