To będzie może dziwne, może głupie pytanie, ale od dawna próbuję znaleźć na nie odpowiedź. Jak mam wiedzieć, że naprawdę chcę tego, czego chcę? Że nie jest to tylko taka "zachcianka" na parę minut lub dni, a coś co zostałoby ze mną na zawsze, albo np. na kilka lat?
Czemu o to pytam? Inaczej mówiąc - co w tym momencie było triggerem wywołującym to pytanie, które od dawna co jakiś czas do mnie wraca. Od kilku dni jestem w jednym z polskich nadmorskich miast. I oczywiście jest tu dużo jachtów i łódek różnego rodzaju. I chodzi za mną myśl, że chciałabym mieć choćby małą żaglówkę, żeby móc sobie pływać nią. Nawet nie koniecznie po morzu, ale np. po jeziorach? Skąd mam wiedzieć, że gdybym faktycznie (zakładając, że byłoby mnie stać na kupienie choćby małej żaglówki) zrealizowała pomysł kupienia takiej żaglówki, "jarałabym się" nią nie przez tydzień, czy miesiąc, ale przez kilka lat? Jak Wy to w swoim przypadku rozstrzygacie? Np. jeśli ktoś z Was zamarzyłby o motorze, to jak by zadecydował, czy rzeczywiście powinien sobie kupić motor, czy to tylko chwilowa zajawka, nawet jeśli pojawiałaby się co jakiś czas?
Mam nadzieję, że udało mi się wyartykułować moje pytanie w jakiś zrozumiały sposób. I liczę na Wasze odpowiedzi, za które z góry dziękuję.
#przemyslenia #rozkminy trochę też #psychologia
entropy_

@rain weź sobie najpierw wynajmij żaglówkę i popływaj parę dni.

Jak Ci się spodoba to będziesz wiedział czy warto w to inwestować czy nie.

Mel

@entropy_ Sam widok sportowego auta, czy jachtu działa na mózg tak samo jak awans społeczny.

mkon

wypozycz na miesiąc i wroc do tego pytania po okresie wypozyczenia

bartek555

Jako kolega, ktory zeglowal za mlodu i potem do tego na chwile wrocil przekaze ci te oto maksyme w jezyku angielskim.


You don’t buy anything that floats, flies or fucks.


Wynajmuj, w naszym klimacie totalnie nie ma sensu posidanie zaglowki. Motor to troche co innego, bo po prostu wsiadasz i dojezdzasz gdzie chcesz, omijasz korki czy robisz dalsze wyprawe. Lodz to jest pierdolona rzezba, oplaty, maintenance. Trzeba byc tym przesiaknietym i zyc tym jachtowyn stylem zycia, czytaj chlanie i grill w marine everyday.


A ogolnie skad wiedziec czy to zajawka na chwile? Pomysl o swoich poprzednich zajawkach, ty znasz siebie najlepiej.

rain

@bartek555 nie chodzi mi tylko o żaglówkę. Np. nie wiedzieć czemu od "zawsze" podobają mi się samochody marki BMW. Nie wszystkie, ale jednak. Czemu? Nie mam zielonego pojęcia. Ale naprawdę chciałabym mieć auto tej marki, choć na trochę. Wiem, że takie "tańsze" beemki (czyli powiedzmy do 20k) to gruzy zniszczone przez domorosłych drifterów i skarbonki bez dna. Rzecz jasna na samochód w przyzwoitym stanie i nie pełnoletni mnie nie stać. Mam teraz "normalny" samochód nie prestiżowej marki. Jest całkiem ok, choć ma tylko 120 KM, jest ładny, wzbudza nawet trochę zainteresowania czasem. Ale nie ma tej niebiesko-białej szachownicy na masce. I to jest jego największą wadą. I nie wiem - czy jeśli kupiłabym sobie kiedyś jakąś beemkę, to czy cieszyłabym się jak dzieciak i wreszcie bym była w pełni usatysfakcjonowana, czy też popatrzyłabym na takie auto i stwierdziła "i co, warto było?" I zaraz zaczęła żałować. Stąd moje pytanie - jak wiedzieć, czy jeśli czegoś chcemy (nie tylko rzeczy, ale np. zrobienia czegoś) to jest to tylko zachcianka, czy też coś, co rzeczywiście powinniśmy mieć lub zrobić.

bartek555

No tylko auto, ktore i tak potrzebujesz, a zaglowka to innego typu zachcianka. Ja osobiscie uwazam, ze zachcianki trzeba spelniac, ale do pewnej granicy, ktora ustalimy sami (nie ma za co😂). A co do bmw, to pozdrawiam z mojej zachcianki xD chcesz polatac? Za rok sprzedaje 😂

779cdc58-9617-4655-989a-03097e689623
rain

@bartek555 mam wrażenie graniczące z pewnością, że na BMW 435 (to ten model, prawda) jakoś mnie nie stać. Gdybym nawet znalazła jakąś beemkę w granicach moich możliwości finansowych, to zaraz znalazłby się tłum krzykaczy, którzy by mi "życzliwie" lub nie próbowali wyperswadować kupno nowego samochodu, no bo przecież "temu obecnemu nic nie brakuje". Owszem, nic. Oprócz niebiesko-białej szachownicy na masce.

bartek555

A znajdz sobie bogatego meza i tyle 😂

rain

@bartek555 nie mogę znaleźć nawet biednego. W przyszłym roku kończę zresztą 40 lat, więc powinnam już całkiem o tym zapomnieć. Byłoby to dla mnie najzdrowsze. No ale dziś nie o tym.

shogoMAD

Ja mam taką zasadę żeby sprawdzić to potrzebuję uzbierać 50% kasy. Jeśli do tego czasu zajawka mi nie przejdzie to resztę pożyczam/kredyt. A jeśli mi przejdzie to zostaje mi troche kasy na przepierdzielenie

rain

@shogoMAD interesujące podejście. Ale zbierasz do świnki skarbonki po złotówce dziennie, czy też np. odkładasz po 1000 zł od każdej pensji przez parę miesięcy? Tj. jak długi okres czekania na coś i marzenia o tym uważasz za wskazówkę, że jednak tego naprawdę chcesz?

shogoMAD

@rain w przyszłym roku na lato chcę kupić sobie motor, za jakieś 35k. Muszę wiec samemu dozbierac z 18k, reszte pożycze u rodziny. Tylko nie wiem czy to dobry pomysł Taki motor bedzie kosztował jeszcze serwisowanie i trzeba ciągle w nim dłubać.


Poza tym inwestując w motor wypstrykam się z kasy na parę lat i jeśli w tym czasie będę np. chciał wyjechać do pracy za granicę to nie zabiorę go ze sobą. Mam jeszcze trochę czasu na przemyślenie.

nobodys

@shogoMAD Tak z ciekawości co to za moto?

shogoMAD

@nobodys jakiś turystyczny, na długie wypady. Podoba mi się Honda Goldwing.

bartek555

@shogoMAD serwisowanie motocykla to sa grosze.

koniecswiata

Myślę, że odpowiedź na to pytanie nie jest taka łatwa. Czasem dowiaduję się czy naprawdę tego chcę przez realizację tego (i wtedy dopiero widzę, czy to ze mną zostanie, czy to była chwilowa zachcianka, albo że mi się tylko wydawało że chcę - czasem inaczej nie jestem w stanie się o tym przekonać). Czasem wiem, że czegoś chcę, bo przez dłuższą ilość czasu o tym marzę i to pragnienie ciągle jest, nie zostaje wyparte przez inne pragnienie. Czasem wiem, że czegoś chcę, bo np. jest mi to potrzebne i widzę jakiś sens w tym, żeby poświęcić na coś dużą ilość czasu lub pieniędzy, a potem używam tego w życiu. Myślę że, czasem trzeba być w zgodzie ze swoimi wartościami, wiedzieć czego się pragnie w życiu, to wtedy łatwiej jest zdecydować czy coś chcę i czy chcę poświęcić życie na zdobywanie tego, czy mogę się jednak bez tego obejść, albo zadowolić się jedynie wycinkiem.

rain

@koniecswiata no i dotarliśmy do głębszych pokładów problemu - nie bardzo wiem, czego chcę w życiu i od życia.

ciszej

@rain ooo i to jest dobre pytanie!


Byłam w podobnej sytuacji "jachtowej" parę lat temu, siedząc na brzegu morza uderzyła mnie myśl, że te przemykające żaglówki to taka ostoja wolności jaka mogłaby mi się spodobać.


Chwilę później zapisałam się na kurs, byłam jedną z dwóch osób które nigdy nie miały styczności z żeglowaniem, co podobno zdarza się niezmiernie rzadko.


Poszłam całkowicie w ciemno, bo nie dość że nigdy wcześniej nie postawiłam stopy na jakiejkolwiek łodzi, to jeszcze woda budzi we mnie sporo respektu xd


Kurs zdałam bez problemu (i bez przepychania) i powoli wsiąkałam coraz mocniej xd jako że mazury mnie nie kręcą i wolę ciepłe morze to po oplywaniu jeziornym robię kurs na Bałtyku.


I gdybym te parę lat temu posłuchała podszeptów że eee nie dasz rady, a po co wychodzić ze strefy komfortu i próbować bo jeszcze się nie spodoba to nie byłoby tak fajnie wbijaj na pw jak coś

rain

@ciszej jaki kurs robiłaś? Jeśli sternika, to od paru lat o tym myślę i tłumaczę sobie, że wydawanie kilkuset złotych na coś takiego, co mi się pewnie zaraz odwidzi, jest głupie. Podobnie mam z kursem na prawko na motocykl. I skąd, wracając stricte do tego, czego dotyczy moja rozkmina, wiedziałaś, że to jest to, co chcesz zrobić, a nie zachcianka, którą trzeba przeczekać i przejdzie?

ciszej

@rain życie ogólnie jest dziwne, jakby patrzyć na poszczególne detale po co dobre jedzenie skoro można zjeść byle co, by tylko zaspokoić igłód itd.


Musisz wrócić do dziecięcych czasów, kiedy człowiek próbował czegoś bez trosk i wielkich oczekiwań wobec siebie - nie spodoba Ci się żeglarstwo, ok znajdziesz coś innego, ale próbowanie, testowanie siebie jest niezmiernie ważne, inspirujące i dodające smaku naszemu życiu - które nie ma być kajzerką z żabki tylko najlepszym pachnącym chlebem z piekarnii - ale dla nas! Nie dla ojca, matki, siostry czy koleżanki.


Wiesz, moi rodzice z którymi mam już minimum kontaktu, zawsze mieli takie podejście zniechęcające do czegokolwiek (poza całą masą innych trudnych rzeczy), gdybym nadal przejmowała się ich zdaniem, czy zdaniem osób postronnych nigdy nie doszłabym do jakiegokolwiek szczęścia.


Odważ się żyć i próbować!


A w temacie żeglowania pogooglaj rejsy w Chorwacji czy Grecji - nie kosztują więcej niż zwykle wakacje, płyniesz jako zalogant i w zależności od chęci i umiejętności oraz typu rejsu uczysz się i uczestniczysz w zajęciach na pokładzie. Wszystko krok po kroku.


Wyślę Ci jutro jakieś namiary

ciszej

@rain a i nie odpowiedziałam na pytania. Mam żeglarza jachtowego na śródlądzie, a teraz kończę kurs jachtowego sternika morskiego. Tak żeby śmigać już po morzach

Nie miałam pojęcia czy mi się spodoba, stwierdziłam że ok zobaczymy.


Po pierwszym rejsie morskim, po rzyganiu i ogromnych dla mnie falach, myślałam że dosłownie zatopię tą krypę którą płynęliśmy, tak byłam wkurzona że zamiast odpoczywać od wymagającej pracy jeszcze się mecze, ale dałam sobie czas i było warto!

moderacja_sie_nie_myje

@rain To chyba zależy od osobowości. Co do mojej osoby to mogę powiedzieć, że im więcej wokół czegoś jest zachodu, tym dłużej mnie to cieszy, a nie, że po prostu tylko wydaję kasę i już mam. W przypadku żaglówki to musiałym jakieś kursy porobić, patenty, zainwestować czas bo inaczej po 3 rejsach bym to rzucił w cholerę.

rain

@moderacja_sie_nie_myje niestety w ogóle nie wiem, jak to działa, ale chyba na jakieś większe (czyli kilkumetrowe) żaglówki trzeba mieć chyba patent sternika. Kurde, od dziecka jakoś mi się marzyło, żeby zrobić takie uprawnienia. Heh.

Lubiepatrzec

@rain


> od dziecka jakoś mi się marzyło, żeby zrobić takie uprawnienia


To je po prostu zrób! Możesz popływać jako członek załogi na próbę żeby zobaczyć czy Ci się to podoba ale jak tego chcesz to po prostu zapisz się na kurs.

rain

@Lubiepatrzec ale jak znaleźć taką możliwość pływania jako członek załogi? Wiesz może?

Lubiepatrzec

@rain


> ale jak znaleźć taką możliwość pływania jako członek załogi? Wiesz może?


Zapytajmy @ciszej może coś pomoże. Ja niestety nie wiem.

Lubiepatrzec

@ciszej Dzięki za pomoc! (づ•‿•)づ

Lubiepatrzec

@rain Niepotrzebnie oczekujesz od siebie ostatecznych rozwiązań w takich sprawach i niepotrzebnie się tym obciążasz. Nikt nigdy nie powiedział, że musisz robić coś do końca życia czy nawet długo. Możesz złapać zajawkę na coś, zrobić to i zostawić na stałe lub na jakiś czas. Jak masz wątpliwości to odważnie czegoś spróbuj i zobacz czy Ci się podoba i jeśli coś Cię kręci to idź dalej a jak nie to wycofaj się bez żalu mając świadomość, że spróbowałas i teraz już wiesz co i jak i możesz obiektywnie podjąć decyzję. Najgorzej gdybac i się zastanawiać. Trzeba próbować, szukać i wtedy świadomie podejmować decyzje. Z większości takich decyzji można wycofać się po czasie bez straty.

rain

@Lubiepatrzec wiesz.. jakiś czas temu byłam zajarana na treningi jednej sztuki walki, do tej pory ze wstydem przesuwam w szafie rękawice, które kupiłam, żeby ją uprawiać. Pół roku nieudanych treningów wystarczyło, żeby zdusić mój entuzjazm do tego sportu. Może się mylę, ale mam wrażenie, że w naszej "kulturze" jest zapisane, że jeśli coś zaczynasz robić, to masz to robić do śmierci, nie może się Ci to znudzić itd. Ma to stać się Twoją pasją, w której masz osiągać mistrzowskie wyniki itd. A jak rezygnujesz, to jesteś cieniasem.

Lubiepatrzec

@rain Po pierwsze wzięłaś i spróbowałaś i teraz już wiesz czy ta sztuka walki jest dla Ciebie czy nie więc za samo to gratuluję. Nie przesuwaj ich ze wstydem tylko sprzedaj skoro już nie jesteś zainteresowana. Dzięki podjętej próbie wiesz czym to pachnie i masz możliwość podjęcia decyzji a nie siedzenia i dumania.


Po drugie Ty przestań przejmować się innymi ludźmi i tym co sobie pomyślą. Chyba już najwyższa pora zacząć żyć po swojemu i na swoich zasadach, prawda? Poza tym nikt nie będzie myślał, że jesteś cieniasem, bo ludzie zwykle mają wywalone na innych i interesują się sobą. Musisz zacząć żyć dla siebie i próbowac nowych rzeczy też dla siebie i nie przejmować się co sobie ktokolwiek o tym pomyśli.

rain

@Lubiepatrzec owszem, ludzie mają wywalone na innych. Oprócz tych ludzi, którzy sami nie "przeżyli" swego życia i chcą to robić rękami innych. Wiesz - idealna sytuacja - sterujesz kimś, ale nie ponosisz odpowiedzialności za to, w co go pakujesz. I nie musi tu chodzić o żadne tragiczne rzeczy, mogą być po prostu koszmarnie nudne.

Lubiepatrzec

@rain Jak masz takich ludzi w otoczeniu to się jak najszybciej odseparuj, bo Ci zniszczą życie. To jest Twoje życie, w Twoich rękach a takich od "dobrych rad" należy trzymać na dystans.

rain

@Lubiepatrzec trudno się odseparować od własnych rodziców. Nawet jeśli mieszka się kilkaset kilometrów od nich. Swoją drogą to bardzo ciekawe, że inni poszli na studia do najbliższego miasta, ja zaś na drugi koniec Polski. I tam już zostałam.

Lubiepatrzec

@rain Trudno ale chyba najwyższa pora, bo coś czuję, że Ci to ciąży. Podobno z rodzicami należy się "z szacunkiem niezgadzać" czyli oni sobie coś tam gadają a Ty robisz swoje. Co do wyprowadzki na drugi koniec kraju to może już wtedy czułaś podświadomie, ze potrzebujesz się odseparować i skoro mieszkasz tak daleko to dużo łatwiej będzie Ci tą separacje w końcu wprowadzić w życie.

Słyszałem też, że dla dorosłego, dojrzałego człowieka opinia rodziców powinna być tak samo ważna jak każdego innego dorosłego człowieka, nie bardziej. Wtedy relacja jest zdrowa.

rain

@Lubiepatrzec kto ma zdrowe relacje ze swoimi rodzicami niech pierwszy rzuci kamieniem.

Lubiepatrzec

@rain Wiadomo, łatwo mi mówić ale wykorzystaj atut dużej odległości. Jesteś niezależna, masz gdzie mieszkać i co jeść. Nie mogą nic Ci kazać przecież.

rain

@Lubiepatrzec taaa, jak mówię im (kiedy np. chcą mnie "sponsorować"), że mam już 38 lat, pracuję i mam własne pieniądze, to najwyraźniej brzmię dla nich jakbym mówiła, że no nie wiem - że mam 3 lata i już potrafię zapiąć sobie buty na rzepy. Nie przetłumaczysz komuś, kto po latach zorientował się, że popełnił wobec Ciebie wiele zaniedbań i "dzięki" temu nie radzisz sobie w ogóle w życiu społecznym, że żadna ilość pieniędzy czy rzeczy, czy "troski" już Cię nie naprawi.

Lubiepatrzec

@rain Może mniej informuj ich o swoich planach aby mieli mniej okazji do wtrącania się? Miłość może też, niestety, być zła i taka nadopiekuńczość jest wyniszczająca. Nie tłumacz im się ze swoich zamiarów i tyle. Nie możesz cale życie być córką, musisz w końcu zostać samodzielną, samostanowiącą kobietą.

ciszej

@Lubiepatrzec podpisuje się, dużo mądrych słów!

Lubiepatrzec

@ciszej Dziękuję!

Quake

@rain w moim przypadku to jest zawsze pewien proces. nigdy nie miałem tak jak na memie z kotem.

ta myśl/zamiar zawsze kiełkuje i dojrzewa przez jakiś czas.

co do motoru to od lat np. miałem czasami sny, że jadę czymś, ale takie to cholerstwo słabe, muli go, po prostu nie chce jechać (pewnie flashbacki z jazdy na motorowerze xD )

więc po zgłębieniu tematu zakupiłem sobie takiego co strach odkręcać gaz XD

3ebe73e5-8c39-4ed5-a40e-b1b4f34509c4
rain

@Quake czyli już miałeś prawo jazdy na motor. Wybacz, ale będę drążyć - jak to się stało, że je zrobiłeś? Czemu?

Quake

@rain bo zawsze wiedziałem, że kiedyś kupię sobie ścigacza i z tą myślą jako 18 latek od razu robiłem prawko na obie kategorie dzięki czemu zaoszczędziłem też sporo czasu i pieniędzy.

a wiedziałem może dlatego, że jako dziecko miałem taki świetny plakat z pięknym japońskim motocyklem w pokoju? nie wiem jak to zostało mi zasugerowane

rith

@rain jedź na obóz to się przekonasz. Dużo kasy to nie kosztuje a świetne wakacje ( ͡° ͜ʖ ͡°)

El_Nero

Ja wiem co chcę i wiem, że mi to sprawi przyjemność. Np. lustrzanka, rower, perfumy, zegarek, zestaw barmański, chodzenie po górach. Jeszcze się nie zawiodłem.

nobodys

@rain


Ja sobie zadaję przed wyborem zajawki/zakupu kilka pytań w stylu:


- Czy będę miał na to wystarczająco czasu?

- Czy przyda mi się to w przyszłości?

- Czy w jakimkolwiek stopniu poprawi to jakość mojego życia? (Frajda też się w to wlicza)

- W przypadku rzeczy materialnej będzie można to łatwo sprzedać bez ryzyka wielkiej straty?


Co do jachtów to w tamtym roku przez tydzień na Mazurach takim żeglowałem i w nim spałem. Mam nawet zaproszenie na następny rok na pływanie po Grecji, ale jestem szczurem lądowym


Z drugiej strony takie moto to fajna sprawa i zdanie prawka kat. A było na pewno jedną z lepszych inwestycji w życiu. Co prawda teraz mam przerwę od motocykli, ale gdybym miał warunki i więcej czasu to na 100% wracam.


A samochody.. ostatnio po kilku latach przerwy kupiłem sobie kierownicę do grania w symulatory i na jakiś czas będę zaspokojony XD Prestiż w samochodach już mi się odwidział i mają tylko funkcję dojechania wygodnie i sprawnie od punktu A do punktu B. Regularnie jestem pasażerem nowego Volco XC90 i samochód jakiś tam pretiż może ma, a ja myślę tylko kur.. jakie te siedzenia są niewygodne XD


Ogólnie "czego się chce" od życia to trudny temat. Niektórzy mają zajawki na długie lata a inni zmieniają co chwilę zainteresowania. W każdym razie jak to się mówi, chociaż bardziej po angielsku, "there's a first time for everything"

wombatDaiquiri

@rain to nie ma znaczenia. Wystarczy że daje powód do wstania rano z łóżka. W najgorszym wypadku sprzedasz, być może ze stratą, to będziesz miała anegdotkę z życia do opowiadania na stare lata i wnuki Twoje lub Twoich znajomych będą mówiły "ciocia @rain od żaglówki" jeszcze długo po Twoim odejściu.

pokeminatour

@rain wszystko to co nie ma charakteru praktycznego to zachcianka. Co nie oznacza że trzeba z tego zrezygnować.

Kiedy i czy należy realizować zachcianki to jest kwestia indywidualnych celów i priorytetów w życiu. Trzeba znać siebie i możliwe że kilka razy się sparzyć by dowiedzieć się czegoś o sobie, dlatego dobrze jest przy zakupie czegoś patrzeć na potencjalna odsprzedaż.


Przykładowo o sobie wiem że zadowolenie sprawia mi nie posiadanie czegoś tylko korzystanie z tych funkcji które oferuje. Nie potrzebuję żaglówki tylko usługi żeglowania dajmy na to, a zakup zaglówki miałby sens wtedy kiedy koszty wynajmu przewyzszałyby koszta posiadania.

Nie cierpię zobowiązań zatem coś co kupuję musi być możliwie bezobsługowe.

Skąd to wiem ? M.in z tego że kiedyś kupiłem działke ROD zainwestowałem w nią około 40 tys a później sprzedałem, za 32 tyś.


Wiem też że każdy zakup cieszy mnie bardzo krótko, obojętnie czy jest to mieszkanie czy jakaś pierdoła zamówiona do paczkomatu. Wiem to z przebytych doświadczeń co oznacza że same emocje związane z zakupem nie przyniosą mi odpowiedniej przyjemności by opłacało się coś kupowac. Czyli zakup zaglówki cieszyłby mnie przez chwilę a później cieszyłoby mnie co najwyżej żeglowanie.


Wiem też że szybko się nudzę, nie jestem zdyscyplinowany by robić coś regularnie, jeżeli coś muszę zrobić danego dnia to mi się tego odechciewa, czyli wiem że żeglowanie raczej by mi się szybko znudziło.


Czyli najprawdopodobniej wynajmowałbym zaglówke, zrobiłbym to kilka razy a później bym się tym znudził i porzucił.


Tam gdzie można coś wynająć to nawet bym się nie zastanawiał i wynajmował przez jakiś czas by sprawdzić czy to jest to w sensie czy dana czynność sprawia mi przyjemność, nie stan jej posiadania.

rain

Dziękuję Wam wszystkim za poświęcony czas i Wasze wypowiedzi. Chciałabym napisać, że rozjaśniły mi ten problem, ale w zasadzie dalej nie. Od dziecka chciałam mieć gitarę, nawet (będziecie się pewnie śmiać) jako że moi rodzice byli zbyt biedni, żeby mi kupić ten instrument (a może po prostu myśleli, że ta zajawka mi przejdzie), robiłam sobie takie "modele" gitar, które miały "struny" i jakoś tam dawało się na nich pobrzdąkać. Można by więc sądzić, że naprawdę gitara itd. to jest coś, co powinnam sobie kiedyś kupić, bo ewidentnie jest to coś, co mnie pasjonuje.

Ale kiedy (już na studiach) kupiłam sobie pierwszą (bo teraz mam aż 3, w tym jedną basową) gitarę, to nie stało się nagle tak, że nie mogłam się od niej oderwać i przerodziłam się w Jimmy'ego Hendrixa. Do tej pory gram dość słabo, bo nie znalazłam w sobie tyle samozaparcia, a może też i talentu, by nauczyć się dobrze grać. Więc marzenie, jakie miałam praktycznie od dziecka, okazało się niewypałem. A przecież nie powinno było. O co chodzi? Jak to możliwe?

Zaloguj się aby komentować