Żeby rozruszać leniwe towarzystwo postanowiłem przyspieszyć emisję kolejnego odcinka mojej opowieści o szeryfie Kowalskym.
Poprzednio był tragiczny dla czarnuchów biwak, teraz czas na odcinek w formie romantycznej
Linki do poprzednich części (znajomość poprzednich wysoce wskazana)
s01e01
s01e02
s01e03
s01e04
s01e05
***
Teddy McPenny siedząc w biurze i czekając na szeryfa okrutnie się niepokoił. Gdyby nie to, że mają w celi mordercę, dwóch trochę winnych żydów i niewinnego stajennego można by powiedzieć, że w miasteczku urząd szeryfa jest niepotrzebny a sam Kowalsky wypełnia przestępczą pustkę. I on także był w to wszystko zamieszany. Gdyby ojciec wiedział w jakie sprawy jego syn się wmieszał... Nie znał zamiarów szeryfa i wolał ich nie znać. Dla swojego własnego dobra.
Gdy w końcu szeryf wrócił nad ranem bardzo zmęczony ale wręcz promieniejący radością, Teddy wolał nie pytać o wydarzena z poprzednich godzin. Poprosił o kilka wolnych godzin. Kowalsky od razu się zgodził, nie chciał żeby widok zastępcy zepsuł mu taki piękny dzień.
I to się dobrze dla najmłodszego McPennyego złożyło. Odkąd wpadł w bagno śledztwa postanowił żyć pełnią życia, podświadomie czuł, że dużo mu już tego życia nie zostało, chociaż miał ledwie 26 lat. Z 50 dolarami w kieszeni czuł się królem życia. Przechadzając się po ulicach i myśląc co z takim majątkiem zrobić wszedł prosto pod nadjeżdzający powóz. Woźnica zaklął siarczyście i w ostatniej chwili wstrzymał konie a Teddy odruchowo odskoczył i wylądował w błocie.
- Życie ci nie miłe?!- krzyknął czerwony ze złości powoźnik
- Do zastępcy szeryfa mówisz!
- Ja pana sędziego wiozę!
W tym momencie z powozu wyszedł na oko 50letni bardzo elegancki jegomość.
- Pan wybaczy mojemu woźnicy, nerwowy jest strasznie
- W porządku, nic się nie stało... - Teddy starał się wytrzepać błoto ze spodni i kamizelki
- Zastępca szeryfa Theodore McPenny - ukłonił się grzecznie
- Jestem sędzia Benjamin Harrison a to moja... no wyjdz kochana... - zwrócił się do pasażerki
Z wozu wyszła wyraźnie rozbawiona widokiem umorusanego błotem zastępcy młodziutka panienka
- To moja córka Caroline
Prześliczna panienka grzecznie się ukłoniła obdarzając zastępce szerokim i szczerym uśmiechem a jej figlarne oczka zaświeciły się jak gwiazdki. I w tym momencie Teddyemu serce zabiło szybciej. Sto razy szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Zapomniał języka w gębie i zaczerwienił się jak sztubak. Caroline doskonale bawiła się zakłopotaniem zastępcy aż w końcu sędzia przerwał tę scenę.
- Jesteśmy umówieni u pana burmistrza z sędzią Nortonem na wieczór. Mam nadzieję, że zastaniemy tam też szeryfa i pana. Do zobaczenia więc.
Po czym wsiedli oboje do powozu i udali się w dół ulicy w stronę hotelu. A Teddy długo stał na środku ulicy odprowadzając ich wzrokiem. Wrócił do biura, usiadł za blatem i starał się wyryć w pamięci każdą milisekundę ze spotkania z cudnym aniołem w postaci Caroline.
- Co z tobą Teddy do cholery, trzeci raz cię wołam! Naćpałeś się?! - przerwał mu krzyk Kowalskyego
Niezadowolony z przerwanego marzenia zastępca tylko westchnął głęboko, wstał i wszedł do biura szeryfa
- Przepraszam szeryfie. Zamyśliłem się.
- Coś takiego, to do ciebie niepodobne Teddy. Dlaczego jesteś tak uświniony?
Zastępca opowiedział wydarzenia sprzed dwóch godzin, pomijając wątek anielski.
- Kurwa mać, nie wiedziałem, że tak szybko nowy sędzia przyjedzie - Kowalsky zmartwił się trochę - Jak on się nazywa?
- Harrison
- Nie słyszałem o nim, pewnie z końca stanu go przysłali. No nic, dowiemy się u burmistrza co to za jeden. Przebierz się i ruszamy zaraz.
- Niezbyt się czuję szeryfie...
- To zmiataj stąd i idz się przewietrzyć, sam pojadę do Hoopera.
Szeryf jadąc do burmistrza nie wiedział czego się spodziewać. Starego sędziego Nortona miał owiniętego wokół palca, z nowym może nie pójść tak łatwo. Był jednak dobrej myśli.
- Nie należy gniewać się na okoliczności, gdyż nic je to nie obchodzi - Kowalsky od niedawna dobrze znał przemyślenia starożytnych. Od siebie też by dołożył co nieco, umysł miał ostry jak brzytwa.
Umacniając się w duchu wspominając słynne cytaty filozofów dojechał na miejsce. Przy wschodnim skrzydle stał powóz, na którym kiwał się leniwie woźnica paląc papierosa. Lokal burmistrza czekał przy głównym wejściu, jak tylko spostrzegł szeryfa raźnym krokiem ruszył ku niemu.
- Już czekają, zajmę się koniem
- Masz tu piątaka Lenny - szeryf był nadzwyczaj hojny - sam trafię
Przy kominku w największym salonie siedział burmistrz i dostojny mężczyzna jeszcze w sile wieku, z zadbaną brodą, okularach z oprawkami ze szczerego złota iz cygarem w ustach.
- Jest pan, szeryfie - powiedział gospodarz wstając - szeryf Walther Kowalsky, sędzia Bejnamin Harrison, poznajcie się panowie
Energicznie uścisnęli sobie dłonie, glęboko patrząc w oczy.
- Przepraszam bardzo panów, to spotkanie nieformalne oczywiście... - zaczął sędzia
- Oczywiście, że nieformalne - skwapliwie przytaknął burmistrz - sędzia Norton nie dotarł niestety, źle z nim bardzo...
- Przepraszam za nieobecność córki, nie czuje się dobrze po tej długiej podróży - kontyunował Harrison - bardzo chciałem żeby panowie ją poznali
- A ja przepraszam za nieobecność mojego zastępcy, musiałem wysłać go do łaźni przez pewne zaistniałe okoliczności - powiedział Kowalsky patrząc na sędziego
I sędzia z burmistrzem wybuchnęli śmiechem. Szeryf dołączył się z mają przerwą - Już wcześniej sobie pogadali - pomyślał.
- Przysłano mnie gdyż sędzia Norton złożył urząd. A na wokandzie jest sprawa morderstwa i należy jak najszybciej przeprowadzić proces - sędzia od razu wyłożył karty na stół
- Mamy sprawcę i zleceniodawcę - potwierdził Kowalsky
- Czy dowody są pewne?
- Tak, morderca się przyznał i wskazał zleceniodawcę.
- To trzeba zaraz zebrać przysięgłych. Co do kaucji... - sędzia się dłużej zastanowił
- Za sprawcę nie wyznaczać, za Goldbauma co najmniej 1000$ - wtrącił szeryf
- Goldbaum? To zleceniodawca? - zdziwił się sędzia
- Tak
- Znam to nazwisko, jego rodzina nie mieszkała kiedyś w St. Augustino? - zapytał sędzia Harrison
- Nie wiem, u nas to nie istotne kto kim jest i gdzie mieszkał, jest albo winny albo nie - szorstko powiedział Kowalsky - chyba, że jest czarny, dodał w myślach
- A więc morderca zostaje w areszcie, a za Goldbauma kaucja 2500$ - z uznaniem pokiwał głową sędzia gdyż właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał
Kowalsky się w duchu zdziwił. Ale nie dał znać po sobie, coś mu w tym człowieku się nie podobało. Popalili cygara i miło spędzili resztę wieczoru oddając się ulubionej grze burmistrza - texas hold'em. Kowalsky stracił swoje 150 baksów ale się nie gniewał na okoliczności mając w pamięci maksymę Marka Aureliusza.
Teddy po wyjściu z biura nie mógł zebrać myśli. Wałęsał się po zapuszczonych uliczkach i mimowolnie podążał w stronę hotelu. Długo mu to zajęło aż w końcu znalazł się naprzeciw. Hotel był jednym z najokazalszych budynków, dwupiętrowy murowany budynek, pięknie zdobiony, z balkonami wyglądał jak nie z tej bajki w porównaniu z okolicznymi ruderami. Wtem na drugim piętrze w oknie uchyliły się zasłony i ukazała się w nim Caroline. Czekała na niego, przyłożyła palec do ust i po chwili zaprosiła go gestem. Teddy zrozumiał w mig ten nieskomplikowany język. Popędził do recepcji.
- Proszę o wolny pokój
Recepcjonistka zmierzyła go wzrokiem, patrząc na ubłocone ubranie
- Nie mamy wolnych niestety...
- A teraz? - Teddy wyciągnął 10 dolarów i położył na blacie, zawsze chciał to zrobić
- Nie mamy wolnych pokoi - powtórzyła z mniejszym przekonaniem
- Jestem zastępcą szeryfa do cholery! Potrzebuję pokoju w celach slużbowych! - zniecierpliwił się McPerson
- Wiem kim pan jest - recepcjonistka nie dała się zastraszyć - tylko mamy wolny jeden apartament z balkonem za 30 dolarów
- Biorę! - Teddy już nie mógł wytrzymać
Zapłacił, dostał klucz i popędził na górę. Znalazł się na drugim piętrze i szedł wgłąb korytarzem kolejno mijając 202, 203, 204... 206, 207... Gdy przechodził obok 208 drzwi się lekko uchyliły. Stanął niepewnie, wziął głęboki oddech i wszedł. Opierając się o komodę w rozpiętym szlafroku stała Caroline. Spojrzałą na zastępcę, zagryzła delikatnie wargę i przyciszonym głosem powiedziała
- Zamknij drzwi i chodź do mnie...
Teddy mógł wraz z opadającym szlafrokiem podziwiać kolejno piękne, kształtne piersi, wciętą talię przy której już zaczął zrzucać z siebie ubranie nie odrywając oczu od cudnego widoku. Ledwo szlafrok znalazł się na podłodze dwa splecone nagie ciała wśród jęków rozkoszy wprawiały w miarowy ruch ciężkie dębowe łoże. I Teddy był w siódmym niebie.
Nad ranem w doskonałym humorze przyszedł do biura, szeryfa jeszcze nie było. Kowalsky bowiem dopiero co wyjechał od burmistrza. Dobrze podpity burmistrz tak wylewnie się żegnał z sędzią i szeryfem, że trzy razy wracali dokończyć posiedzenie i dopiero rano sędziemu udało się urwać a w ślad za nim gdy burmistrz opadł już z sił wyjechał Kowalsky. Kto jak kto ale Hopper to się bawić umiał. Trzy dni po takiej zabawie chorował ale cóż, czego się nie robi dla gości.
Zmęczony szeryf dotarł w końcu do biura. Bez słowa minął zastępcę i skierował się do swojego gabinetu uciąc sobie drzemkę. Ledwo oczy zamknął, według ściennego zegara po dwóch godzinach, obudziły go głośne hałasy i krzyki z poczekalni.
Wyszedł wkurwiony żeby spacyfikować natrętów i ujrzał czerwonego ze złości sędziego z zapłakanym podlotkiem wskazującym na oniemiałego Teddyego
- Tatku, to on mnie skrzywdził! To on mnie siłą wziął, nie mogłam nic zrobić!
***
cdn.
#zafirewallem
Piorun w ciemno! No może nie do końca, przeczytałem z przyjemnością, szacuneczek za stoickie motywy
@PaczamTylko Stoickie motywy to specjalnie dla kolegi @splash545 , on podnosi tym stoicyzmem na duchu nie tylko żyjących ale też i wymyślonych
@moderacja_sie_nie_myje A to domyśliłem się. Tak czy siak spoko że są
@moderacja_sie_nie_myje jeszcze nie czytałem ale dziękuję bardzo
@moderacja_sie_nie_myje Wiadomo plusik za kierowanie się stoicką sentencją przez szeryfa
To, że nie ma wielu opowiadań to się nie przejmuj bo termin daleki i np ja zawsze w drugim tygodniu zazwyczaj pisze swoje i z innymi też często jest podobnie.
@splash545 Bardzo fajnie, że przeczytałeś, opinie wiernych piorunowiczów są dla mnie wszystkim, dziękuję
Widać, że fachowy czytelnik jesteś, faktycznie miałem najpierw napisać romans Kowalskyego z postacią z poprzedniego odcinka, zamiast zakapturzonej murzynki miała być porwana córka sędziego ale stwierdziłem, że to nie pasuje. Tacy twardziele nie mają romansów, biorą co chcą a nie bawią się w podchody
@moderacja_sie_nie_myje no właśnie taki romans mógłby wyjść za ostro
@splash545 Tak czy siak dni Caroline są już policzone. Umknęła mi z poprzedniego odcinka ale nie umknie Kowalskyemu
Zaloguj się aby komentować