Pomyślałem że podzielę się z Wami taką historią z pracbazy, która pokaże że kłamstwo ma krótkie nogi.
Miałem w pracy takiego klienta, którego na potrzeby wpisu nazwiemy "Przyjemniaczek". Pan Przyjemniaczek był Naszym stałym klientem, tak zabieganym że nigdy nie miał czasu wypełnić dokumentów dot. tzw. kredytu kupieckiego, prościej ujmując by móc brać rzeczy na "przelew" z odroczoną płatnością.
Pewnego razu Przyjemniaczek, przyjechał by zamówić rozdzielnie elektryczną, co ważne dla historii, na taką "skrzynie" trzeba było poczekać ponieważ była wykonywana pod indywidualne zamówienie. Tak się składało że termin realizacji tego zamówienie miał przypadać akurat wtedy gdy moja przełożona, która zajmowała się tematem Pana Przyjemniaczka, miała być na urlopie, bez dostępu do służbowego komputera oraz telefonu, bo wiadomo, urlop rzecz święta.
Oczywiście, nie stanowiło to problemu. Ustaliliśmy z Przyjemniaczkiem, że gdy tylko rozdzielnia zejdzie z produkcji i przyjedzie do Nas na hurtownie to zadzwonię do Niego, on przyjedzie z pieniędzmi ja wystawię fakturę i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie. Pan niechętnie, ale przystał na taką propozycję (jakby miał inne wyjście).
I tak od tamtego momentu, wesoło minęły dwa tygodnie. Szefowa, wypoczęta wróciła z urlopu, by już na wejściu do firmy otrzymać telefon od Pana przyjemniaczka:
- Gdzie jest, kurła, moja skrzynia?
No właśnie gdzie. Przez to iż przez 2 tygodnie, byłem sam jak palec na oddziale i musiałem robić za dwóch to całkowicie wypadł mi z głowy temat nieszczęsnej rozdzielni. Nic to, biorę telefon w łapkę i dzwonię do producenta, dowiedzieć się o co chodzi, dlaczego tak długo. I tu słyszę coś co zmroziło mi krew żyłach:
-
No przecież to już dawno wyjechało do Was.
-
Jak wyjechało dawno, skoro ja tu u siebie tego nie mam. - Odpowiadam
-
No, bo to poleciało bezpośrednio na budowę - odpowiada mi przemiła Pani
-
Jak, kurła, na budowę jak miało to trafić na hurtownie i stąd klient miał to odebrać
-
Nie wiem. To trzeba rozmawiać z Panem X on jest od Waszych zamówień.
Więc dzwonie do Pana X, wyjaśniam po co dzwonię:
-
Dalian: Cześć, tu Dalian z hurtowni X dzwonię odnośnie Naszego zamówienia.
-
Pan X: No przecież to już na budowie dawno stoi.
-
Dalian: No jak na budowie, jak na zamówieniu, stoi jak byk że dostawa do oddziału.
-
Pan X: No ale dzwonił do mnie ten Wasz klient, poprosił o dostawę bezpośrednio na plac budowy i że wszystko ustalał z Panią X (moja przełożona).
-
Dalian: Jak mógł ustalać jak X była na urlopie, bez dostępu do służbowego telefonu. Dzwoniłeś do Niej, potwierdzałeś to?
-
Pan X: No, właśnie miała wyłączony telefon...
Dalszego przebiegu rozmowy już nie będę streszczał. Poprosiłem go jeszcze o numer listu i kto odbierał zamówienie na miejscu a w międzyczasie dzwonie do Przyjemniaczka. Ten jednak wszystkiemu zaprzecza. Nigdzie nie dzwonił z nikim nie rozmawiał, gdzie jest moja skrzynia.
No więc sprawdzam na liście, kto odbierał zamówienie. Nazwisko, którego nie znam. Nie myśląc długo zamykamy z szefową drzwi, naklejamy kartkę zaraz wracam i dawaj na plac budowy, który mieścił się parę ulic dalej od hurtowni. Zajeżdżamy na miejsce i oczywiście Naszym oczom ukazuje się poszukiwana rozdzielnia. Już gotowa, wkopana, podłączona.
Tutaj włączył mi się tryb W11 i niczym Maciej Friedek postanowiłem poszukać śladów. Akurat nieopodal, przechadzał się Pan ochroniarz więc postanowiłem zadać mu parę pytań.
I tak okazało się że rozdzielnie podłączał nie kto inny, jak pan Przyjemniaczek a tajemnicze nazwisko odbiorcy na liście to nazwisko inwestora, do którego trochę nie chętnie Pan Cie... ochroniarz Nas zaprowadził. Ten z początku wypierał się wszystkiego, ale gdy tylko szefowa zagroziła zgłoszeniem sprawy na Policję, dość szybko zaczął współpracować. Okazało się że Pan Przyjemniaczek obiecał mu dużo taniej rozdzielnie (nawet poniżej ceny naszego zakupu), jeśli tylko ten nie będzie potrzebował faktury. Inwestor na to przystał a resztę już znacie.
Coby, nie przedłużać, daliśmy panu Przyjemniaczkowi czas do zachodu słońca (no, do konkretnej godziny, ale do zachodu słońca brzmi bardziej poetycko) na przyniesienie pieniędzy. Jeśli nie to zgłaszamy sprawę na Policję. Pan próbował się tłumaczyć że te pieniądze zainwestował w inną robotę i jak tylko ją skończy to pieniądze dostaniemy, na co szefowa rzuciła mu: "to weź chwilówkę" i się rozłączyła.
Pan Przyjemniaczek, przyjechał dosłownie w ostatniej chwili (szefowa już sięgała po słuchawkę by dzwonić bezpośrednio do dyrektora sprzedaży w Naszej firmie), obrażony rzucił pieniędzmi i nawet na fakturę nie poczekał. I wierzcie mi że trochę "popłynął" na tej swojej próbie przekrętu, bo cena jaką podał inwestorowi, różniła się dość sporo od ceny za jaką kupił rozdzielnie.