Oberża "Pod Śwarnym Świstakiem"
Gdy banda się rozsiadła
Naraz propozycyja padła
DAWAĆ MIODU
I PIWNEGO SŁODU
Naraz córa karczmarza zaczęła
Biodremi kołysać, poły sukni mięła
Naraz napitków naniesła
Tem po chwili do izby wkracza samotnik
Naraz każden inszy wnet zapomni
Czym się tam zajmował jeno chwilę
Wcześniej. Nowoprzybły nie mile
Spod oka łypał, kaptur odkrył
I wszystek lud naraz się w ziemię wrył
Toć to zbójec, bandyckie nasienie
Garść złota za głowy jego przyniesienie!
Nie inaczej przez wszystkich zwany
Jako tenże Kamych Wieszadył
Co ofiary na sznurze i byle badyl
Mu starczał za szubienicę
Tymczasem zabujały córy cyce
Gdy z przestrachem ciałem majtnęła
Gwałtownie. Banda wstała, izba westchnęła.
"Samotrzeć przybywać w cywilizacyję?
Odwagi trza ci sporo, więcej głupoty chyba
Nie bałżeś się, że jaki łowca głów cię zdyba?
Nadto pewnyś, że łeb mocno połączon za szyję?"
Herszt pijących w takie słowa przemówił.
Kamych w mileczniu słuchać nie zamierzał
Splunął w bok i na raz rychtem odpowiedział
"Siądże lepiej i dochowaj gościny obyczaju
Zresztą popatrz, belki u powały nisko
Podłoga jeszcze mokra, dosyć jest ślisko
Naraz wypadek się może przydarzyć
W linę ci się gardziel wplącze, marzyć
Mi się nie chcę jakby miało do tego dojść
W łeb się uderzysz o sklepienie, dość
Krótkie będzie twoje cierpienie".
Bandy przywódca na te słowa okiem łypnął
Z kufla miodu parę grzdyli chybko łyknął
"Furda, nie zdzierżę, koniec tego!
Nikt nie powie na nas słowa złego
Honory nasze nieco nadwyrężymy
Grupą go!" I zaczęły się karczemne dymy!
Mawiają dwóch na jednego banda łysego
Ale tutaj trzech na Kamycha jedynego!
Choć herszt grupy rzeczywiście
Włosów nie miał, rozważania te iście
Trywialne na inną godzinę będą lepsze
Zwada poważna a co ja tutaj pieprzę?
Co byśta mieli lepsze wyobrażenie
Przedstawię wam i miejsce jak i samo zdarzenie
Izba dosyć ciemna jak i ciasna
Stołów w niej ledwie trzy, nadto
Grupa siedziała ode drzwi najdalej
Jakby tu... Żeby sytuacja była jasna
Ośm kroków między niemi, marnej
Konstrukcji same meble i zdarto
Obcasami całkiem klepkę na podłodze
Choć to małe różnice robiło załodze
Biuściasta córa jak i sam karczmarz stary
Wnet się skryli za bezpieczne kontuary
Zaś w pomieszczeniu zgiełk się wszczynał
Każden łapał co pod ręką tam miał
Wieszadył za nóż co go miał u pasa
Banda za kufle, taburet, w ekscytacji za kutasa
Lecz nie czas teraz jest na przyjemności
Będziem liczyć rany oraz połamane kości
Hultaja z bandy kompani przypadkiem stołem
Przycisnęli. Zawył lekko, lecz się wnet pozbierał
Swym zwyczajem Kamycha zatoczyć kołem
Chcieli lecz miejsca nie stało, przebierał
Nogami każden w swej pozycji
Nie chcąc oddać jej tanio. Do dyspozycji
Manewrów niewiele zwłaszcza, że
Jak już wcześniej mówiłem, podlogi były złe
Taboreciarz co wcześniej popił bardziej zdrowo
Rzucił się na banitę, ale wcale nie zawodowo
Rzucił najpierw się do przodu
Zamachnął się meblem i...
Stołkiem w belkę u powały trafił
Wieszadył nie mrugnął nawet
Nożem go tam ciachnął wnet
Chwila minęła, naraz tamtego zabił.
Kufel teraz się dobrą bronią niezbyt jawił...
Przegrupować się, taki był podchmielonych cel
Trudno się skupić, wrzeje im w żyłach krew
Jednak Kamych stoi w miejscu, logice wbrew
Tedy może zdziała szybki, pijacki fortel...
Spojrzeli ku sobie wzrokiem się zgadzając
I jeden drugiego jak mogąc popędzając
Stołem w zabójcę
Któren ciągle w stójce
Ale nie na długo!
Nóż mu całkiem z ręki gdzieś uleciał
Gdy zaś blat w łeb go trzasnął
Przed oczyma gwiazd obraz mu przeleciał
Ten on łapania się za krocze tylko mlasnął
Z zadowolenia. Ale przecież jeszcze nie koniec
To grzmocenia!
Stół poszedł na bok i oszołomionego
Jak nie pójdzie raz od herszta!
Pudło! Kamych łeb odsunął, herszt się w myślach beszta
Taki to poszedł raz od wstawionego
Listem ścigany się jakoś przeturlał
I choć tak być nie powinno to powstał
Tyle wyszło z ataku ich dosyć marnego
Choć Wieszadył rozbrojony to nie bezbronny
Do agresji w końcu przeszedł, jak był skłonny
W nogę kopnął prąciościska
Wnet poprawił znacznie wyżej
Tam gdzie płeć piękna ma piździska
Zgiął się trafiony jak ranny wyżeł
Lecz kompan jego się temu nie przyglądał
Tylko zamierzył cios w okolice dziąsła
Sukces! Choć niestety częściowy
Lekko ominął cios apart mowy
Drugi guz na czole na świat zabijaki wyglądał
Na świat nasz piękny, chadki i wspaniały
Skóry czolne się wnet wzięły i powyginały
Ale tamten dalej stał choć inny mu ryj dał
Ten co głową miał od włosów gołą
Został czoła jego główną zmorą
Jeden trup i dwa na czole wypustki
Arytmetyka niekorzystna chyba że liczą czubki
Żadna strona się do walki dalszej nie garnęła
Słali w siebie bluzgi, co by cholera trzasnęła
Co by tchórz swe jaje znalazł
Naszedł wojenny marazm
Ale nie na długo!
Ten co żywot swój rękoma łapał
Wzrokiem swoim coś wyłapał
(Ten rym mi wybaczyć trzeba
Co bym miał co jeść do chleba)
Ostrze noża zachechacająco byłysnęło
To by dopomogło, zbójowi by się zasnęło
Snem doprawdy sprawiedliwym
Zła by nie było nicożeś w tym!
...
Ciąg dalszy być może jeszcze nastąpi ale mnie się nie kce zupełnie swady tej kontynuować, wolałbych żech se popróżnować.
#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna #scianatekstu
Nie za bardzo zrozumiałem te zasady tej edycji #nasonety to najwyżej będzie dyskwalifikacja ale rymowane mordobicia to jeszcze moje luźne pomysły sprzed 15 lat także nostalgicznie jest i trochę smutno, bo jednemu się wzięło i już pomarło.
Po drugą i raczej ostatnią część można patrzeć pod #zwadakarczemna
Gdy banda się rozsiadła
Naraz propozycyja padła
DAWAĆ MIODU
I PIWNEGO SŁODU
Naraz córa karczmarza zaczęła
Biodremi kołysać, poły sukni mięła
Naraz napitków naniesła
Tem po chwili do izby wkracza samotnik
Naraz każden inszy wnet zapomni
Czym się tam zajmował jeno chwilę
Wcześniej. Nowoprzybły nie mile
Spod oka łypał, kaptur odkrył
I wszystek lud naraz się w ziemię wrył
Toć to zbójec, bandyckie nasienie
Garść złota za głowy jego przyniesienie!
Nie inaczej przez wszystkich zwany
Jako tenże Kamych Wieszadył
Co ofiary na sznurze i byle badyl
Mu starczał za szubienicę
Tymczasem zabujały córy cyce
Gdy z przestrachem ciałem majtnęła
Gwałtownie. Banda wstała, izba westchnęła.
"Samotrzeć przybywać w cywilizacyję?
Odwagi trza ci sporo, więcej głupoty chyba
Nie bałżeś się, że jaki łowca głów cię zdyba?
Nadto pewnyś, że łeb mocno połączon za szyję?"
Herszt pijących w takie słowa przemówił.
Kamych w mileczniu słuchać nie zamierzał
Splunął w bok i na raz rychtem odpowiedział
"Siądże lepiej i dochowaj gościny obyczaju
Zresztą popatrz, belki u powały nisko
Podłoga jeszcze mokra, dosyć jest ślisko
Naraz wypadek się może przydarzyć
W linę ci się gardziel wplącze, marzyć
Mi się nie chcę jakby miało do tego dojść
W łeb się uderzysz o sklepienie, dość
Krótkie będzie twoje cierpienie".
Bandy przywódca na te słowa okiem łypnął
Z kufla miodu parę grzdyli chybko łyknął
"Furda, nie zdzierżę, koniec tego!
Nikt nie powie na nas słowa złego
Honory nasze nieco nadwyrężymy
Grupą go!" I zaczęły się karczemne dymy!
Mawiają dwóch na jednego banda łysego
Ale tutaj trzech na Kamycha jedynego!
Choć herszt grupy rzeczywiście
Włosów nie miał, rozważania te iście
Trywialne na inną godzinę będą lepsze
Zwada poważna a co ja tutaj pieprzę?
Co byśta mieli lepsze wyobrażenie
Przedstawię wam i miejsce jak i samo zdarzenie
Izba dosyć ciemna jak i ciasna
Stołów w niej ledwie trzy, nadto
Grupa siedziała ode drzwi najdalej
Jakby tu... Żeby sytuacja była jasna
Ośm kroków między niemi, marnej
Konstrukcji same meble i zdarto
Obcasami całkiem klepkę na podłodze
Choć to małe różnice robiło załodze
Biuściasta córa jak i sam karczmarz stary
Wnet się skryli za bezpieczne kontuary
Zaś w pomieszczeniu zgiełk się wszczynał
Każden łapał co pod ręką tam miał
Wieszadył za nóż co go miał u pasa
Banda za kufle, taburet, w ekscytacji za kutasa
Lecz nie czas teraz jest na przyjemności
Będziem liczyć rany oraz połamane kości
Hultaja z bandy kompani przypadkiem stołem
Przycisnęli. Zawył lekko, lecz się wnet pozbierał
Swym zwyczajem Kamycha zatoczyć kołem
Chcieli lecz miejsca nie stało, przebierał
Nogami każden w swej pozycji
Nie chcąc oddać jej tanio. Do dyspozycji
Manewrów niewiele zwłaszcza, że
Jak już wcześniej mówiłem, podlogi były złe
Taboreciarz co wcześniej popił bardziej zdrowo
Rzucił się na banitę, ale wcale nie zawodowo
Rzucił najpierw się do przodu
Zamachnął się meblem i...
Stołkiem w belkę u powały trafił
Wieszadył nie mrugnął nawet
Nożem go tam ciachnął wnet
Chwila minęła, naraz tamtego zabił.
Kufel teraz się dobrą bronią niezbyt jawił...
Przegrupować się, taki był podchmielonych cel
Trudno się skupić, wrzeje im w żyłach krew
Jednak Kamych stoi w miejscu, logice wbrew
Tedy może zdziała szybki, pijacki fortel...
Spojrzeli ku sobie wzrokiem się zgadzając
I jeden drugiego jak mogąc popędzając
Stołem w zabójcę
Któren ciągle w stójce
Ale nie na długo!
Nóż mu całkiem z ręki gdzieś uleciał
Gdy zaś blat w łeb go trzasnął
Przed oczyma gwiazd obraz mu przeleciał
Ten on łapania się za krocze tylko mlasnął
Z zadowolenia. Ale przecież jeszcze nie koniec
To grzmocenia!
Stół poszedł na bok i oszołomionego
Jak nie pójdzie raz od herszta!
Pudło! Kamych łeb odsunął, herszt się w myślach beszta
Taki to poszedł raz od wstawionego
Listem ścigany się jakoś przeturlał
I choć tak być nie powinno to powstał
Tyle wyszło z ataku ich dosyć marnego
Choć Wieszadył rozbrojony to nie bezbronny
Do agresji w końcu przeszedł, jak był skłonny
W nogę kopnął prąciościska
Wnet poprawił znacznie wyżej
Tam gdzie płeć piękna ma piździska
Zgiął się trafiony jak ranny wyżeł
Lecz kompan jego się temu nie przyglądał
Tylko zamierzył cios w okolice dziąsła
Sukces! Choć niestety częściowy
Lekko ominął cios apart mowy
Drugi guz na czole na świat zabijaki wyglądał
Na świat nasz piękny, chadki i wspaniały
Skóry czolne się wnet wzięły i powyginały
Ale tamten dalej stał choć inny mu ryj dał
Ten co głową miał od włosów gołą
Został czoła jego główną zmorą
Jeden trup i dwa na czole wypustki
Arytmetyka niekorzystna chyba że liczą czubki
Żadna strona się do walki dalszej nie garnęła
Słali w siebie bluzgi, co by cholera trzasnęła
Co by tchórz swe jaje znalazł
Naszedł wojenny marazm
Ale nie na długo!
Ten co żywot swój rękoma łapał
Wzrokiem swoim coś wyłapał
(Ten rym mi wybaczyć trzeba
Co bym miał co jeść do chleba)
Ostrze noża zachechacająco byłysnęło
To by dopomogło, zbójowi by się zasnęło
Snem doprawdy sprawiedliwym
Zła by nie było nicożeś w tym!
...
Ciąg dalszy być może jeszcze nastąpi ale mnie się nie kce zupełnie swady tej kontynuować, wolałbych żech se popróżnować.
#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna #scianatekstu
Nie za bardzo zrozumiałem te zasady tej edycji #nasonety to najwyżej będzie dyskwalifikacja ale rymowane mordobicia to jeszcze moje luźne pomysły sprzed 15 lat także nostalgicznie jest i trochę smutno, bo jednemu się wzięło i już pomarło.
Po drugą i raczej ostatnią część można patrzeć pod #zwadakarczemna
Furda mnie urzekła, dawno nie widziałam
Dobre, fajne, oryginalne
@splash545 z przerwami od 10 rano to pisałem to dobrze, że dobre chociaż jeszcze błąd wyłapałem po wysłaniu xd
@DiscoKhan No to się namęczyłeś, ale wyszło porządnie
Kurde, bardzo fajny ma to rytm. Taki dynamiczny i bardzo pasujący do treści.
O to chodzi! To mi się podoba!
@George_Stark w końcu z rytmem coś wyszło xd
Trochę się staralem z tym żeby bylo jako takie. Fajerłolowe lekcje nie poszły w las najwyraźniej.
@DiscoKhan czekam na ciąg dalszy
Zaloguj się aby komentować