Jeżeli ma to być potrzebne za wiele wiele lat to wszystko wrzucilbym w ETFy.
Konta oszczędnościowe i lokaty nie pokonają inflacji,
Obligacje indeksowane inflacja - jest to jakaś myśl, tylko że to bardziej dla przechowania wartości, można je wziąć jako element stabilizujący.
Złoto - może bardziej przechować wartość a i z tym może być różnie. Raczej o złocie mówi się jako o elemencie który stanowi kilka procent portfela inwestycyjnego.
W praktyce tylko na ETF można zarobić. Wiąże się to z ryzykiem ale żeby nie stracić wystarczy trzymać ręce pod d⁎⁎ą. Natura rzeczy jest to że takie S&P 500 rośnie przez wiele lat by mieć rok dwa spadków by później szybko nadrobić straty. A im dłużej trzymasz tym te potencjalne spadki są mniejsze bo nawet jak spadnie to przez ileś lat zdążyło urosnąć. Więc ładowałbym się w ETFy jeżeli te pieniądze mają być dziecku wypłacone na studia czy cos za np dekadę lub więcej.
Ja sam nie mam s&p 500 ale planuje dokupić, mam za to lifestrategy 80/20 czyli etf który nie jest na same USA tylko na giełdę światowa, jest bardziej zdywersyfikowany pod kątem walutowym i ma 20 procent obligacji (ale to nie polskie indeksowane inflacja tylko jakieś korporacyjne). Czyli krótko mówiąc etf który w dłuższej perspektywie ma zyskac i przebijać inflację przy jednoczesnym pewnym ograniczaniu inflacji.
Jeżeli rozważasz ryzyko że z tej puli za jakiś czas będzie potrzeba wyjąć część srodków to wtedy możnaby wziąć przykładowo 80 procent s&p I 20 procent obligacje indeksowane inflacja, a rebalancing robic dokupując to co odbiega od proporcji. Wtedy w razie potrzeby możesz wykupić te 20 procent na pokrycie nieoczekiwanych wydatków nawet jak będzie kryzys gospodarczy