#mania

0
35
#fafasiezaburza #psychiatria #depresja #mania #psychiatryk #refleksje

TLDR: Dzienna rutyna w psychiatryku będąc w trybie zombie.

30.
Dostałam prośbę, aby napisać jak wygląda dzień w szpitalu w którym obecnie przebywam. Jako że depresja nie odpuszcza i marzeniem moim jest wtopić się w łóżko, napisze jak wygląda moja psychiatryczna rutyna w okresie jak się nie chce żyć.

- Godzina 0:00. Idę po dodatkowe leki nasenne, bo dany o 21:00 lorazepam już nie robi na mnie wrażenia.
- Do 1:00 oglądam Alfa czekając aż faza wejdzie i zasnę. Nie mogę nie mieć żadnych rozpraszaczy uwagi, bo czarne myśli pochłaniają mnie żywcem.
- Budzę się o 7:30 i oszołomiona idę po hormony, tak aby czasowo zgadzało się przed pierwszym posiłkiem.
- Godzina 8:00 śniadanie które jem, albo nie. Dzisiaj swoją porcję oddałam łakomym staruszkom. Radości nie było końca. Poranne leki, poranny fajek i wracam do leżenia na łóżku, oraz nieudolnych prób ucieczki w sen.
- Godzina 11:00 rozmowa z psychiatrką. Wycofują mi benzo, abym nie weszła w uzależnienie. Dodatkowo zwiększa dawkę pozostałych leków. To dobrze. Po wyjściu idę na fajka i wracam pod kołdrę. Patrzę na drzewa za oknem. Nawet się cieszę że pogoda jest teraz tak chujowa.
- Około 11:30 rozmowa z psycholożką. Spoko jest, daje mi konkretne strategie radzenia sobie z myślami s. Poznaję co to dyfuzja myśli. Po tym fajek i z powrotem do łóżka. Omijają mnie zajęcia z psychorysunku i muzykoterapia. To nic, wolę leżeć. I tak nie mam na to sił, no może poza wyjściami do palarni.
- Około 12:00 decyduje się na rozmowę z dyrektorką placówki w której zaczęłam pracę od kwietnia. Byłam obecna tylko dwa tygodnie. Teraz nie wiadomo czy wyjdę za miesiąc. Na szczęście wykazuje się wyrozumiałością i życzy powrotu do zdrowia. Oczywiście nie mówię że jestem w czubkowie, pozostawiam to w niedopowiedzeniu. Uf, kamień z serca - na razie.
- Godzina 12:30 obiad, który jakimś cudem przegapiłam. Na szczęście Panie po 13 wydały mi jeszcze posiłek. Zjadam połowę, to wystarczy jestem już pełna. Kolejny fajek i kolejne denne próby złapania kontaktu z innymi palącymi. Zgadnijcie co po tym... tak! Wracam do łóżka. W głowie kołacze się chcęć zrobienia czegoś że sobą, ale nie mam na nic siły.
- Jest około 14:00 nadal leżę. Udało mi się chwilę pospać w telewizowni. Ludzie spacerują w tę i we w tę po korytarzu. Rozbrzmiewają skrawki prowadzonych rozmów telefonicznych. Historie i ludzie są tutaj bardzo różni. Czuję się trochę lepiej i łapie się za pisanie pierwszej części tego posta. Za jakiś czas zobaczymy co dalej. Odpalam kolejny odcinek Alfa.

- Godzina 15:00 - pogadałam chwilę z mamą. Bardzo dobrze sobie radzi z tym wszystkim jak na osobę nerwicową. Jestem z niej dumna. Wyszłam też w międzyczasie na ogródek, ale bez butów i kurtki ciężko wytrzymać w tych 3 stopniach. Potem pogaduchy w palarni na temat samodzielnego wytwarzania bomb wodorowych. Okazuje się że to nie taka skomplikowana sprawa.
- Do godziny 16:30 zdarzyłam zjeść chipsy, tak wiem ekscytująca wiadomość, oraz wylęgłam się z nory, biorąc się za relaksujące kolorowanki. Do kolacji zajęłam się tym na tyle intensywnie, że zeszło mi wiele stresów z głowy. Widać też, że mam już kredyt zaufania wśród sanitariuszy, ponieważ została mi użyczona broń masowego rażenia zwana temperowką. To był dobry czas, oczywiście przeplatany najciekawszą czynnością dnia jaką jest palenie.
- Wybija 16:30 kolacja. Zjadłam sałatkę i jedną kromkę chleba. W zupełności mi to wystarczyło. Na papierosku oczywiscie po jedzonku, wpadłam w dysocjację, ale na krótko. To zawsze jakiś progres. Ludzie wokół nie bardzo wiedzieli co mi jest, podobno wyglądałam jakbym miała zemdleć. Och, i za niedługo ma wpaść moja przyjaciółka. To bardzo miło z jej strony. Siedzę i oglądam program w telewizowni o starożytnych kosmitach, a jakże inaczej.
- Godzina 20:30. Koleżanka już wyszła. Niewątpliwie poprawiła mi humor, jestem jej za to bardzo wdzięczna. Trochę papierosów zostało wypalonych, trochę pogadano i trochę pośmianio. Fajnie, że są osoby które nawet jak wariujesz, to pozwalają Ci poczuć, że i tak jest okej. Biorę się za kolorowanie. Za pół godziny ważne oddziałowe wydarzenie - leki. W międzyczasie Pan Leszek bezdomny z demencją chciał połknąć klocek od rummikup. Zagrożenie było realne, bo ten osobnik i gliną potrafił się smakowo zadowolić.
- Wybiła 21:00, wszyscy starcy zalegający całe dnie w łóżkach zostają cudownie ozdrowieni i pędzą jak na dopalaczach, aby być pierwsi w kolejce po leki. Młodzi grzecznie czekają, przyglądając się całemu wydarzeniu z nieukrywanym podziwem jeżeli chodzi o determinację niektórych z nich. Dzisiaj też odstawiam lorazepam, aby się przypadkiem nie uzależnić od tego od czego jestem już uzależniona. Wzamian zostaje mi zwiększona dawka reszty leków. Boję się nocy, ale rozmawiam o tym z innymi. Podobno to przynosi ulgę. Zostaje zaproszona do gry w Uno. Tłumaczę że nie znam zasad, na co słyszę odpowiedź "Na luzie, wytłumaczymy Ci, mamy przecież dużo czasu". Przy zabawie czas leci jak na złość bardzo szybko.
- Mija 22:00, po ostatniej partyjce i papierosie zostajemy wysłani do łóżek. Ostatno grupowy papieros, zaglądamy do palarni, a na ławeczce słodko śpi sobie Pan Leszek. Ogółem ten Pan zwany na dzielni jako Cygan jest dosyć uciążliwym pacjentem, bo kradnie, wchodzi do innych pokoi i ogółem wkurwią. Ale co zrobić, musimy się tolerować. Boli mnie głowa, ale psychicznie czuje się znacznie lepiej niż rano. Mam teraz czas aby powoli kończyć ten dzienny raport.
- Już jest 23:00, a jestem ciekawa o której uda mi się zasnąć. Myślę że to dobry czas aby odpalić Alfa. Branoc wszystkim.

Kto doczytał do końca pisze w komentarzu "papieros". A tak teraz serio, dziękuję wszystkim, którzy nadają sens mojemu pisaniu. Przyznaje, że bez Waszego odzewu w formie komentarzy i słodkich piorunów nie miałabym tyle zapału, aby pisać, a przyznaję że kosztuje to i trochę czasu, i trochę pomyślunku. Już nie mówiąc, o aspekcie wywalenia swoich wnętrzności na stół aby się im przyjrzeć i jakoś ubrać słowa. I tak oto tym sposobem doszliśmy do końca okrągłego 30 wpisu pod moim tagiem. Dziękuję raz jeszcze i do napisania. :)
4efc0a1f-2f82-47bc-ad70-691fac522111
UbogiKrewny

@Fafalala papieros


Powodzenia życzę! Dużo cierpliwości, pamiętaj jak gra się w uno najlepiej wybadać na jakich zasadach. Jak z instrukcją to dupa zbita. Mogę podesłać lepszą wersję uno, uno flip jak chcesz. O wiele większa frajda!

pi0t

papieros, całe chyba szczęście że się się wycofali z pomysłu walki z papierosami na oddziałach w psychiatryku. A kiedyś ministerstwo miało takie plany. Mimo wszystko miłego dnia.

gutek

Papieros, zdrówka i wytrwałości! Ale pety moglabys za jakiś czas odstawić xd

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #mania #rozkminy #trudnesprawy #iinnetakietakie

TLDR: Kto był już w psychiatryku, ten się w cyrku nie śmieje, czyli natarcie chorych starców i dysfunkcyjne rodziny.

29.
Mijają kolejne dni, a ja już dostałam upgrade w postaci przeniesienia mnie z oddziału obserwacyjnego B dla mentalnych hardkorów, do oddziału bardziej terapeutycznego C. Oznacza to że poza integracyjnymi spotkaniami przy ciasteczku i herbatce, oraz muzykoterapii czy tam innym psychorysunkiem dostaję w gratisie starców z demencją i konieczność użerania się z nimi, ponieważ wchodzą do każdej sali grzebiąc i wynosząc rzeczy innych pacjentów. Dla Ciebie to może być zwyczajna piłeczka ping-pongowa, ale dla Pana Leszka to jajeczko, którym trzeba się odpowiednio zaopiekować owijając delikatnie chusteczkami - wiadomo, embrionkowkowi nie było zimno.

Poziom zróżnicowania trudności i zaburzeń na tym oddziale jest przeogromna. Aż czasem nie idzie się połapać jak, i czy w ogóle jest sens wchodzić w gadkę. No ale jesteśmy na siebie skazani, więc staramy się stworzyć jakiś pozór wspólnej koegzystencji. Gdy tak sobie rozmawiam z ludźmi będącym w kontakcie w wysoce terapeutycznej palarni, można dojść do jednego wniosku, że większość naszych trudności i zaburzeń wynika z zaniedbań i okrucieństwa rodziców i bliskich. Mamy tu dziewczynę, która jest regularnie wsadzana do psychiatryków przez matkę z powodu rzekomej schizofrenii. Już zaliczyła 18 pobytów w ośrodkach leczenia psychicznego. Niektóre nawet półtora roczne. Powód pierwszy władza, a powód drugi renta do kieszeni opiekunów. Jest w trakcie sprawy sądowej, aby uniknąć kolejnego tak długiego pobytu w ośrodku, bo już na tym etapie inaczej nie da się tego rozwiązać.

Postać druga dziewczyna z CHAD, którą już od wcześniej dorosłości matka wpychała do szpitali psychiatrycznych. Póki była depresja to było dobrze, była opieka, głaskanie po główce i pełna kontrola, ale gdzy córka wychodziła z depresji i chciała pojechać gdzieś rowerem, albo iść na spotkanie ze znajomymi to hurr durr, mania się zaczyna trzeba szybko do szpitala! Takim postępowaniem uniemożliwili jej zaplanowany wyjazd do Tajladu i Nowego Jorku na roczny staż. Dziewczyna skończyła prawo i dwa inne kierunki, miała stypendium i możliwość rozwoju poza granicami kraju, ale ni chuja. Nie ma NY, jedyne co możemy Ci to zafundować kolejny pobyt w Tworkach. Ta historia nie mogła mieć dobrego zakończenia. Dziewczyna w przypływie skrajnej frustracji po wcześniejszym ataku matki, chwyciła za przydrożny kamień i nim zmaskarowała jej twarzoczaszkę. Nie było wiadomo czy mama przeżyje, ale jedno już było pewne, że tym aktem desperacji usuneła sobie wiele szans do dalszego zawodowego rozwoju. Już nie wspominając o tym wielkim poczuciu winy jaki nosi teraz w sobie.

Historie są różne, ale wszystkie które zdarzyłam do tej pory wysłuchać, zazwyczaj łączą się jednym punkcie - rodzina. I tak jak już kiedyś dawno, dawno temu pisałam, że nie ma większej tragedi ludzkiej, niż to że jesteś powoływany na świat przez kompletnie przypadkowych ludzi, który sami najczęściej nie są gotowi do miłości - ani do siebie, ani do kogoś innego. Gdzie tutaj miejsce na poczucie bezpieczeństwa, które warunkuje nasz styl działania i schemat myślenia kiedy pełnisz funkcje emocjonalnego kubła dla rodzica. Pierdolona lotera.

A u mnie dzisiaj dobrze, nadzwyczaj dobrze (pisałam ten wpis w nocy z soboty na niedzielę). Wczoraj miałam gorszy dzień, że stresu z powodu "przeprowadzki" mocno mi się nasiliły objawy FMD (functional movement disorder) i nijak mogłam zapanowac nad drzeniem prawej ręki. Napierdalała węgorza przez 4h. Próbowałam nawet wyciszyć tę reakcję z ciała spokojną muzyką klasyczną, ale odnosiłam wrażenie że ta bulwa to do rytmu zaczęła podrygiwać drwiąc ze mnie. Puściło samoistnie o 16, o tak o. Sekundę później już spałam twardym snem do 20. Dzisiaj jest lepiej, na tyle dobrze że kwestionuję własną chorobę. Zupełnie jakbym zapomniała o desperacji w jakiej byłam parę dni temu, błagając lekarzy żeby w końcu pozwolili mi wyjść i się zabić, bo ludzie umierają i takie rzeczy dzieją się codzienne, więc dlaczego nie ja.

I ogólem, weekendy w szpitalu są strasznie nudne. Dobrze że chociaż są puzzle i stół do pingla. Muszę ćwiczyć, aby w końcu honorowo zmiażdzyć mojego partnera w jakże zacznej dyscyplinie zwanej tenisem stołowym.

A Wam wszystkim czytającym i nie czytający w sumie też, bo dlaczego nie życzę smacznej porannej kawusi czy herbatki w ten niedzielny dzionek. Do zobaczenia.
b9068882-f684-43d0-a096-e73c52ab7463
monke

@Fafalala

Mamy tu dziewczynę, która jest regularnie wsadzana do psychiatryków przez matkę z powodu rzekomej schizofrenii. Już zaliczyła 18 pobytów w ośrodkach leczenia psychicznego. Niektóre nawet półtora roczne.


Przez półtora roku żaden lekarz w ośrodku nie połapał się, że to nie schizofrenia? A może jednak kolejne urojenia?

GrindFaterAnona

@Fafalala Trzymaj się mocno. Podziwiam i szanuję. Ciebie i Twojego partnera. A twoje wpisy bardzo dobrze się czyta, mimo ze dotyczą bardzo trudnych tematow.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #chorobypsychiczne #psychologia #mania

TLDR: Aktualizacja, czyli pozdro z psychiatryka

28.
Cześć Moi Drodzy, długo nie pisałam, ale to że względu na to, że dużo się działo. Zmieniłam pracę, bardzo dynamicznie, wręcz pod wpływem chwili. Wpadłam w silny konflikt z szefowa i z tego wykluło się wypowiedzenie. Nie wiem na ile jestem w stanie się uzewnętrznić, bo depresja zrzera mnie żywcem i ciężko mi zebrać myśli, ale spróbuję. Nawet głupio mi że taka przerwę miałam od tych wpisów, bo bardzo mi pomagały, ale widocznie tak miało być, tego potrzebowałam.

W połowie marca wpadłam w przeogromną manię, bycie w tym stanie nie wiele różniło się od codziennego ładowania MDMA. Sen i jedzenie stały się zbędne jako czynność. Kolory wyostrzone, kontury ostre, hiper wyraźne. Wszystko co do tej pory było splątane i zagmatwane, zamieniło się w prostą linię. Było wspaniałe, bosko, nadludzko, no może poza poza momentami skrajnej furi. Nie było niczego pomiędzy euforią, a gniewem. Dobijali mnie nawet wolni idący ludzie na ulicy. Robiłam różne rzeczy, mówiłam różne rzeczy, myślałam o różnych rzeczach.

Pierwszym sygnałem alarmowy była wizyta u psychologa, na której mówiłam cała rozgorączkowana, że mam nadludzkie umiejętności, że przebiłam się przez ścianę iluzji świata i inne takie efemeryczne rzeczy. Wiem że moja terapeutka już wtedy chciała wzywać pogotowie, ale mówiłam że wszystko mam pod kontrolą i luzik arbuzik nie ma o co się spinać. W końcu czuje się tak dobrze. Po co to psuć. Stanęło na tym, że to moja terapeutka przedzwoniła do mojej psychiatrki i udało się na 12.04 umówić wizytę kontrolną. Wtedy był 20.03.

Do tego czasu szalałam, próbując wydobyć z siebie magiczny potencjał. Niestety zaczął pojawiać się do tego dysonans poznawczy, ponieważ niby czuję tę moc, ale nic się nie dzieje, a z tym zaczęła rosnąć frustracja, wielka, nie do wytrzymania. Ja czułam jak niespożyta energia wierci mi się w tkankach. Niedospanie i niedojedzenie zaczęło mnie wprowadzać w urojenia, zaczęła się faza mieszana. Raz skrajna radość, potem niedorzecznie głęboki dół.

Po kolejnej wizycie u psycholog, która usilnie próbowała mnie zestawić z rzeczywistością, że się krzywdzę, że to nie jest naturalne doszłam do załamania nerwowego. Nie byłam w stanie utrzymać tego dualizmu w głowie i od tamtej pory zaczęły pojawiać się myśli s. Dzięki wsparciu partnera udało mi się wyregulować ten stan, ale do 12.04 jeszcze masa czasu. Później to już jazda bez trzymanki. Zarywałam noce pisząc jak w matni o całym swoim życiu, później w połowie dnia dół i tylko siłą woli oraz chęcią zachowania pozorów byłam w stanie dojść do domu. W pracy pojawiała się szalencza potrzeba robienia czegoś więc cisnęłam terapię dzieci za terapią, a chwilę potem dretwiałam i trzęsłam się z wewnętrznego bólu.

W piątek jeszcze przed wizytą u lekarza, płakałam parę razy w pracy z niemocy, że to koniec, że tak się nie da żyć, by parę godzin potem wejść do gabinetu lekarskiego tak nakręconą że nie nadążałam w wypowiadaniem słów, które miałam w głowie. Czułam że oszalałam tak fest. Skończyłam płacząc że ja już tego nie wytrzymam, że nie wiem co mi jest, ale tak nie da się żyć, że chce umrzeć. Pani doktor powiedziała, że w tym stanie to tylko do szpitala. Pytałam się o jakieś leki na uspokojenie, czy to nie wystarczy, ale słusznie zauważyła że stwarzam zbyt duże niebezpieczeństwo dla siebie i ona mnie w tym stanie nie wypuści. Aby uniknąć akcji z karetką, udało się umówić na to że odbiorze mnie siostra. I tak oto cała moja tajemnica zniknęła. Zapłakana i przejęta twarz mojej siostry była tak wymowna, że czułam że nie mogę tak o się wypisać z życia i muszę spróbować leczenia.

I tak oto od piątku jestem na oddziale psychiatii, po tak wielu latach. W nowej pracy przepracowałam 2 tygodnie, więc nie wiem jak odbiorą moja nieobecność. Nawet nie wiem ile tu będę. Nie widzę tego, by po miesiącu nieobecności, wpaść i rzucić: Elko ziomy, już mam dobre leki i nie jestem psychiczna, więc jazda z kurwami!!
Ile benzo dostałam do tego czasu to nie zliczę, ale w końcu śpię, dużo śpię, właściciwie całe dnie. Depresja weszła na maksa, 90% myślenia to tylko pragnienie odejścia z tego świata. Teraz mam chwilę przebłysku między jedną dawką leku a drugą i pomyślałam że napiszę do Was. W końcu zniknęłam tak, nie wiadomo gdzie. Warto o sobie przypomnieć.

Co tam u Was w ogóle Hejtowicze? :) Dbacie o swoje zdrowie psychiczne przed latem?
902148d0-643b-4086-a71f-e53c91ff419e
bartek555

trzymamy kciuki, nawet te u stop

Runo

Czytając opis całej sytuacji widzę podobieństwo z zachowaniem mojej mamy. W sumie nie wiem od czego się u niej zaczęło i czy też czuła jakieś moce ale rozszalały entuzjazm i i głębokie doły na przemian to były ostatnie stany przed trafieniem do szpitala. Po wyjściu lekarz przepisał leki, na początku brała tak jak kazał potem stwierdziła że nic już jej nie jest i przestała. I to był bardzo duży błąd. Przez jakies 5 lat było ok. W tym czasie urodziła mi się dwójka dzieci. Niestety 2 miesiące po urodzeniu trafiły do szpitala z rsv i z tego co gadałem wtedy z ojcem bardzo się tym przejęła - skutek 2 miesiące po wyjściu moich dzieci ze szpitala mama dostała atak. Pamiętam że siedzieliśmy sobie na dworze nagle mama wybiegła z domu i chyba zdała sobie sprawę co się dzieje bo zaraz po tym jak krzyknęła że wszystko już rozumie zaczęła prosić o pomoc. To było chyba najgorsze moje przezycie -widzieć mamę w takim stanie. Pierwszego razu na szczęście nie widziałem. Niestety po jakims czasie znów przerwała branie lekow ale jak na razie jest ok. Teraz mija 6 lat od tamtego wydarzenia i zdiagnozowano u niej raka. Całe szczęście wróciła do tabletek, więc jestem trochę spokojniejszy.

Także trzymaj się cieplutko i wypędź to gowno z siebie

dsol17

Jeśli to można nazwać zdrowiem... (nie,nie można)

W nowej pracy przepracowałam 2 tygodnie, więc nie wiem jak odbiorą moja nieobecność. Nawet nie wiem ile tu będę. Nie widzę tego, by po miesiącu nieobecności, wpaść i rzucić: Elko ziomy, już mam dobre leki i nie jestem psychiczna, więc jazda z kurwami!!

No przepraszam bo w kiepskim stanie jesteś najwyraźniej ale to faktycznie zmartwienie i kicha. Sam mam krótkie okresy zatrudnienia zakończone kilkoma do miesiąca i nie jest dobrze. Niby zaniosłem papiery sam i mam ostatnio za sobą 2 rozmowy ale te krótkie zatrudnienie to mi wypominano i mam wątpliwości czy cokolwiek znajdę... Tak się złożyło,że nigdzie nie przepracowałem ponad rok - nie jest to moja wina ale konsekwencje ciągną się za mną... A przecież nie sfałszuję swojego CV...


A przyznam,że ostatnia praca pół roku temu to już była diagnoza nerwicy lękowej bo wydawało mi się,że wtedy że to stan przedzawałowy - hiperwentylacja i reszta atrakcji. Ale z deprechą (na szczęście lżejszą i generalnie bez myśli samobójczych) i resztą się starałem i staramam nie zdradzać bo w mojej sytuacji "długie wakacje" tylko jeszcze bardziej zaszkodzą i wtedy to by mi chyba faktycznie ostał się ino sznur.

Czy pracodawca może w ogóle zwolnić pracownika po dłuższym pobycie w szpitalu?

Po pierwsze jeśli miałaś umowę na okres próbny to może ona wygasnąć a w wypadku wyniknięcia złych relacji mogą ci "obrobić dupę". Choć jak duże miasto nie będzie miało może znaczenia. Po drugie:

https://www.rynekzdrowia.pl/Prawo/Kiedy-mozna-zwolnic-pracownika-na-L4-Tych-zasad-trzeba-przestrzegac,244742,2.html

I może to wyglądać nawet tak strasznie jak możliwość dyscyplinarki - jednak brak powodów żeby panikować - jeśli tylko zakomunikowałaś co sie stało i będziesz współpracować na ile to możliwe dyscyplinarki z tego nie powinno być:

https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-zwolnienie-dyscyplinarne-z-powodu-choroby

Jeśli nie ma dowodów że wiedziałaś,że wszystko się rypie przy składaniu do nich papierów i jeśli nie chorowałaś od dawna to nie będą mieć prawa do dyscyplinarki (i zresztą nawet ona nie byłaby końcem świata). Ale rozwiązać mogą jak widać. W sumie zależy jaki był kontakt itd. Życie nie wybiera,choroba nie wybiera, a gówno się po prostu zdarza...


Niektórym bardziej regularnie niż powinno.


Jednak zdrowie jest najważniejsze i przecież nie możesz w takim stanie wrócić do pracy. Więcej - prawnie to jest tak,że

gdybyś robiła cokolwiek co utrudnia wyzdrowienie to może to być właśnie pretekstem do dyscyplinarki więc spokojnie & chill.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#fafasiezaburza #mania #depresja #psychologia #religia #urojenia

TLDR: O tym jak mnie opętało, czyli o moim epizodzie psychotyczno - maniakalnym cz. 1.

26.
Mam więcej weny piśmiennej, więc wykorzystam to aby powiedzieć Wam o kolejnym wycinku swojej rzeczywistości. Tym razem będzie o tym jak mnie "opętało". Będzie długo, dlatego też podzielę historię na „rozdziały” i dwa wpisy, dla lepszej systematyki, oraz ze względu na to, że dla mnie to zbyt dużo aby pisać tak rozleglą historię na raz. Pod postem będzie komentarz do piorunowania, dla osób chętnych aby zostać zawołanym do drugiej części.
Jak formalności mamy za sobą to pozostaje mi życzyć Wam przy niedzielnej kawce eee miłej lektury?

I Początek, czyli jak doprowadzić do szaleństwa.

Ciężko mi usystematyzować te wszystkie wydarzenia, nadać jasny początek i koniec. Chyba muszę zacząć od tego że wychował mnie maniakalnie religijny ojciec. Odbębnialiśmy apele jasnogórskie i inne koronki do miłosierdzia bożego każdego dnia. Brak uczestnictwa wiązał się z karą- jakiego rodzaju wiedzą osoby czytające moje wcześniejsze wpisy. To niewątpliwie wpłynęło na mój obszar wiary w zło pod postacią diabła. Następnie w dziecięco-nastoletnim czasie wzrastałam w ogromnym poczuciu niesprawiedliwości, złości na świat i ludzi wokół mnie. Każdemu komu się lepiej żyło w moim odczuciu życzyłam śmierci, bólu i cierpienia, zupełnie o takim wymiarze jaki ja czułam. Duży wpływ na mnie w tamtym czasie miało anime Elfen Lied, gdzie główni bohaterowie przy pomocy mocy vectorów, byli w stanie zrobić właściwie wszystko, łącznie z wyrwaniem serca z klatki piersiowej. Ten świat wyrządzania krzywd wszelakich pochłonął mnie do reszty, zapragnełam takiej mocy, a wraz ze wzrastającą frustracją i ostro posuwającym się oderwaniem od rzeczywistości postanowiłam podpisać cyrograf. Pisałam w pamiętniku o tym, że tylko diabeł da mi moc aby zrobić, by móc się odegrać na świecie (wpis że zdjęcia jest z 2009 roku, miałam wtedy 16 lat). Zamiast lektur, ja skupiłam się na studiowaniu wszystkich demonologicznych pierdoletów z książek i internetów. Wyuczyłam się, nabrałam pewności wewnątrz i coś tam nabazgrałam swoją krwią na papierze spalając to zaraz za oknem. Może się wydawać że podjęcie decyzji było banalne, niczym zabawa lub eksperyment i w sumie tak to brzmi, ale pragnę podkreślić, że ja bardzo wierzyłam w to wszystko, cała sobą, więc rozumiałam sens i znaczenie konsekwencji działania którego miałam się podjąć. Przynajmniej tak mi się wydawało. A więc stało się, zabawę czas zacząć.

II Wzrost mocy aka mania i urojenia nabierają na sile.

Pierwsze chwilę były bajeczne, wypełniała mnie moc i siła. Czułam się wyjątkowa, niezniszczalna. Wszystko o to co do tej pory walczyłam, zaczynało tracić na znaczeniu więc i hamulce puszczały. Wiadomo, że za gówniaka jedynym moim głównym obowiązkiem była szkoła, gdzie wyniki leciały na łeb na szyję, oraz ludzie ale to nie miało znaczenia. Przecież za chwilę miałam zniszczyć świat. No właśnie. Cyrograf podpisany, diaboł wpuszczony, ale moja "moc" się nie pojawiała. Coś zaczynało nie stykać. Czyżbym nie była dostatecznie godna? Jedynie co mi pozostało w tamtym momencie to fantazja, której upust dawałam pisząc swoje brutalne opowiastki. Miałam tylko to, poza oczywiście ogromną wolą zniszczenia.

III Zaczynają się problemy. Witajcie urojenia, obsesje i inne fatamorgany.

Wraz z wątpliwościami, wzrastało napięcie, a z napięciem zaczęły generować się lęki. Lęk i przerażenie, tak bym opisała ten etap i to taki przechodzący na wskroś do każdej komórki ciała. Do mnie do pokoju zaczęła wchodzić w ciemności ciemna, zakapturzona postać. Widziałam ją na tyle dobrze, że gdyby zdolności mi na to pozwalały narysowała bym ją nawet teraz. Stała nade mną, milczała i łypała czerwonymi oczami na mnie z góry. O dziwo nawet błagania i modlitwy nie skutkowały tym, aby pozbyć się nieproszonego gościa. Co za zaskoczenie. Nawet nie wiem jak ja to przeżyłam. Nie gasiłam światła, bałam się ruszyć, zastygałam na godziny gotując się pod kołdrą się, nie spałam prawie, bo sny wytwarzały kolejne przerażające obrazy. Nigdy w życiu linia pomiędzy snem, a jawą tak mocno się u mnie nie zatarła. Za dnia widywałam zniekształcone twarze, tak jak w Egzorcyzmach Emily Rose. No właśnie, ten film poza tym, że podrzucił mi nowe obrazy, które z taką chęcią wypożyczał mój mózg, to wygenerował paniczny strach przed godziną trzecią w nocy. Nawet jak udało mi się zasnąć, to bez budzika zrywałam się równo z trzecia, czasami nawet chwilę przed tak abym mocniej cierpiała. W tym czasie powtarzałam tysiącami swoje zaklęcie "Nie, nie zgadzam się, nie wyrażam na to zgody". Było to pokłosie wyczytania, że demon nie owładnie mną dopóki nie wyrażę na to otwartej zgody. I tak się broniłam, słowami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy (taką mam nadzieję) jak można się bać. Ostatnie 3-4 miesiące przed ostatecznym zaognieniem sprawy nie spałam więcej niż 1,5h w porywach do 2h. Zasypiałam z wycieńczenia około 5 nad ranem, jak świtało bo tylko wtedy czułam się bezpiecznie, a wiadomo na 7 trzeba było wstać do szkoły. Na takie trafiłam czasy. Nie wiem jak ja dawałam radę zachować zdolności motoryczne, ale mój mózg był na tyle wydolny, że potrafiłam dostać parę jedynek jednego dnia. Myślę, że to wyrzuty adrenaliny pozwoliły mi na przeżycie tego okresu. Wiele rzeczy z tego czasu mam na potężnym wyparciu, ale jegomościa z pokoju zapamiętam chyba do końca życia.
------
To tyle na dzisiaj, mam nadzieję że komuś uda się tutaj dotrzeć. Miłej niedzieli wszystkim, a ja się biorę za drugą część wpisu. Bajoo.
d126d99a-cf3c-4303-ae1f-f20a6614858f
Pan_Buk

@Fafalala Z tego co czytam diabeł opętuje tylko osoby wierzące. Czy ktoś kiedyś słyszał, że diabeł opętał ateistę? Więc wystarczy nie praktykować religii i nie będzie żadnych diabłów i demonów.

ErwinoRommelo

Ciezko nawet zdac sobie sprawe ile odwagi trzeba zeby otwarcie o tym pisac, wiadomo ze anonimowosc internetu pomaga, ale tak czy tak brawo i dzieki za te wyznania, moze siedzi jakis lurker ktory przechodzi przez to samo i wlasnie takie wpisy sprawia ze postawi pierwszy krok dobra strone. A co do reszty, zostaje tyle pytan. Czy gdyby milosci do boga ( specjalnie z malej) byla milosc do dziecka ( chociaz ja tam bardziej widze strach przed bogiem i potepieniem a nie milosc ale nevermind) to wyszlo by inaczej? Nigdy sie nie dowiemy. Zostaje tylko wyciagc wniaski z przeszlosci.


Wysylam przytulasa i czekam na nastepny wpis.


"Mówią ci postronni, ci Bogu ducha winni

Czy naprawdę są inni niż Ty? (Ha?)

Czy naprawdę mniej winni niż Ty? (Ha?)

Czy to diabeł jest zły, czy my?"

GrindFaterAnona

@Fafalala najpierw, jak twierdzisz, swiadomie podpisalas "cyrograf" i prosilas o opętanie, a kiedy przychodził to powtarzalas, ze nie wyrażasz na to zgody? Nie czaję twojej niekonsekwencji. I gdzie mozna przeczytac co to za kary za brak modlitwy byly? Czytam w miarę regularnie twoje wpisy i gdzies mi chyba umkneło. Podlinkujesz?

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie #rozkminy

TLDR: Depresjo, ty stara kurwo zmarnowałaś mi większość lat mojego życia.

24.
I zaczęło się, dosyć szybko. Nawet poczułam wyraźnie linie pomiędzy dobrym samopoczuciem, a nagłym wypłaszczeniem wszystkiego. Tylko to takie wypłaszczenie, które jednak jest pod lekkim kątem w dół. Mój wagonik zjeżdża najpierw powoli, prawie nie zauważenie, aby potem z całą prędkością rozbić się na pierwszym lepszym drzewie. Już to znam, już to przerabiałam.

Od razu grzmotły mnie myśli s. Znów realne, plastyczne, potrzebne dla poczucia kontroli, że jednak mam wyjście. Ucieczkowe jak to określają terapeuci (a jakie miałby niby być inne?!). Ze świadomością, że nie muszę tak żyć. Wiem już jak chciałabym zginąć tak aby nie było szans na odratowanie i aby nie skazywać innych na niebezpieczeństwo (historia już zna zbyt wiele przypadków gdzie skoczkowie spadali na niespodziewajacych się tragedii przechodniów). Zresztą nie będę się nakręcać, nie wolno mi. To mój bastion.

Znów czuje jakby jakaś maszyna wypompowywała mi powietrze z płuc, mięśnie przestają służyć, a zaczynają ciążyć. Potrzeba snu wzrosła z 6h do 12-13h. Gonitwy myśli przed snem ukierunkowane na dostarczenie bólu. Ciągłe stres biegunki. Odmawiam imprez z braku sił (niemożliwe!). Cierpię. Znowu. Ciało też. Nawet nie czuje się zaskoczona. Wiedziałam że tak będzie. Już wiele razy tak było i boli z każdym kolejnym razem jeszcze bardziej. Tak jak kiedyś pisałam jednemu czytelnikowi w komentarzu: czuje się tak jakby ktoś zabrał z pokoju wszystkie rzeczy który dawały mi radość i wygodę. Zostaje w pustym szarym pokoju, nawet bez łóżka czy szklanki wody, mimo że wcześniej siedziałam w najbardziej rozrywkowym i barwnym miejscu na świecie. Miałam wszystko, teraz nie mam nic. Pustka.

Paradoksalnie nie jestem jeszcze w pełni przekonana co do diagnozy zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Nie chcę istnieć w cieniu jednostki chorobowej. Słucham dużo wywiadów i wypowiedzi diagnostów aby jednak nie wychodzić na ignorantkę. Burzę się wewnętrznie na to co słyszę. Przecież że mną nie jest tak źle. Tyle że im bardziej się buntuje, tym bardziej oczywisty wydaje mi się mój stan. Mogę nie chcęć tego cienia, ale czy jego to obchodzi? Ja serio nie jestem zaskoczona- przerażona i bezradna tak, ale nie zdziwiona. Wiedziałam że tak będzie, ja zawsze to wiedziałam. W swojej historii już zbyt wiele tego typu cykli przeszłam.

Gdy "niewidzialna" siła zaczęła mnie ciągnąć na most, zaczęłam brać przypisany arypiprazol. Zobaczymy co to cudo zdziała. Mam nadzieję, że powoli mi nabrać powietrza. Pesymistycznie i prawie krótko.

Pozdrawiam,
pełna beznadzieji i w pełni przewidywalna,
Wasza Fafalala.
bec8dcb5-e125-4349-9437-0e4d88d5bd9f
smieszneobrazkijuzniesmiesza

@Fafalala jakies tldr by sie przydalo;

Fafalala

Komentarz usunięty

WhiteBelle

Trzymaj się. Bardzo dobre porównanie z tym pokojem - nagle to, co dwa dni wcześniej sprawiło mi dużo radości, wydaje się totalnie beznadziejne. Zostaje tylko wspomnienie po dobrej zabawie i irytacja, że nagle nie jestem w stanie odczuwać radości, a było tak fajnie, kiedy mogłam. Staram się wtedy zmusić do zrobienia czegoś pożytecznego - skoro i tak nic mnie nie ucieszy, to zrobię to, co i tak nie sprawiłoby mi radości, a przyniesie mi jakąś korzyść - posprzątam, ugotuję obiad czy ogarnę nudne sprawunki. Niestety nie zawsze jest na to siła i czasem trzeba swoje wyleżeć. Życzę Ci, żeby ten stan szybko minął.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #rozkminy #psychologia

TLDR: Wykonuje swoją roczną, terapeutyczną pracę domową.

23.
Wybaczcie za tak długie milczenie. Tęsknię już z Wami. Pisanie tutaj jest bardzo ważne dla mnie, ale z powodu świąteczno - sylwestrowych zawirowań, plus zwyczajnej niechęci do wchodzenie w sobie wstrzymawalam się z tym. Mam w planach napisanie wpisu o pierwszych swoich urojeniach opętańczych, ale do tego muszę usiąść tak na spokojnie i przemyśleć. Na ten moment bardzo osobisty wpis z moim "podsumowaniem" rocznej terapii, co wypracowałam, co myślę o sobie, co bym chciała jeszcze zmienić. Nawet w sumie nie wiem czy nie zbyt osobiste, ale skoro mogę mówić o tym na terapii to mogę wszędzie. Sorki za chaos, pisałam to co w duszy gra.

Jestem Fafalala, mam 30 lat, za niedługo 31. Życie mnie nieźle przeczołgało, dałam radę, ale nie zawsze sobie radze z tym bólem który mam w sobie. Najlepiej wyprała bym sobie mózg. Właściwie to już próbowałam. Czasem nie wiem na ile jest we mnie mnie, a ile wszczepionych rzeczy od innych, ale staram się jak najlepiej je identyfikować, co czasem doprowadza mnie do nadmiernego analizowania i ruminencji. Nie umiem wyłączyć myślenia, czasem jestem więcej w sobie niż na zewnątrz. Lubię też wchodzić w siebie, bo liczę ze to mnie uratuje. Że coś ominęłam, a analizowanie wydarzeń przybliży mnie do rozwazania. Nie wiem jaka jestem głównie, ale wiem że czasem jestem super szałowa i bardzo się lubię, świat jest mój, a czasami jest tak że rozszarpałabym swoje ciało, tak aby dostarczyć sobie jak najwięcej bólu, bo to ciało odmawia mi posłuszeństwa i ciągnie mnie w dół zabierając energie. Lepiej czuje się w trudnych sytuacjach, wtedy odpala mi się wtedy tryb super ogarniacza. Życie mnie tego nauczyło. Z wyzwaniami codzienności czasem sobie nie radzę, przez co czuje się nie dopasowana, ale zazwyczaj je ogarniam, w bólach ale ogarniam, więc to dobrze chociaż czasem energii brakuje by nadal się nadwyrężać. Pracuje w zawodzie, który sobie wymarzyłam na studiach, podobno jestem dobra. Przynoszę pomoc innym. Nie mam innych celów na dany moment niż przetrwanie kolejnego okresu czasu. Juz wiem ze czasem jest mega, a potem już nie. Nie panuje nad tym. Już nie chce mi się z tym walczyć. Chcę zaakceptować że czasem jest tak, a czasem tak. Chciałabym zmniejszyć tylko intensywność tych doznań. Lubię komiksy, kocham tańczyć, to jest to co wypełnia mnie do reszty, lubię słuchać innych, ale też mówić, lecz tylko zaufanym ludziom. Nie dzielę się sobą z każdym, wiele razy już potraciłam relacje, kiedy inni zaczynali czuć że się robi grubo. Buduję wspierającą relację z moim partnerem już 10 lat, nie zawsze jest miodowo ale kocham go całym serduszkiem, nawet nie wiecie jak bardzo. Lubię fantastyczne światy, pochłaniają mnie czasem bardziej niż mój ten obecny. Lubię też mocne bity jak i płynące melodie. Muzyka pozwala mi zidentyfikować jak się czuje, zazwyczaj to dla mnie pierwszy sygnał zmian. Nie wiem jaka jestem, ale to co napisałam wyżej chyba świadczy trochę o tym że wiem. I często czuję się jakby były dwie osoby we mnie. Aż mam inna fizyczność dla samej siebie, ale to nadal to sama osoba. Podobno.

Co zdobyłam:
- lepiej identyfikuje i określam swoje emocje
One zaczynają istnieć w większym spektrum niz do tej pory.
- nie muszę ratować innych aby czuć że moja osoba ma znaczenie, że moje istnienie ma sens.
- zaczynam mówić i tłumaczyć swoje postępowanie i zachowanie innym w odniesieniu do emocji które odczuwam. Zachowanie przestaje być wyrzutem ciała, teraz zaczyna być nicią działań.
-zaczynam z większą łatwością mówić o sobie, swojego życia staram się nie traktować jak taboo tylko dlatego bo było wypenione bólem.
- nie identyfikuje złości (zazwyczaj) jako objawu słabości czy agresywnosci do innych. Widzę ludzi wokół mnie, którzy stawiają granice, nawet nie zawsze w elegancki sposób w obliczu swoich emocji i nie rysuje już ich w tak złym świetle jak do tej pory. Słowo złość pojawiło się w moim słowniku i czuje ze jest mocno zespolone ze mną, chociaż nadal nie potrafię się pogodzić w ilością tego w sobie.
- nie jestem zła albo dobra, jestem efektem wielu działań które dzieją sie i działy wokół mnie. Zachowanie jest efektem tego co we mnie siedzi, nie zawsze muszę sobie radzić z emocjami i często tak nie jest, ale też często sobie daje rade. Kontrola nie zawsze oznacza wyrażenie siebie i swoich potrzeb. Już nie muszę się kontrolować, mogę wiele, więcej niż do tej pory.
- nie mogę oddawać w inicjatywę innym ratowania swojego życia. To ja sama muszę o nie walczyć, a nie liczyć że zostanie mi w końcu zrekompensowana krzywda w życiu przez innych. Zostałam zraniona, tak już będzie, albo to zaakceptuje albo będę próbowała zwalczyć to uczucie w sobie, albo uciekała.
- czasem się czuje niedoceniona, to bardzo kładzie mnie na łopatki. To że zaczynam czuć że się nie liczę. Wiem to i daje mi to duża przewagę.
- to co o mnie myślą inni to ich przestrzeń, ważne co ja myślę o sobie, to jest moja prawda. Prawda nigdy nie jest obiektywna. Chyba że mówimy o prawach natury i świata, ale wtedy mamy do czynienia z faktami.

Co chce jeszcze osiągnąć:
- chce umieć, właściwie chcieć dbać o swoje ciało. Karmić je, nie ranić, leczyć, nie truć. Autoagresje traktuje czysto instrumentalne, jako narzędzie do rozładowania napięcia.
- pragnę poczuć stabilność, to że wiem że to co się dzieje wokół mnie jest moje i że ze mną jest spójne.
- pragnę umieć wyciszać swoje myśli i popędy tak aby nie rujnowaly mi kontaktu z rzeczywistościa.
- chce być w świecie takim realnym na tyle ile mogę, czasem mam bardzo dziwne myśli, które odrywają mnie i pochłaniają tak że znikam. Czasem nie wiem na ile. Wypełniają mnie do reszty. Później jest ciężko wrócić. Często nawet nie chce.
- nie chce aby strach mnie powstrzymywał przed działaniem, chodzi mi o takie lęki które sprawiają że wracają do mnie pewne sytuację i mam duży problem aby zrobić rzeczy, które nie powinny być problemem jak wzięcie leków, pójście do lekarza, kontakt z obcymi, paranoje że mnie ktoś skrzywdzi.
- chce nie chcieć umrzeć, znaczy chce umrzeć, ale nie mogę. Pragnę aby smutek nie ciągnął mnie na sam skraj.
- chce panować nad popędami, takimi wyrzutami energi które roznoszą mnie w pełni. Te działania przez które biorę kredyty i kupuje komiksy i półki na te komiksy bo przestają mi się mieścić. Wiem, że to bardzo głupie aby spełniać zachcianki, gdy nie ma finansów na podstawy życia. Kolejne, szybka jazda autem, bo czuje ze mogę, że panuje, że jestem mistrzem kierownicy, albo nadwyrężanie się energetycznie, do palipatcji serca i starych stóp, bo przecież trzeba napierdalać.
-chce zaczynac i kończyć rzeczy, umieć zachować dyscyplinę, spójność w działaniu, celowość w życiu, a nie latanie od jednej strony na drugą. Wiem że ludzie są spektrum przyjemnych i tych mniej przyjemnych emocji, ale zaczynam starać się zaakceptować że moje spektrum mnie przerasta.
- nie chce mieć pragnienia krzywdzenia innych aby poczuć że żyje, aby odreagować energię w sobie. Dla mnie akt ranienia siebie czy innch jest największym wyrazem ekspresji. To wybuch z ciała dający nadludzka siłę. Pragnę dostarczyć bólu innym i sobie. Ten ból mnie rujnuje.

Nawet nie wiem co myśleć, o tym co jest wyżej, ale chyba taka jestem i nie mam już innej opcji.
a0d97668-f165-4ffe-9843-8e25aaa274f6
WhiteBelle

O kurde, jakby to mój terapeuta przeczytał, to by pomyślał, że to ja napisałam. Dosłownie jakbym była Twoim bliźniakiem emocjonalnym Nawet wiek i parę innych rzeczy się zgadza xD I ja również byłam już na etapie "aby przetrwać", kiedy moim jedynym marzeniem było umrzeć po ostatnim z moich kotów, tak, żeby móc zapewnić im opiekę do końca i odejść bez martwienia się, co z nimi będzie. Aktualnie intensywnie pracuję z terapeutą nad swoją samooceną i jestem w szoku, że to działa i wewnętrzny krytyk w końcu zamknął mordę, a kiedy próbuje się odezwać, to jestem w stanie obiektywnie skontrować te głupoty, które mówi. Pracuję też nad moimi traumami, prawidłową komunikacją z innymi i lepszym kontaktem z samym sobą (ja też mam problem z oceną, kim jestem, jak i gdzie kończę się ja, a zaczyna to, co ktoś mi wmówił) i tu też widzę postępy. Długa droga przede mną, ale wierzę, że mogę być szczęśliwa, i tak samo wierzę, że i Ty możesz to osiągnąć. Cieszę się, że pomimo przeciwności nie poddałaś się i walczysz o swoje życie. Gdybyś chciała pogadać albo o coś zapytać, to nie krępuj się. A swoją drogą, to czy stwierdzono u Ciebie/podejrzewano dwubiegunówkę? Z opisu (myślenie o sobie raz w superlatywach, a potem z nienawiścią, niebezpieczna jazda samochodem, kompulsywne kupowanie itp.) tak to wygląda. U mnie to podejrzewają, a tę diagnozę dostałam po 10 latach leczenia i mnóstwie innych diagnoz, bo moje objawy nie są tak widowiskowe jak przy typowej dwubiegunówce. Czy to podejrzenie jest trafione - jeszcze nie wiem, bo boję się zacząć przyjmować nowy lek po tym, co zrobiła ze mną duloksetyna przepisana na depresję. Ogólnie na temat dwubiegunówki mogę się rozpisać, jeśli Cię to zainteresuje. Tak czy owak życzę sukcesów w pracy terapeutycznej. Edit: widzę, że w tagach jest i depresja i mania, no ale moje pytanie pozostaje w mocy. Pewnie w wolnej chwili poczytam Twoje inne wpisy i dowiem się więcej, ale na ten moment wiem tyle, ile z tego wpisu.

ErwinoRommelo

Ehh sily do pracy nad soba, Sam tez jestem takim wymeczonym kartonem ktorego wypelnia tylko smutek i pare ksiazek.

Sezonowiec

@Fafalala Miło się czytało ten wpis. Widać, że bardzo dużo spraw sobie zidentyfikowałaś i to wiele znaczy na drodze życia z takimi problemami. No i masz luks robotę oraz Chłopa a stały związek bardzo pomaga przy napierdalance z problemami takiej natury jakie posiadamy. Fajne plany, życzę żeby jak najwięcej udało się osiągnąć i gratuluję tego co do tej pory udało Ci się zrobić 💪😊

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #chad #psychologia #rozkminy

TLDR: Wracam na ziemię.

22.
Mój Broże, chyba nadszedł ten epicki czas remisji, albo zmniejszam tempo. Nie jest za szybko, nie jest za wolno w mojej głowie. Tak w sam raz. Teraz odczuwam jak biegłam w myślach w ostatnim czasie, czuje też ciężkość głowy po niedospaniu. Moje wory pod oczami są epickie. Nadal śpię trochę mniej niż zazwyczaj, ale to już nie są 4 czy 2h snu. Uf, jaka ulga. Zawsze lubiłam spać.

Poczułam to już przy zasypianiu, jak zarejestrowałam zmęczenie. Ten oczywisty element, że chce zasnąć. Już nie musiałam bawić się w oglądanie zamulających filmików, aby gdzieś tam niezauważenie odpłynąć. Wręcz mi to przeszkadzało. Pojawiła się myśl typu: jestem śpiąca, chce iść spać, więc odłożyłam telefon iii wsiadłam biegiem do śpiólkolotu bez miliona myśli goniących jedna za drugą w głowie i bez podatności na wszelkie rozproszenia, które nakazują mi robić rzeczy TERAZ!

W środku jest też inaczej, nie czuje takiego rozgorączkowania, ani obciążenia. Nawet nie wiem jak to opisać, ale mam wrażenie jakby moje myśli i ciało w końcu spotkały się w jednym miejscu. Chcę robić rzeczy, ale nie za wszelką cenę. Planuje swoje ruchy tak normalnie, zdrowo.

Rzeczy które doprowadzały mnie do furii teraz się spłaszczyły, aż wydaje mi się to śmieszne, że nie mogłam się z nimi skonfrontować w normalny sposób. Kwestie pracy wyklarowały mi się, mimo że miałam tendencje do dramatyzowania w wielu kwestiach. I to poczucie wyjątkowości, ja pierniczę. Jak?! XDD

No kurcze fajnie. Cieszę się. Stało się to w najlepszym czasie. A każdemu z Was moi kochani Czytelnicy życzę owocnego odpoczynku w nadchodzących dniach. Dajcie sobie przestrzeń do zauważenia i zaakceptowania swoich emocji. Papatki.
c4f710c2-02c0-4b20-aa4b-4238d814236f
Opornik

@Fafalala Ej weź nie wrzucaj zdjęć ze słonecznego lata jak taki syf za oknem!

Zlasu

@Fafalala cieszę się. To - znów na podstawie obserwacji - jest chyba tak, że bez względu na nierównowagę neurotransmiterow w mózgu reszta ciała nie jest chemicznie oszukiwana. Jest zmęczenie, głód, wydatek energii i emocji, które nie zostały "odnowione" itd. I na tym etapie zwolnienia prędkości zaczyna się to czuć. I to dobrze, bo mózg znowu dostrzega sygnały z ciała.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #chad #psychologia

TLDR: Wybudowałam pomnik wokół własnego pojebania i pilnuje go jak żandarmeria te epickie schody.

21.
Ja już nie wiem jaka jestem. Mam tak duży rozstrzał nastrojów i podejść, że nie wiem co jest moje, a co wymuszone/wyuczone. A może wszystko jest moje, może taki jest człowiek?
Wzielam aprypiprazol raz do tej pory 15mg i czułam się następnego dnia, jakbym ostro przedawkowała. Ledwo doszłam do pracy przez zawroty głowy i osłabienie. Skończyło się, że przepraszałam moją szefową jak skarcony piesek (na którą jestem cięta od jakiegoś czasu), że tyle problemów stwarzam i jej przeszkadzam w jej pracy. Myśl o tym sprawia, że moje 50m2 mieszkania nie starcza aby to rozchodzić. Poczułam się znów jak mała dziewczynka. Plus taki, że pospałam 9h pierwszy raz od prawie tygodnia, wada- znów nie mogłam się podnieść z łóżka. Nie tęskniłam ża tym nic, a nic. Przez ostatnie 3 tygodnie wstawałam na dźwięk budzika jak sprężynka, i to jeszcze po 4h snu. Magia.

Ciężko mi powiedzieć co mi dolega, może nic. Kto wie? Może sama sobie wkręcam, że mam coś z banią, byle tylko usprawiedliwić swoje opory przed próba zmian perspektywy. Jestem skrzywdzona i chce, aby świat i tym wiedział. Tyle że teraz to głównie sobie robię tym krzywdę. Ostatnio jestem bardzo szczęśliwa, robię, działam, nie myślę o śmierci. Chcę być każdym i nikim zarazem. Czasem jestem rozwścieczona, ale tak w pełni, aż do kości. Jakby biologiczna tkanka mojego ciała miała wybuchnąć pod wpływem wzrastajacego lawinowo napięcia. Przeklinam, zaciskam zęby, krzyczę, rzucam się, drapie i biję siebie. Raz miałam tak, że ogarnęła mnie po pracy nieziemska siła, jakby nadludzkie moce wpłynęły w moje ciało, więc na szybko w notatku napisałam tak: "Jestem wszech potężna, mogę zmieść świat jednym ruchem ręki. Wszystko zależy od mojej woli. Jestem nad człowiekiem. Zniszczę swiat. Aż czuje jak moc mnie wypełnia. Oni nie wiedzą co we mnie tki. Niech jeden się natrafi, a zmiazdze go, zmasakruje. Mój Bosze abym tylko mogła, kogoś, kogokolwiek." Niesamowite uczucie i przytłaczające zarazem. Jak wróciłam do domu, ani nie mogłam zapanować nad ciałem, ani twarzą. Mój partner dopytywał się czy niczego nie brałam. Nawet nie umiałam mu wyjaśnić co się stało.

A teraz jest 2 w nocy. Dziś nie brałam tabletki, za duże wyzwanie czeka mnie w pracy jutro/dzisiaj, nie ma miejsca na zamulanie. Musze mieć przestrzeń do myślenia. Znów nie śpię.
e61df071-93ec-401a-b41d-dc0dd423daf5
Belzebub

Fiu fiu. No dzieje się. I po wpisach mam wrażenie, że eskaluje

ErwinoRommelo

Ehh tez ostatnio ciezko, chuj wie z jakiego powodu. Obys zlapala za line zanim wir emocji cie wciagnie, moze wydaja sie czasami jak z tym przyplywem mocy ze ciagnie do gory, ale to dla tego ze ciagnie tak mocno i szybko ze sama niewiesz w ktora strone do powierzchni. Oby sie poprawilo, a te pixy to dogadaj dawkiwanie z panem co wypisal, takie samo dostrajanie nie jest dobrym pomyslem.

Zlasu

@Fafalala 15 arypi to chyba standard w leczeniu manii. Z lekami bywa tak, że na początku mocno odczuwa się działania niepożądane, nie warto od razu przerywać leczenia. Może porozmawiaj z lekarzem? Może inny mix, może pierwsze dni mniejsza dawka - cokolwiek. Jest wiele podejść.


Z manią jest tak, że jest również stanem chorobowym, jak depresja, choć jest tak różna od niej różna.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #iinnetakietakie #psychologia

TLDR: Coraz rzadziej wpisy, coraz intensywniejsze życie. Czas na aktualizacje.

20.
Hejo Hejto! Jestem tak zarobiona, że pomimo chęci pisania samej w sobie czuje, że trudno mi zebrać to wszystko w słowa.
Nadal niewiele śpię, ale jest coraz lepiej. Dobijam w porywach do 5h snu, nawet zdarza mi się podsypiać w ciągu dnia. Proces zasypiania jest już mniej uciążliwy i intensywny. Znacznie szybciej wchodzę i wyczuwam fazę zasypiania. To dobrze, ale jestem już tak nabrzmiała na twarzy, że czuję jakby zaraz miała mi wybuchnąć. Głowa, ciało też takie nijakie.

Zaliczam hurtowo lekarzy, robię szkolenia, chodzę na imprezy, występy. Jestem zmęczona psychicznie tym, bo nie przywykłam do takiej ilości atrakcji, ale nie zmienia to faktu że to robię. Mam moc, chęci. Dzisiaj tańcowałam do 3, zasnęłam o 5, rano o 9 szkolenie no i jestem tutaj. Ze szkolenia niewiele pamiętam, drzemałam sporą część czasu. Musiało być ekscytująco skoro nawet mnie byli w stanie uśpić swoim gadaniem. Zresztą nie oszukujmy się. Nie ma mowy abym mogła się skupić, próbowałam wczoraj. Co chwilę zaczynałam coś robić w tle, a to telefon, a to jakieś filmiki, jedzenie, pisanie, rysowanie bazgrołow między notatkami. I co chwilę w głowie glos: Hej hej koleżanko, może wrócisz do słuchania tego co uznałaś że może być istotne w twojej pracy?! I jeb telefon w kąt, dobra słucham, pełne skupienie, ale tylko na jakieś 5 minut. Po którejś godzinie przestałam z tym walczyć.

Miałam rozmowę z psychiatrką, opisałam objawy. Zdziwiło ją to bo nigdy nie wyczuwała możliwości występowania u mnie zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Ja też nie, znaczy czułam że odstaje, ale nie w ten sposób. Kryteria diagnostyczne mi nie pasowały. W epikryzie: epizod hipomaniakalny, na razie bez diagnozy CHAD, w końcu to może nie być to. Kto tam wie, ja tam już dawno przestałam za sobą nadążać. Od jutra włączam arypriprazol, zobaczymy co się stanie i boję się tego. Zawsze się boję nowych leków zwłaszcza że potrafią dać mi w kość.

Dzisiaj tak długo i krótko zarazem. Mam nadzieję, że u Was wszystko okej i miłego wieczora. :)
e59c4d90-190e-418e-a858-e932771306f0
bojowonastawionaowca

@Fafalala tylko w tej intensywności nie zapominaj o sobie i swoich potrzebach, trzymaj się :)

dolchus

Czy to nie ADHD lub pochodne?

splash545

Dobrze, że byłaś u psychiatrki i, że dała Ci te nowe leki. Trzymam kciuki, żeby pomogły

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie

TLDR: Tym razem to nie jest długi wpis, jak chcecie to przeczytacie. ¯\_(ツ)_/¯

8.
Dzisiaj krótko, bez puenty, morali, górnolotnych wniosków. Po prostu dam znać jak się nie czuje. :)

Na pewno nie czuje się zmęczona.
Na pewno nie czuje się nieszczęśliwa.
Na pewno nie czuje się zdemotywowana.
Na pewno nie czuje się bez celu.
Na pewno nie czuje się źle.
Na pewno nie czuje się stabilnie.

Dziwny jest ten stan. Dziwny. Głównie przez pryzmat ostatnich miesięcy gdzie czułam, że mogłabym wzrosnąć w łóżko. Kiedy cicho modliłam się o poważny wypadek komunikacyjny i kiedy próbowałam się zagłodzić. Pojabane to wszystko. Oszaleć można.
5461cc2c-ddd4-441a-a49f-2ebe3d106132
maximilianan

Depresja tak działa. To nie jest bycie smutnym czy coś. To całe spektrum emocji, odczuć i reakcji organizmu. Ona po prostu całkowicie odmienia człowieka

Zaloguj się aby komentować

Poprzednia