Postanowiłem więc minąć ich z lewej strony (świadomie narażając się na zahaczenie). Ona chyba patrzyła w telefon i lekko przechyliła się w lewo, no i zahaczyłem ją.
Zatrzymałem się i odwróciłem, po czym od słowa do słowa, zwyzywaliśmy się (powiedzmy, że tradycyjnie) i pojechałem dalej.
Czy postąpiłem słusznie?
Czy ta pani zeszła potem z drogi rowerowej i w przyszłości będzie chodzić chodnikiem czy też czuje się pokrzywdzona i nie rozumie dlaczego tak się stało?
Jakby co, to na co dzień jestem pedalarzem i na rowerze miewałem podobne sytuacje (w sensie ludzie mylą drogę rowerową z chodnikiem).