To jest ciężki temat.
Z jednej strony masz schroniska które mają podpisaną umowę z miastem na przyjmowanie zwierząt. Nie wiem jak te umowy są skonstruowane i czy są płatne od sztuki czy ryczałtowo. W każdym razie miasto zamiast zająć się tematem to przerzuca odpowiedzialność na NGOsy rzucając hajsem. To tak jakby nie istniała państwowa straż pożarna tylko sama ochotnicza. Jak niedofinansowany NFZ ze sprzętem od WOŚP , krótko mówiąc model bardzo ułomny.
Z drugiej masz NGOsy, które jakoś muszą działać.
Z ogólnodostępnych danych dotyczących OPP nijak nie ma jak sprawdzić na ile jest to biznes a na ile nie. Bo w sprawozdaniach są dane o osobach zatrudnionych i wolontariuszach ale już gdy organizacja nabywa usługi od spokrewnionej firmy to tego nie wychwycisz.
Z trzeciej strony masz wolontariuszy - jeżeli im się chce to są silnie zmotywowani by pomagać i z racji tego że ludzie to debile - mogą być aż nadto przewrażliwieni. Ponadto czytałem o przypadku gdzie schronisko na każdą skargę wolontariusza co do traktowania zwierząt stosowała karę w postaci wykreślania go z listy wolontariuszy.
A z czwartej masz adoptujących z czego jakąś część to są debile którzy:
-zwierzaka potraktują jako karmę dla weża bo wkoncu za darmo.
- wezmą zwierzaka aby był zabawką dla brajanka
- nijak nie znają się na danym zwierzęciu i do tego uważają że wiedzą lepiej.
Generalnie problemem jest że nie jest to usankcjonowane ani kontrolowane, tylko zrobione na odpierdol byleby mieć problem z głowy, nie pierwszy i nie ostatni temat który tak działa w tym państwie, które z organizatora i koordynatora staje się korpo szukającego najtańszego outsourcingu, a czasami nie chodzi o cenę tylko o zrzucenie odpowiedzialności.