35 389,91 + 22,74 = 35 412,65
Ukończyłem pierwszy event trailowy - padło na Ladybower Reservoir 22K. Musiałem zebrać się o 4:30 rano, przygotować, dostać się na pociąg o 06:06, byłem na miejscu eventu na dziewiątą - godzinę przed startem. Mogłem się spokojnie przygotować (mega pomoc od żony, która ogarniała logistykę) i parę minut po 10:00 przekroczyłem linię startu.
Pierwsze kilometry po asfalcie, potem żwirze, trochę góra-dół, ale nic strasznego. Ci, którzy rozpoczęli bieg w kurtkach, schodzili na bok, by je zdjąć. Temperatura była akurat na długi rękaw i spodenki. Na szczęście deszcz, który na początku nas spryskał, gdzieś znikł, a my mogliśmy zająć się największym podejściem biegu, czyli "wspinaczką" na Win Hill. Gradient 12% na 1.9k, ale najgorsze było mocno płynne błoto i "kolejki", które powstały dzięki warunkom i ilości biegaczy. Nic nie szkodzi, trzeba gdzieś odpocząć. Wiedziałem, że jak tylko wbiję się na szczyt, będę mógł poginać przez następne kilometry z górki, zatem obserwowałem tylko mijające metry na ClimbPro, by móc puścić się większym pędem w kierunku rezerwuaru.
Najfajniejszym segmentem biegu był leśny downhill, gdzie można było pobawić się w wyprzedzanie i balansowanie ciałem po błocie, kamieniach i między korzeniami. Wymiany pozycji co chwilę, niekiedy wielokrotne z tymi samymi osobami. 11 kilometr, pierwszy punkt żywieniowy - wziąłem tylko wodę, za żywienie starczyły mi dwa żele. Teraz zaczęło się bardziej standardowe bieganie wzdłuż sztucznego jeziora, potem skręt przy tamie do miejscowości, drugi punkt i powoli zbliżaliśmy się do finiszu.
Ostatnie dwa kilometry dały mi mocno w kość, nawet małe górki powodowały, że większość osób przechodziła do chodu. Trochę ścieżek z furtkami i można było wpaść na metę. Bardzo fajny event! Chętnie kiedyś bym jeszcze pobiegł coś takiego.
2 44
393/1030 uczestników
313/599 wśród facetów
57/85 w kat. M35
Ukończyłem pierwszy event trailowy - padło na Ladybower Reservoir 22K. Musiałem zebrać się o 4:30 rano, przygotować, dostać się na pociąg o 06:06, byłem na miejscu eventu na dziewiątą - godzinę przed startem. Mogłem się spokojnie przygotować (mega pomoc od żony, która ogarniała logistykę) i parę minut po 10:00 przekroczyłem linię startu.
Pierwsze kilometry po asfalcie, potem żwirze, trochę góra-dół, ale nic strasznego. Ci, którzy rozpoczęli bieg w kurtkach, schodzili na bok, by je zdjąć. Temperatura była akurat na długi rękaw i spodenki. Na szczęście deszcz, który na początku nas spryskał, gdzieś znikł, a my mogliśmy zająć się największym podejściem biegu, czyli "wspinaczką" na Win Hill. Gradient 12% na 1.9k, ale najgorsze było mocno płynne błoto i "kolejki", które powstały dzięki warunkom i ilości biegaczy. Nic nie szkodzi, trzeba gdzieś odpocząć. Wiedziałem, że jak tylko wbiję się na szczyt, będę mógł poginać przez następne kilometry z górki, zatem obserwowałem tylko mijające metry na ClimbPro, by móc puścić się większym pędem w kierunku rezerwuaru.
Najfajniejszym segmentem biegu był leśny downhill, gdzie można było pobawić się w wyprzedzanie i balansowanie ciałem po błocie, kamieniach i między korzeniami. Wymiany pozycji co chwilę, niekiedy wielokrotne z tymi samymi osobami. 11 kilometr, pierwszy punkt żywieniowy - wziąłem tylko wodę, za żywienie starczyły mi dwa żele. Teraz zaczęło się bardziej standardowe bieganie wzdłuż sztucznego jeziora, potem skręt przy tamie do miejscowości, drugi punkt i powoli zbliżaliśmy się do finiszu.
Ostatnie dwa kilometry dały mi mocno w kość, nawet małe górki powodowały, że większość osób przechodziła do chodu. Trochę ścieżek z furtkami i można było wpaść na metę. Bardzo fajny event! Chętnie kiedyś bym jeszcze pobiegł coś takiego.
2
393/1030 uczestników
313/599 wśród facetów
57/85 w kat. M35
@Zioman wow, szacun i gratulacje
@Zioman ale super widoczki! Gratki 💪🏼
Zaloguj się aby komentować