@sierzant_armii_12_malp
To dlaczego w moim dwuletnim kompie siedzi sobie nagrywarka Blu-ray? Jak nie masz napędu, to jak zrobisz porządną (odporną na ransomware / przepięcia / uszkodzenie zasilacza / padnięcie chmury) kopię zapasową? Wujek Fester zrobił swego czasu o tym dosadny filmik, niewiele się od tego czasu zmieniło:
Przecież płyty się degradują, widzę w pracy że płyty sprzed 20 lat potrafią zdychać. A ze starych kompów wyciągam dyski i zgrywam dane, jeśli tylko nie były strzelone wcześniej. Więc jeśli chodzi o bieda-backupy to u mnie od lat wygrywają śmieciodyski i wiele kopii. Do tego z HDDeka jak będzie trzeba idzie wyciągnąć dane nawet jak zdechnie, ze zdegradowanej płyty już raczej nie.
Ale jako "pan od IT" polecam jednak dążenie do zasady 3-2-1 jeśli chce się mieć naprawdę bezpieczne dane. Uzupełnieniem może być blu-ray, ale ostatni raz backupy na płytach widziałem ponad dekadę temu.
Co kto lubi, jak dla mnie, mimo że lubię nośniki optyczne przez pryzmat nostalgii, to powrót do nich to już no-go. Duże, wolne, głośne i relatywnie zawodne - na przykład mój napęd w poprzednim kompie, używany bardzo rzadko, pierwszą płytę zawsze przepalał, dopiero jak się na niej nauczył i odkurzył to nagrywał OK xD i za parę lat tak samo. Dla porównania dysk z 2007r., z tego samego kompa co i napęd, podpiąłem niedawno tak po prostu i sobie śmigał.
Ale wciąż jedynie redundancja i off-site zapewnia jako taką pewność że nasze dane nie zginą. Płyty, jeszcze trzymane w jednym miejscu, to bardzo kiepska kopia zapasowa
A jak chcemy iść w hipsterkę to można rozważyć taśmy LTO
Laptopy są odchudzone ze wszystkiego, z czego można, bo to sprzęt przenośny.
Nie ma popytu, nie ma podaży. Gdyby powodem była kompaktowość, to stacje robocze pokroju Dellów z serii Precision miałyby dalej napędy - są duże, grube, a jednak już bez napędów. Trudno się dziwić, skoro pendrive za 25zł ma większą pojemność niż dwuwarstwowy Blu-Ray. A dysk za 2 stówy to już w ogóle deklasuje takie rozwiązanie.
Nope, optical media bad xD do muzyki czy filmów OK, do danych, w czasach gdzie rozwiązania NASowe są niedrogie i przystępne, a nawet po prostu wpięcie dwóch dysków do PCta i zestawienie ich w mirroring odbywa się za pomocą paru kliknięć w systemie, to chyba bym oszalał żonglując płytami.
Nie mam żadnego płatnego konta, tylko bloker reklam i SponsorBlocka. Jak coś mi się spodoba - kupuję płytę. Reklam nie toleruję.
No, to już niech zostanie do oceny przez kompas moralny każdego z nas. Z resztą, temat-rzeka. Ja mam na playlistach np. kawałki które były jedynie singlami i raczej są nie do dostania.
Do tego, w takim razie, czym się różni zablokowanie reklam na Spotify i na YT? Ja nie widzę różnicy, poza tym że unikam usług Google (wiadomo, YT ciężko zastąpić, ale tam muzyki nie słucham praktycznie w ogóle).
Demo-co? Jak mały zespół nagra coś (według mnie) fajnego, to idę na ich stronę i kupuję płytę.
Dalej, jest to drogie i niewygodne. Fajne, tak, ale wymaga jednak zaangażowania i inwestycji jak musisz płytę ściągnąć z drugiego końca świata.
Ja też nie kupuję ich co tydzień - mam ich naprawdę sporo, do tego coraz mniej ciągnie mnie do nowych utworów (to normalne, gust muzyczny utrwala się około 35 roku życia).
Ale po samej sprzedaży widać, że ludzie nie kupują już płyt na fizycznych nośnikach - żaba pięknie daje się ugotować.
No to ja się cieszę, że moi znajomi się wynikają jakimś schematom, bo my, w większości, wciąż się przerzucamy kawałkami z totalnie różnych światów. Są oczywiście ludzie o zamkniętych głowach, albo zamknięci w bańce, ale to chyba luźno powiązane z wiekiem - w pracy mam dwie osoby które trzymają się mocno konkretnych klimatów, w których sami się udzielają, i oni są w przedziale 25-30 lat.
Z nich, zanim ktoś się nie przekonał streamingu to połowa jego biblioteki to była ściągnięta muzyka - nie oszukujmy się.