13 maja 2024
Poniedziałek VII tygodnia okresu Wielkanocnego

(J 16,29-33)
Uczniowie rzekli do Jezusa: „Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś”. Odpowiedział im Jezus: „Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.

John 16:29-33
His disciples said to Jesus, ‘Now you are speaking plainly and not using metaphors! Now we see that you know everything, and do not have to wait for questions to be put into words; because of this we believe that you came from God.’ Jesus answered them: ‘Do you believe at last? Listen; the time will come – in fact it has come already – when you will be scattered, each going his own way and leaving me alone. And yet I am not alone, because the Father is with me. I have told you all this so that you may find peace in me. In the world you will have trouble, but be brave: I have conquered the world.’

#ewangelianadzis
https://www.youtube.com/watch?v=qM5nm5Ic_OU
Właściwy Wysiłek

§ 49. There are these four right exertions. Which four? There is the case where a monk generates desire, endeavors, arouses persistence, upholds & exerts his intent for the sake of the non-arising of evil, unskillful qualities that have not yet arisen… for the sake of the abandoning of evil, unskillful qualities that have arisen… for the sake of the arising of skillful qualities that have not yet arisen… (and) for the maintenance, non-confusion, increase, plenitude, development, & culmination of skillful qualities that have arisen. These are the four right exertions.

Just as the River Ganges flows to the east, slopes to the east, inclines to the east, in the same way when a monk develops & pursues the four right exertions, he flows to Unbinding, slopes to Unbinding, inclines to Unbinding.

SN 49:1

Właściwy wysiłek stanowi jeden z elementów ścieżki, który warto opanować. W sumie można te cztery aspekty wysiłku sprowadzić niekiedy do jednego procesu. Przykładowo poprzez rozwój pozytywnych cech umysłowych automatycznie doprowadzimy do osłabienia i porzucania tych negatywnych jak i vice versa. Oczywiście samo unikanie nieumiejętnych cech umysłowych nie jest najlepszym rozwiązaniem bo nie jest najbardziej rozwijające jeśli chodzi o wnikliwość i uważność. Jako pozytywne cechy, które warto rozwijać często podaje się Siedem Czynników Przebudzenia(uważność, analiza, wytrwałość, radość, uspokojenie, koncentracja, zrównoważenie).

Warto zauważyć również, że Budda podaje też siedem sposobów na porzucenie niezręcznych cech umysłowych(https://www.dhammatalks.org/books/Wings/Section0012.html#fione)..) Są to: rozpoznanie, powściągliwość, używanie, tolerowanie, unikanie, niszczenie i rozwijanie. Zastosowanie odpowiedniego rodzaju wysiłku do niezręcznego zjawiska wymaga osobistego dostosowania podpartego praktyką. Jeden sposób może być odpowiedni na jeden problem gdy inny do owego się nie sprawdza. W tej kwestii wiele zależy do eksperymentowania(każdy umysł ma swoje indywidualne przysposobienie).

Podobnie jest z tym jak intensywny powinien być wysiłek. Niekiedy dany problem wymaga dużych pokładów wysiłku, a niekiedy wystarczy spokojna obserwacja aby niezręczna emocja odeszła. Przykładowo gdy opanuje nas gniew można użyć praktyki metty jako przeciwieństwa, która rozwijana osłabia gniew. Można też mieć problem z nadmiernym myśleniem i pobudzeniem, wtedy może się okazać, że wystarczy spokojna obserwacja aby się uspokoić. Ogólnie kluczowe jest zachowanie zdrowego rozsądku aby nie popadać w strach przed jakimkolwiek wysiłkiem ani nie przemęczyć się przesadzonym wysiłkiem. Ważne jest robić to dobrze. W sensie przykładowo gdy przytłacza nas pożądanie seksualne raczej nie jest mądrą postawą przyjęcie tolerancji jako metody do jego pokonania, albo denerwowanie się na samego siebie gdy umysł nie działa tak jak chcemy.

Ale przede wszystkim tym postem chciałem pokazać, że postawa "nie osądzająca, nie dualistyczna, akceptująca" itd. nie mają wiele wspólnego ze ścieżką. Sama ścieżka wymaga postawy dualistycznej i osądzającej aby móc rozróżnić to co zręczne a to co nie by skierować skutki kammiczne w dobrym kierunku. Kluczową rolę również tutaj odgrywa pragnienie, które jest kojarzone z przyczyną cierpienia. Budda jednak rozróżniał pragnienia na lepsze i gorsze. Umiejętne pragnienie podstawę w dążeniu do przebudzenia. Bez pragnień nie da się rozwijać uważności, czujności, moralności. Natomiast, niektórzy nauczyciele potrafią promować poglądy typu "bądź otwarty", "bądź nieosądzający". To jest niewłaściwy pogląd, który blokuje ustanowienie uważności i rozwój.

#buddyzm #theravada

Zaloguj się aby komentować

https://www.facebook.com/Made_In_China-100505779100368
https://www.facebook.com/groups/369624776916851
Na FB dostępne wszystkie okazje.

1. Wysyłka z magazynu: PL
  Garmin Venu 2 - zegarek sportowy, smartwatch (czarny)
  Cena z VAT:989.81zł
    Link --->https://bit.ly/4agFrqm
  Darmowa dostawa Prime

2. Wysyłka z magazynu: PL
  Czapka z daszkiem 4sold 100% bawełna
  Cena z VAT:15.99zł
    Link --->https://bit.ly/4aq1KKk
  Darmowa dostawa Prime

3. Wysyłka z magazynu: PL
  300 szt. Wykałaczki drewniane Fackelmann
  Cena z VAT:4.99zł
    Link --->https://bit.ly/4ahUtfa
  Darmowa dostawa Prime

4. Wysyłka z magazynu: PL
  BLACK SABBATH: 13 (CD)
  Cena z VAT:21.49zł
    Link --->https://bit.ly/3UvJYPK
  Darmowa dostawa Prime

5. Wysyłka z magazynu: PL
  System mesh TP Link Deco XE75 3 urządzenia
  Cena z VAT:1454.22zł
    Link --->https://bit.ly/3UGw8KB
  Darmowa dostawa Prime

6. Wysyłka z magazynu: PL
  Fotelik samochodowy Britax Roamer Discovery Plus 2 z isofix
  Cena z VAT:449.0zł
    Link --->https://bit.ly/4ajZkga
  Darmowa dostawa Prime

7. Wysyłka z magazynu: PL
  Lavazza Espresso Italiano Cremoso Kawa Ziarnista, Italiano Cremoso, 1 kg
  Cena z VAT:42.99zł
    Link --->https://bit.ly/3WC40us
  Darmowa dostawa Prime

8. Wysyłka z magazynu: PL
  HOTUT płytka konstrukcyjna kompatybilna z Lego | 25,5x25,5 cm | 6 sztuk
  Cena z VAT:32.29zł
    Link --->https://bit.ly/3ykU2Us
  Darmowa dostawa Prime

9. Wysyłka z magazynu: PL
  Akumulatorki Amazon Basics AA 2000 mAh, 12 sztuk
  Cena z VAT:54.69zł
    Link --->https://bit.ly/4dFk3O8
  Darmowa dostawa Prime

10. Wysyłka z magazynu: PL
  Pendrive USB-C Kingston DataTraveler 70, DT70/64GB USB-C - zapis/odczyt 15-30/100 MB/s
  Cena z VAT:18.59zł
    Link --->https://bit.ly/3QAs6lr
  Darmowa dostawa Prime

11. Wysyłka z magazynu: PL
  Słuchawki bezprzewodowe Sony WH-1000XM4
  Cena z VAT:942.51zł
    Link --->https://bit.ly/3JYDCU9
  Darmowa dostawa Prime

12. Wysyłka z magazynu: PL
  Zegarek sportowy Garmin Venu 2s szary
  Cena z VAT:857.2zł
    Link --->https://bit.ly/3QGNRQK
  Darmowa dostawa Prime

13. Wysyłka z magazynu: PL
  3 szt. Czapka z daszkiem 100% bawełna 4 sold, różne kolory
  Cena z VAT:39.99zł
    Link --->https://bit.ly/4bxP05d
  Darmowa dostawa Prime

14. Wysyłka z magazynu: PL
  Kosiarka akumulatorowa Einhell GE-CM 36/33 Li Kit Power X-Change
  Cena z VAT:649.0zł
    Link --->https://bit.ly/3UYrFEq
  Darmowa dostawa Prime

15. Wysyłka z magazynu: PL
  Donau Karteczki Samoprzylepne, Żółty, 51 x 76 mm / 100 sztuk
  Cena z VAT:1.94zł
    Link --->https://bit.ly/3ys69ic
  Darmowa dostawa Prime

16. Wysyłka z magazynu: PL
  KICHLY zestaw 9 szklanych pojemników do żywności (18 elementów)
  Cena z VAT:77.37zł
    Link --->https://bit.ly/4a8SQk4
  Darmowa dostawa Prime

17. Wysyłka z magazynu: PL
  Wirus! gra planszowa/karciana
  Cena z VAT:16.98zł
    Link --->https://bit.ly/4aU09xj
  Darmowa dostawa Prime

18. Wysyłka z magazynu: PL
  Barbie Dreamtopia Syrenka Migoczące światełka Malibu Lalka (30 cm) blondynka z różowymi pasemkami i podświetlaniem aktywowanym
  Cena z VAT:26.69zł
    Link --->https://bit.ly/3QIAwHF
  Darmowa dostawa Prime

19. Wysyłka z magazynu: PL
  Smartwatch Garmin Epix Pro 47 mm
  Cena z VAT:2793.11zł
    Link --->https://bit.ly/44GiX0H
  Darmowa dostawa Prime

20. Wysyłka z magazynu: PL
  Lalka Barbie Baletnica Magiczne światełka blondynka HLC25
  Cena z VAT:24.18zł
    Link --->https://bit.ly/3JZ4Utu
  Darmowa dostawa Prime

21. Wysyłka z magazynu: PL
  Soundbar Denon DHT-S416
  Cena z VAT:852.95zł
    Link --->https://bit.ly/3WDsAva
  Darmowa dostawa Prime

#aliexpress
#promocje #MadeInChina #amazon #amazonprime
#ogrodnictwo #muzyka #zabawki #klocki #dzieci #komputery #modameska #warsztat #majsterkowanie #narzedzia #elektronika #telefony #noze #zegarki #garmin #gry
17ff83be-d6d2-4d07-aaf0-bca531162990

Zaloguj się aby komentować

Hejka!

Zacznę od tego, że nie jestem fanem wszelkich patogal walki. Oglądałem natomiast na początku czy to konona, czy magicala, czy inny patocontent. Teraz przerzuciłem się na trochę inny content: "sprawa dla reportera" chociażby XD

Odpaliłem natomiast, z czystej ciekawości bitą śmietankę i powiem Wam, że to fajne jest xD

Wszelkie fejmy poszły mocno w hajs i jakieś próbowanie dodawanie do tego "SERDUCHA", tutaj czysty fun, śmieszny format. Na tą chwilę się całkiem uśmiałem, jestem co prawda dopiero w 30 minucie ze skrótu, ale polecanko

https://youtu.be/AaBy2isEQBI?si=HiMPmLOGFI_bD-ZD
#patologia

Zaloguj się aby komentować

Treviso jest ciekawym miastem położonym w północnych Włoszech. Miasto posiada mury obronne zachowane w ponad 70% i jest to jednocześnie pierwsze włoskie miasto włączone do projektu “Miasta stojące murem”. Samo miasto kojarzone jest jeszcze z deserem tiramisu.

Zapraszam do artykułu na blogu

  • Treviso znajdują się dobrze zachowane mury miejskie, które miały około 5 kilometrów. Do dzisiaj zachowało się około 3800 metrów (dane wg pomiarów z Google Maps). Pierwsze mury powstały w czasach rzymskich, a te istniejące do dzisiaj pochodzą z XV wieku. Zachowało się również kilka ciekawych bram, z których najciekawsza to Porta San Tomaso, ale wyróżnić można jeszcze Porta Santi Quaranta, Porta Caccianiga i Porta Frà Giocondo.
  • Katedra San Pietro położona jest w centrum starego miasta w Treviso. Pierwsza świątynia w jej miejscu powstała w VI wieku, a wcześniej istniał tam rzymski teatr, świątynia i łaźnie. W XI i XII wieku przebudowano ją na styl romański, a w XVIII stuleciu przebudowano go na styl neoklasycystyczny. W niezmienionym stanie pozostały krypty. We wnętrzu kościoła można zobaczyć dzieło Tycjana.
  • Kościół św. Franciszka (Chiesa e Convento di San Francesco) położony jest w północnej części miasta. Powstał w stylu romańsko-gotyckim w XIII wieku i początkowo franciszkanie, którzy go zbudowali nadali mu wezwanie Najświętszej Maryi Panny. Pod koniec XVIII wieku świątynia została przejęta przez Francuzów, którzy wypędzili zakonników, a w późniejszym czasie służyła ona m.in. jako stajnia.
  • Tiramisu to bardzo znany włoski deser. Najprawdopodobniej pierwszy raz podano go właśnie w Treviso w 1962 w restauracji Le Beccherie. Miejsce to istnieje do dzisiaj i jeśli chcielibyście spróbować tego pysznego deseru to z pewnością musicie to zrobić właśnie w tym mieście.

#antekpodrozuje #podroze #podrozujzhejto #turystyka #wlochy #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #zainteresowania

-------------------------------------------
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi znaleziskami to zapraszam do śledzenia hashtagu #antekpodrozuje
Jeśli chcesz, żebym Cię wołał w przyszłości, to zostaw piorun pod odpowiednim komentarzem poniżej
087d9f7b-f309-4cb9-9a08-f19d8e3c7700
06b865a2-e7dc-49f5-8edb-a0b6dd4140d1
dfd00511-f0bf-41fb-ad68-8b3c180fd9ac
6109ef9d-132c-44a5-98ca-797231cdf019
c735b7fb-44a4-491f-b280-7799aac76f9c
antekwpodrozy

Wywołuję obserwujących i zainteresowanych:

@IceXXX @mrololl @Kolej_na_drony @jordan @lluke @Ralfralf @Gruby @robaczek @Anabel2023 @SzaloneWalizki @mateoaka @Wobiektywie @Rudeiczarne @places2visit.pl @lukasz-piernikarczyk @Grubas @polaczkropki

@Atarax @Dzikie_oregano @Boltzman @kbk @Lemmy @schweppess @4Sfor @dybtas @DOgi @dasistfubar @Nirvash @Geratius @Kruczek555 @Sofie @gaga262 @Patalizator @mikeku @SuperSzturmowiec @gingerowl

@Parowkowy_Skrytozerca @Venfi @Roci @krzysztof-k-d @Duvel @Misiasio @Lime @kejdzu @Sorokawojcie.ch @Atexor @Huxley @Warus @Damdzior @_wojti @bbwieli17 @shack_my_kak @cyberpunkowy_neuromantyk

@tyci_koks @Wlacza @3cik @alaMAkota @Roche @Barabarabasz7312 @e5aar @zuchtomek @Lawyerish @razALgul @Lurker69 @konto_na_wykop_pl @anervis @Ewcias @koniecswiata @Dzban3Waza

@Minotaur_Kebabowy @AndrzejZupa @wozny87 @cejaczek @Icon_of_sin @SzwarcenegerKibordu @Jarosuaf @ddhadq @Farmer111 @Villdeo @Pawelvk @Maciej_Amadeusz @mahoney @Odczuwam_Dysonans

@Buendia @stimmhorn @ataxbras @m-q @Bukuria @Tino @meinigel @bagela @suseu @ovoc @rakokuc @Koloalu @Bjordhallen @bielak1212 @Cybulion @Kulfi_89 @lucabianco @Berdonzi @Taxidriver @szymek @nazwa_uzytkownika @Siejek @Tyglys @cyber_biker @epsilon_eridani @teetx @Rudolf @BND @oromek @Wojciechpy @HerrJacuch @Chunx @galencjusz @Arxr @ismenka

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś powrót do zimowych klimatów i zarazem ostatni wpis dotyczący 2021 roku. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyty: Durbaszka, Borsuczyny, Wysoka (Pieniny)
Data: 28 grudnia 2021 (wtorek)
Staty: 15km, 6h50, 650m przewyżyszeń

Ach, jak lepiej zakończyć rok, niż wyprawą w góry? Pod koniec grudnia, ponownie dzięki życzliwość mojej mamy, nadarzyła się okazja, żebyśmy wraz z żoną mogli skoczyć gdzieś wspólnie, a że zima ładnie trzymała, chciałem, żeby była to wycieczka z ładnymi widokami. Dość szybko nasunął mi się pomysł, żeby odwiedzić ponownie Wysoką, dzięki czemu żona miałaby kolejny szczyt do kolekcji w ramach #koronagorpolski . Wyznaczyłem trasę, dałem znać komu trzeba i już wczesnym rankiem jechaliśmy na dwa samochody do Jaworek wraz z żoną, tatą oraz dwoma moimi kolegami.

Po dojechaniu na parking szybko ubraliśmy stuptuty, rozdysponowaliśmy kijki i kwadrans po 7 ruszyliśmy w drogę. Mróz był okrutny, dwucyfrowy, i trzeba było szybko rozgrzać się marszem; minęło dobre 10 minut, zanim poczułem, że zrobiło mi się względnie ciepło.

Pierwszą część drogi musieliśmy przebyć chodnikiem wzdłuż drogi prowadzącej do Szczawnicy i dopiero w miejscowości Szlachtowa odbiliśmy na żółty szlak. Szliśmy zacienionym zboczem, ale słońce powoli zaczynało oświetlać białe zbocza leżące naprzeciw nas. Widać już było, że decyzja o przyjeździe w to miejsce była strzałem w dziesiątkę, klimacik był iście magiczny. Powietrze było bardzo mroźne, ale suche. Śniegu było po połowę łydki, był sypki i w ogóle nie przyklejał się do ubrań.

O 8:30 znaleźliśmy się pod Huściawą, gdzie szlak żółty łączył się z niebieskim. Co to był za widok. Wchodząc na grań naszym oczom ukazały się tatrzańskie szczyty skąpane w promieniach słońca, otoczone niczym ramką górami Magury Spiskiej. Musieliśmy zatrzymać się tam na dłużej, bo widoki po prostu były warte marznięcia.

Po dłuższej chwili ruszyliśmy dalej, krocząc w górę zbocza, znad którego wyłaniało się już słońce. Od tamtej pory zrobiło się już nieco cieplej (choć nadal było mroźno). Marsz sprawiał wszystkim bardzo dużo radości, często zbaczyliśmy z wydeptanej ścieżki tylko po to, by móc przebiec się po głębszym śniegu, który rozsypywał się na boki. Dzięki temu, że szlak prowadził odsłoniętą granią, cały czas mogliśmy podziwiać zachwycający ośnieżony krajobraz górski.

Po drodze zahaczyliśmy o schronisko pod Durbaszką, do którego trzeba było odbić ze szlaku i zejść kawałek niżej. Z jego dachu zwisały olbrzymie sople lodu i wyglądało bardzo przytulnie. W środku posililiśmy się i napiliśmy gorącej herbaty, po czym wróciliśmy na trasę. Przeszliśmy przez dwa znajdujące się po drodze szczyty - Durbaszkę i Borsuczyny - i znaleźliśmy się pod Wysoką.

Ten kawałek drogi był już bardzo stromy i równie bardzo oblodzony. Dałem swoje raczki koledze, reszta również założyła swoje nakładki, a ja asekurując się kijkami starałem się iść ostrożnie i nie zjechać na dół. Był to odcinek wymagający, ale na szczęście niezbyt długi, i wkrótce znaleźliśmy się na skalistym szczycie pokrytym grubą warstwą śniegu.

Widok zapierał dech w piersiach bardziej, niż lodowate powietrze, i do tej pory znajduje się pierwszej dziesiątce najładniejszych panoram, jakie było mi dane oglądać z różnych miejsc. Przejrzystość była idealna, sceneria bajkowa. Tatry wyglądały, jakby można było na nie wskoczyć (czego zdjęcia niestety nie oddają). W oddali widać było sterczący cycek Babiej Góry. Takie widoki można było tylko chłonąć i to też robiliśmy, starając się zapamiętać wrażenia i nastrój, jaki nastał. Zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, żona przybiła pieczątkę do #koronagorpolski , po czym zaczęliśmy schodzić jeszcze ostrożniej, niż wchodziliśmy.

Gdzieś przy skrzyżowaniu szlaku niebieskiego z zielonym poprosiłem towarzystwo, żeby na chwilę się zatrzymało, po czym wyjąłem kuchenkę turystyczną, garnek i przygotowałem nieprowadzącej części ekipy grzańca, bo taki fajny ze mnie gość. Po opróżnieniu butelki zaczęliśmy schodzić zielonym szlakiem przez rozległą polanę, która skryta była jeszcze w cieniu góry. Minęliśmy bazę namiotową, przekroczyliśmy zamarzniętą Kamionkę i zaczęliśmy zbliżać się do rezerwatu Wąwóz Homole.

I tu ponownie okazało się, że lepiej nie można było tej trasy zaplanować. Wąwóz przykryty grubą warstwą białego puchu wyglądał po prostu cudownie. Klimacik był bajkowy, jak z opowieści z Narnii: strzeliste drzewa iglaste posypane obficie śniegiem jak cukrem pudrem, wystające z ziemi skały i prowadzące między nimi schodki, małe mostki nad zamarzniętym potokiem, wysokie ściany skalne okalające to wszystko. Magia.

W końcu doszliśmy do wejścia na teren rezerwatu, które znajdowało się w Jaworkach. Parking był kilka kroków dalej, ale nie mogliśmy odmówić sobie z tatą i żoną tego, żeby tradycyjnie po wycieczce zanurzyć stopy w potoku. Był lodowaty, ale nie aż tak bardzo, jednak koledzy nie dali się namówić na ten zabieg.

Tym akcentem zakończyliśmy bardzo udaną wyprawę, z której mam wiele fajnych wspomnień. Polecam wszystkim tę trasę na zimę - bez sprzętu w postaci stuptutów i raczków się nie obejdzie, ale na prawdę warto.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #pieniny
2d69bc56-b422-4711-9f89-15d9ea60ad08
a7e63140-bf2c-4f1a-b46a-8a513e8c09b7
cb245d2b-f976-46ad-8384-77750d2f5d98
949c2fb4-4767-423f-acd5-e6874b37dac7
9bf3c90c-1219-44d8-8f9b-c736e64625e5
CzosnkowySmok

@Piechur nigdy nie byłem na szlaku w zimie

Piechur

@CzosnkowySmok Wrzuć to do bucket list na ten rok

CzosnkowySmok

@Piechur ja nie mam bucket list ¯\_(ツ)_/¯

Zaloguj się aby komentować

Nawet w tych tak zwanych nieszczęściach nie znajduję nic tak strasznego ani przykrego, jak przedstawia to groźnie wyobraźnia pospólstwa. Już samo słowo „nieszczęście” wskutek pewnego uprzedzenia i ogólnego przekonania brzmi w uszach raczej niemiło i razi słuchaczy jakby coś smutnego i przeklętego: tak bowiem zawyrokował lud, lecz mędrcy w dużej mierze odrzucają opinie ludu.

Seneka, O pocieszeniu do matki Helwii
#stoicyzm
bb308768-c137-4030-8af8-b4ef9ca98263
NiebieskiSzpadelNihilizmu

Już samo słowo „nieszczęście” wskutek pewnego uprzedzenia

No tak kurde, a ten prefix "nie" jako zaznaczenie antonimu to jest przypadkowo tam wrzucony xD

 tak bowiem zawyrokował lud, lecz mędrcy w dużej mierze odrzucają opinie ludu.

Nie kurwa, tak zawyrokowała gramatyka i składnia językowa. Po prostu na pewnym etapie ludzie zaczęli powszechnie używać słowa "pech" i nikogo to nie razi. I oczywiście mamy tu klasyczny chwyt erystyczny pod tytułem "odwołanie się do autorytetu". Mędrcy zawyrokowali, mędrcy wiedzą lepiej, więc musi być prawda. A jak zawyrokowali? Na jakiej podstawie? Dlaczego odrzucają te opinie ludu? Dlaczego rzekomo akurat ich zdanie jest tym prawdziwym? I kim w ogóle są ci mędrcy konkretnie? Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. Masz przecież autorytet, czego więcej potrzebujesz? Wystarczy, że przyjmiesz za pewnik to co mówią.


I dlatego mam zawsze taki problem z tym pseudofilozoficznym bełkotem. Wyjdzie taki na środek i zacznie swoje wywody o dupie marynie, że jak się dwie niedziele zejdą do kupy i uda ci się zaklaskać prawym uchem przez lewy półdupek o 21:37 będąc zwróconym w stronę Wadowic, to pobliskie drzewo się zrobi niebieskie i zacznie śpiewać "Barkę".

splash545

@NiebieskiSzpadelNihilizmu no to zamień sobie to słowo nieszczęście na pech albo krzywda albo jakieś inne słowo negatywnie nacechowane jeśli akurat to nieszczęście tak Ci nie pasuje, bo tu mowa o kwestii podejścia a nie o gramatyce i składni.

W tym cytacie chodzi o to, żeby nie dokładać osądów do tego co nas spotyka a w szczególności tych negatywnie nacechowanych, bo nic nie jest dla nas krzywdą dopóki tej rzeczy za krzywdę nie uznamy.

Stoicy np. proponują wszelakie przeciwności, które nas spotykają traktować jako okazję do treningu swojej woli. Jeśli podejdziemy do tego w ten sposób to to pozorne nieszczęście może okazać się okazją do zahartowania się, żeby nie załamać się i nie poddać gdy nadejdzie jakaś większa trudność w przyszłości. Druga rzecz jest taka, że nigdy nie wiadomo czy pozornie zła rzecz, która nas spotyka czy nie zadziała na naszą korzyść w przyszłości i tak samo czy to co uznajemy za dobro niekoniecznie musi zadziałać na naszą korzyść. Tu wydaje mi się trafna opowieść o chińskim rolniku:

https://youtu.be/BN_kdBbc3LY?si=63TLOKNIYDxwtaUp

splash545

@NiebieskiSzpadelNihilizmu mędrcy w tradycji stoickiej są to osoby, którzy poświęcili swoje życie na próbę osiągnięcia wewnętrznej harmonii, czy tam szczęścia - byli to filozofowie. A zawyrokowali w taki sposób, że poprzez własne doświadczenie potrafili przejść przez życie w harmonii i nie załamywać się ani nie robić niczego wbrew sobie w takich sytuacjach w jakich taka przeciętna osoba się poddaje albo wpada w rozpacz.

Można sobie znaleźć i poczytać o wielu przykładach od Sokratesa przez Diogenesa i na Senece czy Epiktecie kończąc. W jaki sposób się te osoby zachowywały i czemu można by nazwać ich mędrcami. Oczywiście przykładów jest dużo więcej i mędrcami byli też ludzie, których sława i pamięć ominęła.

A dowód na to, że w jakimś sensie mieli rację, że takie podejście działa dobrze na ludzką psychikę jest taki, że ze stoicyzmu wywodzi się obecny nurt psychologii poznawczo-behawioralnej.

Dlaczego rzekomo akurat ich zdanie jest tym prawdziwym?

Nawet bym powiedział, że niekoniecznie jest prawdziwym. Oni proponują pewną drogę i podejście, które ma swoje zalety wyżej wymienione jak i wady. Też nikt nie twierdzi, że to jest ta jedyna prawdziwa słuszna droga i że każdy ma tak robić. Na pewno jest ona skuteczna i jeśli ktoś jest tym zainteresowany i do niego to przemawia to na tym skorzysta.


A też nie było nigdy tak a może było ale bardzo rzadko, że wyszedł taki na środek i głosił swoje mądrości. Te treści Seneki, które ostatnio wrzucam to są prywatne listy skierowane do konkretnych osób w konkretnej sytuacji i Seneka ich do ludu nie głosił. A ja też te treści wrzucam do osób zainteresowanych, które obserwują #stoicyzm a jak kogoś razi to polecam go dać na czarno i po problemie.

Zaloguj się aby komentować

Niedaleko Budapesztu w miejscowościach Tatabanya i Tata można trafić naprawdę świetne via ferraty. Tatabanya to węgierskie E i powiem z doświadczenia, że nie jest tam łatwo, a znowu Tata to miejscowość do potrenowania dla początkujących. Kilka wersji dość prostych B/C na koniec krótka C i wiszący mostek nepalski. W Tata mamy też świetne jeziorko, zamek i wieżę prawie jak w Bolonii z równie świetnym widokiem. Dojazd banalny miejscowymi pociągami.

#podroze #wegry #viaferraty
f6be5d43-2ae8-4f23-86b0-5ea64ec6fd5f
72fb7f53-62d9-4626-a72b-f91209617d6f
1d570fe9-83c1-4b83-b791-a710e2aab133
e2fdaddf-fb3a-493b-959a-89ff68410fce
b5f31dcd-41b3-47d7-a8ef-7f947a893cd2

Zaloguj się aby komentować

https://www.facebook.com/Made_In_China-100505779100368
https://www.facebook.com/groups/369624776916851
Na FB dostępne wszystkie okazje.

1. Wysyłka z magazynu: PL
  Zegarek męski Citizen Eco-Drive Chronograph CA7028-81E
  Cena z VAT:562.22zł
    Link --->https://bit.ly/4dCqXDV
  Darmowa dostawa Prime

2. Wysyłka z magazynu: PL
  Wilkinson Sword Xtreme 3 Sensitive Jednorazowe Maszynki do Golenia, 4 szt.
  Cena z VAT:8.99zł
    Link --->https://bit.ly/44KFKbO
  Darmowa dostawa Prime

3. Wysyłka z magazynu: PL
  Zestaw narzędzi Stanley 142 el. ‎STMT98109-1
  Cena z VAT:598.44zł
    Link --->https://bit.ly/4bgU0eI
  Darmowa dostawa Prime

4. Wysyłka z magazynu: PL
  Parker Quink,Kałamarz, Czarny atrament, 57 ml
  Cena z VAT:18.79zł
    Link --->https://bit.ly/4b9kZJ4
  Darmowa dostawa Prime

5. Wysyłka z magazynu: PL
  Scyzoryk Victorinox Huntsman (15 funkcji, m.in nożyczki, piła do drewna i korkociąg)
  Cena z VAT:147.38zł
    Link --->https://bit.ly/3ydg7E5
  Darmowa dostawa Prime

6. Wysyłka z magazynu: PL
  Believe - Andrea Bocelli, płyta audio CD
  Cena z VAT:18.73zł
    Link --->https://bit.ly/4bwAXga
  Darmowa dostawa Prime

7. Wysyłka z magazynu: PL
  Apple Silikonowe etui z MagSafe do iPhone’a 14 Plus
  Cena z VAT:49.0zł
    Link --->https://bit.ly/3yks7UE
  Darmowa dostawa Prime

8. Wysyłka z magazynu: PL
  Bosch Accessories 1x Blok Expert S471 Super Fine
  Cena z VAT:2.59zł
    Link --->https://bit.ly/4bRNivN
  Darmowa dostawa Prime

9. Wysyłka z magazynu: PL
  Torba z jednorożcem + biżuteria
  Cena z VAT:22.09zł
    Link --->https://bit.ly/4bgiyEy
  Darmowa dostawa Prime

10. Wysyłka z magazynu: PL
  HELDENWERK Składana torba do bagażnika samochodowego, wzmocniona i stabilna
  Cena z VAT:38.5zł
    Link --->https://bit.ly/4buT99U
  Darmowa dostawa Prime

11. Wysyłka z magazynu: PL
  Konsola MICROSOFT XBOX Series S
  Cena z VAT:999.0zł
    Link --->https://bit.ly/3yeELnT
  Darmowa dostawa Prime

12. Wysyłka z magazynu: PL
  PARKER 51 Pióro wieczne/ Pudełko
  Cena z VAT:210.09zł
    Link --->https://bit.ly/3UFIuCs
  Darmowa dostawa Prime

13. Wysyłka z magazynu: PL
  2x Bateria Go Pro 9/10/11 i 12 Enduro (zestaw)
  Cena z VAT:141.4zł
    Link --->https://bit.ly/4byckQm
  Darmowa dostawa Prime

14. Wysyłka z magazynu: PL
  Samsung ładowarka bezprzewodowa EP-P5400 Szara
  Cena z VAT:128.54zł
    Link --->https://bit.ly/3ycTY93
  Darmowa dostawa Prime

15. Wysyłka z magazynu: PL
  (12 sztuk) Worki na kostki lodu Paclan na 288 kostek lodu
  Cena z VAT:2.24zł
    Link --->https://bit.ly/3wldcZK
  Darmowa dostawa Prime

16. Wysyłka z magazynu: PL
  flintronic Torba podręczna, podróżna, składana. Wodoodporna 45 x 31 x 14 cm
  Cena z VAT:18.96zł
    Link --->https://bit.ly/3UBULb1
  Darmowa dostawa Prime

17. Wysyłka z magazynu: PL
  Melissa & Doug 40801 Let's Explore zestaw do zabawy na wędrówki
  Cena z VAT:55.88zł
    Link --->https://bit.ly/4apJJfa
  Darmowa dostawa Prime

18. Wysyłka z magazynu: PL
  Router Asus Mesh XT9
  Cena z VAT:837.44zł
    Link --->https://bit.ly/3yoC82Q
  Darmowa dostawa Prime

#aliexpress
#promocje #MadeInChina #amazon #amazonprime
#ogrodnictwo #muzyka #zabawki #klocki #dzieci #komputery #modameska #warsztat #majsterkowanie #narzedzia #elektronika #telefony #noze #zegarki
322e771f-d164-43b3-b9ee-52d530aa1584

Zaloguj się aby komentować

#wujadeykun otwieram tag z recenzjami zabawek. dx

Zabawka 2. Rainbow Twirler Spinner

Wiek: bym powiedział 4+

Ocena: spoko, jak się kręci wygląda jak bańka mydlana, zdecydowanie z tych fajnych i dorośli też ciekawi

Cena: kupiłem 3 na amazonie wyszło 24,46zł za sztukę z dostawą do paczkomatu (mam prime) (pod hasłem "Rainbow Twirler"). Ja kupiłem wersje za $7,81 i jest spoko, ale na filmie mają chyba wersję bardziej pro za $16,95 bym kupił, bo jestem rozrzutny, ale mając świadomość jakie to jest delikatne to ta tańsza jest lepsza, a efekt pewnie jest bardzo podobny.

Stan: bardzo łatwo się plącze mając 3 nauczyłem się to trochę rozplątywać, ale faktem jest, że czasami się nie dojdzie, jedna którą sobie zostawiłem działa do dzisiaj, dane dzieciom padły kilka razy tego samego dnia, ale chyba udało się je odplątać (robiłem to parę razy ale nie wiem czy potem znowu nie poplątały, bawiły się bo fajne).

#zabawki
12 maja 2024
Niedziela - Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

(Mk 16, 15-20)
Jezus, ukazawszy się Jedenastu, powiedział do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie". Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

Mk 16:15-20
Jesus said to his disciples: “Go into the whole world and proclaim the gospel to every creature. Whoever believes and is baptized will be saved; whoever does not believe will be condemned. These signs will accompany those who believe: in my name they will drive out demons, they will speak new languages. They will pick up serpents with their hands, and if they drink any deadly thing, it will not harm them. They will lay hands on the sick, and they will recover.” So then the Lord Jesus, after he spoke to them, was taken up into heaven and took his seat at the right hand of God. But they went forth and preached everywhere, while the Lord worked with them and confirmed the word through accompanying signs.

#ewangelianadzis
https://www.youtube.com/watch?v=qK5T-5PnMFM
Witajcie po długiej przerwie spowodowanej życiowym wykolejeniem. Może uda mi się dokończyć jakoś te wspomnienia z podróży po Ameryce Południowej, zanim kostucha zabierze mnie w tę ostatnią. A może nie. Dziś o kilkudniowym trekkingu Santa Cruz, w Peru, w rejonie Huaraz, w czerwcu 2022 roku. 

--

Po trekkingu nad Laguna 69 miałem ochotę zakosztować czegoś innego - wspinaczki skalnej. Nie po to bowiem targałem z Polski uprząż i buty, żeby tylko raz z nich skorzystać (no ok, buty przydały mi się już w kilku boulderowniach w Ameryce Południowej, ale na sztuczne ściany mogę sobie pójść w Poznaniu). Niestety moje poszukiwania partnera wspinaczkowego nie przebiegały pomyślnie i wyglądało na to, że nie mam planów na kolejny dzień. Przed bezproduktywnym spędzaniem czasu uratowała mnie jednak Nadège (którą opisywałem w poprzednim wpisie, ale jako że było to kilka miesięcy temu, to może warto przypomnieć ). 

- Nie chciałbyś zrobić trekkingu Santa Cruz? Planuję się wybrać, ale wolałabym nie iść sama. Mam namiot jakby co! 

No cóż, po co siedzieć na tyłku, skoro można połazić po górach. Na zrobienie najsłynniejszego trekkingu w okolicy, Huayhuash, nie starczyłoby mi już czasu zważywszy na planowaną datę opuszczenia rejonu Huaraz, ale prawie trzykrotnie krótszy Santa Cruz wydawał się bardzo ciekawą alternatywą. Blisko 45 km. marszu, 2400 m. łącznie pod górę i 3100 m. w dół - nie robi się pętli, tylko wędruje od wioski Vaqueria do Cashapampy (albo w drugą stronę, ale popularniejszym wariantem jest właśnie kończenie w niżej położonej i znacznie lepiej skomunikowanej Cashapampie). Najwyższym punktem na trasie jest przełęcz Punta Union, na wysokości, bagatela, 4750 m.n.p.m. Według niektórych poradników internetowych warto zakładać cztery noclegi na trasie, choć da się to zrobić spokojnie przy trzech, a jeśli cały trekking rozpoczynać rankiem lub w okolicach południa, to i dwa byłyby wystarczające, jeśli ktoś ma dobre tempo i lubi dużo chodzić. 

Na mapie było oznaczonych kilka kempingów, ale zgodnie z tym co czytaliśmy, nie oferowały nic więcej ponad przestrzeń na rozbicie namiotu - żadnej możliwości zakupu żywności, bieżącej wody, nic - typowe warunki polowe. Trzeba się więc było zaopatrzyć w żywność na kilka dni oraz brakujący sprzęt biwakowy i na tym spędziliśmy z Nadège pierwsze godziny przygody. Po wypożyczeniu grubych śpiwórów, zakupie kartusza gazowego i doopatrzenia się w żywność (miałem jeszcze kilka liofilizowanych obiadków, które przywiozłem z Polski) mogliśmy udać się na miejsce odjazdu colectivos w stronę Yungay. Stamtąd miały jeździć dwa razy dziennie inne busy w stronę wioski Vaqueria, na początek szlaku. Na pierwszy nie mieliśmy szansy zdążyć, ale drugi - jak najbardziej.

Już sama jazda do Yungay była pewnego rodzaju przeżyciem. Colectivos rządzą się swoimi prawami - nie mają jasnych rozkładów jazdy. Jak zbierze się wystarczająco dużo osob, to busik rusza, a po drodze i tak zwalnia przy niektórych skrzyżowaniach, trąbi, a "pilot" krzykiem oznajmia kierunek jazdy i zachęca do wejścia na pokład. I nieważne, że w 10 - osobowym busie jest już 15 osób, skoro da się upchnąć jeszcze spokojnie 5 lub 10 więcej - zwłaszcza dzieci jadące, lub wracające ze szkoły mogą się przecież tłoczyć w przejściu, podczas gdy kierowca popierdala 120 km/h rozklekotanym busem przez dziurawe drogi, na których raz po raz wyrasta brutalnie zaprojektowany, betonowy próg zwalniający, zmuszający do zredukowania prędkości do 5 kilometrów na godzinę. Inny świat.

W Yungay czekała nas niespodzianka. Okazało się, że jednak jest ledwie jeden bus dziennie do Vaquerii i zdążył odjechać godzinę wcześniej. No to dupa - albo szukamy noclegu i ruszamy o blisko dobę później, albo ogarniamy prywatny transport. Cena podana przez napotkanego na dworcu kierowcę nie zachęca - 200 soli. To kilkukrotnie wiecej, niż gdybyśmy zdążyli na ten wcześniejszy autobus, ale tracenie całego dnia i wizja dodatkowego wydatku na nocleg sprawiają, że nie wydaje się to taka zła inwestycja - mówimy kierowcy, że chcemy się zastanowić. Ten odpowiada, że musi znać odpowiedź w ciągu 45 minut, bo droga jest długa, kręta i kiepskiej jakości, więc później niż o danej godzinie nie rusza. Myślimy - niby to tylko 60 km., ale niech mu będzie - w górach zawsze jedzie się wolniej. Obiecujemy wrócić z odpowiedzią, Nadège idzie coś zjeść, a ja postanawiam posiedzieć na dworcu (choć dworzec to dużo powiedziane - to po prostu pętla, na której zatrzymują się busiki, a jedynym miejscem siedzącym jest przybrudzony murek). Po chwili oczekiwania, bingo - dokładnie to na co liczyłem - zauważam parę turystów z plecakami. Podpytuję, czy zamierzają robić Santa Cruz - odpowiadają twierdząco. Też zaskoczyła ich informacja o braku drugiego colectivo, więc wyrazili chęć współdzielenia transportu prywatnego, choć również trochę kręcili nosami na cenę. Próbowałem jeszcze wytargować jakąś symboliczną kwotę od kierowcy, ale ten twardo obstawał przy swojej stawce, nieustannie powtarzając, że droga jest naprawdę kiepska. No nic, zgodziliśmy się na warunki i po kilku minutach pakowaliśmy się do białego, starego kombi. 

Pierwsze paręnaście kilometrów trasy było trochę gówniane, ale nie odbiegało aż tak od peruwiańskich standardów. Dopiero później zrozumieliśmy, co kierowca miał na myśli mówiąc, że dalej droga jest naprawdę kiepska. Gigantyczne dziury, między które bałbym się wjechać solidnym samochodem terenowym a co dopiero rozklekotanym kombi, wielkie kamienie rozsiane po całej szerokości, konkretne stromizny i mega ciasne zakręty. Kierowca znał każdą dziurę i głaz na pamięć, ale i tak lawirowanie między przeszkodami wymagało od niego niesamowitego skupienia i zwalniania niekiedy do zera - zwłaszcza po zmroku, bo przejechanie tego odcinka zajęło nam prawie 4 godziny. Gdy dojechaliśmy w końcu na miejsce, wysadził nas pod drzwiami gospodarza oferującego jedzenie i nocleg (informując go przy okazji, że pojawili się klienci) i ruszył z powrotem w stronę przełęczy - w domu miał być grubo po północy. I nagle kwota, którą od nas skasował za tę eskapadę wydała się całej naszej czwórce bardzo atrakcyjna jak na włożony przez niego wysiłek i negatywny wpływ na zawieszenie samochodu. 

W "gospodzie" nie było luksusów. Ciemna izba, oświetlana lichą żarówką, kurz, zimno, wychodek na zewnątrz. Zamówiliśmy do jedzenia to co było, czyli jakąś zupę i sam już nie pamiętam co. Obie rzeczy były raczej niezbyt smaczne, ale gorące i tanie. Tego nam było trzeba przed dalszym marszem po zmroku - tak, planowaliśmy przejść jeszcze kilka kilometrów i nocować już na trasie trekkingu. Gospodarz był bardzo zdziwiony i odradzał ten pomysł, przestrzegając przed wioskowymi psami. Na tamten moment myślałem, że to tylko taka zagrywka, żebyśmy zostali i zapłacili za nocleg. Podobnego zdania byli moi współtowarzysze marszu, więc grzecznie podziękowaliśmy i po posileniu się, zebraliśmy się w drogę.

Było całkowicie ciemno, ale światła czołówek i aplikacja z mapą wystarczały do odnalezienia początku szlaku. Planowaliśmy przejść jedynie jakieś 7 km. po w miarę płaskim terenie i rozbijać namioty na jednym zdjęciu pierwszych miejsc oznaczonych jako kemping. Po drodze zaczął padać deszcz, więc w tych jakże uroczych warunkach szło nam wędrować, zastanawiając się raz po raz, czy jednak nie lepiej było zostać w wiosce, tym bardziej, że co rusz z mijanych wciąż pojedyńczych zabudowań wypadały ujadające psy. Staraliśmy się nimi nie przejmować, mimo że podbiegały prawie pod nogi i wydawały się nawet nieco agresywne - zupełnie inaczej niż inne psy napotkane przeze mnie w Ameryce Południowej. Dopiero w kolejnych dniach zrozumiałem, że wioskowe psy bardzo różnią się usposobieniem od tych błąkających się po miastach i trzeba faktycznie na nie uważać. Ale o tym kiedy indziej. 

Pół godziny po minięciu ostatnich zabudowań aplikacja wskazywała, że teoretycznie jesteśmy już na polu biwakowym. Problem w tym, że nie widzieliśmy absolutnie niczego, co by na to wskazywało. Żadnej tabliczki, żadnej polowej toalety, żadnych śladów po poprzednich namiotach - nic. Po chwili zauważyliśmy jakiś kamienny krąg, na którym spoczywały pojedyncze deski, ale to wszystko. Połaziliśmy trochę to w lewo, to w prawo i zdecydowaliśmy w końcu, że rozbijemy się na dziko w jakimś w miarę płaskim terenie. Poszukiwania odpowiedniego miejsca też trochę zajęły, bo cały teren był upstrzony końskimi odchodami - głównie już starszymi i wyschniętymi, ale i tak woleliśmy poszukać kilku względnie czystych metrów kwadratowych. Gdy to się udało, w końcu położyliśmy się spać. 

O poranku obudziło nas rżenie. Wyjrzałem na zewnątrz i ujrzałem stado dzikich koni, pasących się ledwie kilka metrów od namiotu. Było pięknie, choć zimno i dość wilgotno. Po szybkim śniadaniu rozejrzeliśmy się dokładniej po okolicy w poszukiwaniu przeoczonego pola namiotowego, ale okazało się po prostu, że tym polem był fragment polany, niczym nie różniący się od reszty otoczenia. Poznaliśmy też przeznaczenie kamiennego kręgu - to była... toaleta. Dwumetrowy dół obmurowany kamieniami, parę desek tworzących platformę do kucnięcia i tyle. Wszystko na widoku.

Zwinęliśmy z Nadège nasz namiot i przygotowaliśmy się do drogi. Parka, z którą dotarliśmy tu z Yungay planowała ruszyć trochę później, bo całość trasy rozkładali na cztery noclegi, a więc nie musieli aż tak się spinać. My mieliśmy do przejścia jakieś 16 km. - niby niedużo, ale czekało nas pokonanie Punta Union, czyli wspomnianej przełęczy na wysokości 4750 m.n.p.m. Pożegnaliśmy się i w końcu ruszyliśmy. 

Marsz przebiegał bardzo sprawnie i w miłych okolicznościach przyrody. Na jednej ze ścieżek musieliśmy ustąpić pierwszeństwa stadku osłów i koni idących z naprzeciwka. Nasza obecność na szlaku trochę je skonfundowała, bo momentalnie się zatrzymały i dopiero, gdy ustąpiliśmy im drogi, ruszyły powoli dalej. 

Przed podejściem pod przełęcz zrobiliśmy sobie mały biwak - trzeba się było posilić przed intensywniejszym wysiłkiem. Zanim to jednak nastąpiło, zlokalizowałem źródło wody pitnej. Niby od jakiegoś czasu szliśmy tuż obok strumyka, ale moja mapa wskazywała konkretne miejsce, z którego czerpanie wody miało być bezpieczniejsze. I faktycznie - już idąc w stronę tego pewniejszego źródła zauważyłem, że kuszący swoją dostępnością strumień obok był w górnym biegu zanieczyszczony końskim łajnem. Warto więc było się przejść tych kilka minut i czerpać wodę wypływającą wprost spomiędzy skał. Wciąż jednak dla bezpieczeństwa należało ją przegotować przed spożyciem.

Podejście pod przełęcz było dość męczące, ale pogoda i widoki dopisywały, więc parliśmy przed siebie. Po dotarciu na górę oczom naszym ukazało się przepiękne jeziorko Taullicocha i górujące nad nim szczyty, piętrzące się na wysokość ponad 6000 m. Zatrzymaliśmy się na dłuższy moment, by popodziwiać widoki i pokontemplować, każde na swój sposób. 

Dzień powoli chylił się ku końcowi, więc w końcu musieliśmy ruszać dalej. Od najbliższego kempingu dzieliły nas dwie godziny schodzenia, a my na dodatek mieliśmy plan iść jeszcze trochę dalej, tak by kolejnego dnia móc jeszcze odbić od głównego szlaku i zaliczyć jezioro Arhuaycocha z widokiem na górę Alpamayo. Po pewnym czasie jasne stało się, że nie dotrzemy przed zmrokiem na pole biwakowe pod Alpamayo i będziemy musieli rozbić się na dziko. Problem w tym, że przez dłuższy czas nie widzieliśmy ani kawałka względnie płaskiej powierzchni. W końcu jednak udało się - tuż obok ścieżki natrafiliśmy na idealne miejsce - równe, porośnięte trawą, nieobsrane, mimo że nieopodal pasły się ciekawskie osiołki, które od razu podeszły bliżej, by sprawdzić co kombinujemy. Sielanka - niczego więcej nie było nam trzeba. Rozbiliśmy namiot i zagotowaliśmy wodę na obiad. Jedliśmy już w świetle naszych czołówek i przy wyraźnie spadającej temperaturze. 

Po posiłku zdecydowałem się jeszcze poszukać jakiegoś źródła wody, jako że zużyliśmy wszystkie nasze zapasy. Widziałem na mapie i słyszałem duży potok w dole, ale prawdopodobnie straciłbym ponad godzinę zanim dotarłbym z powrotem do namiotu. Postanowiłem więc pójść dalej ścieżką pod górę licząc na obecność jakiegoś mniejszego źródełka. Nadège próbowała mnie odwieść od zamiaru wychodzenia samemu po zmroku, ale chciałem zrobić chociaż jakieś rozeznanie w sytuacji. Na szczęście źródełko znalazłem już po 10 minutach marszu, więc po napełnieniu bidonów wróciłem do obozu, zagotowałem wodę, żeby mieć już zdatną do picia wodę na rano i poszedłem spać. 

W nocy obudził mnie dziwny hałas. Słyszałem deszcz kapiący na dach namiotu, ale oprócz tego coś jeszcze - jakieś duże zwierzę tuż przy wejściu! Zamarłem w bezruchu zastanawiając się co to może być. Po chwili wszystko stało się jasne - osły dobrały się do resztek jedzenia, ktore Nadège zostawiła w worku na śmieci. Wyskoczyłem ze śpiwora i wypełzłem na zewnątrz. Było ledwie kilka stopni Celsjusza i padało, tymczasem ja w samych bokserkach przeganiałem osły spod namiotu, zbierałem porozrzucane śmieci i zawiesiłem je w zabezpieczonym worku na drzewie, poza zasięgiem osłów. Po tej krótkiej interwencji mogłem znów położyć się spać. 

Poranek wyglądał podobnie do poprzedniego. Zmęczeni, z podkrążonymi oczyma, ubrani najcieplej jak się da, zjedliśmy śniadanie. Potem zwinęliśmy mokry namiot - nie było sensu czekać aż wyschnie na słońcu, bo zanim to pojawiłoby się ponad otaczającymi nas zewsząd szczytami, minęłyby jeszcze ze dwie godziny. W teorii moglibyśmy zostawić go rozbitego i pójść nad wspomniane jezioro, ale Nadège nie chciała ryzykować, bo namiot kosztował ją ponad 500 euro - cena spora, ale i namiot był faktycznie ultra lekki. Postanowiliśmy sobie jednak nieco ułatwić - zamiast targać ze sobą wszystkie bagaże w górę i potem w dół w to samo miejsce, postanowiliśmy ukryć część rzeczy w jakichś krzakach i pójść nad jezioro na lekko. Okazało się to trochę bardziej wymagające niż myślałem, bo chciałem ukryć bagaże zarówno przed ludźmi, jak i zwierzętami. W końcu znalazłem wielki głaz, na który zwierzę by nie wlazło, a jednocześnie wystarczająco na uboczu, by naszych bagaży nie znalazł i nie przywłaszczył żaden człowiek. Niby w górach nie spodziewaliśmy się kradzieży, zwłaszcza przy tak niewielkim ruchu na szlaku, ale woleliśmy dmuchać na zimne. 

Droga nad jezioro zajęła nam jakieś dwie godziny. Na górze rozłożyliśmy płachtę namiotu, żeby wysechł, a sami podziwialiśmy w spokoju widoki. Gdy już się wystarczająco nasiedzieliśmy, zwinęliśmy suchy już ekwipunek i wróciliśmy po nasze bagaże, czekające w stanie nietkniętym tam, gdzie je zostawiliśmy. Mogliśmy iść dalej. Po drodze przechodziliśmy jeszcze przez pole wielkich głazów i oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie postanowił wleźć na jeden z nich. Tradycyjnie też zejście okazało się znacznie trudniejsze niż wejście, więc Nadège musiała mi delikatnie pomóc, żebym się nie połamał. Nigdy się nie nauczę, żeby odpuszczać takie pomysły. Zrobiliśmy jeszcze selfie z kolejną gromadką osłów i ruszaliśmy w stronę głównego szlaku. Teren powoli się wypłaszczał - szliśmy doliną najpierw wzdłuż brzegu jeziora, a później wypływającego z niego potoku, w stronę kolejnego, ostatniego już przystanku na nocleg. W międzyczasie zjedliśmy jeszcze obiad, popędzani przez rozpadujący się deszcz. 

Po paru godzinach dotarliśmy do pola namiotowego, innego od wszystkich dotychczasowych - miejsca do rozbijania się wciąż były takie sobie, ale na terenie kempingu znajdował się zadaszony kibelek, a nawet sklepik! Co prawda był to tylko szałas z produktami typu coca cola, chipsy i krakersy, ale i tak byłem pod wrażeniem (jednocześnie zastanawiając się, czy gościowi w ogóle opłaca się tam przychodzić, skoro szlakiem wędrowało może kilkanaście osób dziennie, a od najbliższej cywilizacji dzieliło nas kilka godzin marszu).

Nie skorzystałem z oferty sklepu, ale żywo zainteresowałem się polowym sanitariatem. Od mojej ostatniej poważniejszej potrzeby minęło już ponad 50 godzin. Zwyczajowo mam znacznie krótsze interwały, ale dotychczasowy brak odpowiednich warunków spowodował, że moje ciało samo wstrzymało pewne procesy trawienne - może to przez to, że wciąż miałem traumę po przymusowym pójściu w krzaki w drodze na Kilimandżaro w 2018 r. Mój zachwyt zadaszonymi kibelkami trwał krótko. Wszystkie 4 szalety miały po prostu niewielką dziurę w betonowej pokrywie stanowiącej podłogę, a na dodatek otwory te były prawie całkowicie zatkane kamieniami, co jednak nie przeszkodziło poprzednim odwiedzającym próbować wcelować w liche szczeliny, jak się domyślacie - bezskutecznie. Wyparowałem z tych toalet szybciej niż się dało, ale wcześniejsza nadzieja na spokojne posiedzenie zainicjowała ruchy perystaltyczne jelit, których czułem, że długo nie powstrzymam. Podpytałem sklepikarza o toalety, a ten wskazał tylko na piętrzące się nieopodal rumowisko skalne i rzekł - piedras. No cóż, chcąc nie chcąc poszedłem we wskazanym kierunku, pieczołowicie wybierając skały odpowiadające moim wyrafinowanym potrzebom. Dalszych szczegółów oszczędzę.

Postanowiliśmy nie zostawać na tym kempingu, tylko kontynuować marsz przez jakieś półtorej godziny, zbliżając się już dość mocno do końca szlaku. Nie bylibyśmy w stanie ukończyć go przed zmrokiem, zresztą woleliśmy spędzić kolejną noc wśród natury, a nie w jakiejś wiosce, więc tuż przed zachodem słońca rozbiliśmy nasz ostatni obóz, w bardzo urokliwym miejscu nad samym potokiem. Kawałek dalej swój namiot ustawiła wyprzedzona przez nas wcześniej parka - dobrze się złożyło, bo gdy gotowałem wodę na herbatę, skończył nam się gaz w kartuszu, więc dobrze było mieć sąsiadów z zapasem paliwa. 

Po spokojnej nocy przyszedł czas na ostatnie kilka kilometrów trasy - tu już raczej nie było spektakularnych widoków - ot końcówka szlaku prowadząca do punktu końcowego, czyli wioski Cashapampa. Gdy dotarliśmy na miejsce, skierowaliśmy nasze kroki do sklepiku w celu kupienia czegoś zimnego do picia i zorientowana się, jak wydostać się do cywilizacji. To okazało się dość proste, bo jak spod ziemi wyrósł Peruwiańczyk pokazujący swojego busika i komunikującego, że ruszymy jak tylko pojawią się jeszcze choćby dwie osoby, a że nasi sąsiedzi z poprzedniego noclegu wyruszali niedługo po nas, czekaliśmy jedynie około pół godziny. 

Tak oto mój trekking Santa Cruz dobiegł końca. Czy było trudno? Moim zdaniem nie. Byłem już dobrze zaaklimatyzowany, więc wysokość nie stanowiła problemu, dzienny dystans do pokonania nie był wyzwaniem, trudności technicznych szlak nie posiada, więc głównym dyskomfortem pozostawał dla mnie brak toalet na trasie. No, dodam jeszcze do tego zdradliwe kamienie na szlaku, z których wiele nie było stabilnie osadzonych, a przez to w najmniej oczekiwanych momentach potrafiły się solidnie zakołysać pod stopą grożąc piechurowi wywrotką. I faktycznie - na jednym z takich kamieni straciłem równowagę i poleciałem na tyłek - niby w miarę kontrolowany sposób, ale tak nieszczęśliwie, że jeden z kijów trekkingowych, którymi się asekurowałem, wygiął się po zaklinowaniu w szczelinie między kamieniami, a na przytroczonej do plecaka kamerce gopro pojawiło się pęknięcie na ekranie (jak się później okazało - odejmujące wodoszczelność z listy jej właściwości). Kij udało mi się jakoś naprostować i wyklepać tak, że prawie nie było sladu, a kamerkę wymieniłem po kilku tygodniach w ramach opłaconej subskrypcji. Czy miło wspominam? Tak, to był bardzo przyjemny trekking z pięknymi widokami, a spanie praktycznie na dziko dodawało taką nutkę podróżniczej przygody. 

To by było na tyle. Czy na kolejny wpis przyjdzie czekać znów ponad 2,5 miesiąca? Czas pokaże. 

#polacorojo #podroze #peru #santacruz
e143d2da-ff88-4b82-97e7-fa75e740ed6a
4bdcf056-f46e-48dc-ba54-b605f1a3c1c1
5f23992c-3adf-4496-9137-880a82308112
88a93a3d-e88f-4b70-81de-9d283c354060
571f1aab-bfc0-4e17-8df2-4e67c27c9fad
Sniffer
  1. Miejsce rozbicia namiotu na ostatni nocleg - idylla.

  2. Po prawej w tle góra Artesonraju, która zainspirowała do stworzenia logotypy Paramount Pictures

  3. Ostatnie metry przed dotarciem na przełęcz Punta Union

649c8a0a-6071-48ff-8c22-4bb674550d28
e3875a91-dbfb-4835-bd1e-de9294c29e63
8c235746-6e31-421b-8045-2b3ebfc286fa
conradowl

Będę miał co czytać w pracy, ostatni dzień przed wolnym.

I zdrowia życzę, nie wiem co się dzieje, ale oby było lepiej.

Ramirezvaca

@Sniffer dzięki za inspirację

Zaloguj się aby komentować

(...) troszcz się przede wszystkim o to, byś zgadzał się ze sobą. Ilekroć zechcesz się przekonać, czy powinieneś coś przedsięwziąć, zastanów się, czy pragniesz dziś tego samego, czego pragnąłeś wczoraj : zmiana pragnień dowodzi chwiejności ducha, który skłania się w coraz to inną stronę stosownie do każdego powiewu wiatru.
Co jest mocno utwierdzone i utrwalone, to nigdy się nie chwieje.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
#stoicyzm
c0cd9c5f-660e-49e4-ac56-307e77af0e11
CzosnkowySmok

@splash545 zacząłem wczoraj

0042f6b1-032c-4783-9c92-037adbc3620c
splash545

@CzosnkowySmok Fajno, gratki Myślę, że każdy coś na plus wyciągnie z tej książki

Ja to muszę do tego Stankiewicza napisać, żeby mi jakiś % odpalał xd

Zaloguj się aby komentować

Następna