#opowieści

0
5

Macie jakieś historie o sąsiadach "z piekła rodem?"

Ja mam tylko historie o tym, jak babuszka piętro niżej z demencja bardzo często myliła piętra i wydzwaniała dzwonkiem pod mój adres 😭

Oczywiscie jej współczuję, ale mimo wszystko podskakiwalem na krześle, gdy w różnych porach dnia i nocy słychać było dzwonek 😔

A jak u Was? Macie może jakieś bardziej złowieszcze historie niczym z Walaszka o wrednych sąsiadach? 🤔

#pytanie #sasiedzi #opowiesci

7c02bb79-5c77-4f2b-b7fa-4ed4b80d2aaf
PanNiepoprawny

@maly_ludek_lego na szczęście nie, ale nie dziwię się w ogóle

InstytutKonserwacjiMaryliRodowicz

@maly_ludek_lego miałem taką psychiczną. Wiecznie okno otwarte i drzwi do mieszkania. Nie ważne czy lato czy zima. Grzyb w mieszkaniu i smród. Do tego słuchała radia maryja, śpiewała religijne piosenki i darła mordę. Na początku myślałem, że to chłop babę okrzykuje, później, że baba chłopa, a ona sama tam była. Parę razy w windzie z nią jechałem to o sobie opowiadała i zawsze podawała ten sam wiek. Śmieci przez okno rzucała. Wylewała jakieś pomyje. Kiedyś ją na tym złapałem i zapytałem co wylewa to powiedziała, że herbatę i się schowała. Parapet myła często, że lało się po parapetach poniżej niej co robiło hałas. Wycierała to papierowymi ręcznikami i rzucała przez okno. Parę razy zabierali ją do jakiegoś ośrodka, a po powrocie, przez jakiś czas był spokój. Później chyba przestawała brać tabletki i powtórka. Była jakaś akcja z gazem. Była akcja z poduszką dmuchaną strażaków pod oknem.

Nad sobą miała sąsiadkę co potrafiła jakoś ją uspokoić. Z wiekiem i ta sąsiadka zaczynają odpływać i dziwne rzeczy opowiadać i mieć dziwne zachowania

libertarianin

Mam sąsiada co najebał kamieni na drodze i nie chce ich zabrać. I nikt nic nie może mu za to zrobic

Zaloguj się aby komentować

Mój ojciec od zawsze był śmieszkiem poza kontrolą, jednocześnie żyjąc w myśl zasady "pracuj mądrze a nie ciężko".

Życie go trochę zgniotło - nagle z 70 letniego w miarę sprawnego gościa który całe życie traktował auto jak swój najważniejszy symbol wolności, stał się człowiekiem z brakiem woli życia i sopniem niepełnośprawności w stopniu znacznym.

Rozumiem go o wiele lepiej jak kiedyś i wcale się nie dziwię że obecnie nie ma woli życia - motor miał już jako 12 latek, a prawo jazdy od kiedy był 16 latkiem (wtedy za zgodą rodzica można było tak zrobić).


Pamiętam zresztą opowieści jak to mój ojciec jeździł z podhala do Wrocławia na Junaku robiąc tę trasę czasami kilka razy w miesiącu. We wczesnych latach 70 to musiał być kosmos dla gościa z małej wiochy i za każdym razem niezła przygoda i ucieczka od rzeczywistości.


ALE DO BRZEGU.


Jako nastolatek pracował w PKSie, a raczej miał tam praktyki by później już jako mechanik zaczynać tam jako mechanik.

I jak to w PKSie wszystko rządziło się swoimi prawami, a prawo było jedno - wódka musi być, jeśli robota ma iść.


Chłopaki czasem przesadzali, więc kierownik nauczył się wszystko kontrolować i rutynowo sprawdzał czy wszyscy pracują.

A to zerkał pod auta, a to sprawdzał czy ekipa nie pali przed warsztatem albo czy nie ucieka na sąsiednią ulicę podpatrywać licealistki zamiast ponownie wymieniać wał w starym Jelczu.


Tego szczególnego dnia, jakoś wszyscy byli "mocno zmęczeni". W trzy godziny przegonił każdego i słownie naprowadził na lepsze tory, jedyna osobę którą pochwalił był mój ojciec.


- WIDZICIE? MOŻNA PRACOWAĆ CIĄGIEM PRZEZ 3 GODZINY?

Z daleka było widać, że mój ojciec pracuje pod autem i trzecią godzinę wymienia wał. Ilekroć kierownik zerkał widział, że ojciec coś tam grzebie u góry.


**Szkopuł w tym, że mój stary tam spał, tylko przywiązał sobie jedną rękę do wału żeby było z daleka widać że coś robi.**


Piszę to nie bez powodu - nie chcę żeby te historie przepadły i zaczynam je spisywać mając do tego dobrą okazję, bo przy jego obecnym stanie zdrowia słyszę te historie po kilka razy, ale zauważam jedno: Im lepsza ekipa dookoła (starzy znajomi czy ulubiona część rodziny) te historie mają większą moc i pomimo tego, że wszyscy słyszeliśmy je po kilka razy, nadal swoją formą potrafią nas rozbawić.


Nie wiem jakie macie relacje z rodzicami, sam nie mam lekkich. Powiem więcej - ciężko mi się przyjeżdża do rodzinnego domu, ale jednocześnie łapię się ciągle myśli, że to spotkanie może być naszym ostatnim, więc zamiast rozgrzebywać to co złe, wracam do tego co dobre.

A mam to szczęście, że choć otrzymałem w spadku ojca alkoholika, udało mu się nie być jego własnym ojcem i potrafił pokazać miłość swoim dzieciom, choć nigdy nie wiedział jak to zrobić bo nikt go nigdy tego nie nauczył.


Po prostu pamiętajcie, że oni nie mieli lekko żyjąc w po⁎⁎⁎⁎ne czasy powojennej Polski wychowywani przez rodziców którzy przeżyli wojnę, często nie jedną.

Kiedyś zrobię chyba serię breloków z napisami a wśród nich będzie "Wszyscy jesteśmy biedni".


**Trzymajcie się tam i średniego dnia!**


#rozkminkrzaka #opowieści #wspomnienia

enkamayo

Im starsze moje dzieci są, tym bardziej rozumiem moich rodziców i im wybaczam, aczkolwiek nie jest to łatwe,przyznaję.

winet

@enkamayo tak samo. Widzę co było źle, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę o ile ja mam łatwiej żyjąc w dużo bardziej komfortowych czasach, mając dostęp do fachowej pomocy, wiedzy z książek, internetu itp, a i tak robię wiele rzeczy nie tak jak powinienem

enkamayo

@winet no właśnie. Moi rodzice nie mieli absolutnie żadnej styczności z czymś takim jak praca z emocjami, wewnętrznym dzieckiem czy świadomym wychowywaniem dzieci.

Opornik

@Krzakowiec

nagle z 70 letniego w miarę sprawnego gościa który całe życie traktował auto jak swój najważniejszy symbol wolności, stał się człowiekiem z brakiem woli życia i sopniem niepełnośprawności w stopniu znacznym.

Oj znam ten ból

Roszak

Zrobiłeś mi facet dzień. Żebyśmy tu wszyscy pamiętali o tym, że nasi rodzice roczniki 40, 50, 60, 70... byli wychwywani przez ludzi z niczym innym jak PTSD. Po sobie wiem jak trudno zrozumieć, wybaczyć, szukać we wspom ieniach dobrych chwil i ich się trzymać... Ale jak już się uda to nagle wszystko staje się takie kolorowe. Trzymaj się tam byku!

Zaloguj się aby komentować

Macie jakieś takie straszne historie opowiadane w rodzinie albo jakieś takie powiedzmy paranormalne doświadczenia ? W sumie fajny temat na noc xD


  • moja mama opowiadała mi, ze kiedyś widziała gościa z kosą na wiosce pod mostem jak ją ostrzył, a potem jak wróciła do domu to wujek zmarł ( wiadomo, przypadek )

  • u dziadka jak raz jadłem zupę, to książka spadła z półki, ale tak sama z siebie. Dziadek nawrzeszczał na jakiegoś Stefana, żeby nie straszył dzieciaka. Później mówił, że to jego zmarły kolega z wojska mu takie numery co jakiś czas robi, bałem się jak diabli bo miałem wtedy kozę z 7 lat.


coś u was było takiego ? Lubię takie opowiastki


#paranormalne #creepy #opowieści

Anthithei

Bardzo strasznych historii nie miałem, była sytuacja że przez jakiś miesiąc dwie figurki zmieniały swoje pozycje, gdzieś tak w środku nocy, ale potem przestały. Nic więcej się na temat nie stało o ile mi wiadomo

Tawantinsuyu

@DzialaczWiejski hahaha, czytałem ten wątek przed snem, późno w nocy i w śnie wypowiedziałem właśnie kwestię "nie będziesz mi dziecka straszył" do jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego ducha (dziadki?) tluczącego mi szkło (motyw chęci kontaktu zmarłych) w domu.

twombolt

@Tawantinsuyu Raczej mój stary nie jest osobą, która mocno wierzy i uwielbia chodzić do kościoła. Na niedzielną mszę przed covidem chodził, teraz w ogóle, wszystkie różańce dla niego to była męczarnia. Grobbingu (wszystkich świętych) nie cierpi.


Jak o tym mi opowiadał, to wiem, że to dla niego ważne przezycie. Ale teraz z perspektywy czasu to jest to taka historyjka po prostu, do której w ogóle nie wraca. Od momentu tego zajścia minęło min. z 15 lat.


Raczej jak mam definiować wiarę taty, to wydaje mi się, że wierzy w życie po śmierci. Ale kościół go męczy, biorąc pod uwagę mariaż kościoła z partią rządząca, to wypowiada się, że to czarna mafia

twombolt

@Tawantinsuyu Nie wiem czy w sumie odpowiedziałem na twoje pytanie, możesz je bardziej uszczegółowić

twombolt

@Tawantinsuyu O przypomniało mi się. Kilka lat temu ojciec przyznał się, że jak budował dom (20 lat temu), to martwił się, czy uda się i czy zwiąże koniec z końcem. I poszedł, pomodlił się, dał dobrą tacę.


Po latach mi powiedział, że chyba zadzialało. To chyba najwieksze jego świadectwo wiary, jeśli tak to można określić

Zaloguj się aby komentować