Kingdom Come: Deliverance (2018) - wersja na PS4

Kingdom Come: Deliverance (2018) - wersja na PS4

hejto.pl
tl;dr - mi się nie podobało, raczej nie polecam

Na wstępie zaznaczę, że grałem w wersję na Playstation, początkowo na PS4 Slim, clean up robiłem na PS5 Pro

Po wielu latach, przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji, wysłuchania wielu głosów zachwytów w internecie, różnych ochów i achów, jaka ta gra nie jest wspaniała, że to coś czego brakowało nam na rynku, że to rewolucja, postanowiłem sprawdzić czołem, czym ta czeska produkcja urzekła tylu ludzi. I po spędzeniu ponad 200h (niestety, ale mój mózg nie potrafi odpuścić RPG i musze wyczyścić wszystkie questy i wylizać wszystkie ściany) absolutnie nie rozumiem fenomenu tej gry. Ale może zacznijmy od początku...

Poznaj mojego chłopa - Henryka

Gra przenosi nas do roku 1403 w sam środek targanego wewnętrznymi konfliktami Królestwa Czeskiego, gdzie wcielamy się w syna skalickiego kowala. Jako zwykły chłop jesteśmy tylko pomniejszym pionkiem w dla otaczającego nas świata, dopóki ten świat nie zbliży się niebezpiecznie do naszej chałupy. Trzeba przyznać, że setting jest unikatowy, co faktycznie w pierwszym momencie wywołuje efekt wow! Dodatkowo gra stara się trzymać realiów historycznych, co ma swoje nieoczywiste konsekwencje dla gracza, bo jako taki zwykły chłop nie potrafimy zbyt wiele, a w zasadzie to nie znamy się na niczym, dzięki czemu otrzymujemy klasyczną opowieść od zera do bohatera. A bohaterem będziemy musieli się stać, bo okazuje się, że bez Henryka cały region pogrążyłby się w chaosie, a mówimy tutaj o całkiem dużej mapie w konwencji otwartego świata. Warto też zauważyć, że aby dodać realności światu deweloperzy wprowadzili różne mechaniki survivalowe, które mają potęgować uczucie być XV wiecznym czeskim chłopem. Po pierwszych kilku godzinach gry byłem pozytywnie zaskoczony i oczekiwałem, że moje doświadczenia z grą będą tylko i wyłącznie pozytywne. Och jakże się myliłem.



Tu masz miecz, dźgaj ostrym końcem

Jako, że w wyniku przetaczającego się przez ówczesne czeskie ziemie konfliktu zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia rodzinnego miasta i nauczenia się życia, jako gracz zaczynamy poznawać coraz to więcej mechanik, jakie są zaimplementowane w grze. Jako, że jest to RPG to mowa tutaj o systemie rozwoju postaci, walce czy umiejętnościach złodziejskich i alchemicznych. Jeżeli chodzi o rozwój umiejętności to deweloperzy wybrali najlogiczniejszy (moim zdaniem) system, znany już chociażby z serii The Elder Scrolls, czyli im więcej danej rzeczy robimy tym stajemy się w niej lepsi. Ma to sens i jako tako się broni przez całą grę. Dodatkowo jak osiągniemy konkretne poziomy danych umiejętności to możemy sobie wybrać dodatkowe perki, które mają nam ułatwić grę, co jest miłym dodatkiem. Jednakże warto zauważyć, że po pierwsze niedotyczy to wszystkich skilli (chociażby łucznictwo nie ma żadnych dodatkowych umiejętności), a dla innych są niezauważalne (czytanie, zbieranie ziół, picie), przez co gra jest trochę nierówna, ale to nic, machnijmy na to ręką. Dalej będzie gorzej

Chociaż gra pozwala nam w wielu sytuacjach wykazać się naszą charyzmą i rozwiązać wiele problemów słownie (nawet jest achievment za niezabicie nikogo przez całą grę!) to jednak walka stanowi ważną część gry. A ta moim zdaniem jest zrobiona tragicznie. Teoretycznie mamy rozbudowany, pięciokierunkowy system cięć i pchnięć, do tego bloki, parady, odskoki. Brzmi świetnie! Wykonane jest tragicznie. Do przeciwnika przykleja się gwiazdka, która ma służyć do wyprowadzania ciosów, jednakże w walce grupowej ten system autentycznie nie zdaje egzaminu, ponieważ często gwiazdka była przyczepiona do jakiegoś gościa, który był gdzieś dalej, podczas gdy mnie dziobał mieczem ktoś inny, kto był bliżej. Co więcej przeciwnicy mają chyba zawsze więcej wytrzymałości niż Henryk i to nawet ten już w pełni wyszkolony. Jeżeli nie zmylisz przeciwnika i nie wyprowadzisz ciosu ze strony, z której go nie sparuje to go nie zamęczysz. Zawsze Henkowi skonczy się wytrzymałość wcześniej niż nawet zwykłemu bandycie. A walka z odzianymi w zbroje płytowe przeciwnikami to prawdziwy dramat i trwa niekiedy po kilka minut, bo większość ciosów zostanie sparowana przez mistrza broni, a te które sięgną nic nie zrobią, bo akurat ten bandyta najwyraźniej był jakimś królem siedzącym na złocie i odzianym jest w pełną mediolańską płytówke. Co też jest absurdalne, bo gra ewidentnie chcę być realistyczna, ale mimo iż sama w swoim glosariuszu mówi, ze na pełną zbroje płytową mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi panowie, to tutaj ma ją co trzeci bandyta, który napada kupców na drodze xD I jak już taka banda Cię obskoczy to najlepiej uciekać (to akurat myślę, że ma przełożenie historyczne), bo nigdy nie wiadomo czy przypadkiem któryś nie sięgnie Cie przypadkiem swoim buzdyganem po łbie i nie zakończy w 3s Twojej historii. Bo jak wpadniesz w wir komba kilku przeciwników to to jest kwestia sekund aż padniesz trupem, a o save'y tutaj trudno, bo...


Pięcioramienna gwiazda wskazuje nam z której strony wykonamy cięcie.

Promujemy alkoholizm

System save'ów jest jak dla mnie unikalny, tzn. nigdzie indziej nie spotkałem się z tym, by podczas zapisywania gry bohater musiał rozwijać umiejętność picia alkoholu. Bo żeby zapisać grę musisz mieć zbawiennego sznapsa, który w początkowych fazach gry jest bardzo drogi, a jego uwarzenie zajmuje trochę czasu, ponieważ trzeba zebrać zioła, znaleźć warsztat alchemika i tam wykazać się cierpliwością podczas minigry w warzenie mikstur. Samo zbieranie ziół było dla mnie podwójnie śmieszne, ponieważ zioła te były tak rozpikselowane, że wyglądały jak wyciągnięte jeszcze z Morrowinda, a sam proces zrywania ich zmienia nam kamerę z pierwszoosobowej na trzecioosobową na kilka sekund, co zaburza imersje. No ale jak już nazbieramy tych ziół i znajdziemy warsztat alchemika to zaczyna się jeszcze nudniejsza sekwencja. Otóż musimy sobie tą miksturę uwarzyć, co wymaga poznania przepisu (i jeżeli go nie zapamiętasz to będziesz musiał do niego wracać podczas gotowania), zagrzania wody, starcia części ziół, wydestylowaniu preparatu i po takim procesie, który trwa od 1 minuty do 3 przy trudniejszych miksturach, masz 1 buteleczkę pożądanego eliksiru. Także żeby przygotować się na większą eksploracje, gdzie zakładałem 20 saveów, to potrzebowałem zmarnować (tak, to jest dobre słowo) 20 minut realnego życia, żeby przygotować sobie miejsce na zapisy. A zapisów potrzebowałem, bo jak pisałem w walce jak przeciwnicy wpadli w kombo to zasadniczo byłeś trupem. Oczywiście po rozwinięciu umiejętności alchemicznych możemy uwarzyć więcej mikstur na raz albo 1 zrobić automatycznie, jednakże w początkowej fazie gry przepierdzielamy mnóstwo czasu na ewentualne zabezpieczenie sobie gry.

I inne systemy

Pozwólcie, że w tym akapicie zbiorczo zjadę inne mechaniki, które mi się nie podobały zaczynając od lockpickingu. Otóż na levelach 1-3 otworzenie zamka jest diablo trudne (na konsoli trzeba operować dwoma analogami, a poziom błędu jest bardzo podkręcony), a jak wytrych się łamię to jest głośno, przybiegają strażnicy i są problemy, także ciężko się rozwinąć w tej umiejętności, a mówimy tylko o prostych zamkach. Do tych skomplikowanych nie możesz nawet podejść, bo nie. Mimo, że jest to mini gierka to gra nie pozwala Ci nawet podjąć próby otworzenia zamku. Szkoda, że pomimo niskich umiejętności gra pozwala napadać na mnie bandzie w pełni uzbrojonych bandytów, ale no trudno, są równi i równiejsi. No ale przecież pisałem, że wiele konfliktów idzie rozwiązać przy pomocy naszej charyzmy. Oczywiście, tylko, że jak jesteśmy brudni to nasze statystki są niższe, a brudni jesteśmy co chwilę, bo zasadniczo tak. Podczas przejazdu w suchy dzień przez miast moje ubranie zdążyło się ubrudzić i u rzemieślnika, który mieszkał nieco dalej niż beczka z wodą miałem już niższe ceny, bo jestem brudasem xD

Natomiast są dwa systemy, które chciałbym pochwalić, a mianowicie pickpocketing, który został rozwiązany jako minigierka, w której w zależności od naszej ekspozycji i umiejętnosci zdobywamy czas na przeszukanie kieszeni ofiary. Naprawdę jedno z lepszych rozwiązań, gdzie czuję, że coś naprawdę zależy ode mnie, a nie typowe dla tego typu produkcji "nie przesadź z ciężarem i będzie git", oraz czytanie, które wymaga od nas poświęcenia kilku godzin czasu gry, by zyskać punkt umiejętności, a nie jak to miało miejsce, chociażby w Skyrimie, gdzie za samo otworzenie książki już rozwijaliśmy umiejętności.

Słów kilka o historii

No ale ponarzekałem na systemy zawarte w grze, to może chociaż historia się broni i warto ją poznać? I tak i nie. Pozwólcie, że zacznę od pozytywów unikając przy tym spoilerów. Otóż podobało mi się w historii to, że jest nieco przyziemna, że nie ratujemy całego wszechświata naszym chłopkiem-roztropkiem, a jedynie działamy na określonym terenie radząc sobie z trudnościami, jakie zgotowały nam obecne czasy. I powiem jeszcze, że pod koniec gry stwierdziłem, że chyba mam syndrom bitej żony, ale trochę ciekawi mnie jak się fabuła rozwinie w dwójce i być może skuszę się na kontynuowanie przygody.

A teraz kilka cierpkich słów z jednym spoilerem (moim zdaniem mini, ale jednak), jak chcesz go uniknąć to przeskocz od razu do akapitu Technikalia

Otóż największym problemem jest to, że główny wątek jest oderwany od świata gry, a mianowicie w pewnym momencie mamy wstąpić do klasztoru pod fałszywymi danymi szlacheckiego syna, o imieniu Karol, który za karę ma złożyć śluby. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że w tym klasztorze powinni mnie dobrze znać, bo prosiłem ich o pomoc dla chorych, rozwiązałem im tajemnice diabelskiej czaszki, negocjowałem dostawę budulca czy przede wszystkim broniłem podejrzanej o herezje Johanki. I wszystko to robiłem jako Henryk. A tutaj rozmawiam z bratem furtianem, który mnie z trzy razy kierował do odpowiednich osób, i mówię, że "elo ziom jestem Karol", a ten to łyka jak pelikan xD no nie ukrywajmy, jak dla mnie to top1 największego dysonansu ludonarracyjnego, jaki doświadczyłem w ostatnich kilku latach xD dodatkowo sam wątek w klasztorze był na tyle głupi, że żeby nie trafić za karę do karceru musiałeś robić codzienne obowiązki w określonych godzinach. Problem polegał na tym, ze uczestnictwo w mszy to realne stanie i nic nie robienie przez kilka minut, na warzenie mikstur miałeś kolejne kilkanaście minut rzeczywistego czasu przeznaczone, ale szło to zrobić w kilka minut, a resztę musiałeś siedzieć przed konsolą i czekać. No gra akcji 10/10 xD Dodatkowo ja osobiście odwaliłem kilka numerów w klasztorze polegających na kradzieży, kilku ogłuszeniach i jednym zabójstwie i uciekłem stamtąd. Gra absolutnie nie miała żadnego problemu z tym, że kręciłem się potem już z powrotem jako Henryk po dziedzińcu klasztoru i gadam sobie z ziomkami. Najwyraźniej zabicie nowicjusza jest dla nich ok ^^

Misja w klasztorze, czyli najgłupszy element gry

Technikalia

Na sam koniec zostawię sobie najfajniejszą rzecz - stan techniczny. Grałem 6 lat po premierze, w edycje królewską ze wszystkimi możliwymi DLC i aktualizacjami, a gra wyglądała jak jakaś beta udostępniona do testów. Poważnie. Początkowo ogrywałem to na PS4 Slim i myślałem, że to może wina konsoli, bo jednak poprzednia generacja i do tego w wersji lite, jednakże warto zauważyć, że konsola była wypuszczona na rynek w 2016 roku, gra w 2018. Od premiery mineło kilka lat, a dalej po wjeździe do miasta najpierw spawnowały się same łyse głowy, potem ciała w wersji t-pose, które w pewnym momencie zaczynały się nienaturalnie ruszać, a odzienie, fryzury i detale twarzy doczytywały się z czasem, a czasem się nie doczytywały, bo w sumie po co? Podczas cut-scenek potrafiłem rozmawiać z samą łysą głową najważniejszego pana na tych ziemiach, bo cut-scenki były renderowane na silniku, który sobie nie radził. Dodatkowo już wcześniej wspominałem, że tekstury ziół wyglądają gorzej niż w Morrowindzie, ale przy tej okazji warto wspomnieć ogólnie o terenie. A teren składa się z pancernych krzaków, po których można skakać koniem (i jak wpadniesz to istnieje szansa, że nie wyjdziesz, więc musisz wczytywać grę, co przy systemie zapisów sprawia, że możesz cierpieć i stracić kilkanaście minut rozgrywki), oraz strumyczków, po których musisz się wdrapywać na ich brzegi, bo henryk nie jest w stanie podnieść nogi powyżej kolana. Jak wpadniesz w złym miejscu do strumyczka, to musisz zejść z konia, wdrapać się na brzeg, odejść kawałek i przywołać konia by ten spadł z nieba z innej strony, bo inaczej się nie wydostanie. Ktoś może powie, że krajobrazy są ładne. Owszem, zgodzę się nawet z tym, tylko, ze one są strasznie puste. Jeżeli oni latem nie mają plonów na polach, to nie wiem jak przetrwają zimę. Warto również zwrócić uwagę, że zasadniczo jest około 7 rodzajów domostw w całej grze, co jest ciekawe, bo wtedy jeszcze nie mieli IKEI, a jednak wszystkie meble wyglądają tak samo i układy pomieszczeń też jakby to wszystko jeden deweloper robił.


Spójrzcie na te piękne pokrzywy i policzcie poligony

Podsumowanie

Absolutnie nie rozumiem zachwytów nad tą grą. Osobiście męczyłem się niemiłosiernie i wielokrotnie kląłem na siebie, że nie potrafię tego projektu porzucić. Na całe szczęście udało mi się wynegocjować z samym sobą, że nie będę tego platynował, ale to i tak nie odda mi kilkuset godzin poświęconych na tą produkcje. Owszem, było kilka pozytywów, takich jak prosta historia, pojedyncze mechaniki czy też, coś co dla mnie przedstawiało największą wartość, czyli glosariusz, ale niewarto dla tych kilku rzeczy instalować tego tworu. Ale może ja nie jestem graczem docelowym, może ta gra była przeznaczona dla kogoś innego i te osoby znajdą tutaj wiele frajdy i rozrywki. Nie mniej, ja osobiście nie polecam.

Ocena: 4/10

#gry #rpg #kingdomcomedeliverance

Komentarze (6)

SuperSzturmowiec

dokładnie trochę przekombinowana. i raczej 2 dopiero po przecenie lub sprawdzę demo/pirat czy jest. to coś warte ale raczej będzie to samo z lepsza grafiką

Stashqo

@Loginus07


Osobiście bawiłem się świetnie, przeszedłem jeszcze raz w tym roku i gra wiele nie straciła. Polecam każdemu Dla mnie 9/10.


PS. System walki jest zajebisty a quick save są dla miękiszonów xD

Loginus07

@Stashqo jak widać zdania ekspertów są podzielone ^^

hellgihad

@Loginus07 Akurat też KCD niedawno skończyłem i uważam ją za jedną z lepszych gier w jakie grałem xD

Miksturki do zapisywania rzeczywiście mogą być męczące i dużo ludzi na to narzekało, ale ja nie miałem z tym żadnego problemu - przez całą grę zrobiłem może ze trzy? Po prostu zapisywałem grę drzemką

System walki rzeczywiście jest ciężki bo wymaga kontroli pola walki, trzeba tak manewrować żeby mieć wszystkich przeciwników przed sobą, a najlepiej jeszcze wrogiego łucznika z tyłu który często wpakuje strzałę w plecy ziomka. Pod koniec gry brałem na klatę nawet 3-4 wojów naraz.

Klasztor no to się zgodzę, kek. Bugi też mnie wymęczyły chociaż na PC nie były aż tak agresywne jak to opisałeś.

Loginus07

@hellgihad Zapisywanie w łóżku wymagało łóżka, a rzadko było łóżko obok np. Skrzynki :) co do walki to pod koniec gry też potrafiłem sobie poradzić z kilkoma na raz, no chyba że udało im się mnie skombowac i padałem jak frajer ^^


Mnie gra wymęczyła, ale rozumiem, że są osoby, którym mogła się podobać :)

Jim_Morrison

Grałem z 40 godzin i było fajnie ale zby duży "realizm" niestety w końcu mnie pokonał. Nawet mod na zapisywanie stanu gry nie wystarczył żebym miał ochotę dociągnąć to do końca. System walki rzeczywiście był zjebany bo choć dopakowałem Heńka tak, że turniej rycerski wygrałem na luzie to starcia z choćby dwoma oponentami mocno ssały bo jedyną w miarę skuteczną metodą była ciągła jazda na wstecznym.

Zaloguj się aby komentować