Jak rzadko, strasznie ciężko dziś mi szły ćwiczenia. Już jak szłam na siłownię (to prawie 2 km w jedną stronę) musiałam się motywować, żeby nie zawrócić do domu. W rezultacie trening był lżejszy niż zwykle. Choć z drugiej strony - po co trenować, jeśli nie zwiększasz, a zmniejszasz obciążenie? Tym niemniej - teraz siedzę i próbuję odpocząć, bo czuję się mocno zmęczona.
Ogólnie wiem, że w internetach, tak jak i w "normalnym" życiu przekaz zawsze musi być pozytywny, co by się nie działo masz tryskać radością życia, optymizmem, energią itd. A jak masz jakiś problem to zachowaj go dla siebie i tym bardziej udawaj, że wszystko jest super. No więc nie jest. Czuję narastającą frustrację związaną z tym jak subiektywnie źle wygląda moje życie i jak bardzo nie mogę liczyć ani na to, że będą jakieś pozytywne zmiany i jak bardzo nie mogę liczyć na samą siebie. W większości przypadków jeśli obiecam sobie, że coś zrobię, zawalam. Parę razy słyszałam, że za dużo od siebie wymagam - był to oczywiście przytyk, bo wymagam od siebie tyle ile od innych. A właściwie to więcej. Tyle, że ci, którzy mi to mówili uważali, że i od ludzi wymagam za wiele. No a mi się wydaje, że właśnie wymagam od siebie i przede wszystkim - udaje mi się zrobić - stanowczo za mało.
Miałam kiedyś bliską koleżankę, którą do tej pory bardzo podziwiam. Której udało się osiągnąć bardzo dużo w życiu, bez porównania ze mną, i oprócz tego, że odnosi duże sukcesy w pracy, to jeszcze ma rodzinę i dzieci - jej mąż nie za bardzo się przy nich angażuje, więc to nie tak, że odciąża ją od "większości" obowiązków. I jeszcze może sobie pozwolić na miesiąc lub dwa wakacji co roku, gdzie rzeczywiście wyjeżdża z mężem i dziećmi np. zagranicę i w ogóle nie myśli o pracy. No a ja? Nawet nie mogę sobie pozwolić na to, żeby wyjechać na jeden dzień za miasto, bo co chwilę jest coś. Moje szefostwo pewnie chętnie by mną orało, gdyby mieli jakieś pole. Spędzam przy pracy dosłownie 7 dni w tygodniu, praktycznie od rana do nocy. I mam wrażenie, że życie przelatuje mi przez palce.
#silownia ale też #zalesie #przemysleniazdupy
A co to za robota że non stop pracujesz?. To jest zdecydowanie nienormalne.
@kodyak jestem naukowcem. I niestety to jest (w polskich realiach maksymalnego eksploatowania pracowników) jest całkowicie "normalne". Co więcej - to jest wymagane.
@rain naukowcem to bardzo oględnie powiedziane, ale chyba musisz zauwayzc że jesteś niewolnikiem a nie pracownikiem
Jeśli już dojdziesz do takiego wniosku to trzeba zadać sobie pytanie czy chcesz coś z tym zrobić czy jednak te niewolnictwo ci pasuje, jeśli ci pasuje to jak myślisz co się będzie dzialo jak np zachorujesz co zrobi twój szef który zarządza niewolnikiem?
Przyszłość zawsze jest niepewna ale o niej to najwięcej teraz mogą powiedzieć np Ukraińcy a nie osoba siedzą w pracy 7 dni w tygodniu
@kodyak heh, niby wiem, że przyszłość jest niepewna, ale jakoś od lat mam wrażenie, że akurat moja idzie jak na autopilocie. Bez większych zmian na lepsze.
Nie mam za dużo opcji na zmianę pracy. Nawet we własnym zawodzie musiałabym szukać pracy w zupełnie innym mieście, a i tak na 90% bym jej nie dostała - jeśli gdzieś panuje nepotyzm, to środowisko uniwersyteckie jest tego modelowym przykładem. Ogólnie to niewiele umiem poza tym, czym się zajmuję. Owszem - bez fałszywej skromności - można by się zdziwić o jakich rzeczach mam przynajmniej jako takie pojęcie, ale nie da się tego przerobić na jakąś działalność, z której można by się utrzymać. Próbowałam jakiś czas temu uczyć się frontendu w nadziei, że może zmienię robotę. No ale - to wymaga czasu, a ja potrzebuję go na to, czym teraz się zajmuję, bo jak nie będę "dowozić" wyników, mam przewalone.
Pewnie gdybym była o wiele lepsza w tym, co robię, np. potrafiła lepiej pisać artykuły itd. zabierałoby mi to mniej czasu. Ale nie potrafię tak łatwo przenosić myśli na papier, bo ogólnie - praca naukowa to nie jest nic łatwego.
@rain co do treningu - nie ma nic złego w zmniejszeniu obciążenia na treningach na jakiś
Ja niestety jestem osobą z motorkiem w dupie i nie usiedzę na miejscu, nie potrafię odpoczywać, wiecznie w biegu, cały czas wynajduje sobie jakieś nowe zajęcia, a wymagam od siebie dużo więcej niż od innych. Póki wiążę koniec z końcem to nawet nie myślę, żeby zwolnić. Podejrzewam, że przyjdzie moment, kiedy wszystko w końcu jebnie xD
W tym wszystkim jednak nauczyłam się jednego - nie ma co się porównywać do innych. Najgorsza z możliwych rzeczy. Trzeba znaleźć własne cele w życiu i do nich dążyć
Ale praca zawodowa 7dni w tygodniu, o BABO
@tyci_koks nawet teraz siedzę nad prezentacją, którą mam mieć w przyszłym tygodniu. A nawet jeśli jakimś cudem skończyłabym ją dziś, czy jutro, to w kolejce czekają tak ze 4 duże rzeczy, które powinnam robić. To się nigdy nie kończy. W sierpniu mam urlop i już wiem, że będę robić wtedy dwa projekty. Choć... do sierpnia może się okazać, że będzie nie dwa, a cztery.
@rain omg.
Ale to oznacza tylko jedno, za mało ludzi do pracy. Powinnaś mieć jakąś pomoc.
Albo złe zarządzanie zespołem przez przełożonych. No bardzo jesteś zawalona robotą.
@tyci_koks hmm i za mało i jednocześnie za dużo. To w ogóle jest skomplikowana sprawa, więc tylko tak "z grubsza" napiszę. Zresztą... jesteśmy w internetach i chcę zachować trochę anonimowości. Ogólnie mamy bardzo duże pensum, większe niż na większości uniwersytetów w Polsce (nie mówiąc już o tym, że np. na Zachodzie naukowcy mają połowę tego, co my musimy wyrabiać, tylko że zarabiają tak 2 razy więcej). No i stąd żebyśmy wszyscy w instytucie mogli wyrobić nakazaną liczbę godzin, jest bardzo dużo zajęć dla studentów. Co na zasadzie sprzężenia zwrotnego wymaga tego, by było dużo zatrudnionych osób. (wiem, że brzmi to absurdalnie, ale nic nie poradzę). Wbrew temu co się sądzi to nie jest tak (a przynajmniej ja tak nie robię), że mając rok po roku te same zajęcia "tłucze się" wciąż ten sam materiał. Jeśli poważnie traktujesz swoją pracę, to dokonujesz ulepszeń w swoich wykładach. No więc spędzasz tak 3-4 dni tygodniowo poprawiając swoje wykłady, żeby były ok. No i nauka idzie do przodu, nie można w kółko gadać tego samego. Ale o ile, jak mi tłumaczono, pensja idzie od wysokości pensum, to jednak w ocenie pracownika bierze się pod uwagę tylko to ile rzeczy i za ile punktów opublikował. Najlepiej by tych tekstów było dziesiątki rocznie i najlepiej żeby każdy był w międzynarodowym czasopiśmie rangi "Science" czy "Nature".
Zabawna dygresja: wczoraj dostałam maila z takiego międzynarodowego czasopisma, że mój tekst, który wysłałam im w styczniu wreszcie po 5 miesiącach doczekał się (była kolejka) tego, że teraz trafi do recenzji. Jeszcze tylko max 5 miesięcy (jak mi napisano) i dostanę owe recenzje i potem... albo go opublikują, albo całkiem odrzucą, albo trzeba będzie go poprawić. W najlepszym więc razie ów tekst ukaże się dopiero w przyszłym roku. LOL.
POdsumowując: kto pracuje na uniwerku ten się w cyrku nie śmieje.
@rain ło jeju, totalnie nie moja branża
Mocno trzymam kciuki za Ciebie i za to co robisz
@tyci_koks dzięki
@rain ależ nawet tak nie mów!
Jesteś świetnym naukowcem i powinni być wdzięczni, że wysłałaś im swój tekst. Tak powinnaś myśleć, od razu +10 do samopoczucia
@tyci_koks dziękuję za miłe słowa:) Ale to tak niestety nie wygląda.
@rain ach
@rain brzmi trochę jak ... <meme>
Nie martw się, każdy ma gorszy moment raz na jakiś czas
@pansiano żeby choć tą pustkę dało się zasypać zmęczeniem. Ale nie, jest za duża.
@rain uuuu Pani naukowiec i do tego trenuje! Brzmi niesamowicie
@e5aar heh, "naukowiec" nie brzmi dumnie. Zwłaszcza w Polsce. I już dawno, właściwie jeszcze na studiach, nauczyłam się, że moi (i wszyscy inni) profesorowie to nie są jacyś "herosi", a tylko ludzie. Na dodatek z wszystkimi wadami, jakie ludzie mogą mieć.
No trenuję, ale to też żadne "coś". Mam wrażenie, że niedługo wyjątkiem będzie ktoś nietrenujący.
Mam nadzieję, że (tak biblijnie) "według wiary Twojej Ci się stanie".
@rain Nie zartowalem, brzmi dumnie i seksowanie dla mnie. Ja uwazam, ze mialem to szczescie, gdzie na studiach profersowie to nie byli herosi, ale my za to bylismy smieciami i trzeba bylo sie starac, zeby przetrwac, nic wiecej, nic mniej. Odpadali zdolni, odpali intelegitani, zostawali wytwrali. Wiec, jak jestes naukowcem i przelamujesz bariery spoleczne, to dla mnie brzmi super atrakcyjnie i nowoczesnie. Pozdrawiam i cisniemy!
@e5aar dziękuję za miłe słowa. Choć nie lubię tego określenia, jestem totalnym życiowym przegrywem. Uważam, że ktoś, kogo nikt nie kocha i nigdy nie kochał jest całkowicie bezwartościowy. I tak, piszę o sobie.
@rain Przeczytałem opis pobieżnie raz, potem dokładniej drugi raz, ale dalej nie wiem jak się nazywa ta aplikacja o której piszesz. Wsparłem się Chatem GPT i oto efekt. Dopiero potem zobaczyłem TL:DR, ale jak piszesz TL:DR to powinno to być streszczenie wpisu, a nie osobna kwestia
@Filip powinieneś użyć Binga. Może uzyskałbyś lepszą odpowiedź. Jak zapewne zauważyłeś, twórcy chatGPT zastrzegają się, że może on podawać nieprawdziwe informacje.
@rain sprytnie
Zaloguj się aby komentować