Wszystkie próby, usilne działania, praca nad sobą samym i wszystko to jak krew w piach, poszło na marne. Czego bym się nie podjął, za co bym się nie wziął, to i tak koniec końców spełza na niczym, a ja wracam do punktu wyjścia niczym pies z podkulonym ogonem, aby jak syzyf toczyć dalej ten swój głaz trosk, zmartwień, wad oraz ułomności. W ucieczce od alkoholu wpadłem w kolejne nałogi, palenie i praca, jak człowiek non stop tyra, a także przyjmuje nikotyne, to myśli o spierdoleniu milkną.
Najbardziej w tym wszystkim dobija fakt, że jutro trzeba wstać, przyjść oraz robić nadgodziny z kamienną twarzą, jakby nigdy nic się nie stało, jakby humor był dobry i zasuwać jak maszyna, dusząc w sobie emocje, bo wszelka ich próba przelania na papier kończyła się jeszcze większą chandrą, rozpaczą i śmianiem się z samego siebie, że taka niedojda próbuje cokolwiek tworzyć.
#przegryw
Trzymaj się tam Tomasz. Będzie dobrze
@Zolty__Szalik mordo z tego nie ma prostego wyjscia. Ludziom sie wydaje, ze jak przestana/zmienia swoj stan to bedzie z gorki. Gowno prawda... Trzeba dalej jebac nad soba, a bedzie tylko lepiej, choc ciezko w chuj.
Komentarz usunięty
@Zolty__Szalik Płacą ci za te nadgodziny chociaż brachu ? Masz coś z tego ?
@Zolty__Szalik wiesz, kłopot polega na tym, że chcemy uciec do przodu, ale się nie udaje, bo mamy kulę u nogi, targamy ciężar z którym nie sposób podbiec 100 m. Najczęściej dlatego nie sposób skutecznie uciec do przodu. To znaczy: można, pyklo z pracą, albo ze sportem, ale dalej coś czlowieka trzyma, to nie to, ciągle się człowiek buja z alkoholem albo z tym, że dalej nie czuje się ok w życiu.
Zaloguj się aby komentować