50 607 +
100 = 50 707
Spania nie miałam od 3, więc miała być szybka przejażdżka koło komina, ale wyszło jak zawsze, więc bez papu i odpowiedniego przygotowania (brak filtra i kropli do oczu- auć) ruszyłam raźno z kopyta zapewniając, że wrócę na obiad. Dodatkowo przed samym wyjazdem urwałam wentyl, więc chcąc nie chcąc (a raczej bardzo nie chcąc) wymieniłam przed wyjazdem dętkę. Pół godziny później i dwa paznokcie mniej, ruszyłam w największy ukrop w drogę. Nowa dętka zrobiła mi dzień lepiej niż nowa gąbka do naczyń, bo mój wysłużony Triban zaczął połykać kilometry. Zapuściłam się więc na nieznane tereny i odkryłam bardzo fajne nowe traski- ludkom z okolic gorąco polecam tereny między Sokołowem Małopolskim a Raniżowem - świetne asfalty pośrodku lasu, cisza, spokój i może z 15 samochodów mnie minęło przez te 2 godzinki. Dodatkowo dowiedziałam się o istnieniu Pałacu w Morgach, więc niewiele myśląc pognałam przez las. To był błąd, bo dojazd od Korczowisk to piach i szutry, więc coś co moja szosówka i mój tyłek bardzo nie lubią. Za to spotkałam śmieszne włochate typki, jakieś mini krowy czy co to było, ciężko stwierdzić bo za daleko stały. Zaliczyłam jeszcze Wilczą Wolę (ale pustki!), wytarzalam dupę w piachu i dalej zachwycona swoją formą wybrałam okrężną drogę do domu. Jak się okazało, to jednak nie moja forma się polepszyła od leżenia na kanapie, tylko w pierwszą stronę jadąc przez las nie czułam wiatru. W drugą stronę z kolei jak najbardziej go czułam, bo wiał prosto w mordę. Postanowiłam więc skrócić wycieczkę i jechać nie przez las, a przez pola, dzięki czemu do wiatru w mordę dołączył jeszcze nieziemski upał. Do domu dotarłam na późną kolację, że spalonymi plecami i Sahara w ustach. Świetnie było, za niedługo pojadę jeszcze raz!
#rowerowyrownik
Wpis dodany za pomocą
https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/