Nie umiem przestać pić.
Muszę coś walnąć codziennie, nawet małe ilości, byleby tylko "na sen". Przez co każdy następny dzień to w połowie trzeźwienie. Nic mnie nie cieszy. Rozwalam sobie głowę, o ile już nie jest rozwalona.
Najlepsze poranki to te trzeźwe, i one zdarzają się może raz w miesiącu. Ale poza tym, rozdrażnienie i wkurw są straszne.
Najdłuższa moja przerwa to chyba 3 miesiące. I tak juz kilka lat. Nadziei brak.