ostatni rok, inflacja i całe to dziadostwo praktycznie wyzerowała moje i tak mizerne oszczędności, a moja dieta od kilku miesięcy przed "10tym" opiera się na frytkach i tostach, żeby jakoś przeżyć i nie paść z głodu. Musiałem zrezygnować z psychiatry i w sporej części ze swoich zainteresowań, żeby móc w ogóle się jakoś utrzymać. Ktoś jeszcze łączy się ze mnie w tym bólu i wszechobecnej chujni? ( ͠° ͟ʖ ͡°)
#zycie