@ewa-szy mam to samo. Te ze strażą czytało mi się bardzo łatwo, miały fajną kryminalną intrygę („Na glinianych nogach” to chyba moja ulubiona cześć całego Świata Dysku), czuć było klimat ulicy i „dorastało” się razem ze strażnikami.
Cykl o Czarownicach był super, szczególnie pikantny humor Niani Ogg, konserwatywna nowoczesność Babci, niezdarność Margat i Piosenka o Jeżu (oraz jedynie wspomniana z tytułu „Laska maga ma na końcu gałkę”).
Rincewind - absurd za absurdem, podszyty dyskową fizyką i filozofią. Wiecznie otaczający pech, pesymizm i pewność tego, że szczęście i spokój to nie jest normalność i zaraz coś złego się wydarzy. No i Rincewind był tym pierwszym z serii…
Moist von Lipvig - swietnie się czyta, ciekawa postać, fajne fabularnie.
Nie potrafię wybrać najlepszej serii…
Natomiast jednoznacznie najmniej podobała mi się seria ze Śmiercią. Książki same w sobie są super, ale wolę tą postać jako świetną wstawkę w innych cyklach, niż głównego bohatera.