Uszanowanie Kawiarenkowicze :)
Czas przerwać na chwilę sonetowe szaleństwo, nadszedła pora #naopowiesci
Zasady są jasne , mam nadzieję, że je moje opowiadanie spełnia.
Po umiarkowanej przerwie przedstawiam pierwszy odcinek drugiego sezonu przygód szeryfa Kowalskyego
Ostatni odcinek pierwszego sezonu można poczytać tutaj ale żeby nie przedłużać to zaczynamy
***
"Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma dolinami, żyła bardzo stara koza..." - małemu Rickowi czytała bajeczkę mama. Niespełna milę dalej z wyraźnym zadowoleniem Burmistrz Hopper czytał asystentowi: "Szeryf Walther Kowalsky aresztowany za morderstwo", "Potwór z gwiazdą"...
- Widzisz Lemi, w końcu się doigrał, dobrze że posłaliśmy po tych ważniaków
- Pan posłał Burmistrzu... - nieśmiało odpowiedział podwładny
- Nieważne, ważne że mamy go z głowy.
- Dopóki nie wisi, sugerowałbym zatrudnić ochronę.
Burmistrz parsknął śmiechem
- Ze stryczka się już nie wywinie...
Kowalsky siedząc sam w ciemnej celi nudził się potwornie. Nawet zapalić nie miał co. Jego jedyną rozrywką było oczekiwanie na przesłuchanie. I wreszcie się go doczekał.
- Papierosa? - zapytał Collins podając otwartą paczkę
- O dziękuję! - radośnie powiedział Kowalsky, zmiął ją w ręce i rzucił na ziemię - Nie palę - dodał ze smutkiem
- Dziwny z ciebie szeryf, Kowalsky
- Jak to się stało, że stróż prawa siedzi w celi z zarzutem morderstwa? - wtrącił Dawson
- Sam chciałbym wiedzieć... - teatralnym gestem rozłożył ręce niedawny stróż prawa - A kogo zabito?
- Twojego zastępce Theodore'a McPenny'ego oraz Caroline Harrison
- Jaką Caroline?
- Caroline Harrison
- Tę śpiewaczkę?! - zacisnął pięści przejęty Kowalsky
- Córkę sędziego Harrisona a nie śpiewaczkę
- A to nie znam - smutno pokręcił głową
- A chociaż pochowano ich po chrześcijańsku? - zapytał z troską
- Kowalsky nie graj głupa. Gdzie są ciała? - Collins nie dawał się wyprowadzić z równowagi
- Nie ma ciała, nie ma morderstwa.
- Sędzia cię skaże w poszlakowym procesie, to dobry znajomy familii Harrison. Do końca tygodnia zawiśniesz.
- Chyba że się przyznasz i wskażesz miejsce ukrycia ciał - dodał Dawson - dostaniesz dożywocie
Szeryf się głośno roześmiał.
- Co się tak przysraliście o jakąś małolatę ze wpływowej rodzinki?
- Wystarczy że za to jedno morderstwo odpowiesz, więcej nie trzeba. W dupie mamy twojego przygłupiego zastępcę i resztę tych wieśniaków.
Collins wyciągnął złoty zegarek
- Poznajesz? - To zegarek Caroline Harrison - oznajmił Dawson
- Tej śpiewaczki? Źle chodzi? - zatroskał się szeryf
- Wypadł jak wynosiłeś jej ciało. Świadek wszystko widział i to zezna w sądzie pod przysięgą.
- Wystarczy żebyś zawisnął - z uśmiechem dodał Collins - Przesłuchanie skończone.
- Stevens, wyprowadz więźnia! - krzyknął w stronę drzwi Dawson
I strażnik zaprowadził Kowalskyego z powrotem do celi.
Proces był sensacją w st. Augustino, z całego hrabstwa zjeżdzali się reporterzy.
Bukmacherzy pod stołem przyjmowali przeróżne zakłady, obstawiać można było wszystko, skazanie, uniewinnienie, nieskuteczną egzekucję, ucieczkę podczas rozprawy czy nawet szloch oskarżonego po wyroku.
W dniu rozprawy pod gmach sądu ciągnęły chmary gapiów, niektórzy siedzieli na dachach okolicznych budynków gdyż zabrakło dla nich miejsca na okolicznych ulicach. Policja ledwo dawała radę utrzymywać tłum w ryzach. Więzień Kowalsky przyćmił nawet przybycie operowej diwy Lady Mo'Blanche. Wóz z eskortą wiozący szeryfa z trudem się poruszał w morzu gapiów, mimo że policja nie szczędziła pałek.
W końcu jednak dotarli pod główne wejście. Gdy szeryfa wyprowadzono z wozu reporterzy zaczęli się przekrzykiwać pytaniami. Kowalsky dostrzegł stojącego pod ścianą młodszego Goldbauma który jak zawsze notował coś zawzięcie.
- Moje kondolencje Goldbaum! - krzyknął w jego stronę
Eskorta wprowadziła szeryfa do środka. Sala rozpraw była wypełniona morzem ludzi, dziennikarzy, ciekawskich, i agentów. Kowalsky wygodnie się usadowił i bezczelnie patrzył z ukosa na siedzących w głębi sali agentów Dawsona i Collinsa.
Nie minął kwadrans a woźny donośnym głosem oznajmił
- Proszę wstać, sąd idzie. Sędzia John Bowe!
- Proszę siadać - po chwili łaskawie powiedział sędzia wiercąc się w fotelu
Stuknął młotkiem i rzekł:
- Sprawa przeciwko Waltherowi Kowalsky'emu. Proszę oskarżonego o powstanie.
Kowalsky nie spiesząc się powstał.
- Oskarżony zamierza się bronić sam?
- Tak
- To bardzo zły pomysł. Osobiście odradzam.
- Poradzę sobie.
- Proszę zaprotokołować - zwrócił się do protokolantki
- Możecie siadać. Udzielam głosu oskarżycielowi.
Gruby, wąsaty jegomość, Robert Dale sapiąc powstał i łypiąc okiem przez binokla to na Kowalskyego, to na sędziego, zaczął przemawiać:
- Oskarżam Walthera Kowalskyego o zamordowanie Theodore McPennyego oraz o zamordowanie panny Caroline Harrison.
- Czy oskarżony przyznaje się do winy? - zapytał sędzia
- Tak.
Na sali rozległa się dzika wrzawa.
- Spokój! Spokój! - sędzia w szale tłukł młotkiem w blat - Bo wyproszę z sali!
Tłum po chwili zamilkł.
- Mam przed sobą protokół z przesłuchania, gdzie wyraźnie napisano, że oskarżony odmawia współpracy i nie przyznaje się do winy.
- Teraz się przyznaję. Nie będzie procesu, podatnik oszczędzi - wzruszył ramionami szeryf
- Czy oskarżony wskaże więc miejsce ukrycia zwłok?
- Oczywiście, że wskaże.
- Oskarżony zostanie odprowadzony do celi, po czym razem z przedstawicielami władz pod eskortą ma się udać w miejsce ukrycia zwłok. Po tym wydam wyrok. Przewód sądowy zamknięty - oznajmił uroczyście sędzia Bowe
- Za pozwoleniem wysokiego sądu, mój klient chce wskazać teraz...
- Jak to? - zdziwił się sędzia
Kowalsky wstał, wyciągnął ramiona ku górze i zawołał donośnym głosem:
- Przyzywam Teddyego McPersona i Caroline Harrison!
Na sali zaczął wzrastać gwar i osłupiały sędzia aż wstał z miejsca gdy z tłumu wyszły dwie osoby. Jedną z nich była dobrze mu znana Caroline Harrison a drugą musiał być niewątpliwie Theodore McPenny.
- Dzień dobry szeryfie - zwrócili się do Kowalskyego
- Cud się stał, cud się stał! - zaczął krzyczeć na dwa głosy adwokat szeryf i oskarżony szeryf w jednej osobie
- Co to ma znaczyć?! - czerwony ze złości sędzia Bowe patrzył to na oskarżonego to na prokuratora
- Wszystko wyjaśnię. To niestety nie żaden cud - powiedział zawiedzionym głosem Kowalsky - to indolencja i głupota przedstawicieli władz w osobach agenta Collinsa, agenta Dawsona i tego grubasa tutaj, zapomniałem jak się nazywa ten prokurator...
- Robert Dale - wtrącił odruchowo osłupiały sędzia
- Oskarżenie o morderstwo na podstawie zeznania jednego świadka? - zwrócił się pytająco do oskarżyciela szeryf-adwokat
- Było... było... wiarygodne, nawet dowód rzeczowy mieli... - jąkając tłumaczył się Dale unikając wzroku sędziego
- Bo mu sam dałem ten zegarek i kazałem tak zeznać! - Kowalsky grzmotnął w pulpit
- Dlaczego? - zaciekawił się sędzia
- Bo musiałem ich ukryć, napad na biuro był zemstą na świętej pamięci sędzim Harrisonie. Obiecałem mu w ostatnich chwilach, że córka będzie bezpieczna - nikt jak Kowalsky nie potrafił mącić rzeczywistości, sam w taki przebieg zdarzeń już święcie wierzył - Więc ich ukryłem, Teddy miał jej pilnować aż wszyscy uwierzą, że naprawdę nie żyją.
- Caroline, czy tak było? - zwrócił się do panienki sędzia
- Tak było, panie sędzio - skwapliwie kiwnęła głową
Grzeczna dziewczynka - pomyślał Kowalsky - inaczej naprawdę musiałbym ją zapierdolić, przy tylu świadkach tak łatwo bym się już nie wywinął....
Blady Burmistrz Hopper drżącym głosem czytał naglówki:
"Szeryf bohater wychodzi z więzienia!",
"Kompromitacja władz! Morderstwa których nie było!",
"Zawieszeni agenci znikają bez śladu!"
Rozległo się pukanie do drzwi. Burmistrz aż podskoczył.
- Ach, to ty Lemi - odetchnął z ulgą widząc słuzącego w uchylonych drzwiach.
Ten chrząknął i powiedział grobowym głosem
- Szeryf Kowalsky przyszedł.
***
cdn.
#naopowiesci
#zafirewallem
Czas przerwać na chwilę sonetowe szaleństwo, nadszedła pora #naopowiesci
Zasady są jasne , mam nadzieję, że je moje opowiadanie spełnia.
Po umiarkowanej przerwie przedstawiam pierwszy odcinek drugiego sezonu przygód szeryfa Kowalskyego
Ostatni odcinek pierwszego sezonu można poczytać tutaj ale żeby nie przedłużać to zaczynamy
***
"Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma dolinami, żyła bardzo stara koza..." - małemu Rickowi czytała bajeczkę mama. Niespełna milę dalej z wyraźnym zadowoleniem Burmistrz Hopper czytał asystentowi: "Szeryf Walther Kowalsky aresztowany za morderstwo", "Potwór z gwiazdą"...
- Widzisz Lemi, w końcu się doigrał, dobrze że posłaliśmy po tych ważniaków
- Pan posłał Burmistrzu... - nieśmiało odpowiedział podwładny
- Nieważne, ważne że mamy go z głowy.
- Dopóki nie wisi, sugerowałbym zatrudnić ochronę.
Burmistrz parsknął śmiechem
- Ze stryczka się już nie wywinie...
Kowalsky siedząc sam w ciemnej celi nudził się potwornie. Nawet zapalić nie miał co. Jego jedyną rozrywką było oczekiwanie na przesłuchanie. I wreszcie się go doczekał.
- Papierosa? - zapytał Collins podając otwartą paczkę
- O dziękuję! - radośnie powiedział Kowalsky, zmiął ją w ręce i rzucił na ziemię - Nie palę - dodał ze smutkiem
- Dziwny z ciebie szeryf, Kowalsky
- Jak to się stało, że stróż prawa siedzi w celi z zarzutem morderstwa? - wtrącił Dawson
- Sam chciałbym wiedzieć... - teatralnym gestem rozłożył ręce niedawny stróż prawa - A kogo zabito?
- Twojego zastępce Theodore'a McPenny'ego oraz Caroline Harrison
- Jaką Caroline?
- Caroline Harrison
- Tę śpiewaczkę?! - zacisnął pięści przejęty Kowalsky
- Córkę sędziego Harrisona a nie śpiewaczkę
- A to nie znam - smutno pokręcił głową
- A chociaż pochowano ich po chrześcijańsku? - zapytał z troską
- Kowalsky nie graj głupa. Gdzie są ciała? - Collins nie dawał się wyprowadzić z równowagi
- Nie ma ciała, nie ma morderstwa.
- Sędzia cię skaże w poszlakowym procesie, to dobry znajomy familii Harrison. Do końca tygodnia zawiśniesz.
- Chyba że się przyznasz i wskażesz miejsce ukrycia ciał - dodał Dawson - dostaniesz dożywocie
Szeryf się głośno roześmiał.
- Co się tak przysraliście o jakąś małolatę ze wpływowej rodzinki?
- Wystarczy że za to jedno morderstwo odpowiesz, więcej nie trzeba. W dupie mamy twojego przygłupiego zastępcę i resztę tych wieśniaków.
Collins wyciągnął złoty zegarek
- Poznajesz? - To zegarek Caroline Harrison - oznajmił Dawson
- Tej śpiewaczki? Źle chodzi? - zatroskał się szeryf
- Wypadł jak wynosiłeś jej ciało. Świadek wszystko widział i to zezna w sądzie pod przysięgą.
- Wystarczy żebyś zawisnął - z uśmiechem dodał Collins - Przesłuchanie skończone.
- Stevens, wyprowadz więźnia! - krzyknął w stronę drzwi Dawson
I strażnik zaprowadził Kowalskyego z powrotem do celi.
Proces był sensacją w st. Augustino, z całego hrabstwa zjeżdzali się reporterzy.
Bukmacherzy pod stołem przyjmowali przeróżne zakłady, obstawiać można było wszystko, skazanie, uniewinnienie, nieskuteczną egzekucję, ucieczkę podczas rozprawy czy nawet szloch oskarżonego po wyroku.
W dniu rozprawy pod gmach sądu ciągnęły chmary gapiów, niektórzy siedzieli na dachach okolicznych budynków gdyż zabrakło dla nich miejsca na okolicznych ulicach. Policja ledwo dawała radę utrzymywać tłum w ryzach. Więzień Kowalsky przyćmił nawet przybycie operowej diwy Lady Mo'Blanche. Wóz z eskortą wiozący szeryfa z trudem się poruszał w morzu gapiów, mimo że policja nie szczędziła pałek.
W końcu jednak dotarli pod główne wejście. Gdy szeryfa wyprowadzono z wozu reporterzy zaczęli się przekrzykiwać pytaniami. Kowalsky dostrzegł stojącego pod ścianą młodszego Goldbauma który jak zawsze notował coś zawzięcie.
- Moje kondolencje Goldbaum! - krzyknął w jego stronę
Eskorta wprowadziła szeryfa do środka. Sala rozpraw była wypełniona morzem ludzi, dziennikarzy, ciekawskich, i agentów. Kowalsky wygodnie się usadowił i bezczelnie patrzył z ukosa na siedzących w głębi sali agentów Dawsona i Collinsa.
Nie minął kwadrans a woźny donośnym głosem oznajmił
- Proszę wstać, sąd idzie. Sędzia John Bowe!
- Proszę siadać - po chwili łaskawie powiedział sędzia wiercąc się w fotelu
Stuknął młotkiem i rzekł:
- Sprawa przeciwko Waltherowi Kowalsky'emu. Proszę oskarżonego o powstanie.
Kowalsky nie spiesząc się powstał.
- Oskarżony zamierza się bronić sam?
- Tak
- To bardzo zły pomysł. Osobiście odradzam.
- Poradzę sobie.
- Proszę zaprotokołować - zwrócił się do protokolantki
- Możecie siadać. Udzielam głosu oskarżycielowi.
Gruby, wąsaty jegomość, Robert Dale sapiąc powstał i łypiąc okiem przez binokla to na Kowalskyego, to na sędziego, zaczął przemawiać:
- Oskarżam Walthera Kowalskyego o zamordowanie Theodore McPennyego oraz o zamordowanie panny Caroline Harrison.
- Czy oskarżony przyznaje się do winy? - zapytał sędzia
- Tak.
Na sali rozległa się dzika wrzawa.
- Spokój! Spokój! - sędzia w szale tłukł młotkiem w blat - Bo wyproszę z sali!
Tłum po chwili zamilkł.
- Mam przed sobą protokół z przesłuchania, gdzie wyraźnie napisano, że oskarżony odmawia współpracy i nie przyznaje się do winy.
- Teraz się przyznaję. Nie będzie procesu, podatnik oszczędzi - wzruszył ramionami szeryf
- Czy oskarżony wskaże więc miejsce ukrycia zwłok?
- Oczywiście, że wskaże.
- Oskarżony zostanie odprowadzony do celi, po czym razem z przedstawicielami władz pod eskortą ma się udać w miejsce ukrycia zwłok. Po tym wydam wyrok. Przewód sądowy zamknięty - oznajmił uroczyście sędzia Bowe
- Za pozwoleniem wysokiego sądu, mój klient chce wskazać teraz...
- Jak to? - zdziwił się sędzia
Kowalsky wstał, wyciągnął ramiona ku górze i zawołał donośnym głosem:
- Przyzywam Teddyego McPersona i Caroline Harrison!
Na sali zaczął wzrastać gwar i osłupiały sędzia aż wstał z miejsca gdy z tłumu wyszły dwie osoby. Jedną z nich była dobrze mu znana Caroline Harrison a drugą musiał być niewątpliwie Theodore McPenny.
- Dzień dobry szeryfie - zwrócili się do Kowalskyego
- Cud się stał, cud się stał! - zaczął krzyczeć na dwa głosy adwokat szeryf i oskarżony szeryf w jednej osobie
- Co to ma znaczyć?! - czerwony ze złości sędzia Bowe patrzył to na oskarżonego to na prokuratora
- Wszystko wyjaśnię. To niestety nie żaden cud - powiedział zawiedzionym głosem Kowalsky - to indolencja i głupota przedstawicieli władz w osobach agenta Collinsa, agenta Dawsona i tego grubasa tutaj, zapomniałem jak się nazywa ten prokurator...
- Robert Dale - wtrącił odruchowo osłupiały sędzia
- Oskarżenie o morderstwo na podstawie zeznania jednego świadka? - zwrócił się pytająco do oskarżyciela szeryf-adwokat
- Było... było... wiarygodne, nawet dowód rzeczowy mieli... - jąkając tłumaczył się Dale unikając wzroku sędziego
- Bo mu sam dałem ten zegarek i kazałem tak zeznać! - Kowalsky grzmotnął w pulpit
- Dlaczego? - zaciekawił się sędzia
- Bo musiałem ich ukryć, napad na biuro był zemstą na świętej pamięci sędzim Harrisonie. Obiecałem mu w ostatnich chwilach, że córka będzie bezpieczna - nikt jak Kowalsky nie potrafił mącić rzeczywistości, sam w taki przebieg zdarzeń już święcie wierzył - Więc ich ukryłem, Teddy miał jej pilnować aż wszyscy uwierzą, że naprawdę nie żyją.
- Caroline, czy tak było? - zwrócił się do panienki sędzia
- Tak było, panie sędzio - skwapliwie kiwnęła głową
Grzeczna dziewczynka - pomyślał Kowalsky - inaczej naprawdę musiałbym ją zapierdolić, przy tylu świadkach tak łatwo bym się już nie wywinął....
Blady Burmistrz Hopper drżącym głosem czytał naglówki:
"Szeryf bohater wychodzi z więzienia!",
"Kompromitacja władz! Morderstwa których nie było!",
"Zawieszeni agenci znikają bez śladu!"
Rozległo się pukanie do drzwi. Burmistrz aż podskoczył.
- Ach, to ty Lemi - odetchnął z ulgą widząc słuzącego w uchylonych drzwiach.
Ten chrząknął i powiedział grobowym głosem
- Szeryf Kowalsky przyszedł.
***
cdn.
#naopowiesci
#zafirewallem
Pierun w ciemno i jutro przeczytam
@moderacja_sie_nie_myje co Ty szykujesz w tym układzie na wielki finał? Na co można obstawiać zakłady?
@moll Ciężko powiedzieć. Na pewno koniec będzie tragiczny i zginie jeszcze wielu czarnych
@moderacja_sie_nie_myje czyli trzeba grzecznie poczekać
"nadszedła"
I to pod takim tagiem, xd.
@Jim_Morrison Tak się sprawdza czy ktoś czytał xD
@moderacja_sie_nie_myje tego się nie spodziewałem! Super!
@splash545 Dzięki
Zaloguj się aby komentować