Ostatnio dużo chorowałam i mój organizm był wycięczony tym wszystkim, czułam, że mi serducho z przeciążenia kołacze przy najmniejszym wysiłku (dolna granica zdrowego BMI). Gdybym ważyła tyle ile ta pani z plakatu odprawiałabym bajlando z aniołkami. I jeszcze edytuję: w pracy znam kilka grubszych kobiet i wszystkie to samo: "to tarczyca, stres, prawie nic nie jem!" A widzę na codzień jak zajadają ciastka, obiad jak dla dwóch osób. Na drugi dzień sprawozdania ze spotkań ze znajomymi przy drinkach. I to nie jakieś stare babki, a młode, bo 20+