Johnny Depp świata broni, czyli HK G36
hejto.plEwidentnie coś się popsuło.
Jeśli chodzi jednak o wybory, tym razem zdecydowanie nic się nie popsuło (chociaż 35% pisu przy skali ich wałów jest przerażające), to było ekstra klasa, tak właśnie musiało być.
Co tam u upadłego gwiazdora słychać obecnie? Czy otrząsnął się po całej tej gównoburzy? Czy faktycznie staje się bezużyteczny w wysokich temperaturach i dlaczego byłoby to na rękę niemieckiemu rządowi? Dziś o kolejnym bezpodstawnie oskarżonym któremu ktoś postanowił zniszczyć udaną karierę. Dziś o historii oraz obecnej sytuacji karabinu Heckler & Koch G36.
Obecnie produkowana wersja z frontem w systemie HKEY oraz górną szyną i kolbą typu IDZ.
'Heroes'
Zależnie od tego jak dużo chorowaliście, możecie z lekcji historii pamiętać lub nie, że Niemcy po drugiej wojnie światowej podzielone zostały na dwa osobne byty, kontrolowany przez zachodnich aliantów RFN oraz kontrolowany przez związek radziecki NRD a Niemiecka armia została rozwiązana i jej obowiązki całkowicie przejęły kontrolujące je państwa.To niebieskie po środku NRD to Berlin Zachodni. Raczej to wiecie, ale nie miałem innego pomysłu na podpis.
Niedługo później zachodni alianci uznali, że całkiem sensownym pomysłem byłoby utworzenie jakiejś stosunkowo niewielkiej jednostki mającej odpowiadać za patrolowanie i ochronę granic. Tak powstało "Bundesgrenzschutz" (obecnie BPOL) w liczbie 10 tysięcy ochotników (dużą część stanowili weterani Wehrmachtu), których początkowo wyposażono w to, czego akurat zachód pod ręką miał dosłownie tony, czyli broń i inne graty używane podczas drugiej wojny światowej.
Nie, to nie Wehrmacht. Chociaż mam wrażenie, że u niektórych na dalszym kadrze zadziałała pamięć mięśniowa i prostują ręce jakby trochę za bardzo.
Z biegiem czasu tarcia pomiędzy wujkiem samem a sowietami przybierały na sile więc zachodni alianci coraz śmielej zezwalali na rozbudowę niemieckich (oczywiście zachodnioniemieckich, wiecie o co chodzi, dla ułatwienia będę po prostu pisać "niemieckich") sił zbrojnych. Tak dochodzimy do momentu, gdy RFN postanowiło uzbroić swoje wojska w coś nieco bardziej współczesnego niż MP40 czy czterotaktowe Kar98K. A już w ogóle super gdyby było to coś zasilanego amunicją zgodną z tą, używaną przez resztę niewiele wcześniej utworzonego NATO.
Tą amunicją było 7,62x51 a karabinem był... Nie, nie G3, o nim za chwilę, tym karabinem był FN FAL przyjęty na uzbrojenie jako G1. Zakupiono ponad 100 tysięcy sztuk i używano ich do początku lat sześćdziesiątych, gdy Belgowie mając w pamięci co Niemcy odpierdolili dwadzieścia lat wcześniej nie udzielili im licencji na produkcję broni w kraju. Musicie przyznać, że to dosyć zrozumiała decyzja, trochę głupio dać kij komuś, kto chwilę temu innym kijem spuścił Ci wpierdol. Nawet jeśli stoi z nim ojciec i mówi, że teraz to już go na pewno upilnuje.
Takich samych, stalowych frontów używano w austriackich FN FAL, czyli STG-58.
W tej sytuacji Niemcy postanowili poszukać innego kandydata i padło na trzy modele.
Szwajcarski SIG SG510, który dostał oznaczenie G2, hiszpański CETME Modelo B (wcześniej Niemcy interesowali się poprzednim modelem tej broni, Modelo A ale zamiast niego postawiono właśnie na FN FAL), który dostał oznaczenie G3 oraz amerykański AR-10, który dostał oznaczenie G4.
Od góry: SG510-4, HK G3 oraz Armalite AR-10. Ten pierwszy przez niemal 30 lat służył w szwajcarskiej armii, ten drugi to wiadomo (a jeśli nie, to zaraz się dowiecie) a ten trzeci... Ten trzeci miał najmniej szczęścia, bo został kupiony między innymi przez armię Portugalii, ale w dosyć skromniej liczbie egzemplarzy a Portugalia ostatecznie na swój karabin wybrała... HK G3. Trzeba jednak AR-10 oddać, że tamtejsi żołnierze bardzo je lubili i używali swoich egzemplarzy do momentu, gdy zwyczajnie na rynku zabrakło do nich części zamiennych.
Po przeprowadzonych testach uznano, że najlepszym wyborem będzie propozycja CETME, a Ci udzielili licencji na produkcję broni w kraju. Zlecono to firmom Heckler & Koch (w skrócie HK, tego skrótu używać będę często) oraz Rheinmetall, z tym, że ta druga firma po problemach z jakością produkowanej broni dosyć szybko odpuściła G3 by zająć się karabinem maszynowym MG3, więc jedynym producentem nowego karabinu zostało HK. Resztę historii pewnie znacie, bo HK G3 kompletnie przyćmiło swój hiszpański pierwowzór o którym mało kto w ogóle już pamięta.
Tutaj w chyba swojej najpopularniejszej wersji G3A3.
G3 okazało się fantastycznym karabinem bojowym ale lata sześćdziesiąte oraz amerykańska adopcja karabinu M16 przywiały do Europy modę na muzykę rockową, hipisów, rewolucję seksualną oraz broń zasilaną nieco słabszą amunicją pośrednią. Ministerstwo obrony Zachodnich Niemiec podchwyciło ten ostatni trend i postanowiło pójść podobną drogą, tyle, że w zdecydowanie bardziej ambitny sposób. Postanowiono stworzyć rewolucyjną broń korzystającą z zupełnie nowej, bezłuskowej amunicji 4,73x33mm, karabin tak rewolucyjny, że ludzie na jego widok mieli dosłownie mieli srać na miętowo (może stąd ten kolor broni). Istny pokaz siły i udowodnienie wszystkim niedowiarkom, że może i teraz Niemcy nie chcą rozjebać pół Europy, ale o projektowaniu broni mają dokładnie takie samo pojęcie jak wtedy gdy faktycznie to zrobili. Kraut Space Magic, czyli karabin G11.
Broń była dokładnie tak samo dziwna na jaką wygląda. Magazynek to ten szaro zielony prostokąt z kółkiem z przodu broni przez które widać sprężynę. Teoretycznie, ładowało się to jak P90, w praktyce... No tak nie do końca.
Zadanie to powierzono firmom HK (odpowiadającej za broń) oraz Dynamit Nobel (odpowiadającej za amunicję) ale jak już się pewnie domyślacie całe to rewolucyjne mambo jambo nieszczególnie się udało, bo prace nad G11 przedłużały się tak bardzo, że w międzyczasie mur berliński postanowił się spektakularnie wypierdolić a Niemcy postanowiły się spektakularnie zjednoczyć i w końcu zabrakło na projekt pieniędzy.
Sytuacja stała się krytyczna, bo przez G11 utopiono masę pieniędzy, Heckler & Koch zbankrutowało a niemiecka armia pozostała z niemal czterdziestoletnimi karabinami G3. Nie zrozumcie mnie źle, G3 nadal sprawowały się bardzo dobrze (co więcej, używane są do dziś) ale praktycznie cały sojusz przerzucił się już na broń zasilaną nabojem 5,56x45 więc trzeba było coś wykombinować i to szybko. Jednym z awaryjnych pomysłów było zaadaptowanie karabinu MPi AK-74N oraz AKS-74N zasilanego nabojem 5,45x39, których Niemcy po zjednoczeniu mieli tysiące, ale rosyjski karabinek i nabój w sojuszu, który na celu miał obronę przed potencjalną rosyjską agresją raczej byłby delikatnie mówiąc kontrowersyjny, dodatkowo, kompatybilność amunicji z resztą sojuszu byłaby praktycznie zerowa więc pomysł szybko odrzucono.
MPi AKS-74N z kolbą typu "pogrzebacz do pieca". Stała kolba montowana była w modelu AK-74N.
Takiej biedy jak w ówczesnym niemieckim budżecie nie było nawet na Podkarpaciu, więc o utworzeniu programu mającego na celu stworzeniu zupełnie nowej broni nie było mowy, pozostało im zaadaptowanie czegoś, co już było na rynku. Poważnie rozważano kandydaturę austriackiego karabinu Steyr AUG, ale Niemcy bardzo chcieli mieć w swojej armii broń krajowej produkcji, więc decyzję o jego adopcji dosyć mocno odciągano w czasie.
Tutaj AUG w swojej bardzo kultowej wersji A1.
I tu na scenę ponowne wchodzi Heckler & Koch, wywąchali swoją szansę i tym razem pod skrzydłami British Aerospace wrócili z zupełnie nowym projektem. HK miało już w swojej ofercie broń zasilaną nabojem 5,56x45, konkretniej, byli to mniejsi bracia G3 czyli HK33 oraz HK G41, ale ten pierwszy produkowany był tylko na eksport a ten drugi był pieruńsko drogi, bo firma życzyła sobie za niego aż 1700 dolarów od sztuki, więc potrzeba było czegoś zdecydowanie tańszego. Tym czymś było HK50.
Wygląda jakby znajomo, prawda?
To Defy the Laws of Tradition
Lata dziewięćdziesiąte pod względem mody, trendów czy stylistyki były niemal proporcjonalnie odwrotne do tego, co popularne było w latach osiemdziesiątych. Wesołe, szalone kolory i wzory, kicz, pstrokatość i kanciastość zostały zastąpione przez stonowane barwy, obłość, trochę inny kicz i polimeryzację niemal wszystkiego co możliwe (cycków też), jak gdyby chciano grubą kreską odciąć się od tego co było i podkreślić to, co jest teraz, cały ten przełomowy postęp i nowe dziesięciolecie. No weźcie porównajcie sobie Slayera z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, bardzo ewidentny przykład.No popatrzcie tylko jakie wesołe, radosne i kolorowe okładki miały starsze albumy. Swoją drogą, wraz z kolorystyką okładek uciekła też gdzieś jakość muzyki, bo zarówno Divine Intervention jak i Diabolus In Musica (szczególnie ten drugi) były dosyć przeciętne. Ale wraz z początkiem nowego tysiąclecia Slayer mniej więcej wrócił na właściwe tory.
Cała ta drastyczna zmiana w postrzeganiu mody i stylistyki przełożyła się również na projektowanie broni gdyż nowy model różnił się od poprzednich dokonań HK dosyć diametralnie. Ciężki i toporny styl znany z G3 czy HK33 postanowiono zamienić na coś zdecydowanie bardziej obłego a kurewsko grubą, giętą blachę stalową, która w przypadku starcia walca drogowego z karabinem G3 prawdopodobnie uszkodziłaby jedynie walec postanowiono wymienić na lekki, zbrojony polimer.
Od góry HK33A2, HK33A3, HK33KA3 oraz HK53. Mimo słabszego naboju HK33 z solidności swojego starszego brata nie straciło nic, więc nadal służyć mogło jako mniej poręczny młotek czy kij baseballowy.
HK z użyciem polimerów eksperymentowało już wcześniej, kolby oraz skorupy modułów spustowych w MP5 czy wspominanym już wielokrotnie G3 wykonane były z bardzo twardego polimeru, ale w przypadku nowej broni postanowiono z niego zrobić niemal wszystko, łącznie z samymi elementami modułu spustowego. Uznano, że elementy te są wystarczająco mocne a do tego zdecydowanie zmniejszają wagę oraz koszt produkcji.
Zastosowano też bardzo przyjemny system rozbioru broni oparty na łatwo wyciąganych pinach montażowych znany z poprzednich konstrukcji firmy. To sprawiło, że całość stała się mocno modułowa co bardzo ułatwiło wymianę systemów spustowych czy gniazda magazynka na takie, które przyjmuje magazynki STANAG.
Gwoli ścisłości, G36 korzysta z polimerowych magazynków w swoim standardzie, które są stosunkowo lekkie i działają poprawnie ale przez swoje nieco większe wymiary i łączniki magazynków na bocznych ściankach (dziwaczny, nikomu niepotrzebny trend lat dziewięćdziesiątych który szybko zniknął) były mniej praktyczne. Wystarczy jednak szybka wymiana gniazda i już możemy korzystać z magazynków kompatybilnych z AR-15, choćby Magpul PMAG.
U góry gniazdo na magazynki standardu AR-15, u dołu standardowe gniazdo. Transparentne magazynki to kolejny trend lat dziewięćdziesiątych (chociaż takie magazynki istniały już wcześniej), który jednak przetrwał próbę czasu i był całkiem dobrym pomysłem.
Bardzo dużą zmianą było też zastąpienie tak charakterystycznego dla broni HK rozwiązania z użyciem zamka półswobodnego hamowanego rolkami na coraz popularniejszy system krótkiego skoku tłoka gazowego. Konkretniej, postanowiono mocno zainspirować się AR-18, tyle, że w tym wypadku z znacznie lepszym skutkiem niż Brytyjczycy. W zasadzie, każdy inny wypadek inspirowania się AR-18 wypadł lepiej niż to, czego "dokonał" (czy raczej odjebał) Brytyjski Enfield, ale o tym możecie poczytać o tutaj --> https://www.hejto.pl/wpis/tragedia-po-brytyjsku-czyli-karabiny-sa80
Początki lat dziewięćdziesiątych przyniosły też liczne próby wkomponowania w karabiny szturmowe optyki o małej mocy. Tak postąpili Kanadyjczycy w swoich C7, tak postąpili też Niemcy. Nowy karabin wyposażony został w wbudowany w chwyt transportowy celownik optyczny ZF 3×4°, chociaż lepszym określeniem byłoby nazwanie tego modułem łączącym ze sobą celownik o powiększeniu 3x, kolimator typu red dot oraz laser.
Tandetny i przekombinowany. Często jak same lata dziewięćdziesiąte.
Ten ostatni zasilany był baterią, red dot z kolei zasilany był światłem słonecznym. Jasność regulowało się klapką u góry, im bardziej była otwarta tym punkt celowniczy stawał się jaśniejszy.
Może i moduł był dosyć ciężki oraz niepraktyczny, ale przynajmniej działał słabo, bo nawet przy maksymalnej jasności kropka była po prostu blada i kiepsko widoczna w mocnym słońcu. Do tego optyka z powiększeniem miała dosyć wąskie pole widzenia.
Przyznajcie, szału nie ma. Z drugiej strony, ta optyka ma niemal trzydzieści lat, porównanie tego do współczesnych, rewelacyjnych celowników pokroju Nightforce ATACR nie ma żadnego sensu.
O ile w tamtych czasach urządzenie to mogło być uznane jako "całkiem niezłe", tak teraz jest to kompletnie przestarzały relikt przeszłości. W późniejszych latach często zastępowano go szyną RIS, która zapewniała możliwość zamontowania znacznie lepszej optyki.
Wysiłki HK zmniejszyły cenę podstawowej broni do 800 dolarów. Co prawda optyka podnosiła cenę całości do 1200 dolarów, jednak w porównaniu do absurdalnej ceny gołego HK G41 nadal była to kwota całkiem akceptowalna.
HK silnie starało się upodobnić G41 do AR-15, bo między innymi zamontowano tu osłonę wyrzutnika łusek, dosyłacz (foward assist) oraz przycisk zrzutu zamka. Obecnie o HK G41 mało kto już pamięta i słusznie, taka cena za zmodyfikowane HK33 to kompletny absurd.
Całkiem sprytnie oszczędzono też na bagnetach, bo zamiast projektować i marnować pieniądze na zupełnie nowe, po prostu dostosowano broń do używania tych, które wykorzystywano na AK-74. Niemcy w magazynach mieli ich przecież tysiące a bagnety widocznie już nie były tak kontrowersyjne.
Od czasów wojny w Wietnamie walka na bagnety stała się rzadkością, więc jego wybór nie miał aż tak wielkiego znaczenia. Ważne, żeby po prostu jakiś był.
Nowy projekt firmy niemal spadł Niemcom z nieba (prawie jak bomby na Drezno), bo wreszcie mogli przestać udawać, że są zainteresowani adopcją karabinu AUG, który mimo wszystko postanowili dosyć skrupulatnie przetestować i porównać do nowego projektu HK. Jednak jak już się pewnie domyślacie, w 1995 roku postanowiono odrzucić austriacką broń i zaadaptowano HK50 jako Gewehr 36.
U spodu kolby (dokładniej, pod tym prostokątnym, mniejszym wycięciem) znajdują się cztery otwory. To sprytny pomysł HK na przechowywanie pinów montażowych, bo gdy rozbieramy broń po prostu możemy je tam włożyć i nie przejmować się późniejszym gorączkowym ich szukaniem w trawie czy stole pełnym narzędzi.
Firestarter
Proces wdrażania broni był błyskawiczny, już na początku 1996 roku rozpoczęto jej produkcję a pod koniec 1997 roku niemieckie jednostki szybkiego reagowania NATO otrzymały pierwsze egzemplarze.Stare moduły optyczne nadal pozostają w użyciu. Ten piaskowy LKM to nowy karabin maszynowy, HK MG5A2.
W siedzibie HK korki szampana wystrzeliły raz jeszcze, zaledwie rok później, bo właśnie wtedy Hiszpańska armia postanowiła zastąpić swoje nieszczególnie udane karabiny CETME-L oraz CETME-LC karabinem G36.
U góry CETME-L, u dołu LC. Karabin opuścił armię w atmosferze skandalu, bo podobnie jak z L85 początkowe, bardzo liczne skargi żołnierzy ignorowano, by problemem zająć się dopiero niemal 10 lat po jego adopcji. Jednak w tym wypadku zaniechano prób modernizacji a w jego miejsce po prostu przyjęto zupełnie nową broń, którą okazało się HK G36.
Można by pomyśleć, że całkiem logicznym krokiem byłoby zapewnienie sobie licencji na produkcję broni w kraju i jeżeli tak pomyśleliście to brawo, macie iście hiszpański tok myślenia, bo Hiszpanie się o to postarali. I to całkiem skutecznie, bo HK takowej licencji im udzieliło a od tego czasu G36 hiszpańskiej armii zaczęła zapewniać fabryka FACOR.
Operator hiszpańskiego MOE z mocno zmodyfikowanym G36K. Hiszpańscy specjalsi oczywiście używają również HK416, ale wygląda na to, że G36 na emeryturę jeszcze się nie wybiera.
Swoją drogą, HK swoim G36 wbiło CETME nóż prosto w serce po raz drugi, bo najpierw G3 kompletnie zaorało wizerunkowo swój pierwowzór, czyli CETME Modelo B (oraz późniejsze C) a później, po zastąpieniu karabinów L/LS o CETME zrobiło się wyjątkowo cicho. Chociaż tu należy wspomnieć, że firma w dużym stopniu przyczyniła się do tego sama, głównie przez wysokie ceny oraz spadek jakości produkcji swojej broni, bo na ich wykonanie oraz działanie narzekano zarówno w L/LS jak i bardzo ciekawym karabinie maszynowym Ameli, który mógłby mieć realną szansę na większy sukces, gdyby tylko był bardziej dopracowany, gdyby tylko inżynierzy CETME wcześniej wstawali, większy ciężar nosili i tak dalej.
Na pozór, MG42 przekonwertowane na nabój 5,56x45. W praktyce, zastosowano tu wiele ciekawych rozwiązań, niestety, słaba jakość wykonania i cena pogrzebała szanse na większy sukces eksportowy. Mimo to, Ameli produkowane było do roku 2013 a niewielka partia broni zakupiona została przez armię Meksyku oraz malezyjską jednostkę specjalną PASKAL, która chyba lubi nietypowe konstrukcje o czym dowiecie się później.
Ameli, jak większość innej, zalegającej w magazynach broni pojawiło się także na Ukrainie.
G36 w niemieckiej armii przyjęto się w wersji podstawowej (lufa 18,9 cala) i wersji karabinkowej, czyli "K" (15,7 cala).
Wbrew późniejszej modzie na skracanie podstawowych, długich karabinów wersja "K" nie wyparła standardowego G36 z niemieckiej armii.
W planach był także MG36, przewrotnie i komicznie nazywanym lekkim karabinem wsparcia, gdy w praktyce był po prostu podstawowym G36 z wbudowanym w łoże dwójnogiem (to było kompatybilne z zwykłym G36) nieco grubszą lufą i bębnowym magazynkiem. Komizm tej sytuacji dostrzegli również sami Niemcy, bo z uwagi na brak realnej przewagi nad zwykłym karabinem, MG36 dosyć szybko odrzucono a w jego miejsce początkowo używano podstawowego G36 z tym samym łożem oraz magazynkiem Beta-C.
To może być MG36, ale nie musi. Najłatwiej rozpoznać go po oznaczeniach z lewej strony broni, ale w tym wypadku rozdzielczość jest zbyt niska żeby to zweryfikować.
I gdy MG36 prócz około stu testowych sztuk nigdy nie doczekało się realnej produkcji, tej prawdopodobnie doczekało się MG36E, czyli wersja produkowana na eksport. Wygląda jednak na to, że sprzedaż była bardzo mizerna i szybko jej zaprzestano. Jeżeli więc zobaczycie gdzieś coś, co wygląda jak MG36, na 90% jest to zwykłe G36, które dostosowano do roli karabinu wsparcia.
MG36 według Battlefield 3. W praktyce jest to oczywiście G36 "przebrane" za MG36, tym bardziej, że faktyczny karabin nigdy nie występował w konfiguracji z górną szyną RIS. Co ciekawe, opis broni w grze wspomina o fakcie "rzadkości" oryginalnego MG36.
Więcej szczęścia miały eksportowe G36V (wcześniej znane pod nazwą G36E) oraz krótsze G36KV (wersja z krótszą lufą), które po za granicami Niemiec (w zmodernizowanych wersjach) używane są do dziś, ale o tym nieco później.
W roku 2001 HK postanowiło opracować najkrótszą, najbardziej kompaktową wersję karabinu zwaną G36C. Lufę skrócono do dziewięciu cali a chwyt transportowy z wbudowaną optyką zamieniono na szynę RIS. Całość po złożeniu kolby jest krótsza niż MP5.
Chwyt transportowy jest kompatybilny ze wszystkimi wersjami G36, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby moduł optyki z dużych wersji założyć na G36C. Tylko po co?
Heckler & Koch rozbił tą decyzją bank, bo karabinek stał się niesamowicie popularny, wraz z MP5 został bronią jednoznacznie kojarzoną z jednostkami antyterrorystycznymi i używany był przez dużą część europejskich państw latami. Po dziś dzień w większości seriali czy paradokumentów, które nieszczególnie interesują się wiernym odwzorowaniem wyposażenia jednostek policyjnych czy specjalnych jako domyślna broń występuje właśnie G36C.
Zapewne są to airsoftowe repliki firmy Umarex lub JG. Ciekawe jest jednak G36 trzymane przez pierwszego "antyterrorystę" od lewej, bo zamontowana jest na nim latarka (lub co bardziej prawdopodobne jej replika) Inforce WMLx. Wygląda na to, że ktoś musi mieć tam jakiekolwiek pojęcie o broni, bo jest to dosyć popularna latarka wśród służb czy operatorów jednostek specjalnych, zarówno naszych jak i zagranicznych.
Karabinek ten używany był także przez niektóre jednostki policyjne w Stanach Zjednoczonych.
G36 (tutaj akurat w wersji K) używane było między innymi przez US Capitol Police, obecnie zastąpione zostało przez... Zgadliście, HK416.
Ktoś mógłby pomyśleć "wow, takiego pasma sukcesów po prostu nie da się przerwać, co za karabin, ależ mu się poszczęściło” i miałby do tego pełne prawo, bo faktycznie tak mogłoby to wyglądać. Aż tu nagle okazało się, że wszyscy się mylili a G36 to niecelne, niemal bezużyteczne gówno. Ktoś mógłby pomyśleć „co do ciężkiej kurwy się stało?”
So Hot You're Hurting My Feelings
Tutaj mała dygresja, cały poniższy fragment to mieszanka moich spostrzeżeń, spostrzeżeń innych, lepiej obeznanych w temacie osób oraz kupy domysłów z domieszką teorii spiskowych. Strona niemiecka nieszczególnie chętnie dzieli się szczegółami, więc prawdopodobnie całej prawdy nie dowiemy się nigdy. Ja sam z G36 nigdy nie miałem za dużego kontaktu (jedynie z jego cywilną wersją HK243 S SAR, i to też tylko przez chwilę), więc wszystko opieram o swoje domysły i obserwacje innych, którzy byli w stanie tematem zająć się trochę poważniej.Całe zamieszanie rzekomo zaczęło się w roku 2012, gdzie nałożyły się na siebie dwa wydarzenia.
W północnej części kraju armia przeprowadzała intensywne treningi strzeleckie, gdy broń nie była używana po prostu odkładano ją na ziemię, gdzie leżała sobie na jakimś kocu czy innej plandece.
Mogło to wyglądać jakoś tak.
Jeden z oficerów prowadzących zauważył, że słońce nagrzewające płasko leżącą broń głównie zbudowaną z polimerów może doprowadzać do odkształceń tegoż materiału z nagrzewanej strony, a ostatecznie do skrzywienia obsady lufy i odchyłów w skupieniu grupy strzałów. Cóż, w teorii miał rację, bo w pełni metalowa broń w takiej sytuacji po prostu nagrzeje się w całości i ciepło rozprowadzi się dosyć równomiernie. Polimer jednak nieszczególnie dobrze przewodzi ciepło, więc broń nagrzana tylko z jednej strony faktycznie mogłaby w jakimś stopniu jednostronnie odkształcić się i doprowadzić do przesunięcia punktu strzału. Nie wiadomo jak gorliwie wspomniany oficer postanowił podzielić się swoim spostrzeżeniem z "górą", ale widocznie wystarczająco gorliwie, skoro temat osiągnął takie rozmiary jakie osiągnął.
Dodatkowo, mniej więcej w podobnym czasie od żołnierzy Bundeswehry zaczęło napływać coraz więcej raportów o rzekomej niskiej celności G36 a sytuacji zdecydowanie nie pomagał fakt, że właśnie trwała wojna w Afganistanie, gdzie, no jakby to ująć, zazwyczaj jest...
JA PIERDOLĘ JAKI GORUNC
Sugerowano, że różnica między punktem celowniczym, w który oddano strzał a miejscem w które po wystrzeleniu uderzał pocisk może wynosić nawet do 50 centymetrów przy strzałach oddawanych na odległość 200 metrów. PÓŁ METRA RÓZNICY od celu do którego strzelaliśmy, to jest ogromna różnica i w takim wypadku broń faktycznie byłaby bezużyteczna. Ale czy to w ogóle możliwe?
Teraz niczym Szaweł Dobryczłowiek z serialu Lepiej Zadzwoń Szaweł wcielę się w adwokata G36, bo należy zauważyć, że po bardzo szybkim wypierdoleniu 90 naboi grupa celności strzałów może zmienić się w większości karabinów szturmowych, czy to polimerowych czy stalowych.
Podczas intensywnego ostrzału cieńsza lufa pod wpływem ciepła może nieco stracić na swojej sztywności oraz celności, wtedy faktycznie skupienie strzałów może się osłabić. To jednak zależy od kilku czynników.
Bardzo fajnie sprawę przedstawił Karl z kanału InRangeTV gdzie porównał dwa amerykańskie klony G36 produkcji Tommy Built, ale jeden złożony w całości z części wyprodukowanych przez tą firmę w stanach, a drugi z pełnym pakietem oryginalnych części produkcji HK dla Bundeswehry z lat dziewięćdziesiątych.
Tommy Built tworzy zarówno bardzo dokładne klony niemieckich G36 (oraz UMP) jak i tego typu ciekawe konwersje i customy.
Najpierw szybko wystrzelił 60 naboi, poczekał, aż broń rozgrzeje się do jeszcze wyższej temperatury (bo przypominam, początkowo sugerowano, że nagrzany korpus też jest problemem) i ponownie oddał kilka strzałów w jedno miejsce.
Broń na niemieckich częściach faktycznie zaliczyła pewien odchył względem celu, ale podczas pierwszego testu ten dotyczył wyłącznie pierwszego pocisku a podczas drugiego testu przeprowadzonego nieco później, odchył nastąpił przy dwóch pierwszych pociskach, kolejne naboje trafiały już tam, gdzie miały trafić.
Po lewej pierwsza seria strzałów, po prawej druga. Na żółto zaznaczone są "flyers", czyli pociski, które zaliczyły odchył względem grupy strzałów, te pociski zostały wystrzelone jako pierwsze. Grupa pocisków powyżej to kolejne strzały.
Czyli problem faktycznie może występować, ale zdecydowanie nie jest tak drastyczny jak to początkowo przedstawiano. A już na pewno nie sprawia, że broń po zaledwie dwóch - trzech magazynkach staje się bezużyteczna.
Karl zasugerował też nieco inną, możliwą przyczynę tego stanu rzeczy.
Broń złożona na amerykańskich częściach nie odnotowała żadnych zauważalnych odchyłów w celności i Karl zauważył, że wpływ może mieć nie polimerowy korpus, który rzekomo miałby się odkształcać i powodować skrzywienie obsady lufy, a sposób produkcji samej lufy.
Ta w pełni amerykańskim G36 jest nową lufą azotowaną, co ma zapewniać nieco większą odporność na ciepło i zmniejszać ryzyko utraty celności.
Lufa w G36 na niemieckich częściach to wykonana jeszcze w latach dziewięćdziesiątych starsza lufa chromowana a co więcej, zapewne była to lufa dosyć intensywnie używana.
Bardzo prawdopodobnym jest, że raportowane przez żołnierzy G36 korzystały z tych samych luf w podobnym stanie. W tej sytuacji faktycznie mogło to wpłynąć na początkową celność broni w przypadku bardzo intensywnej wymiany ognia.
Nie zmienia to jednak faktu, że odchył od celu na rozgrzanym do 60 stopni Celsjusza G36 na niemieckich częściach w teście wynosił jakieś pięć w porywach do dziesięciu centymetrów a nie pół kurwa metra. I to jedynie przy jednym - dwóch pierwszych wystrzelonych nabojach.
W całym zamieszaniu nie pomaga też fakt, że bardzo dużo zależy od perspektywy, doświadczenia czy wiedzy na temat używania i działania broni a nie są znane szczegóły na temat doświadczenia żołnierzy, którzy raportowali zdarzenie czy tego, w jakiej formie swoimi obserwacjami postanowił podzielić się wcześniej wspomniany oficer prowadzący.
Zastanawiającym jest też, że nagonka na karabin trwa dopiero od roku 2012 a broń przecież użytkowana jest od roku 1997 i od tamtego czasu, jeżeli tego typu raporty się pojawiały, to musiało być ich zdecydowanie mniej, bo opinia publiczna się o nich nie dowiedziała.
Przez te lata G36 uważane było za świetny, celny karabin szturmowy aż tu nagle, w 2012 roku G36 okazuje się rozpuszczającym się niecelnym gównem, a trzy lata później Ursula Von der Leyen ogłasza, że G36 jest bezużyteczne i będzie wycofywane z armii. Coś tu ewidentnie śmierdziało i fakt ten zauważył też niemiecki sąd, który uniewinnił firmę Heckler & Koch po tym, jak w 2016 roku pozwało ich Niemieckie ministerstwo obrony i wnosiło o bezpłatną naprawę 167 tysięcy karabinów będącym w użyciu armii.
Na zdjęciu nieco inna, zintegrowana z chwytem transportowym optyka o powiększeniu 1,5 i kolimator Hensoldt RSA-S. Domyślnie, optyka ta montowana była na eksportowych wersjach G36 (V oraz KV) ale w praktyce, co widać na zdjęciu używają jej również niemieccy żołnierze. Prawdopodobnie dlatego, że jest nieco mniej przestarzała i lżejsza niż ten przekombinowany, standardowy kloc z laserem.
HK logicznie zauważyło, że G36 spełniło wszystkie ówcześnie zakładane wymogi kontraktu i jeżeli spadek celności występuje, to jest to kompromis na którzy konstruktorzy musieli przystać alby zmniejszyć wagę broni.
G36 to karabin szturmowy, lufa nie może być zbyt gruba, bo negatywnie wpłynie to na ciężar oraz wyważenie, a w tym wypadku mniejsza waga było ważniejsza. Zresztą, w domyśle karabin szturmowy nie jest przystosowany do prowadzenia bardzo intensywnego ognia ciągłego, od tego są karabiny wsparcia. Między innymi dlatego odrzucono MG36, po prostu nie sprawdzał się w tej roli.
Warto też napomknąć, że podczas adopcji G36 nie było testowane pod względem intensywnego działania w wysokiej temperaturze, bo wymogi niemieckiego przetargu tego nie wymagały. To w zasadzie zamknęło sprawę.
Ostatecznie wyrok sądu uniewinnił HK, odrzucił wniosek o naprawę i karabin pozostał na wyposażeniu niemieckich wojsk. Za G36 wstawili się nawet bardziej doświadczeni żołnierze Bundeswehry, sugerując, że metodologia przeprowadzanego przez ministerstwo śledztwa mogła być niewłaściwa (choćby dlatego, że G36 porównywano z HK416, które ma grubszy profil lufy) a broń to świetny i sprawny sprzęt. Czyli happy end? No niezupełnie, bo syf zrobił się zbyt duży i łatka "niezbyt udanego" lub "wadliwego" przylgnęła do G36 na długi czas.
Szkalowanie karabinu nie ustawało nawet 4 lata po uniewinnieniu. Ale kto by to sprawdzał, łatwiej po prostu zerżnąć to, co media kiedyś pisały w sensacyjnych nagłówkach i stwierdzić, że jest "niezbyt udany" niż poświęcić pięć minut na jakiekolwiek, choćby powierzchowne zbadanie tematu.
Mimo pozornie niekorzystnej dla ministerstwa sytuacji, prawdopodobnie osiągnęli to, co właśnie chcieli osiągnąć, czyli wykręcenie się z kontraktu z HK. Dlaczego miałoby być im to na rękę?
Ano widzicie, HK nie jest szczególnie przyjazną firmą. Ich broń jest droga, współpraca z nimi bywa kłopotliwa i trudna, bo nie są szczególnie pomocni w wsparciu technicznym i tak dalej i tak dalej, no generalnie bardzo specyficzna firma, której specyficzność wielu osobom nie odpowiada. Takie opinie o firmie ciągnęły się za nią (i nadal w sumie się ciągną) od wielu lat i nawet, gdy HK w jakichś sprawach miało rację, to ludzie nieszczególnie w to wierzyli czy byli z tego faktu zadowoleni.
Warto dodać, że gdy w Polsce cywilna odmiana HK416 (czyli MR223) jest dosyć popularna i łatwo dostępna, w Stanach Zjednoczonych (tam sprzedawana pod nazwą MR556) były bardzo duże problemy z jej dostępnością, przez co firmie obrywało się jeszcze bardziej. Nie wiem jak sytuacja wygląda obecnie, być może jest nieco lepiej.
Wśród takich niezadowolonych mogło znajdować się niemieckie ministerstwo obrony, które miało dosyć i chciało znaleźć innego, bardziej skłonnego do współpracy partnera. Będąc brutalnie bezpośrednim, prawdopodobnie chciano odciąć się i trochę osłabić HK przy użyciu biednego G36 gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Zamieszanie wokół broni zrobiło się na tyle duże, że nawet oczyszczenie firmy z zarzutów nie zdołało uciszyć sprawy co dało pretekst ministerstwu do zmiany broni, bo wiecie, "sytuacja nadal jest niejasna, nie będziemy ryzykować". Szkoda tylko, że ten początkowy sukces wypalił ministerstwu prosto w ryj.
I: The Weapon
Niedługo później, bo już w 2017 roku rozpisano konkurs na nowe karabiny szturmowe Bundeswehry. Coś, co brzmi jak marzenie i ogromna okazja dla wielu firm ostatecznie okazało się ścianą, bo wymogi odnośnie nowej broni były dosyć mocno restrykcyjne. Zgłosiły się dwie firmy, Haenel z swoim MK556 oraz...Niezbyt ładny, ale raczej nie to niemieckie ministerstwo brało pod uwagę w pierwszej kolejności.
Heckler & Koch ze swoim HK416, z którego swoją drogą korzystało już kilka wojsk oraz spora liczba jednostek specjalnych z całego świata, bo jakie HK by nie było to na tworzeniu broni się zwyczajnie znają a HK416 jest znakomitym karabinem.
Tutaj HK416A5 francuskiego operatora 1er RPIMa. Francuzi i Holendrzy (KCT) zdecydowanie nie oszczędzają na modyfikowaniu swoich karabinków.
Do konkursu wystawili też nowy karabin HK433, który w zasadzie jest czymś, co można nazwać połączeniem HK416 i G36.
U góry HK433, u dołu HK437. Karabinek występuje w kilku wariantach długości lufy.
Zasilane nabojem .300 Blackout HK437 zaprezentowane zostało stosunkowo niedawno, wersja z zintegrowanym tłumikiem dźwięku ma zastąpić wysłużone HK MP5SD. Jest to swojego rodzaju niemiecka odpowiedź na karabinek SIG MCX Virtus.
Co ciekawe, intensywnie testowano nowe karabiny pod względem zachowania celności pod wpływem wysokiej temperatury i co się okazało, no jak myślicie, co się mogło okazać...
Żadna z broni nie spełniała założonych wymogów.
Ostatecznie je obniżono i niemieckie ministerstwo obrony wybrało MK556. Tyle, że HK nie miało zamiaru ot tak pogodzić się z przegraną, gdyż pozwali Haenela o naruszenie praw patentowych w konstrukcji MK556 a sąd uznał, że przynajmniej część z zarzutów może okazać się prawdziwa.
Haenel oczywiście mógłby się od decyzji odwołać, ale rozprawy prawdopodobnie ciągnęłyby się latami, więc ministerstwo zostało zmuszone do odrzucenia kontraktu. Jakkolwiek brutalna decyzja by to nie była (Bo Haenel to mniejsza niż Heckler & Koch firma), tak trzeba przyznać, że prawnicy HK sytuację rozegrali mistrzowsko, bo ministerstwo w zasadzie zostało zmuszone do ponownego zakontraktowania ich broni. Być może w grę wchodziło odrzucenie kontraktu i pozostanie z G36, z drugiej jednak strony ministerstwo w takiej sytuacji traciło jeszcze więcej, bo zmarnowali pieniądze na konkurs, zostali z rzekomo wadliwą bronią a nadal byli uwiązani do HK.
No niezbyt korzystna opcja.
No więc całkiem możliwe, że Niemcy zrobili polityczny hardcore parkour tylko po to, żeby zakończyć go spektakularnym wypierdoleniem się na ryj, bo ponownie wybrali broń HK, tego HK którego tak bardzo chcieli się pozbyć.
Dobry plan.
Na uzbrojenie przyjęto zarówno HK416 jak i HK433, z tym, że podstawowym karabinem armii został ten pierwszy, w wersji HK416A8, ten drugi ograniczono do bardziej specyficznych ról.
HK w trakcie konkursu zmieniło swoją propozycję, początkowo było to HK416A7 z którego między innymi korzystają obecnie operatorzy KSK, później zaktualizowali je do wyżej widocznego HK416A8.
Kolor karabinku nie jest przypadkowy, jednym z wymogów odnośnie nowej broni był taki właśnie piaskowo-zielonkawy odcień, który ma ograniczać nagrzewanie się karabinów gdy leżą na słońcu.
Bruise Violet
Co z biednym G36? Wyszło z afery nieźle posiniaczone ale żywe. Obecnie pozostaje na użytku Bundeswehry i pewnie jeszcze przez jakiś czas tam pozostanie. Aktywnie, w zmodernizowanych wersjach używają go choćby Litwini, Łotysze, Estończycy czy Polacy, choć w naszym wypadku, używane są w coraz mniejszym stopniu. Od góry: Estońskie G36K, Łotewskie G36V3 oraz Litewskie G36KA4M1.
G36 w naszym kraju używane było przez wiele jednostek policyjnych, rządowych (między innymi BOA czy CBŚ) i oczywiście specjalnych. Tutaj sprawa jest delikatnie niejasna, bo oficjalnie G36 w wersjach KV oraz C były używane przez Formozę, ale jeszcze w latach dziewięćdziesiątych zakupił je GROM a i prawdopodobnie używało ich JWK. Chociaż G36 w Formozie zostało zastąpione przez karabinek SIG MCX Virtus a GROM oraz JWK od lat używają HK416 (obecnie w wersji HK416A5), tak na niedawnej wystawie wyposażenia GROM można było zobaczyć tam G36K z jeszcze stosunkowo nowym frontem w standardzie HKEY i magwellem na magazynki w standardzie STANAG. Oznacza to, że G36 muszą być tam nadal w jakimś stopniu używane, bo po co mieliby dosyć znacznie modernizować nieużywaną broń?
Na tej samej wystawie można było zobaczyć też wyżej wspomniany karabinek MCX Virtus (na samej górze) i to zdjęcie to chyba pierwsze wizualne potwierdzenie tego, że GROM ma je już na swoim wyposażeniu.
Na koniec warto wspomnieć o dwóch konstrukcjach silnie inspirowanych G36, czyli HK XM8 oraz FX-05 Xiuhcoatl.
Tego pierwszego koleżkę możecie kojarzyć z Battlefield: Bad Company 2, tego drugiego... Raczej znikąd.
XM8 wywodzi się jeszcze z projektu OICW, który to miał być kombinacją karabinu szturmowego oraz granatnika. Był to ambitny plan zastąpienia karabinów M16, M4 oraz granatników M203 jedną bronią. Zamiłowanie amerykańskiego wojska do broni typu "wszystko w jednym" jest już w sumie legendarne, niemniej zresztą niż porażki tych projektów więc wystarczy wspomnieć, że XM29 okazało się sporą klapą.
To niezaładowane maleństwo początkowo ważyć miało stosunkowo akceptowalne 5,6 kilograma, z kolei w pełni załadowane około 6,8kg. Wyszło tak jak zwykle, bo 6,8 kilograma ważył gdy był pusty, w stanie załadowanym waga zwiększała się do zdecydowanie mniej akceptowalnego 8,17 kilograma. To niemal o pół kilograma więcej niż niezaładowany karabin maszynowy PKM.
Po latach uznano, że projekt może się jeszcze przydać, więc postanowiono "oddzielić" granatnik od karabinu szturmowego i wykorzystać go jako potencjalnego następcę karabinków M4 oraz M16.
Pod koniec 2003 roku amerykańska armia dostała pierwsze sztuki broni do testów, które trwały przez niemal rok, także w warunkach bojowych podczas wojny w Iraku. US Army było zadowolone a sam koncept bardzo modułowej broni był całkiem sensowny, ale organizacja Defence Small Arms Advisory Council wniosła swój sprzeciw, bo jak zauważyli Heckler & Koch wygrało konkurs na produkcję broni w ramach programu XM29 a XM8 jest zbyt odmienną konstrukcją, żeby móc podpiąć ją pod ten sam przetarg.
Tutaj w swojej najkrótszej wersji, PDW.
W listopadzie 2004 na szybko rozpisano nowy przetarg (który w zasadzie miał być tylko formalnością do przyjęcia XM8) ale znowu armii plany pokrzyżowało Defence Small Arms Advisory Council, tym razem dlatego, że słusznie zauważyli, iż cały ten przetarg jest tylko pretekstem do zaadaptowania XM8 a wymogi odnośnie konstrukcji podejrzanie trafnie pokrywają się z cechami broni. Wobec tej decyzji kongres postanowił wstrzymać finansowanie programu XM8 i cały projekt został wyrzucony do kosza. Utopiono skromne 29 milionów dolarów.
HK chciało jakkolwiek odbić się na tej katastrofie więc zaoferowało XM8 innym państwom i faktycznie, karabin był używany przez uwaga, jedną jednostkę, wcześniej wspominaną malezyjską jednostkę specjalną PASKAL.
XM-8 oraz G36 obok siebie, podobieństwo jest ewidentne. A jeszcze bardziej obok mamy HK416. Rodzina w komplecie
FX-05 z kolei to meksykańska broń, która w 2008 roku zastąpiła w tamtejszej armii karabiny HK G3. Początkowo HK było przekonane o tym, że meksykanie z SEDENA skopiowali G36 i jedynie dla zachowania pozorów oryginalności postanowili obrzydzić broń wizualnie, ale gdy doszło do spotkania reprezentantów SEDENA oraz HK i pokazaniu tym drugim przekroju FX-05 Niemcy ustąpili, uznając, że faktycznie konstrukcja choć wizualnie podobna, tak różniła się od G36 w stopniu dosyć znacznym, choćby tym, że gniazdo magazynka w FX-05 nie jest oddzielnym, demontowanym elementem czy systemem działania broni, bo meksykański karabin działa w oparciu o system długiego skoku tłoka. Z kolei wygląd zewnętrzny tłumaczono chęcią upodobnienia broni do G36, bo tych używała Meksykańska policja, a chciano zminimalizować konieczność "uczenia się" dwóch różnych konstrukcji.
FX-05 używane jest do dziś, a w roku 2019 zaprezentowano nowy wariant broni zwany PAX-100.
Wygląda nieco lepiej niż swój dosyć paskudny starszy brat i jak widać, korzysta z magazynków G36. Na jego podstawie opracowano kompaktowy karabinek SAX-200.
Podsumowując, G36 było oraz jest użytkowane przez szereg innych państw, zarówno przed aferą oraz po niej i jedyne zgłoszenia odnośnie zawodności broni pochodziły tylko ze strony niemieckiej. Szwedzi z SOG używali G36 w Afganistanie i jakoś na jego temat nie narzekali.
SOG ma swój dosyć specyficzny zestaw dodatków jak front, górna szyna i adapter magazynków STANAG szwedzkiej firmy Spuhr. Obecnie, SOG korzysta z karabinków LWRCI M6-IC ale prawdopodobnym jest, że G36 nadal są w użyciu. Szwedzi nieszczególnie lubią się przechwalać zdjęciami swoich operatorów więc ciężko jednoznacznie to stwierdzić.
A jak G36 ma się na rynku cywilnym? Tak sobie, HK oferuje dziwaczne SL-8 w kilku wersjach oraz HK243 S TAR i HK243 S SAR.
Od góry: SL8, S TAR oraz S SAR. Ten pierwszy pomimo swojego dziwacznego wyglądu może zostać przekonwertowany w standardowe G36 bez większych problemów. No chyba, że jako problem uznacie dosyć wysoką cenę części no to faktycznie, wtedy ta operacja stanie się trochę problematyczna. W swoim czasie był jedynym cywilnym G36 jakie można było kupić, więc na konwersję decydowała się duża liczba jego posiadaczy.
Za to w Stanach Zjednoczonych dosyć mocno rozwinął się rynek amerykańskich klonów G36, najpopularniejszymi jest wcześniej wspomniany Tommy Built oraz Dakota Tactical.
U góry Dakota Tactical, u dołu Tommy Built. Ten pierwszy ma nawet oznaczenia HK (Tommy Built ma swoje oznaczenia) ale nie wiem, czy Dakota robi je "po cichu na przypale" czy ten build po prostu korzysta z korpusu oryginalnego G36.
Warto wspomnieć też o G62, czyli modernizacji G36 przeprowadzonej przez firmy Steyr oraz Wilcox.
Największą zmianą jest aluminiowa komora zamkowa oraz zestaw dodatków Wilcox Fusion System, w skład którego wchodził celownik z wbudowanym iluminatorem IR, magnifier (czyli odchylana na bok przystawka powiększająca) oraz latarka surefire wbudowana w przednie łoże.
Modernizacją zainteresowało się Hiszpańskie wojsko, ale nie wiem czy coś z tego wyszło, bo temat jakby ucichł.
No więc jak to w końcu było, całe to zamieszanie było słuszne czy zdecydowanie przesadzone?
Chciałbym móc odpowiedzieć wam ze stuprocentową pewnością, ale nie mogę, bo pewności nie ma i nie wiem czy kiedykolwiek będzie. Najbezpieczniej będzie jeżeli potraktujecie ten tekst jako zwykłą ciekawostkę do poczytania na kiblu od jakiegoś randomowego spierdoxa z Internetu.
Tymczasem bardzo dziękuję za przeczytanie, jebać PIS, trzymajcie się ciepło, bo robi się coraz zimniej, papa ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jeżeli chcielibyście temat kontrowersji związanych z G36 poznać trochę głębiej, to tutaj wspomniany test InRangeTV:
https://www.youtube.com/watch?v=g4StCCv8QW0
A tu temat od strony teoretycznej porusza niezawodny Ian z ForgottenWeapons: https://www.youtube.com/watch?v=MfPHZFsw40M
Jeśli chcecie śledzić moje wpisy na bieżąco, obserwujcie tag: #animalobroni
#heheszki #bron #gruparatowaniapoziomu #militaria