Tymczasem Partia chce zmienić ordynację wyborczą na mieszaną, co może jej zagwarantować wieczne zwycięstwa. Serio, stoi to po prostu w ich programie. Strona 146.
- Wedle tego postulatu, 230 posłów byłoby wybieranych tak jak dziś (czyli w okręgach wielomandatowych), a drugie 230 tak, jak obecnie wybieramy senatorów (czyli w okręgach jednomandatowych). Co to oznacza? Że trzeba będzie narysować nowe okręgi, bo obecnie jest ich ledwie 41, a będzie musiało być jakieś 250. A kto będzie je rysował? Partia, a kto?
- Najpierw dygresja. Na przykład w takiej Warszawie do wzięcia jest 20 mandatów. Samo to jest już niesprawiedliwe, bo Partia - wbrew rekomendacjom PKW - odmawia precyzyjnej aktualizacji demograficznej. W skrócie chodzi o to, że do dużych miast i okolic migrują ludzie z mniejszych ośrodków. W efekcie, w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu głosuje więcej ludzi niż kilka lat temu, podczas gdy w Siedlcach, Łomży czy Elblągu - mniej. Jeśli nie aktualizujemy liczby mandatów w oparciu o te dane, pojawia nam się nierówność. W Warszawie trzeba oddać więcej głosów na jeden mandat, niż w Siedlcach. A kto wygrywa w Warszawie, a kto w Siedlcach? No właśnie.
- Zwracam na to uwagę, by pokazać, że Partia po raz kolejny świadomie pomaga sobie w wyborach. Być może brak aktualizacji da jej ledwie jeden czy dwa mandaty, ale przy obecnych sondażach, te dwa mandaty mogą być wystarczające. Zresztą: TYLKO jeden mandat może jej dać zapchanie komisji zagranicznych, TYLKO jeden te kilka tysięcy nowych komisji, TYLKO jeden czy dwa nieuczciwe finansowanie kampanii... A teraz proponują zmianę ordynacji i rysowanie nowych okręgów.
- Wróćmy do Warszawy. W 2019 roku Platforma wzięła 9 mandatów, Partia 6, SLD 3, PSL 1 i Konfederacja 1 (Korwin Krul, Warszawa przeprasza). Łącznie oddano 1,38 miliona głosów. A co gdyby podzielić Warszawę na, dajmy na to, pięć okręgów jednomandatowych? Zapewne Partia nie wygrałaby w żadnym z nich, a całą piątkę zgarnęłyby KO i Lewica. Tyle że na te pięć mandatów zostałoby zmarnowane prawie półtora miliona głosów.
- Pozostałe 15 mandatów (bo ogólna liczba 460 ma być zachowana), trzeba by zatem "rozsmarować" po innych okręgach. Nie trzeba sięgać aż do Elbląga, wystarczy graniczący z Warszawą okręg Siedlce (sięgający od Ostrołęki po Garwolin) gdzie Partia zgarnęła aż 9 z 12 mandatów. Załóżmy, że z 15 odebranych Warszawie mandatów, przeniesiemy tu tylko 5, ale zachowamy proporcję. Nagle mamy sytuację, w której Partia dostaje 13 mandatów z 17. Czyli cztery bonusowe mandaty dla Partii, ale tylko 1 dla opozycji. Analogicznie postępujemy z okręgiem podwarszawskim, dodajemy 5 mandatów, dzięki czemu Partia dostaje o 3 więcej, a opozycja 2. Oraz z okręgiem płockim (od Przasnysza po Żyrardów), gdzie również Partia dostałaby 3 nowe miejsca, a opozycja tylko dwa.
Czyli wyglądałoby to tak.
Warszawa:
2019 - Partia 6, opozycja 14
Po podziale - Partia 0, opozycja 5
Siedlce:
2019 - Partia 9, opozycja 3
Po podziale - Partia 13, opozycja 4
Płock:
2019 - Partia 6, opozycja 4
Po podziale - Partia 9, opozycja 6
Obwarzanek:
2019 - Partia 6, opozycja 4
Po podziale - Partia 9, opozycja 6
- Razem w tych czterech okręgach w 2019 roku Partia zgarnęła 27 miejsc, a w nowym podziale dostałaby ich o cztery więcej. Głosy wyborców w trzech okręgach mazowieckich nagle zaczęłyby znaczyć bardzo dużo (bo przypadałoby więcej mandatów na tyle samo głosów), czyli dokładnie odwrotnie niż w Warszawie, gdzie na jednego posła trzeba byłoby oddać jakieś 250 tysięcy głosów.
A teraz analogicznie powtarzamy we wszystkich dużych miastach. I cyk.
- Oczywiście, podaną wyżej liczbę pięciu okręgów w Warszawie wymyśliłem, by pokazać mechanizm. Nie wziąłem pod uwagę tego, jak poparcie ewoluuje w poszczególnych okręgach (nie wiem, czy ktoś to w ogóle zbadał), no i nie wiemy jak będzie wyglądał krajobraz polityczny za cztery lata. Natomiast to są wszystko zmienne, które w momencie wprowadzania zmian w ordynacji będzie można zbadać, opisać liczbami i wziąć pod uwagę. I narysować te okręgi na tyle ostrożnie, by nie wywołać wielkiej awantury oraz na tyle sprytnie, by sobie te, nie wiem, 20, 30, miejsc dodać.
- Pewne jest jedno. Jeśli Partia usiądzie do rysowania nowych okręgów, zrobi to z pewnością tak, by sobie miejsc dodać, a nie odjąć. I Partia wprost zapowiada, że chce to zrobić. Podkreślam to, żeby nikt potem nie mówił, że nie było wiadomo. Było wiadomo w 2015 i w 2019, wiadomo też dziś. Partia sama nam o tym mówi. Podobnie jak o tym, że jeśli wygra, to dojedzie sądy, co ostatecznie uniemożliwi pociągnięcie kogokolwiek do jakiejkolwiek odpowiedzialności oraz - równie ostatecznie - pozbawi nas unijnych środków.
- Taka zmiana ordynacji będzie niekonstytucyjna, tak, tylko co z tego? Ustawa o ruskiej komisji jest niekonstytucyjna w bodajże 9 punktach (poprzednia wersja w 17, więc jest postęp) i jakoś nic z tego nie wynikło. Pamiętacie czasy, gdy mieliśmy taką instytucję, która mogła takie rzeczy władzy uniemożliwiać? Powinniście, bo to było raptem kilka lat temu.
- Na koniec uprzedzająco odpowiem na argument, że "Polacy nie pozwolą ruszyć wyborów". Otóż pozwolą, bo już pozwalają od czterech lat. Pegasus, TVP, nielegalne finansowanie kampanii, nowy kodeks wyborczy, prawdopodobne zapchanie komisji zagranicznych - to wszystko już miało miejsce i nic z tego nie wynikło. Jestem pewien, że Partia będzie potrafiła ładnie przedstawić zmiany w ordynacji jako "profrekwencyjne", "oddające głos mniejszym ośrodkom" (bo im przybędzie mandatów, więc będzie je można "dowartościować") czy nawet "prodemokratyczne". A my, wystarczająco wielu z nas, to łykniemy.
Zresztą już teraz przedstawiają to w programie jako "wzmocnienie głosu obywateli".
#jebacpis #zostaniecierozliczeni #polityka #wiadomoscipolska #putinowskapolska
(Tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)