Jakoś osiem lat temu pierwszy raz zetknęłam się z czymś takim jak budżet obywatelski, było to po przeprowadzce ze wsi do miasta. Byłam zachwycona pomysłem, no bo mieszkańcy sami mogą wybrać jaka inwestycja ma powstać w ich okolicy. Wzięłam udział w głosowaniu, namówiłam też męża żeby głosował. Jednak po dwóch latach pomyślałam, że może pora również samemu zgłosić jakiś projekt. Sprawa wydawała się banalna. Myślę, co byłoby potrzebne, sprawdzam szacunkowy cennik, wchodzę na specjalnie przygotowaną mapę miasta z zaznaczonymi dzielnicami oraz numerami działek, które do miasta należą (tylko na takich może powstać projekt).
Rok 1 Batalii
Przejrzałam mapkę, kilka działek miejskich w okolicy to były znane mi "kuwety" dla psów i chaszcze pełne śmieci. Chcąc upiększyć dzielnicę napisałam projekty na:
-stworzenie łąki kwietnej na działce przy skrzyżowaniu
- założenie ogrodu sensorycznego na działce z rozdzielnią elektryczną, latarnią i studzienką (skomponowałam wszystko pięknie i było naprawdę świetnie)
- miernik jakości powietrza na skrawku ziemi między domkami, w których ciągle ktoś kopci.
Po pół roku przyszła odpowiedź. Wszystkie wnioski odrzucone. Powód? jedna działka ma w planie zagospodarowania zabudowę jednorodzinną, druga ma być sprzedana (sprawdziłam i nie była jeszcze nigdzie wystawiona), a miernik powietrza bez sensu bo w okolicy już jeden jest (pytanie więc, czemu straż miejska nic nie robi i zielony dym leci codziennie z kominów dwóch -trzech smrodziarzy). No nic. Przełknęłam porażkę i postanowiłam lepiej przygotować się na przyszłość.
Rok 2 cz. 1
W kolejnym roku wybrałam działkę bez planu zagospodarowania i tam zgłosiłam ogród sensoryczny, na innej działce - według planu zagospodarowania przeznaczonej na tereny zielone, upchniętej między dwoma blokami i zaniedbanej, zaplanowałam skwerek. Oba projekty odrzucono. Powód? Działka pod skwerek należy do miasta, ale miasto chce, żeby mieszkańcy bloków ją wykupili, więc nic tam robić nie będą, z kolei działka pod ogród sensoryczny stanowi rezerwę inwestycyjną miasta.
Rok 2 cz. 2
Odwołałam się.
W odwołaniu napisałam, że ogród może powstać na dowolnej innej okolicznej działce należącej do miasta, ale nie będącej rezerwą inwestycyjną. Wniosek ponownie odrzucono już bez podawania przyczyny. Rozeźlona poprosiłam o dostęp do informacji publicznej, czy są w stanie powiedzieć, które działki stanowią rezerwę inwestycyjną, bo gdyby zaznaczyć je na tej ich mapce do budżetu obywatelskiego, to by ludzie po prostu nie brali tych działek pod uwagę. Usłyszałam, że oni nie wiedzą które, bo nie wiedzą kiedy co pójdzie na sprzedaż, więc mam śledzić stronę z aukcjami ich działek. Rezerwy inwestycyjnej nie ma na aukcjach, bo jak nazwa wskazuje są rezerwą, ale nie potrafią zrobić wykazu takich działek. W moim rozumieniu: nie powiemy które, bo sami nie wiemy, w zasadzie każda może nią być, a to tylko pretekst, żeby uwalać projekty.
Na lokalnym portalu informacyjnym przeczytałam artykuł o tym, jak bardzo wiele projektów nie stanęło do głosowania, bo zostało odrzuconych przez urzędników z powodu "działki stanowiącej rezerwę inwestycyjną". Skontaktowałam się z redaktorem, napisał drugi artykuł o moim przypadku i sam prosił miasto, by na mapce gruntów miejskich oznaczyć działki do sprzedaży teraz lub w przyszłości. Nie doczekał się odpowiedzi.
Batalii rok 3
Do projektu w kolejnym roku przygotowałam się jeszcze mocniej. W okolicy mamy kilka niewielkich lasków. Już jakiś czas temu w ramach projektu obywatelskiego laski te nazwano parkiem osiedlowym z gwarancją, że mają pełnić funkcję rekreacyjną. Obok lasku jest pagórek z łączką. Przy początku leśnej ścieżki jest tablica informacyjna, że to jest park osiedlowy, sfinansowany z budżetu obywatelskiego i pod spodem jest zdjęcie satelitarne osiedla z otoczonym zieloną linią parkiem. Jak byk linia obejmuje kilka lasków i tę właśnie łączkę. Zrobiłam foto tablicy, wróciłam do domu, sprawdziłam numery działek na mapce terenów miejskich na stronie BO i stworzyłam projekt. Ogród wyszedł spory, więc miał kosztować więcej. Trzeba zatem było zgłosić go nie jako projekt osiedlowy, a ponadosiedlowy (do tego potrzebna jest pozytywna opinia 3 rad osiedli). Napisałam więc do 4 rad osiedli z prośbą o zgodę. Mimo wielu prób kontaktu jedna z rad nie odpowiedziała. Pozostałe trzy nagabywane mailowo i telefonicznie wykręcały się, że teraz nie mają spotkań, że po wakacjach, że nie wiedzą itp. Od jednej rady otrzymałam odpowiedź negatywną: nie dadzą pozytywnej opinii, bo inny projekt ponadosiedlowy będzie zgłaszany na naszym osiedlu, a to będzie kontynuacja z ubiegłych lat.
Nosz k**, czyli to nie ludzie w głosowaniu decydują czego chcą, tylko za nich decyduje rada osiedla? Powiedziałam to panu, to powiedział, że rada nie decyduje.
- Przecież właśnie zdecydowaliście! - i się rozłączyłam.
Ten wieloetapowy projekt, o którym pan mówił był pomysłem lokalnego stowarzyszenia, którego część członków zasiada gdzie? W radzie tego osiedla właśnie!
Zgłoszony projekt odrzucono z powodu braku uchwały 3 rad osiedla.
Rok 4
Przyjęłam inną strategię. Nie będę się bujać z radami osiedla. Podzieliłam ogród sensoryczny na 3 części. Plan był taki: w tym roku jako projekt osiedlowy (nie wymaga zgody rad osiedli) zgłoszę część 1, jeśli wygra, to za rok 2, potem 3 i mamy to.
Zgłosiłam więc projekt 1 części ogrodu na tej samej działce z łąką co rok wcześniej. Projekt odrzucono, powód: działki z łąką przeznaczone pod cele mieszkaniowe. Myślę jak to, przecież wchodzą w rejon parku. Sprawdzam w miejskim planie zagospodarowania i faktycznie, łączka pod domki, a tylko lasek to teren zielony. Na tej ich tablicy informacyjnej błędnie zaznaczyli granicę parku. Super k** dzięki bulwy, kolejny rok w pizdu.
Rok 5, obecny
Dobra, może ogród sensoryczny był zbyt ambitny. Podeszłam do sprawy inaczej. Przejrzałam wszystkie plany zagospodarowania dla osiedla, znalazłam działki przeznaczone pod tereny zielone i rekreacyjne, następnie sprawdziłam czy należą do miasta. Ostało się niewiele takich, które spełniały oba warunki. Ale jakieś były. Jedna to skupisko drzew/lasek niedaleko mnie. Są w nim ze 2 ławki, 2 śmietniki, wiata ze stołem i drabinki do podciągania oraz plotki do skakania. Wszytko. Przydałoby się miejsce dla dzieci. Myślę sobie, fajnie jakby między drzewami powstał park linowy. Dwie trasy po 12-14 przeszkód, nisko nad ziemią, taki bezasekuracyjny i bezobsługowy, ot tor przeszkód. Napisałam projekt, po wielu miesiącach odpowiedź: odrzucony.
Powód: z doświadczenia w montowaniu takich obiektów (jakiego k** doświadczenia, w mieście nie ma ani jednego takiego obiektu poza prywatnym parkiem linowym, do którego miasto ma dokładnie nic) wiemy, że są one awaryjne, co wymaga ciągłego nadzoru i kosztownych napraw. Poza tym taki obiekt stwarza zagrożenie dla użytkowników pozostawionych bez nadzoru.
Odwołałam się, pisząc, że park ma być 30-40 cm nad ziemią, nie stwarza więc zagrożenia większego niż place zabaw, a jeśli chodzi o awaryjność, to dobrze zaprojektowany i zrealizowany jest tak samo trwały jak place zabaw. Ponowny wniosek odrzucony: park linowy jest z lin i drewna i psuje się częściej niż place zabaw.
Serio? Bo wcale nie mamy kilku placów zabaw w mieście z drewna, no j nie ma tam wcale mostków ruchomych na linach czy łańcuchach. A, no i park linowy nie może być z trwałego kompozytu i takich lin, jakie są na placach zabaw (no przecież to nawet mogły być takie same elementy np. ruchome mostki z desek, ruchome kłody, pieńki do skakania, równoważnia itp., co zresztą było zawarte w projekcie).
Moje przemyślenia:
Wszystkie inwestycje z budżetu obywatelskiego są realizowane blisko nowych osiedli deweloperskich (rekord to przy jednym osiedlu dwa! place zabaw jakieś 50 m od siebie i mini tężnia, deweloper nawet zrobił boczną furtkę w ogrodzeniu, żeby dzieci mogły z bloków na plac zabaw łatwo wyjść) albo są projektami zgłaszanymi przez stowarzyszenia, których członkowie zasiadają w radach osiedla/radzie miasta/ są krewnymi i znajomymi królika.
Kolesiostwo w moim mieście, układy i układziki rządzą od lat (i nie, od wieków nie rządzi tu PiS).
Najzabawniejsze jest to, że ci urzędnicy nie decydują o tym co będzie zrealizowane, ale co w ogóle ma wejść do głosowania. Gdzie ja żyję? I jak w tym kraju ma być dobrze?
PS. Nie poddaję się. W przyszłym roku planuję zgłosić znów taki park linowy pod nazwą "leśny plac zabaw" i opisem, że ma to być plac zabaw ułożony w formę ścieżki/toru przeszkód złożonego z elementów takich jak (i tu przykłady realizacji z innych placów). Zobaczymy co odpowiedzą.
#zalesie #budzetobywatelski #urzedy
Bo w takiej inwestycji ma wygrac jakis znajomek co stawia lawki albo jakies inny odtworcze lajno typu silownie na dworze czy tam inny plenerowy taniec raz do roku
@Jaskolka96 opisz to nieanonimowo w jakiejś gazecie czy portalu, zrób burzę, z informacją gdzie się da, jakieś posły itd. Może rozwalisz ten miasteczkowy układ.
Miasta nie są dla mieszkańców i mówię to z własnego doświadczenia
@Jaskolka96
Rok 1 i rok 2 - powody odrzucenia sensowne. Nie inwestuje się w coś co za parę lat byłoby zburzone.
Potem prawidłowo Cię olali (brak podania przyczyny) bo nie podałaś konkretnej lokalizacji.
W roku 3 po co w ogóle składasz coś do urzędu, jak nie masz wymaganych zgód ???
Dalej już mi się nie chce czytać.
Chyba nie rozumiesz co robisz.
@michal-g-1 bo składa się wniosek pół roku wcześniej, a zgody trzeba donieść do określonego terminu wiele miesięcy później. Prosiłam o uchwały rady osiedla od samego początku, ale nie raczyli się zebrać, więc złożyłam wniosek (termin składania wniosków powoli upływał) przez kolejne miesiące dzwoniłam i pisałam do rad osiedli, by się zebrali, bo na doniesienie zgód tylko kilka miesięcy i nic. Możesz sobie nie czytać, wolna wola, ale aby móc coś ocenić wypadałoby jednak najpierw się zapoznać z większą częścią niż pierwsza połowa.
Dwa, jak pisałam przy roku 1 zrozumiałam, że mój błąd, przełknęłam porażkę i zaczęłam lepiej się przygotować. Jest to jednak trudne i tak naprawdę antyobywatelskie, jeśli miasto nie jest w stanie podać, które działki się nie nadają, bo oni może kiedyś je sprzedadzą, a prosiłam o to nie tylko ja, ale i dziennikarz. Bez takiej informacji można sobie w ciemno strzelać, bo może w końcu trafi się na działkę, która nie stanowi rezerwy inwestycyjnej
@Jaskolka96 u nas w mieście powstały ostatnio dwa przepiękne place zabaw w super lokalizacji.
Z atrakcjami wodnymi itd.
I te projekty miały ręce i nogi:
-
ludzie ich chcieli
-
są w super lokalizacji
-
świetnie zaplanowane
Ty mówisz "róbmy coś ale nie wiadomo gdzie" (i nie wiadomo po co bo po co robić coś na zadupiu) i obrażasz się że nikt nie traktuje Cię poważnie a miasto jest antyobywatelskie
Nie dziwię się ludzie że nie chcieli się zebrać bo też bym nie poszedł bo jakaś baba z ulicy chce coś robić z ich terenem i I cudzymi pieniędzmi.
W twojej opowieści nie widzę odpowiedzi na pytanie: po co to komu, skoro nie obchodzi Cię gdzie to będzie.
@michal-g-1 Skąd wniosek, że nie obchodzi mnie na jakim terenie? Bardzo obchodzi, wszystkie działki, o których pisałam są na osiedlu, na którym nic się nie dzieje, są same bloki bez przestrzeni wypoczynkowej. Dwa - jacy ludzie nie poszli? Ludzie nawet nie wiedzą o tych projektach, bo urzędnik nigdy nie dopuścił ich do głosowania. Kolejno, skąd pomysł, że na zadupiu? To bardzo duże osiedle, które jest sypialnią, ma własny budżet, ale wszystkie realizację są robione nie w części z blokami z lat 80, a kilka kilometrów dalej przy nowej inwestycji deweloperskiej. I o ile ludzie by tak wybierali, to ok, nie byłoby tego wpisu, ale nie wybierają. Decyduje za nich urzędnik.
Pieniądze zaś są wspólne, nie cudze, teren miasta nie prywatny i nie ja chcę coś z nim zrobić, chcę zaproponować coś co służy ogółowi, a ludzie w głosowaniu zdecydują czy też tego chcą czy nie. Nazwania mnie babą nawet nie skomentuję, bo jest to poniżej krytyki
@michal-g-1 jeśli w twoim mieście macie coś fajnego z budżetu obywatelskiego to super, ale nie jest to dowód na to, że w innym mieście nie ma trudności ze zgłoszeniem projektu. Tak naprawdę jedno nie ma z drugim nic wspólnego
>Gdzie ja żyję? I jak w tym kraju ma być dobrze?
żyjesz w takich samych realiach co wszyscy mieszkańcy każdego powiatowego wychujewa, gdzie urzędowa sitwa jest nie do zgryzienia. To o czym piszesz, zajęłoby może pół strony w książce o każdym powiatowym miasteczku które dogorywa, bo takich opowieści byłyby dziesiątki jeśli nie setki. U mnie po ostatnich wyborach przez chwilę nastąpi odwilż. Choćby z tego powodu że kilka osób kręcących machloje odeszło przez to kto został wybrany burgermeistrem.
Natomiast 4/5 projektów budżetu obywatelskiego to jakieś chodniki, parkingi, place zabaw czy prywaty tak bijące po oczach że wprawia człowieka w zażenowanie tak jawna, złodziejska bezczelność.
W każdym razie wszystko na co nie powinna iść choćby złotówka z budżetu obywatelskiego, bo to wszystko jest sprawami jakimi zajmuje się miasto, gmina, spółdzielnia mieszkaniowa albo prywatny zarządca terenu/obiektu.
Coraz częściej człowiek sobie pluje w brodę i gryzie język żeby tylko nie mamlać jak to "za PRLu było jednak lepiej".
@Jaskolka96 brakuje informacji jakie miasto
@k0201pl celowo jej nie zamieściłam
Podziwiam za upór i wytrwałość. Ponad dwadzieścia lat działałem na rzecz różnych społeczności lokalnych i mam dużo przemyśleń na ten temat, ale bardzo jestem ciekawy - jaka jest Twoja motywacja?
@3cik chciałabym żeby okolica była piękna i przyjazna mieszkańcom, bo na razie to trochę takie blokowisko w rosyjskim stylu
@Jaskolka96 czy inni mieszkańcy też tego chcą?
@3cik to jest dobre, jeśli wręcz nie zasadnicze pytanie
czego mogą chcieć mieszkańcy, jeśli w życiu nie doświadczyli niczego lepszego?
@Jaskolka96 Czy nie możesz zgłosić czegoś tymczasowego lub niewymagającego przestrzeni - na przykład dzień usuwania śmieci z ulic i zielonych terenów, zakończony imprezką? To praktycznie uczy dbania o porządek, propaguje właściwe postawy i poprawia otoczenie.
@976497 takich projektów jest bardzo wiele, zazwyczaj wygrywają jakieś 2-3 i o ile faktycznie mogą takie eventy zjednoczyć mieszkańców, to jednak mają to do siebie, że są dostępne tylko w chwili trwania przez co mocno ograniczone dla wielu ludzi. Ogród sensoryczny, doby plac zabaw, ładny skwer są dostępne przez cały czas, więc więcej osób z nich skorzystać, są trwałe
Podobno w Warszawie jako jeden z projektów z budżetu obywatelskiego, była wycieczka śladami niezrealizowanych projektów z budżetu obywatelskiego...
Zaloguj się aby komentować