Pamiętacie mój obiad w klimatycznym miejscu w Poznaniu w ramach wyjazdu służbowego? Dziś dalszy ciąg przygody, która właściwie zaczęła się wczoraj. Po poniedziałkowym wyjeździe do Poznania we wtorek przykładnie udałam się do pracy. Po południu byłam u młodego na występie świątecznym w przedszkolu, wróciłam do domu, pogadałam z siostrą, co wpadła na chwilę po samochód i o 22:00 mówię do męża, że muszę sprawdzić o której rano mam pociąg do Krakowa (miałam się tam udać również do archiwum w celach naukowych). No i patrzę na bilet na mailu, a tam odjazd 1:08. Czyli umyłam się, przebrałam i o 23:25 wyszłam na autobus do dworca.
Pociąg mimo, że jedzie nocą nie ma wagonów sypialnianych i kuszetek, więc specjalnie wzięłam bilet w 1 klasie, żeby fotel się trochę odchylał i żeby było gniazdko w przedziale. Otóż skład był tak stary, że fotele super pion bez regulacji i brak gniazdek. No nic. W Krakowie rano poszłam zjeść śniadanie i do archiwum (wejście na 10:30 i na 14:00 do czytelni mikrofilmów - nie było miejsc na wcześniejszą godzinę). Telefon podładowałam w archiwum, czekając na 10:30. Ogarnięcie dokumentów papierowych zajęło mi jakąś godzinę. Gdy je zawróciłam pan od razu dał mi mikrofilm i zaprowadził do czytelni z komputerkami, po czym zostawił. Nigdy nie miałam doczynienia z takim ustrojstwem, na szczęście była wydrukowana instrukcja:
Włącz komputer.
Włączyłam.
Załóż mikrofilm zgodnie z instrukcją
(na kompie brak takowej).
3. Użyj gałki do przewijania.
Gałka sprawia, że takie coś się kręci, ale nijak nie mam jak zdjąć obudowy, żeby tam wcisnąć tę rolkę, wałki się nie dają podnieść i wgl nie mogę tam tego ulokować. Przeszłam więc do innego komputerka, który wyglądał o wiele prościej. Taka pochyła ścianka, jeden guzik, co jak naciśniesz zapala światło, a film wciskasz na bolec, przeciągasz między walkami i pod szybką, co się podnosi, zaczepiasz o drugą rolkę i ręcznie kręcisz nakładanym kołowrotkiem (leżały obok, to je nasadziłam). No i gites. Jednak jestem analogowa.
Przejrzałam cały film. Zwinęłam spowrotem i oddałam. Była 12:30, a ja miałam bilet na powrotny pociąg na 20. W aplikacji przez 30 min. próbowałam zamienić bilet, ale coś nie szło, w końcu po aktualizacji, ponownym uruchomieniu i zmianie parametrów wyszukiwania udało się zmienić. Hurra! Zamiast być w domu o 4 nad ranem i bez spania znów się tylko umyć i wyjść do pracy o 6:30, będę w domu o 20 i wyśpię się jak człowiek, prawda? Otóż nie. Bo podróżuję PKP.
Pociąg o 13:40 nie był bezpośredni, miał przesiadkę we Wrocławiu. No i tak się stało, że na torach miał miejsce wypadek i mieliśmy spóźnienie 44 minuty. Konduktorka zgłaszała, że kilka osób od nas chce zdążyć na kolejny pociąg, ale odmówili czekania. Wydała więc bilet na pociąg do Poznania i miałam w Poznaniu szukać czegoś do domu (miałam zaświadczenie o spóźnieniu, więc nie musiałam nic dopłacać). Pociąg z Wrocławia też miał opóźnienie 30 minut, więc pociągi z Poznania o 19:40 i 19:55 zdążyły odjechać (te akurat były punktualne). W Poznaniu byłam 19:56 i musiałam czekać godzinę na kolejny pociąg. Wsiadłam do niego, po czym słyszę komunikat, że wyjedziemy 30 min. po czasie, bo czekamy na inny pociąg z Berlina. Przy dobrych wiatrach będę w domu przed północą, ale kto wie co się jeszcze wydarzy.
Następnym razem pojadę flixbusem.
A, i zapomniałabym. W pociągu do Poznania przydzielono mi miejsce w wagonie bezprzedzialowym, który strasznie śmierdział moczem. Był bardzo stary i myślałam, że może toaleta w nim coś nie działa. Na moim miejscu siedział jakiś facet i spytał, czy mogę zająć jego miejsce, bo on siedzi tu z dziewczyną. No i zajęłam. Śmierdziało straszliwie. Po dwóch godzinach smrodu, który wydał się coraz mocniejszy zaczęłam się rozglądać za źródłem zapachu. W okolicy nie siedział żaden żul, ale pod moim siedzeniem była zaschnięta duża plama jakiegoś czegoś (chyba moczu). Moja torba na tym stała. I teraz zastanawiam się, czy ktoś jechał z psem i ta plama była tylko na ziemi, czy komuś się coś przydarzyło i siedziałam cały czas na zasikanym fotelu (mokry nie był, ale mogło wyschnąć). Generalnie bardzo, ale to bardzo pragnę się umyć i wrzucić ciuchy do prania
@Jaskolka96 Lataj
Ja ostatnio odwiedziłem stolicę z Kato za 49ziko, byłem w zeszłym roku też w GD za 120zł.
PKP to pluskwy, siki, więcej pluskw, brud, spóźnienia, siki a i złodzieje.
W maju jak chciałem latorośle zabrać do Centrum Nauki Kopernik to bilety na Intercity w obie strony wychodziły nas więcej niż autem lub samolotem ....
3 lata temu byłem w PL na delegacji w Kraku. A pojadę do staruszków na weekend, bo grzech nie skorzystać (400km). Dostałem wagon bezprzedziałowy, choć wybrałem przedziałowy. W wagonie uszkodzone (lub zupełnie usunięte) były filtry powietrza. Po 20 minutach w tym wagonie w zębach czułem zgrzytanie pyłu (jakbym piasek miał w paszczy). Szybko pojawił się konduktor i połowa wagonu do niego z pretensjami, że syf powietrze, że wagon nie taki - on sprawdzi. Wypadł nie kończąc sprawdzania i nie pojawił się już. Na koniec podróży ja i moje rzeczy byliśmy tak ujebani, że jak ręką w ciuchy uderzyłem, to jakbym dywan trzepał... Całe szczęście w powrotnej było lepiej, ale to tylko połowa moich doświadczeń z IC...
jakbym miał jeździć po tym kraju pociągami to bym się chyba pochlastał..
@Jaskolka96 Całą ideę PKP zabiło rozwalenie pociągów dalekobieżnych, główną zaletą pociągu było to, że wsiadasz, czytasz książkę, niczym sobie dupy nie zawracasz, patrzeniem na drogę, tankowaniem, stawaniem na siku czy jedzenie i po X godzinach jesteś na miejscu. W momencie jak tą samą trasę masz zrobić trzema pociągami, gdzie na każdym dworcu jest latanie z bagażem i szukanie właściwego peronu i pociągu, albo dużo czekania - albo duże ryzyko że będzie jakieś opóźnienie i ci następny ucieknie... A na dodatek jeszcze cena biletów już dla dwóch osób przewyższa koszt paliwa, to lepiej wziąć auto.
Nie pamiętam.
Takie wypady polecam wszystkim narzekającym, że ludziom tyłki do samochodów przyrosły.
Zaloguj się aby komentować