„Historia o tym, jak przeżyłam tegoroczny Pol'and'Rock” (TL;DR - cały festiwal spędziłam na oddziale Chirurgii Ogólnej).

Z poniedziałku na wtorek, gdzieś w okolicach 2, może 3 w nocy, zaledwie parę dni po moich 28 urodzinach, bardzo rozbolał mnie brzuch. Pomyślałam, że to niestrawność, bo zjadłam z partnerem kubełek lodów Magnum z migdałami oraz orzeszki wasabi przed snem, świętując w ten sposób rozpoczynający się właśnie urlop. Nie chciałam się męczyć, więc wzięłam Ibuprom i jakoś przespałam noc. Rano przy pakowaniu brzuch dalej dawał o sobie znać, więc wzięłam drugą tabletkę nie chcąc sprawiać problemów przed wyjazdem.

(Jako dodatkowa informacja chciałabym dodać, że byłam w trakcie antybiotykoterapii związanej z gronkowcem, który nie pozwalał poprawnie goić się mojej innej ranie, będącej wynikiem operacji przebytej na początku czerwca).

Dojechaliśmy! Udało się rozbić obozowisko, więc pora na jedzonko (a ja kocham jedzonko)! W tle cały czas towarzyszył mi tlący się, już teraz dość niepokojąco długo trwający ból. „Na szczęście” przypomniało mi się, że niedługo powinnam dostać okres, więc to może być to? Co prawda nigdy nie odczuwałam większych objawów z tym związanych, ale w myślach tłumaczyłam to kombinacją stresu, antybiotyku i oczywiście wieczornie zjedzonych lodów. Pojawiły się wymioty i niestety odpadłam jakoś o godzinie 22. Zwinęłam się w kłębek w namiocie, wzięłam kolejny Ibuprom i nawet (o zgrozo!) się nie wykąpałam, tylko tak jak stałam, zasnęłam, nie zwracając uwagi na nic.

Nastała środa. Ból jakby mniejszy, wypiłam coś ciepłego i historia zaczęła się na nowo. Znajoma z namiotu obok poratowała mnie lekiem rozkurczowym. Bez skutku. Za jej namową poszliśmy wspólnie do jednostki medycznego patrolu. Tam na szybko stwierdzili, że to może być wyrostek albo właśnie ból w wyniku stresu, antybiotyku, temperatury, itd. itp. 

Po kilku godzinach pod kroplówkami, bez poprawy i z podobną diagnozą, zabrano mnie karetką do pobliskiego szpitala (jestem im bardzo wdzięczna, że nie zlekceważyli moich objawów). Choć ja w tym momencie sama siebie pytałam, czy nie przesadzam? Czy naprawdę aż tak mnie boli? 
„Boże Marika, a może to tylko niestrawność, a Ty robisz bóg wie jaką aferę?”

Na SORze, po paru godzinach pod kroplówkami i badaniach, padła decyzja o operacji. Wszystko było tak nieoczywiste, bo mój antybiotyk podobno wpływał na wyniki krwi, dlatego do ostatniej chwili nie było wiadomo, co może być przyczyną zaistniałej sytuacji. 

(Chciałabym też nadmienić, że generalnie ostatnie badanie ginekologiczne miałam jakieś 2 miesiące wcześniej, bo staram się badać regularnie z uwagi na policystyczne jajniki).

W całym tym stresie po podpisaniu zgody na operację wpadłam w irracjonalną histerię. Zaczęłam wyć jak bóbr czekając na operację. 
Zrozumcie: sama w szpitalu, w obcym mieście oddalonym o ok. 4 godziny od domu, partner na polu namiotowym, a ja dalej kwestionuje czy na pewno aż tak mnie boli, że to musi być operacja?! Płakałam z całej tej bezsilności, cały czas zastanawiając się, czy aby na pewno nie przesadzam? Nawet leżąc na stole operacyjnym i dostając blokadę w plecy, beczałam tak, że łzy ocierały mi panie pielęgniarki. Choć to nie była moja pierwsza operacja. Czułam się tak bezsilna w tamtym momencie. Taka mała. Taka bezbronna.

Operacja się udała, to był faktycznie wyrostek robaczkowy. Dodatkowo wykryto i usunięto uchyłek Meckela, a chłopak z pomocą znajomych przywiózł mi kolejnego dnia wszystko, czego potrzebowałam. Za co jestem dozgonnie wdzięczna.

Wypisano mnie w niedzielę. Także cały Pol'and'Rock spędziłam na oddziale chirurgii ogólnej, taki fart.

Teraz, patrząc z perspektywy, choć krótkiej, jestem szczęśliwa, że wszystko się udało i problem został szybko rozpoznany i załatwiony.

A na koniec chciałabym wspomnieć o SUPER pielęgniarce, która trafiła mi się ostatniego dnia. Takiej uśmiechniętej, z jajem, zagadującej, żartującej, życzliwej i proaktywnej (żartowałam, że normalnie człowiek by napiwek zostawił). Poprosiłam, w ramach całej tej miłej atmosfery, o autograf w książce, jako miłą pamiątkę. Pierwotnie miał być w niej jeszcze jeden podpis autorów książki G.F. Darwin, którzy mieli być na ASP, na których, jak wiemy, nie udało mi się dotrzeć.

Dorzucam zdjęcie i pozdrawiam wszystkich, którzy stanęli w tych dniach na mojej drodze. Wszystkim bardzo dziękuję i mocno ściskam! #zdrowie #polandrock
a5d32ae4-262e-465b-8021-590202470817
maximilianan

się nie wykąpałam, tylko tak jak stałam, zasnęłam, nie zwracając uwagi na nic

To akurat zupełnie normalne na woodstocku xd


Tak czy inaczej najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa!

myoniwy

@maximilianan No już nie taka cała.

bojowonastawionaowca

@Marami dzień dobry, dużo zdrowia w takim razie i proszę na przyszłość pamiętać o tagach

paulusll

@bojowonastawionaowca Witam.

Marami

@bojowonastawionaowca dziękuję, a tagi już dodane

paulusll

@Marami Ktoś na Hejto pisał o tym festiwalu, w przyszłym roku może się dogadacie. Dużo zdrowia!

ErwinoRommelo

Bywa, a wyrostek potrafi bolec jak skurwypies miałem zapalenie 3go stopnia, i jak wszytko co tyczy kiszek to nie żarty.

Rzeznik

@Marami życzę szybkiego powroty do pełni sił. Jak się połamałem 1,5 roku temu to też miałem szczęście trafić pod opiekę wspaniałego personelu medycznego (mam na myśli pielęgniarki, bo lekarze to inna historia) i wiem, że to pomaga przetrwać

Marami

@Rzeznik ślicznie dziękuję! Na przestrzeni tych paru dni przewinęło się paręnaście osób i każda z nich niosła ze sobą kompletnie inną energię. Przy jednych człowiek był osowiały, natomiast przy innych człowiek wracał do żywych

razorn3

@Marami też mnie bolał bebzun przy wyrostku. Z dziewczyną byliśmy pewni że coś mi zaszkodziło bo wieczorem jedlismy chińszczyzne pojechaliśmy na sor. Zrobili mi jakieś bzdury typu EKG i nikt nie chciał mnie zbadać poważnie bo była 4 nad ranem i kończyli zmianę, dopiero o 7 ktoś po odprawie przyszedł, nacisnął mi na brzuch i od razu wiedzieli, że to wyrostek. Prawie się tam przekręciłem. Bo jak mnie zbadali na poważnie to był moment i wywózka do szpitala chirurgicznego.

Marami

@razorn3 szczęście w nieszczęściu, że przynajmniej dziada już nie mamy :)))

mute

@Marami Kto wie jak by to się skończyło siedząc w domu. Człowiek zazwyczaj wmawia sobie mając nadzieję że to nic poważnego i zwleka na ostatnią chwilę, dopiero jak ból staje się nie do wytrzymania leci do lekarza. Dobrze że się wszystko dobrze skończyło.

Kuruj się, życzę zdrówka.

ps. a wpis wartościowy może komuś uratować życie

Marami

@mute jeju bardzo dziękuję za miłe słowa! To miód na moją ranę :)))

GrindFaterAnona

Zwinęłam się w kłębek w namiocie, wzięłam kolejny Ibuprom i nawet (o zgrozo!) się nie wykąpałam, tylko tak jak stałam, zasnęłam, nie zwracając uwagi na nic.


@Marami a gdzie ty sie chcialas wykapac na woodstocku?

Marami

@GrindFaterAnona są prysznice

GrindFaterAnona

@Marami i kilkugodzinne kolejki do nich czyste chociaz?

Marami

@GrindFaterAnona nie narzekałam nigdy, w końcu to jednak festiwal

SwiatlaMiasta

@Marami cieszę się, że skończyło się szczęśliwie. Nie rozumiem tylko jak Twój partner mógł zostać na polu namiotowym w momencie jak Cię zabierała karetka

Marami

@SwiatlaMiasta nikt z nas nie wiedział ile na to zejdzie. Nikt z nas nie myślał, że to skończy się operacją. Dodatkowo nie mieliśmy łatwego wyjazdu z miejsca, w którym byliśmy. A jak już miał transport to ja dostałam informację o operacji, więc podjęliśmy decyzję, że po operacji przyjedzie, bo tego dnia było już dość późno

Marami

@Villdeo dziękuję!

Zaloguj się aby komentować