Szanowni Czytelnicy!
Czytałem kiedyś o powieściach w odcinkach. Nawet powieści w odcinkach zdarzało mi się czytać. Ale o poemacie w odcinkach to jeszcze nie czytałem. Nie słyszałem nawet. Możliwości są dwie, obie w jakiś sposób pociągające: albo jestem pierwszy, albo jestem ignorantem. Oto oddaję Wam drugą księgę tego wspaniałego _quasi_-autobiograficznego poematu epicko-lirycznego. Mam nadzieję, że będziecie się przy jej czytaniu bawić choć w połowie tak dobrze, jak ja bawiłem się przy pisaniu.
Gdyby ktoś nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi, to mnie proszę nie pytać. Ja też nie mam pojęcia. Ale pierwszą księgę można znaleźć tutaj .
Jeszcze, zanim pozwolę Wam oddać się lekturze, chciałem tylko powiedzieć, że jestem w tej księdze dumny z wielu rzeczy, ale szczególnie dumny i szczęśliwy jestem z tego, że – jakimś cudem – pojawił się na końcu hak narracyjny. Mam nadzieję, że przykuje on Waszą uwagę i będziecie wyczekiwać na kolejną część (co też tam się może wydarzyć?!) z taką samą niecierpliwością jak i ja. Bo sam nie mam pojęcia po co go zastosowałem i do czego on doprowadzi. Ale za to mam już napisane ostatnie dwa wersy ostatniej, to jest dwunastej, księgi poematu!
A tymczasem, nie przedłużając już bardziej, oto przed Państwem:
Pan Jerzy
czyli ostatni slam w Gorzowie
Księga II
Do Grecji!
Last minute – Pociąg – Lotnisko – Lot nisko – A, ten… yyyy… Ateny!
Z wygranej wyszło na łeb po cztery stówki.
No, po trzy i pół – gdy odjąć koszta taksówki.
– I cóż począć teraz z aż taką mamoną?
– pytam tej, która wkrótce ma zostać mą żoną.
Ona zaś złym wzrokiem w telefon swój mierzy
bo laptop wciąż jeszcze w naprawie jej leży.
– Mam! Mam! – krzyczy, ustami o smaku lukrecji –
Wycieczkę last minute! Tanią! I to do Grecji!
Z jednej strony – świetnie! To podróż przedślubna!
Z drugiej, poza Gorzów? – rzecz piekielnie trudna!
Gdzie tyle polskości, gdzie rządzi rasa biała,
gdzie nieraz na kark spadnie policyjna pała!
– Cóż tam będziem robić, w tej ziemi Hellady?
Kraj to zbankrutowany, same pewnie dziady! –
tak mówię. A Pacha zła, łez ma pełne oczy,
jak ryknie, jak z mordą na mnie nie wyskoczy!
I usta lukrecjowe układa do krzyku:
– Znieść ja ci nie mogę tych rybek w Bałtyku!
Śniętych! Nurtem Odry spławionych, tak: bez życia!
Potrzeba mi azylu, miejsca do się skrycia,
bo męki przeogromne nękają mą duszę!
Nad morzem bez ryb martwych odpocząć ja muszę!
Cóż miałem począć pod tym argumentem siły?
Tym bardziej, że dodaje wdzięczenie: – Jedźmy, miły!
I przy tym się do mnie tak – ach! – zalotnie puszy,
włosy na palcu zakręca – kokieta! Duszy
mej wie, jak ma dotknąć. Oj, wie co lubi Jerzy!
(choć Gorzów nad Wartą, a nie nad Odrą leży)
Uległem urokowi! I mówię: – A zatem,
niech będzie, moja droga. Polecim do Aten.
Więc biegiem zmierzamy tam, do podróży biura,
gdzie, już po zakupie, sprzedawczyni ponura
mówi nam, wskazując w kierunku ulicy:
– Wylot to macie państwo ze samej stolicy!
Dalej biegiem! Na dworzec! Zdążylim, na szczęście,
pociąg złapać na stację Warszawa-Okęcie.
A żeby hajs oszczędzić nieco na bilecie
to podróż spędzamy razem w toalecie.
Pomysł to nie najlepszy, bowiem nam tam ciasno,
dużo miejsca zabieram objętością własną.
Pacha w kąt wciśnięta, na jednej tam nóżce
czuje się na pewno jak sardynka w puszce.
Poza tym łapie nas konduktor – choć jest miły.
Mówi nam: – Moi drodzy, jakoś nie mam siły,
wypisywać wam biletu kredytowego.
Ale – zwraca się do mnie – mój panie kolego,
jakiż właściwie jest cel tej waszej podróży?
Ludziom zwykle taka podróż w kiblu służy
ku celom wyjątkowym. Męczyć się aż tyle!
Ja mu na to lotniczy pokazuję bilet,
a on na jego widok jak śmiechem nie ryknie
ze śmiechu zatacza się, mało co nie fiknie!
By nie paść, na sedesu przysiada on klapę:
Oj wy durni! – tak mówi. – Nie dość, że na gapę
to jeszcze na dodatek i źle państwo jadą!
Lot macie z Warszawy, lecz Warszawy-Radom.
My: zaskoczeni! I z mętlikiem w głowie
opuszczamy pociąg: Dworzec w Żyradowie.
I, decyzja trudna, w kieszeń nas uwiera,
lecz nie mamy już wyjścia: dzwonim po Ubera.
Dotarłszy tam wreszcie – spóźnienie było blisko –
z radością wkraczamy razem na lotnisko.
I – znów biegiem! Plan: bramka, później security.
– Hola! Hola! – słyszymy. – Proszę wasze kwity! –
To pracownik lotniska naziemnej obsługi:
spodnie w kant, koszula i jej rękaw długi:
wygląda on tak jak jeden z Warszawiaków,
tak jakby był pod wpływem kwasów albo kraków
i dokładnie tak samo też się zachowuje.
Pacha już wie, co będzie, już się denerwuje
i wzrokiem rozbieganym rzuca dookoła,
jakby z Warszawiakiem zajarała zioła.
Gość to zauważa i coś mu się tam roi,
mówi do niej głosem, jakby z głębi zbroi:
– Przestać! Nie będę dla pani obiektem jej kpin!
A teraz mi się przyznawać: zrobiony check-in?
– Wpadliśmy! – mówi Pacha. – Do jasnej cholery!
Szlag! Wydatek złotych DWIEŚCIE SZEŚĆDZIESIĄT CZTERY!
Cóż teraz począć mamy, gdy puste kieszenie?
W mej pustce jednak naraz: powiadomienie!
To telefon wibrował: – Przeczytam, kochanie.
Plus czterdzieści sześć, coś tam – numer na ekranie.
Odczytuję wiadomość i… oddech wstrzymuję!
– Paszko! To sam król Szwecji do mnie wypisuje!
Niech za ten ich check-in z konta mi pobiorą!
Jedenaście milionów świeżych szwedzkich koron
właśnie tam wpłynęło! Wiem, to też twoje dzieło!
Obietnicy dotrzymam, jak rzekłem sam jeden:
ja biorę mamonę, ty medal z Alfredem!
Tym oto sposobem, wybrnąwszy z kłopotu,
poszliśmy se szczęśliwi wprost do samolotu.
Siedliśmy beztrosko, zaraz w pierwszym rzędzie.
Stąd – tak pomyśleliśmy – widok dobry będzie
na toaletę. Gdyby naszła nas potrzeba
żeby pójść się załatwić, przemierzając nieba,
to nie będzie trzeba wówczas stać w kolejce.
Tak, ten luksus oboje doceniamy wielce.
Coś jak w klasie business, tylko bez dopłaty,
bo wtedy te wakacje byłyby na raty.
Rozkosz w związku z bliskością toalety
przerywa z głośnika pan pilot – niestety:
– Dziś będzie niewielka wysokość przelotowa,
tam w górze dość kiepska jest teraz pogoda.
Pacha wnet po tych słowach już odczuwa mdłości:
– O mój drogi Jerzy! Ja… ja mam lęk niskości!
– Będzie dobrze! – mówię. – Dawaj w górę nosa! –
i głaszczę ją po ściętych samodzielnie włosach.
Start! Ja zerkam na Pachę, widzę po jej minie
że jej odpowiada ciśnienie w kabinie.
Tym się uspokoiłem. Myślę: – „Pójdzie gładko.
Nikt tu nie pomyśli, że lecę z wariatką.
Nie ma strachu przed Pachy paniki atakiem
wywołanym właściwej wysokości brakiem.”
Aż tu nagle ona, z miną nie tak hardą
– Jerzy – mówi – nie wzięliśmy jajek na twardo!
Ni kiełbasy czostkowej, wędzonej makreli!
Właściwie to do żarcia żeśmy nic nie wzięli!
– Spoko – mówię – nie bój nic, dobrze będzie wszystko.
Pamiętaj, kochana, że lecisz z noblistą
bogatym. Stać mie tera! Poznajże więc mój gest!
I wołam do stewarda: – Co tam w menu jest?
A gdy kartę przynoszą, Pachę aż wygina:
tam jest na sto sposobów tylko oberżyna!
Łzy aż ma w oczach, bo przegrała z głodem.
– Można tego bakłażana, chociaż z miodem
prosić? – pyta. – Nie można! – stewardessa warczy.
Na talerzu więc danie, a Pacha na tarczy.
Próbuje toto przełknąć – widok to okropny
bo w jej ciele wzbiera odruch już wymiotny.
To smaczne jest! – oznajmia stewardessa gromko
A Pacha? Lufcik uchyla. Rzyga za okno.
Leci to wszystko na dół, opada na łąkę
– Szlag! Amerykańce znów zrzucają nam stonkę!
– rzecze rolnik-artysta, co sam, tam pod lasem
zabawiał się w skryciu swoim kontrabasem.
Tymczasem my, śród torsji i śród turbulencji
dolecielim w końcu do stolicy Grecji.
A w greckiej stolicy, gorąc co się zowie!
– Kurde – myślę sobie – trochę jak w Gorzowie.
Że słońce tutaj świeci jakoś tak bajecznie?
W Gorzowie też mamy osiedle Słoneczne.
Niby zabytki? Pomniki cywilizacji?
Byliście kiedyś może na gorzowskiej stacji?
Że jakiś tam Akropol? Gdzieś tam Łuk Hadriana?
My też mamy monopol! I też „u Adriana”!
Pacha zaś w zachwycie, cała się raduje.
Tak ją nosi, że zaraz szczęściem eksploduje.
– Uwielbiam – mówi mi – klimat podzwrotnikowy.
A tam! Patrz! To krzew jest! To krzew jest oliwkowy!
I nagle z tych ciernistych greckich zarośli,
w tę podróż naszą, w ten nasz czas miłości,
choć jest z Lubelskiego, to niczym szwedzki troll,
wkroczyła w nasze życie koleżanka @moll !
Paradne! 🥰
@George_Stark czemu szwedzki troll?
@moll No a skąd są trolle?
@George_Stark spod mostu!
@moll No to umówmy się, że spod tego mostu i będzie kompromis, ok?
@George_Stark nie wygląda na kamienny ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@George_Stark a widzisz żeby dało się pod nim siąść? Zero dzikości terenu, rzeka ewidentnie barbarzyńsko regulowana
@moll
Ten? Tam po prawej można usiąść, trawa jest, rzeka nieuregulowana. Dodatkowo most jest w mieście, to i jest od kogo myto pobierać. No to jest już całkiem Östra bron.
@George_Stark zaiste, most godny trolla
@moll Ufff...
@moll Swoją drogą, to jakoś podejrzanie dobrze znasz trolle obyczaje. Zaczynam nabierać podejrzeń, że trafiłem z tym porównaniem. Jak kulą w most!
@George_Stark to się nazywa szerokie horyzonty i smykałka do etnografii ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Chociaż to ostatnie to głównie Kociewia dotyczy...
@moll A Kot Cię wie o co Ci tam z tymi mostami chodzi!
@George_Stark to fascynujące budowle są! I łączą ludzi!
@moll
I łączą ludzi!
Chyba z trollami!
@George_Stark to jest gatunkizm!
@moll Możliwe.
Za to przyszło mi do głowy, że gatkinkizm to sztuka robienia artystycznych majtek.
@George_Stark jak te koronczarki od stringów?
@moll Na przykład. Nie ukrywam, że to pewien rodzaj sztuki.
@George_Stark w sumie chyba wszystko można podnieść do rodzaju sztuki... Nawet sterowanie ruchem drogowym
@moll Albo wstawanie rano do roboty!
Bo sztuka wymaga poświęceń!
przeczytam jak wrócę doma, na razie zostawiam pioruna w ciemno xd
widzisz jak ci ufam??
Czemu tego posta nie widziałem, dziś mnie te powiadomienia działają jak chcom
@splash545 Musisz mnie zaobserwować, dać łapkę w górę i suba, wspierać na Patronite i Mam marzenie a także zrobić mi jutro śniadanie. Wtedy zadziała.
@George_Stark Dobra, jaki paczkomat?
@splash545 Z paczkomatu będziesz mnie obserwował?
@George_Stark Paczkomat to do tego marzenia końcowego
@splash545 Jak masz mi robić zimne śniadanie, to już lepiej w ogóle nie rób!
@George_Stark No i doszliśmy do jakiegoś porozumienia, na to liczyłem
Ale to jest zajebiste
@splash545
Dziękuję.
Miło mi. Bardzo.
@George_Stark dobra czytanie przed spaniem bo jutro trzeba wstać rano na oglądanie sejmu:
- xD ból nieposiadania laptopa jest szczególnie dotykliwy przy pisaniu dłuższych komentarzy jak ten, więc doceniam wzmiankę
- 264 ZŁOTE PRZYPOMINAM
- widać że to fanfic, bo pacha nigdy by nie pojechała pociągiem na krzywy ryj bez biletu!
- nawiązania co kilka linijek do najróżniejszych rzeczy, super! niektóre to podchodzą pod nadaktywność internetową lub stalking xD
- przy oberżynie smarkłam xD i przy rzyganiu przez okno samolotu
-!!!!!! nie spodziewałam się pojawienia Moll, ale fajnie! : DD
Pisz kolejne!
@UmytaPacha
No, to ja w ramach nadaktywności internetowej odniosę się do niektórych poruszonych kwestii:
- widać że to fanfic, bo pacha nigdy by nie pojechała pociągiem na krzywy ryj bez biletu!
No raczej! Przecież ja też z własnej woli bym się nie tylko nie żenił, ale nawet nie oświadczał! Może i jestem nawiedzony, ale nie głupi!
- nawiązania co kilka linijek do najróżniejszych rzeczy, super!
Tutaj też pozwolę zawołać sobie kolegę @splash545 , który napisał tak:
wyłapać wszystkich smaczków
To nie są nawiązania ani żadne smaczki! To jest paliwo poematu! Uchylę rąbka tajemnicy, jak wygląda warsztat artysty: ja sobie robię notatki na bieżąco z tych pierdół co je wszyscy wypisujemy w kawiarence, a później to mam już łatwo, bo to tylko jakoś trzeba je skleić wszystkie do kupy. I tyle.
- przy oberżynie smarkłam xD i przy rzyganiu przez okno samolotu
Czyli rozszerzamy naszą ulubioną kategorię poezji gównianej i moczowej jeszcze o wybitne wiersze womitne? Nie obiecuję bo sam nie jestem jeszcze pewien, ale coś czuję, że motyw z tej kategorii w Księdze III też się pojawi.
-!!!!!! nie spodziewałam się pojawienia Moll
Ja też nie! Wbrew temu, co tam wyżej pisałem, to nie wszystko mam zaplanowane. Niektóre rzeczy przychodzą podczas pisania same, z zaskoczenia. Tak jak koleżanka właśnie. No ale, kto by się spodziewał, że chowa się gdzieś w ateńskich krzakach? Po coś to robiła chyba? Może właśnie chciała zaskoczyć?
Pisz kolejne!
Dobrze. Już nawet zacząłem. Ale prośba jest taka (i połączę to z DWUSTOMA SZEŚĆDZIESIĘCIOMA CZTEREMI ZŁOTYMI, bo uważam, że ten temat – chyba – się już wyczerpał): postaraj się, proszę, o jeszcze jakąś porażkę tego typu (niekoniecznie już finansową) i podziel się nią. Chętnie wykorzystam, bo inspiracji nigdy za mało!
***
Ale długi komentarz wyszedł. Dobrze, że piszę go na laptopie.
@George_Stark No w sumie ciekawa strategia, żeby robić notatki z tych gupotek. Zawsze to się fajnie czyta coś takiego z nawiązaniami.
Wiersze womitne xd
Dołączam się do prośby o porażkę @UmytaPacha , wiele frajdy nam sprawiają Twoje porażki i jak widać są motorem napędowym tej kawiarenki
Zaloguj się aby komentować