U mnie na osiedlu też był taki zakapior, patologiczny postrach okolicy.
Do tego pił, ćpał i wymuszał pieniądze od klientów pobliskiej żabki.
Wielokrotnie był zawijany przez policję ale zawsze wracał.
Kiedyś nie było go dłużej bo kogoś pobił pod sklepem.
Jego kariera zaczęła się kończyć jak zaczął zaczepiać dzieciaki i zabierać im pieniądze.
Skrzyknelismy się z sąsiadami i za każdym razem jak się pojawiał koło naszych domów to był przepedzany. Kobiety dzwoniły na bagiety żeby go zwijali bo jest pijany/agresywny, chłopy częściej po prostu go zastraszali że ma się zawijać bo będzie z nim źle.
W końcu atmosfera się tak zagęściła że doszło do rękoczynów.
Chłop szarpał się z sąsiadką bo nie chciała mu dać papierosów, widział to jej mąż i go odepchnął, zaczęła się regularna bójka.
Z sąsiadem mogło być kiepsko bo patus pół życia się bił na ulicy, ale zaraz nawinął się kolejny sąsiad. I kolejny.
Tak mu wpierdolili że go pogotowie zabierało.
Od tej pory chyba zmienił rewir bo go nikt nie widział.
Do takich ludzi trzeba mówić w ich języku. Języku siły i przemocy. Innego nie rozumieją.