Tytuł: Heretycy Diuny
Autor: Frank Herbert
Tłumacz: Marek Michowski
Gatunek: science fiction
Ocena: 7/10
[UWAGA BEDO SPOILERY DO WCZEŚNIEJSZYCH CZĘŚCI] skoro ta jest 5..
Zaczynamy rok od kolejnych bojów z Diuną. Tym razem było dużo lepiej niż przy fatalnej czwórce. Nawet bym powiedział że było dobrze.
W książce były takie szalone rzeczy jak fabuła, akcja, bohaterowie robiący cokolwiek prócz smęcenia, czy wreszcie po raz pierwszy od części 1. jakieś ciekawe światotwórstwo. Dowiadujemy się sporo rzeczy o znanych wcześniej organizacjach, pojawia się jedna nowa, akcja skacze po różnych planetach, są nowe wynalazki, i całość, nie tracąc tej fajnej herbertowej mistycznej aury, sprawia też bardziej futurystyczne wrażenie.
Fabularnie skaczemy 1500 lat do przodu. Ludzkość po śmierci ględzącego robala rozproszyła się na cały kosmos. W starym Imperium prym wiodą dwie potęgi - Tleilaxanie, którzy nauczyli się robić Przyprawę w kadziach, oraz Bene Gesserit ze swoim religijno-genetycznym mambo dżambo, zajmujące się m.in. szkoleniem biednych, recyklingowanych nadal Duncanów Idaho. Oprócz nich jest i nowa - z Rozproszenia powracają tajemnicze Dostojne Matrony - agresywne zgromadzenie kobiet wytrenowanych do walki i zniewalania chłopów seksem xd, które wydają się nie mieć zbyt przyjaznych zamiarów wobec reszty.
Historię śledzimy głównie z perspektywy kilku Matek Wielebnych BG i Milesa Tega - emerytowanego dowódcy ich wojska. Ich motywacje i filozofia są dużo bardziej interesujące od religijno-polityczno-pseudofilozoficznych banałów Atrydów, którymi autor zamęczał nas wcześniej, i których apogeum była czwórka. Jednym z bohaterów jest też mistrz Tleilaxan i dowiadujemy się sporo o jego religii i planecie, włącznie z poznaniem sekretu kadzi aksolotlowych. A na Diunie, na której znowu hasają czerwie, pojawia się tajemnicza dziewczynka - Sziena, która potrafi je kontrolować.
I jak to u Herberta wszyscy oni uczestniczą w spiskach w spiskach, mają plany w planach i mówią dialogami pełnymi zagadek.
Dałbym tej części nawet wyższą ocenę gdyby nie rozczarowujący finał, który był zbyt szybki i chaotyczny. Niektóre sceny są wręcz pominięte bez wyraźnego powodu. Jakby chłopa termin gonił i trzeba było normę wyrobić. xd
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #sciencefiction #scifi
@Hilalum Miałam te same wrażenia - w końcu coś się dzieje, koniec tego smutnego pseudofilozoficznego pitolenia, zarysowany ladnie świat (bo tomy od II do IV nie za wiele zarysowywały co się dzieje poza Arrakis), ciekawi bohaterowie, no i światopogląd BG o niebo dojrzalszy i ciekawszy niż ten Leto II. No i te straszne wiedźmy BG okazały się fajnymi kobietami. Kolejny tom jest kontynuacją tego więc też polecam - szkoda że w tym wątki się już urywają.
Zaloguj się aby komentować