Za rogiem 24 lata. Jeszcze tydzień z kawałkiem. No i naszły mnie refleksje. Znaczy naszły... Refleksje to ja mam non stop od kilku lat. Generalnie nie chce mi się znowu rozpisywać i wracać do chujowych chwil swojego nędznego życia. Czasu nie cofnę, więc do brzegu... Depresja, fobia społeczna, leki. Ostatnio problemy z hazardem. Przegrałem 18 koła. Szukam pracy, ale jest ciężko. Byłem wczoraj na rozmowie, ale miałem wrażenie, że gość który mnie słuchał wyczuwał, że kłamię. Co najlepsze, sam czułem się, jakbym kłamał, mimo że mówiłem prawdę i tylko prawdę xD Wychodząc z biura byłem pewny, że nie dostanę telefonu zwrotnego, a szkoda. Bardzo mi zależy na szybkim odrobieniu przegranego siana, toteż liczyłem, że zdobędę tę pracę, a po jej zakończeniu do późnych godzin nocnych będę sobie jeździł w GLOVO i będę miał całkiem niezły profit na koniec miesiąca. Niestety, nie udało się, a co do GLOVO to wciąż czekam na aktywację.
Ale przebolałbym te stratę kasy. 3 miesiące i jestem na zero. Podpaliłem się jak amator, trudno. Za błędy się płaci, więc przez kolejne 3 miesiące będę pracował kilkanaście godzin dziennie, od poniedziałku do niedzieli, za darmo. Nic więcej nie zrobię. Pogodziłem się z tym. Ale...
Właściwie pogubiłem się już, leki które biorą powodują, że mam słabszą pamięć i szybko zapominam co chciałem powiedzieć xD W każdym razie pisałem coś o depresji i fobii społecznej. Tak. Depresja jest następstwem fobii społecznej, która zniszczyła mi życie. Dosłownie. Przez te wszystkie lata, kiedy rówieśnicy bawili się, wchodzili w pierwsze związki, zaliczali pierwsze "seksy" ja bałem się nawet wyjść do sklepu po bułkę. Wegetowałem tak przez kilka lat. Na leki zdecydowałem się jakieś pół roku temu. Pomogły, ale tylko na fobię społeczną, nie licząc tygodniowej poprawy pod względem nastroju. Ale co z tego. Deprecha przez tę kilkuletnią izolację, z czym wiąże się oczywiście totalna samotność, brak umiejętności społecznych i w ogóle poczucie wyobcowania przybrała na sile. Obserwuję tych wszystkich ludzi i widzę, że nie nadaję się tu. Nadaję kompletnie na innych falach. Chce coś zrobić, ale nic nie ma sensu. Nic mi się nie chce. Nigdzie nie widzę sensu. Ale w ogóle mnie to nie dziwi. Samotność jest fajna jeśli jest wyborem a nie smutną koniecznością.
Chodzę na psychoterapię. Póki co kończymy wywiad i niedługo zaczynamy ćwiczenia czy coś. Ale nie widzę tego. Nie wierzę że mi to pomoże. Codziennie myślę o śmierci.
Reasumując. Nie mam znajomych. Nigdy nie miałem dziewczyny. Przegrałem połowę oszczędności, które i tak były niskie, a teraz to już w ogóle odczuwam frustrację kiedy odpalam aplikację bankową. Zmarnowałem młodość. Tak, wiem, wciąż jestem młody. Ale mówię o tych imprezach, ogniskach i innych pierdach. Nigdy tego nie poznałem, mimo że bardzo chciałem, ale fobia społeczna była zbyt silna. Obserwuję brata i jego znajomości. Wszystkie są z okresu szkolnego. Potem poznawał innych znajomych przez swoich własnych znajomych. I tak to dla normalnego człowieka się toczy. A dla takiego odizolowanego dzikusa jak ja? Nadziei brak.
Nie wiem po co to piszę w sumie. Chyba włączyła się już mega duża potrzeba interakcji z drugim człowiekiem, nawet jeśli to tylko głupi portal xD
Utknąłem w bagnie, wciąga mnie coraz bardziej i nie mam pojęcia, jak z niego wyjść. I czy jest w ogóle sens. A może po prostu warto dać się wciągnąć i nie cierpieć dalej.
#depresja #depresja #mania #psychologia #psychiatria #farmakologia #przegryw
#zwiazki