Niezwykła kariera generała Wiesława Kukuły. "Jest jak wojskowy Dyzma"
hejto.plWtorkowy poranek dla polskiej armii zaczął się jak film Hitchcocka. Najpierw było mocne trzęsienie ziemi. Potem napięcie już tylko rosło. Kiedy rano "Rzeczpospolita" podała informację, że dwóch najważniejszych dowódców polskiej armii — gen. Rajmund Andrzejczak, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, oraz gen. Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny — złożyło dymisje, zarówno środowisko wojskowe, jak i polityczne zamarło w osłupieniu.
Jak się wkrótce okazało, sprawa przez szefa Sztabu Generalnego i dowódcę operacyjnego trzymana była do ostatniej chwili w głębokiej tajemnicy. O ich planach wiedziało tylko najbliższe grono najbardziej zaufanych współpracowników. Generałowie nie poinformowali o nich nawet prezydenta Andrzeja Dudy, zwierzchnika Sił Zbrojnych.
Szybko zaczęły się też spekulacje, kto i kiedy może zastąpić odchodzących generałów. Wiadomo było, że sprawa nie jest prosta. Szef Sztabu Generalnego i dowódca operacyjny to tzw. stanowiska prezydenckie. Ich odwołanie i powołanie na nie nowych oficerów wymaga wielu działań. Minister obrony musi przedstawić odpowiednie wnioski do kontrasygnaty przez premiera. Jeśli ten je zatwierdzi, wnioski muszą trafić do prezydenta. Zwierzchnik Sił Zbrojnych może je zatwierdzić po zasięgnięciu opinii Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
— Nie ma szans, by jeszcze dziś prezydent Duda wyznaczył nowych dowódców. Zapewne powierzy obowiązki czasowego sprawowania funkcji dowódczych ich dotychczasowym zastępcom. Nie sądzę, by nowi dowódcy zostali powołani przed wyborami — mówił we wtorek w rozmowie z Onetem doświadczony oficer. Jego zdanie podzielało kilku innych naszych rozmówców związanych z armią.
Tymczasem już po południu sprawdziło się stare wojskowe powiedzenie, że "nie da się tylko hełmu przewrócić na lewą stronę, poza tym wszystko się da".
Andrzej Duda w pałacu prezydenckim ogłosił nazwiska oficerów, którzy zastąpią gen. Andrzejczaka i gen. Piotrowskiego.
Procedurę, która zwykle trwa od kilku dni do kilku miesięcy, skrócono więc do zaledwie kilku godzin. Po południu zwierzchnik Sił Zbrojnych mianował na stanowisko szefa Sztabu Generalnego gen. Wiesława Kukułę oraz na stanowisko dowódcy operacyjnego gen. Macieja Klisza.
Prezydent nie podziękował generałom za służbę
To był smutny i przykry dla wojska obrazek. Na uroczystości w Pałacu Prezydenckim nie było gen. Andrzejczaka. Szef Sztabu Generalnego przebywał wówczas w Pradze na spotkaniu ze swoimi odpowiednikami z grupy państw V4 i Ukrainy.
Zjawił się tam za to gen. Piotrowski. Zachowanie prezydenta Dudy wobec niego było bardzo wymowne. Zwierzchnik Sił Zbrojnych poinformował jedynie, że przyjął wniosek generała o odejście do cywila. Nie wręczył mu jednak osobiście aktu odwołania, nie podziękował też za dotychczasową służbę. Takich słów nie skierował również w stronę gen. Andrzejczaka. To może tym bardziej dziwić, że prezydent do niedawna był w bardzo dobrych relacjach z odchodzącymi oficerami, których kilka razy wybronił nawet przed dymisją, której żądał wobec nich minister Błaszczak.
Operacja Neon przelała czarę goryczy
Relacje odchodzących dowódców z ministrem Błaszczakiem od lat nie układały się dobrze. Z naszych informacji wynika, że gen. Andrzejczak i gen. Piotrowski z zamiarem odejścia z armii nosili się już od dłuższego czasu. Zdaniem naszych informatorów chcieli złożyć dymisje tuż po wyborach, by nowa władza, bez względu na wynik wyborów, sama mogła obsadzić najważniejsze stanowiska w wojsku. Wszystko się zmieniło, gdy kilka dni temu Hamas zaatakował Izrael.
Minister obrony Mariusz Błaszczak misję ewakuacji polskich obywateli z ogarniętego konfliktem regionu powierzył gen. Wiesławowi Kukule, do niedawna dowódcy generalnemu rodzajów sił zbrojnych i jednemu ze swoich najbardziej zaufanych ludzi.
To dla gen. Piotrowskiego był policzek, ponieważ w myśl pragmatyki wojskowej to on jako dowódca operacyjny odpowiada za tego typu zadania. Dowódca generalny jedynie wydziela siły i środki, które pomogą skutecznie przeprowadzić operację.
Tymczasem gen. Kukuła przekonał Błaszczaka, że gen. Piotrowski sobie z tym zadaniem nie poradzi. Minister obrony, zupełnie niezgodnie z prawem i praktyką wojskową, powierzył więc dowódcy generalnemu zadanie ewakuacji polskich obywateli z Izraela.
— Kiedy na Okęciu lądowały samoloty wojskowe z Polakami na pokładzie, zupełnie przypadkiem okazało się, że sprawcą "sukcesu" okazał się gen. Kukuła, który nie powinien nawet dotykać się tych spraw — mówi nasz rozmówca.
Inny dodaje: — Wojsko to nie jest piaskownica, w której pan Kukuła czy pan Błaszczak mogą dowolnie, jak im się podoba, przekładać zabawki.
Operacja "Neon", bo taki kryptonim nosiła ewakuacja polskich obywateli z Izraela, przelała czarę goryczy. — Generałom Andrzejczakowi i Piotrowskiemu puściły nerwy. Stwierdzili, że mają dość panoszenia się Kukuły i, mimo że wcześniej zakładali inny termin złożenia dymisji, postanowili to przyspieszyć — mówi osoba znająca kulisy sprawy.
Grzegorz Momot / PAP
Mariusz Błaszczak.
Ulubieńcy władzy z WOT
Andrzej Duda we wtorek ciepłych słów za to nie szczędził wobec gen. Kukuły i gen. Klisza, nowych najważniejszych dowódców polskiej armii.
W zupełnie innym tonie wyrażają się o nich jednak doświadczeni dowódcy.
Wojskowi, z którymi rozmawiał Onet, na wieść, że prezydent Andrzej Duda mianował gen. Kukułę szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, nie kryli irytacji. — Czy w polskim wojsku naprawdę nie ma już dowódców brygad, dywizji z doświadczeniem w strukturach NATO, że szefem sztabu trzeba zrobić byłego dowódcę WOT, który wcześniej dowodził tylko pułkiem — pytają z irytacją.
Jesienią ub.r. gen. Kukule skończyła się kadencja na stanowisku dowódcy WOT. Nie mógł i nie chciał zostać na trzecią. Zresztą już wcześniej minister Błaszczak próbował wymusić na prezydencie dymisję gen. Andrzejczaka i powołanie na to stanowisko właśnie gen. Kukuły. To się nie udało.
Jednak Błaszczak wymusił na zwierzchniku Sił Zbrojnych deklarację, że kiedy w związku z końcem kadencji będzie odchodził ze stanowiska dowódca generalny gen. Jarosław Mika, gen. Kukuła wskoczy na jego miejsce. Szef MON i gen. Kukuła dostali od prezydenta taką obietnicę i na początku lutego tego roku były dowódca WOT objął jedno z trzech najważniejszych stanowisk w armii.
Wcześniej jednak gen. Kukule udało się wyeliminować swojego najpoważniejszego konkurenta do objęcia tego stanowiska, gen. Jarosława Gromadzińskiego. Ten oficer, twórca 18. Dywizji Zmechanizowanej, uważany był za ulubieńca ministra Błaszczaka, kiedy nagle bez podania powodów został zwolniony ze stanowiska i przeniesiony do rezerwy kadrowej. Dziś jest dowódcą Eurokorpusu.
Nasi rozmówcy, wysocy rangą wojskowi, podkreślają, że gen. Kukuła dość sprytnie już od dłuższego czasu przygotowywał sobie grunt do awansu, lecz nie doświadczaniem wojskowym, a lawirowaniem między politykami. Po pierwsze, dziś to on jest "najbliżej ucha ministra Błaszczaka" i to jego uwagi uwzględnia szef MON, podejmując decyzje dotyczące armii.
Dzięki temu udało się gen. Kukule uplasować na stanowiskach dowódców brygad kilku swoich ludzi. Jego człowiekiem jest na przykład nowy dowódca 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu, płk Sławomir Kocanowski, który tworzył 1. Podlaską Brygadę Obrony Terytorialnej.
Innym zaufanym żołnierzem gen. Kukuły, który również niedawno awansował i przeszedł z WOT-u do wojsk operacyjnych, jest gen. Rafał Miernik. Od stycznia 2018 r. był dowódcą 12. Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej, a teraz został dowódcą 19. Brygady Zmechanizowanej.
Człowiekiem gen. Kukuły jest też gen. Maciej Klisz, który po gen. Piotrowskim objął właśnie stanowisko dowódcy operacyjnego. Wywodzi się z wojsk powietrznodesantowych i specjalnych. — Ostanie stanowisko Maćka to dowódca kompanii dowodzenia w 16. Brygadzie Powietrznodesantowej. Później był jeszcze szefem sztabu w Jednostce Wojskowej Komandosów w Lublińcu i szefem sztabu w oraz zastępcą dowódcy WOT. Ale jego doświadczenie dowódcze w wojskach operacyjnych kończy się na dowódcy kompanii. Zresztą Wiesław ma podobne. Naprawdę pogratulować chłopakom karier — mówi oficer, który służył z nowo mianowanymi dowódcami polskiej armii.
Rzeczywiście trampoliną do najwyższych awansów dla obu oficerów stał się WOT. Problem w tym, że choć stworzyli tę formację, to do tej pory nie przeszła ona certyfikacji. Oznacza to, że nie wiadomo, czy żołnierze WOT są przygotowani do działania i w jakim stopniu.
Dowódcy, z którymi rozmawiał Onet, bardzo krytycznie wyrażają się o kandydaturze gen. Kukuły na stanowisko szefa Sztabu Generalnego. Zarzucają mu przede wszystkim brak doświadczenia dowódczego. Przypominają, że zanim został szefem WOT, dowodził jedynie niewielką jednostką komandosów z Lublińca.
— Gen. Kukuła to taki wojskowy Dyzma. Wykona każde polecenie politycznych przełożonych i pnie się do góry w wojskowej hierarchii, choć nie ma za sobą ani doświadczania, ani kompetencji — mówi nasz informator.
Wojskowi uważają też, że ostatnie ruchy kadrowe pociągną za sobą bardzo negatywne skutki. — Ludzie widzą, że nie musisz się starać. Nie musisz podnosić kompetencji, dowodzić kolejnymi strukturami. Wystarczy, że podlizujesz się władzy i jesteś z WOT, a możesz nawet zostać szefem Sztabu Generalnego — twierdzi doświadczony oficer.
#wojsko #kariera #wiadomoscipolska #jebacpis